poniedziałek, 10 marca 2025

117. Ku chwale Ojczyzny!

Tydzień później w czwartek w Innsbrucku Gregor chodził jak na szpilkach wyczekując ukochanej, która jak mniemał spokojnie szykowała się do wyjazdu. Dziś miał nastać ich wielki dzień, potwierdzenie ciąży. Zarówno jedno jak i drugie zastanawiało się co przyniesie najbliższa przyszłość. Czy przypuszczenie okaże się ostatecznie faktem... Szatyn powoli oswajał się z myślą, że zostanie ojcem, natomiast Ana układała w głowie jak ogarnąć temat swojego życia, gdyby wszystko okazało się prawdą. Koniec końców... Racją było, iż mieli raptem 19 lat, a jej życie do tej pory opierało się wyłącznie na sporcie. Miała udać się na studia by zadbać o swoją przyszłość, a teraz? Wszystkie plany musiała podporządkować pod prawdopodobnie nadchodzące nowe wyzwanie. Do tego myśl o przedstawieniu sytuacji bliskim... Trochę ją to przerażało... Szczególnie po tym jak jej własna mama dowiedziała się o dziecku Kristiny i Thomasa. Przecież jasno mówiła o kolejności... Tylko... Czy teraz warto było o tym myśleć? Mieli w końcu jechać potwierdzić jej błogosławiony stan... Nie powinna się na darmo stresować... Jeśli to będzie fakt, czy powinna płakać nad rozlanym mlekiem? Niemo westchnęła wkładając teczkę z badaniami do torby spoglądając na oczekującego Gregora.
- Skarbie, dobrze się czujesz? – spytał widząc jej roztargnienie.
- Tak kochanie, już kończę przygotowania i będziemy mogli ruszać. – odparła.
- Tak właściwie dlaczego jedziemy do Villach? – spytał.
- Gregor... Mam tam swojego lekarza, więc póki co głównie chodzi o mój psychiczny komfort. A po drugie odwiedzimy Madlen i Thomasa. – dziewczyna szeroko się uśmiechnęła na myśl o planowanych odwiedzinach.
Prawda była taka, iż Lena była z nią z tym od początku. Dziewczyna miała prawo wiedzieć co się z nią dzieje. Jeśli wszystko okaże się prawdą, to czuła, że im bliżej domu tym mimo wszystko lepiej. Nie chciała mówić Gregorowi by nie odebrał tego jakoś specjalnie osobiście. Była pewna, że nie do końca to zrozumie bowiem jego rodzina od początku uznała ją jako pełnoprawnego członka rodziny. Sytuacja jednak... Uległa zmianie. Prawdopodobnie spodziewali się dziecka. Nie miała na tyle dobrej wiedzy by przewidzieć reakcje Schlierenzauerów, koniec końców to będzie miało wpływ na to jak będą postrzegani... Nie znała też notabene reakcji swoich rodziców... Ale to jednak jej rodzice... Może nie będzie tak źle? Próbowała dodać sobie otuchy, a informowanie Thomasa potraktować jako mały trening informowania rodziny... Chociaż bała się reakcji brata, to była pewna, że mając swoje za uszami nie będzie jej nadmiernie prawił kazań. Będzie ją wspierać... Chyba... Widząc jej rozterkę Gregor zbliżył się do ukochanej.
- Gotowa? – spytał lekko ją obejmując, na co dziewczyna mimowolnie przytaknęła.
Chwytając za dłoń Gregora ruszyła razem z nim w miejsce, które miało pokazać im... Jakie są fakty. Skończą się wreszcie przypuszczenia... Będą wiedzieć, jak rysuje się ich najbliższa przyszłość.
Trasa w dużej mierze mijała spokojnie. Dziewczyna w wyniku kumulujących się emocji postanowiła oddać się drzemce w trasie Chociaż w domu ustalał z Ane, że wejdzie sama do gabinetu to przypomniały mu się słowa Maria, by był wszędzie razem z nią. W sumie... Może miał rację? W końcu to dotyczyło ich oboje. Być może miał zostać ojcem... Pierwszy raz w życiu... Naturalnie zżerała go ciekawość. W miarę upływu kolejnych dni coraz bardziej to do niego docierało... Tylko czy Ana się zgodzi... Mijając tablice Villach postanowił zbudzić ukochaną by ustalić dalszą trasę... Położył dłoń na jej kolanie delikatnie ją szturchając. Dziewczyna lekko wzdrygnęła nie do końca wiedząc co się dzieje, jednak widok znajomych miejsc z automatu ją otrzeźwił. Była już w Villach – miejscu, które znała jak własną kieszeń. Miejscu, które miało powiedzieć, dokąd zmierza jej życie. Sen pozwolił jej nieco odpocząć od rozterek i wątpliwości. W jej sercu zagościł dziwny spokój. Podając wskazówki szatynowi, położyła odruchowo dłoń na swoim brzuchu. Chyba powoli do niej docierało, iż czas poznać kierunek działania. Szatyn dość szybko dotarł do miejsca, gdzie był gabinet lekarski. Zatrzymując auto spojrzał w kierunku dziewczyny.
- Ana... – blondynka widząc jego zawahanie chwyciła go za dłoń i obdarzyła szczerym uśmiechem by zachęcić do skończenia myśli. – Ana, wiem, że o tym rozmawialiśmy... Miałem tam z tobą nie wchodzić...
- Gregor... Przecież to ma na celu wyłącznie potwierdzenie... – uśmiechnęła się na samą myśl o tym co będą weryfikować.
Postanowiła odłożyć wszystkie wątpliwości na bok. To nie była pora na tego typu rozmyślania... Koniec końców sami byli panami swojego losu. Jeśli tak miało być? To nic już tego nie zmieni...
- Wiem kochanie, ale... Zdaje sobie sprawę że nie będę mógł być z tobą zawsze, kiedy będziesz tego w tym czasie potrzebować... Dlatego pozwól mi na miarę tego wspólnego czasu gdy jesteśmy razem...Być przy tobie... Przy was na tym etapie... Proszę. – Położył jej rękę wraz ze swoją na jej brzuchu.
Dziewczyna mimowolnie westchnęła. Widząc jego pełne miłości spojrzenie przytaknęła na znak zgody. Chwyciła go mocniej za rękę i ruszyła w kierunku gabinetu lekarskiego. Rozumiała jego podejście i zaczynała czuć jego wsparcie, ale... Co jeśli w ciąży nie będzie? Czy nie spotka go rozczarowanie? Trochę chyba zaczynała się tego obawiać, w końcu przejawiał nad wyraz wielki entuzjazm od momentu, gdy wyjawiła mu prawdę o teście. Spojrzała ponownie na chłopaka, który zasiadł wygodnie obok gabinetu razem z nią. Widząc jego spokojne oblicze przepełnione miłością do niej postanowiła nie rozbierać tego wszystkiego na czynniki pierwsze. Gregor wpadł w sidła miłości. To spojrzenie... Wyrażało więcej niż tysiąc słów – cokolwiek się nie zadzieje... Będzie przy niej... Taką żywiła nadzieję. Jak nie teraz to w przyszłości ich rodzicielskie plany się spełnią. Wyjście pacjentki z gabinetu w mig ją otrzeźwiło. Czas sprawdzenia stał się faktem i odwrotu nie było, bowiem lekarka zaprosiła ją na konsultacje. Z pewną dozą nieśmiałości spytała ginekolożkę czy może wejść z partnerem. W odpowiedzi otrzymała szczery uśmiech i serdeczne zaproszenie. Widocznie... Takie sytuację były dla niej normą, że tatusiowie chcą od samego początku być przy swoich kobietach. Po ustaleniu wszystkich szczegółów lekarka zaprosiła dziewczynę do przygotowania się na badanie USG, które miało za zadanie weryfikację jej podejrzeń. Zajęła miejsce na fotelu ginekologicznym po raz kolejny biorąc głęboki wydech by się nieco uspokoić. Gregor od razu chwycił ją za dłoń próbując wlać w nią nieco otuchy. Wbrew pozorom okoliczność choć wyjątkowa była dla niej nieco stresująca. Na moment zamknęła oczy czekając aż lekarka załączy aparaturę. Jej serce mimowolnie przyspieszyło czekając na wynik badania.
- Gratulacje. – usłyszeli w jednym momencie.
Gregor odruchowo mocniej ścisnął dłoń Ane jeszcze lepiej rozumiejąc co miał na myśli Mario... Jego świat stanął właśnie do góry nogami... Miał być ojcem... I to był już fakt niezaprzeczalny. Lekarka pokazała młodym obraz, który spodziewali się zobaczyć. Rozwijający się zarodek... Ich dziecko... Widząc uśmiech na twarzy Gregora zrozumiała, że życiowa rewolucja stała się faktem, a oni... Mimo swojego młodego wieku będą rodzicami. Dostrzegła też coś czego nie widziała wcześniej w partnerze... Jak bardzo go ten obraz urzekł... Jego spojrzenie, mimika i mowa ciała zdradzały wszystkie jego emocje. Był spokojny i szczęśliwy... Przepadł... Spoglądając wciąż na ekran aparatury i czując jednocześnie odczucia Gregora sama zaczęła ronić łzy wzruszenia. Marzenie... które do tej pory było na dalekim planie, spełniło się szybciej niż myśleli. Wszystko musieli teraz podporządkować pod to co zesłał los. Ich życie nabierze innego wymiaru i barw, a wszystko to miało być dzięki nowemu życiu... Ich dziecku. Lekarka zleciła dziewczynie kolejne badania przed następną wizytą oraz zaleciła branie m.in. kwasu foliowego niezbędnego szczególnie na początku rozwoju dziecka. Podrzuciła również kilka pomysłów jak zaradzić pewnym ciążowym dolegliwościom. Zgodnie z obliczeniami określili, że są na etapie przed szóstym tygodniem zatem kolejną wizytę umówili na następny tydzień, by... Usłyszeć bicie serca ich nienarodzonego malucha co wywołało u młodych kolejną fazę ekscytacji. Szczęśliwa para opuściła gabinet, bez słowa wpatrując się w siebie. Po chwili Ana poczuła, jak Gregor łapie ją w talii i obraca wokół własnej osi.
- Wariacie, bo zaraz zrobi mi się niedobrze... Opuść mnie. – zaczęła się głośniej śmiać na co chłopak mimowolnie się wyszczerzył.
- Ana, to... Było niesamowite przeżycie. Dziękuję... Dziękuję, że mogłem tam być, że... - położyła palec na jego ustach.
Doskonale wiedziała co chce powiedzieć. Musnęła czule jego wargi czując to samo. Dzięki niemu zasmakuje nowego życia... Będzie mamą... Chwilę później wsiedli do auta by ruszyć w kierunku mieszkania Thomasa. Nadszedł czas realizacji drugiej części planu na dziś, czyli informacji dla najbliższych jej osób. Spoglądając na zbliżającą się Alpenarenę lekko westchnęła.
- Gregor... Możesz się tutaj zatrzymać? – zaproponowała.
Zaskoczony jej poleceniem stanął przed obiektem czekając na dalsze wskazówki. Dziewczyna ponownie spojrzała na skocznię, by po chwili wysiąść z samochodu. Szatyn pokręcił przecząco głową na znak braku zrozumienia. W jednej sekundzie zdecydował się na ten sam krok i ruszył za nią. Blondynka utkwiła wzrok w martwym punkcie przed największym obiektem w Villach.
- Coraz bardziej dociera do mnie, że... Zaczyna się nowe życie. Czas zamknąć pewien etap... By rozpocząć inny Greg... Ja już tu nie wrócę. – westchnęła.
Każda kolejna minuta po wizycie u lekarza utwierdzała ją w przekonaniu, że ich życie już... Nigdy nie będzie takie samo. Poczuła jak jego dłonie zatrzymują się na jej pasie. Bliskość... Coś co teraz potrzebowała najbardziej, by się nie rozkleić.
- Gdy stoję tu teraz... Myślę o tym jak przez te kilka lat, Alpenarena była dla mnie drugim domem. Tu zaczęła się moja przygoda ze skokami i... W sumie tu dobiegnie końca. – dziewczyna odwróciła się, by spojrzeć na ukochanego szukając wsparcia, po czym zaproponowała by udali się na moment na trybuny na co oczywiście przystał. – Gregor, nie umiem tylko pojąć jednego... – widząc jej zawahanie chłopak zachęcająco się uśmiechnął. – Czy ty naprawdę się niczego nie boisz? Nie masz żadnych lęków? Przecież... My sami jeszcze chwilę temu byliśmy dziećmi... Jak można stać się nagle dorosłym? – ciągnęła dalej. – Mamy 19 lat, a będziemy zmieniać pieluchy i ogarniać dom? Nasz dom?! – zaśmiała się raptownie na samą myśl tego co zesłał im los.
W tym samym czasie uśmiech, który towarzyszył Gregorowi totalnie spełzł z twarzy. Przez chwilę zastanawiał się co ma jej powiedzieć... Przecież gdy dowiedział się o teście, towarzyszyła mu radość, którą nagle stłumiło solidne zwątpienie... Czy naprawdę miał jej to przekazać? Że się boi? Czy tego oczekiwała? Po rozmowie z Mariem wierzył, że nie wróci już do tematu swoich rozterek... Miał odpuścić by być dla niej wsparciem, a nie głosem lęku i strachu. Miało na to nie być miejsca by czuła jego troskę i zaangażowanie... By czuła się bezpiecznie i spokojnie... Miał się tym cieszyć, a tymczasem... Temat wrócił niczym bumerang.
- Gregor? Dziwnie się zawiesiłeś... – spojrzała niepewnie w jego zamyślone lico, na co szatyn spojrzał z pewną dozą nieśmiałości na ukochaną i lekko westchnął decydując się na przełamanie niewygodnej ciszy.
- To... Spadło na nas jak grom z jasnego nieba... – zaczął niespokojnie, na co dziewczyna mimowolnie wyczuła jego zmieniony nastrój, ale lekko się uśmiechnęła na myśl, że nie była sama ze swymi obawami.
- Gregor... Śmiało, wyrzuć to z siebie... Przecież nie ma co ukrywać, iż nasze życie wywróci się do góry nogami o 180 stopni... Ba! Nawet o 360 bym rzekła. – zaśmiała się głośniej by ośmielić chłopaka do wyznania prawdy.
- Tak... Boję się... Jesteś zadowolona? – westchnął czując, iż nie ma odwrotu od wypowiedzianych słów.
- Wiedziałam. – tryumfalnie zachichotała.
Chwyciła mocniej jego dłoń na znak zrozumienia. Przecież nie powinni udawać, że wszystko jest w porządku, że nie ma lęków... To nie było by prawdą. Oboje doskonale o tym wiedzieli i musieli przed sobą to otwarcie przyznać. Spojrzała na jego roztargnione obecnie oblicze.
- Gregor... Ja też się boję... Chociaż się cieszę, bo wiem już na czym stoimy, to jednak strach przed nieznanym... Czasem mnie paraliżuje... Możemy o tym pogadać? – zaproponowała by rozluźnić nieco gęstą atmosferę.
Uznała, iż przyda im się taki spokojny moment refleksji zanim... W pełni się z tym oswoją... W końcu nowina, mimo iż radosna zmieni ich całe życie... Z etapu dzieciaka, muszą nagle wskoczyć w tryb dorosłych, samodzielnych, a zarazem odpowiedzialnych ludzi... Odpowiedzialnych za nowego człowieka... Ich dziecko... Mała istotka, która została poczęta w czasie... Który nie powinien mieć jeszcze miejsca. Teraz nie było odwrotu, trzeba było ponieść to na swoich barkach... Przez najbliższe lata.
- Zaczniesz? – zachęcająco spojrzała na niego dziewczyna, czekając aż wyrazi swoje rozterki.
- Nie odbierzesz tego za słabość? – spytał.
- Absolutnie... Byłabym dwulicowa śmiejąc się z ciebie i tego co myślisz... Wydaje mi się, że nie ma co przed sobą ukrywać, iż żadne z nas do tego nie dorosło... Przyznajmy to przed sobą otwarcie. – zaśmiała się ponownie, a na jego twarzy od razu zagościł rozluźniający uśmiech.
- Cóż... Stało się... – parsknął głośniej na myśl tego co właśnie powiedział. – Ana... Kiedy powiedziałaś mi o tym teście oszalałem ze szczęścia. Jesteś... Czymś najlepszym co mnie w życiu spotkało i kiedy usłyszałem o tej rewolucji...To doszedłem... – dziewczyna ponownie rozbrajająco się zaśmiała kładąc palec na jego ustach by przerwać jego wypowiedź.
- Już ty lepiej więcej nie dochodź, bo efekty dobrze znamy! – rzekła przegryzając wargę, na co Gregor pokiwał przecząco głową na myśl o figlarnych skojarzeniach blondynki.
- Rozumiem, iż raz wystarczy? A myślałem... Że lubisz jak ja... – położył jedną rękę na jej twarzy, a drugą posunął lekko na jej udo. – Doprowadzam do wrzenia, a zarazem dochodzenia. – dziewczyna czując jak lekko kąsa jej szyję zachichotała.
- Bądźmy poważni... – nagle się wyprostowała w sekundę dodając. – Chociaż na chwilę, przecież mamy być rodzicami! Panie Schlierenzauer przypominam, iż zostanie pan ojcem... – zawadiacko się uśmiechnęła.
- I co, nie wypada mi już pani kochać? Panno Morgenstern... To absolutnie nie wchodzi w grę...
- Gregor... Ja absolutnie tego nie wymagam. A wręcz przeciwnie... Pana dojścia we Francji przyczyniły się do wzrostu demograficznego w Austrii. Ojczyzna pozostaje niezmiernie wdzięczna. Niech żyje prokreacja! – głośniej się zaśmiała czując jak jego usta zaczynają błądzić ponownie po jej twarzy, a przyjemna gęsia skórka zagościła na całym jej ciele, przez co dziewczyna wzdrygnęła ponownie. – Gregor... Ja zaraz nie wytrzymam... – zaśmiała się czując jego błądzące dłonie. – Przypomnę, iż pod moim sercem mamy już towarzystwo... Niewielkie, ale jednak nasze dziecko. – wstała lekko poważniejąc, na co Gregor przerzucił oczami, ale odruchowo chwycił ją za dłoń sadzając na swoich kolanach.
- Obiecuję być poważnym... – rzekł mocniejszym barytonem nadając siły wypowiedzi, w sekundę jednak parsknął śmiechem.
- I to pokazuje na jakim etapie jesteśmy. – ponownie się zaśmiała na myśl o tym co czuli. – Dajesz... – znowu go zachęciła.
- Cóż... Chyba najbardziej boję tego się, że nie będzie mnie kiedy będziesz mnie potrzebować... – spuścił smutno głowę by po chwili dodać. – Nawet myślałem o tym co powinienem zrobić w tej sytuacji... Czy nie powinienem zostawić tego co teraz mam za sobą... – dziewczyna mimowolnie wzdrygnęła słysząc te zdanie, ale lekko się uśmiechnęła na myśl o takim poświęceniu.
- Chyba nie myślałeś o zostawieniu skoków za sobą? W końcu ktoś musi zarobić na rozrastającą się rodzinę...
- Myślałem o tym... Że kiedy ja będę jeździć po świecie... Ty zostaniesz z tym sama... Tutaj w Austrii... Boje się, że... Kiedyś mnie przez to wszystko znienawidzisz... – westchnął niemrawo.
- Poważnie? Za co? Za to do czego razem przyłożyliśmy rękę? Przecież... Oboje powinniśmy myśleć o konsekwencjach zanim sobie na tak wiele przyjemności pozwoliliśmy... – rzuciła w obronie.
Ponownie ujęła jego dłoń mocniej ściskając ją z przekonaniem, iż nigdy nie pozwoli sobie na rozwój tak negatywnych emocji względem jego osoby.
- Czyli... Przyznajesz, iż jestem dobrym kochankiem? – uniósł zadziornie brew szukając twierdzącej odpowiedzi u niej.
- Najlepszym... Chodź musimy praktykować lepsze zabezpieczenie albo wystarczająco wcześnie wyłączyć amunicje. – zaśmiała się w głos, widząc jego tryumfalny gest.
- Masz ochotę potrenować strzelnice? – ponownie zachichotał wysyłając aluzję odnośnie ich wiadomej relacji.
Ana pokręciła głową, ta rozmowa... Nie szła w takim kierunku jak powinna. Postanowiła nie ciągnąć go więcej za język, może nie był na to w pełni gotowy. Postanowiła jednak sama przedstawić swój sposób widzenia by wyrzucić swoje obawy i lęki... Musiała oczyścić głowę by... Podejść do tego na nowo ze spokojem, który pozwoli się skupić wyłącznie na dobru dziecka w jej łonie by mogło się prawidłowo rozwijać. Koniec końców... Nie mają możliwości cofnąć czasu. Musieli opuścić etap młodzieńczych szaleństw by stać się dorosłym w pełni słowa znaczeniu. Dla ich wspólnego dobra...
- Znasz mnie i wiesz dobrze, iż jestem silnym charakterem, twardo stąpającą ambitną babką… Teraz czuję, że nagle miękną mi kolana, bo wiem, że to co powiem teraz jest prawdą... Ale muszę to wyrzucić z siebie by nie tłumić negatywnych myśli w sobie... Rozumiesz, że teraz jest to szczególnie dla mnie ważne? – spojrzała badawczo na chłopaka, ale postanowiła zrzucić balast, który jej ciążył, więc przełknęła nieco głośniej zalegającą w gardle ślinę. – Zostawiam to życie za sobą, boli jak cholera, bo skoki dały mi wszystko co w życiu uważałam za ważne... Dawały radość i wolność zarazem. Pozwoliły rozwinąć determinację i ambicje... Stać się kimś kim chciałam być... Dały mi ciebie, pozwoliły mi stanąć na szczycie. – Gregor ponownie zachichotał na samo hasło szczyt. – Czy tobie wszystko musi się z jednym kojarzyć Greg? – spojrzała w jego błyszczące obecnie oczy. – A teraz... Już nigdy tam się nie udam. Zostałam nazwijmy rzeczy po imieniu gwiazdą jednego sezonu. – chłopak ścisnął swoje powieki trawiąc jej kolejne zdania. – Nie Gregor... Nie mówię tego po to, żeby zrzucić swoje pretensję na ciebie... Jestem zła, bo to kocham... Kochałam... Nie jest to proste, ale teraz naprawdę kocham to... – położyła jego dłoń na swoim brzuchu. – Nasze dziecko... – uśmiechnęła się spoglądając na niego. – I kocham Ciebie Gregor... Więc najbardziej boję się, że kiedy zaczniemy mówić o wszystkim naszym bliskim... Że już nic nie będzie takie proste jak się zdaje. Jak zareagują rodzice? Twoi, moi? Jak my to wszystko ogarniemy? Przecież jesteśmy nastolatkami, ledwo zaczęliśmy zarabiać... To długie zobowiązanie... Ja nie mam innego życia prócz skoków... Nie mam pracy! Co jeśli nikt nie będzie chciał nam pomóc? Jakie ja mam w tym doświadczenie? Jeden dzień opieki nad małą trenera? – parsknęła śmiechem na myśl o swoim "bogatym doświadczeniu". – Przez większą część roku być może będę wyłącznie sama... A co jeśli ty... Zapragniesz czegoś innego od życia i mnie zostawisz? Nas zostawisz... – szybko sprostowała spoglądając wymownie na partnera szukając zrozumienia, na co Gregor w jednej chwili położył zdecydowanie palec na jej ustach.
- Ana... Skarbie zwolnij i nie kończ. – spojrzał w jej błękitne oczy, które pokazały jemu całą prawdę.
Bała się... Nadchodząca zmiana miała być wyzwaniem nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla niej. To ona... Na swoich drobnych barkach ma większy bagaż emocji niż on sam. Faktycznie zostanie z tym sama, kiedy on... Będzie walczyć na skoczniach świata jedynie myśląc o nich... Uniósł jej brodę, by po chwili lekko musnąć jej twarz.
- Nigdy... Przenigdy Ciebie, to znaczy Was nie zostawię. Choćby... Wszyscy mieli się od nas odwrócić... Zawsze będę... Będę przy Tobie, przy Was... Teraz wy jesteście moim światem i życiem...
- Gregor... – dziewczyna poczuła jak zaczyna w niej wzbierać cały emocjonalny bagaż, który tłumiła przez ten czas.
- Nic nie mów... Jeśli się lękasz, że cię zostawię to... Widzę wyłącznie jedno wyjście. Idziemy do urzędu... – zwolnił nieco by spojrzeć czy rozumie aluzję, którą wysyłał, jednak jej galopujące emocje dalej nie pozwalały na spokojne rozumienie słów wypowiadanych przez niego.
Tak jakby wysyłała nieme zapytanie "po co? ". Postanowił zatem kontynuować swój wywód.
- I uczynię cię na zawsze moją kobietą... Panią Schlierenzauer... Już na zawsze... Będziesz moją... – jej ciało przeszył silny dreszcz.
W jednej sekundzie tamy puściły. Popłynęły pierwsze łzy, a ciało zalała przyjemna fala ciepła... Poczuła się dziwnie spokojnie. Ta deklaracja... Jej to dała. Chociaż byli bardzo młodzi, robił wszystko by wziąć odpowiedzialność za ich nieprzemyślane wcześniej działania.
- I nawet gdy będę okrągła jak piłka... Nie będziesz szukać innej drobnej blondyneczki? – przez łzy lekko się uśmiechnęła.
Poczuła jak jego palce osuszają jej policzki.
- Przenigdy... Niespełna rok temu gdy cię tu ujrzałem... Przepadłem dla uroczej, pewnej siebie blondynki ze Spittal. I choć nasza relacja miała po drodze pewne wyboje... – westchnął na myśl o swoich wpadkach. – Obiecuję już zawsze wracać tam gdzie moje miejsce... U twego boku, nawet jeśli będziesz seksi piłeczką... – musnął czule jej czoło.
W tym momencie była już pewna, że szatyn należycie wywiąże się z roli przydzielonej mu przez życie, a ona sama... Jako mama, być może jako jego dama, będzie zawsze czekać na jego powrót do domu... Bez względu na zdanie wszystkich ludzi. Stworzą dom taki jaki winien być pełen miłości i radości. Dom, który będzie jej oazą... Miejscem wychowywania ich dziecka. Przy nim jej troski odeszły na bok. Wibracje telefonu w kieszeni uświadomiły ją, iż jest już wyjątkowo późno. W końcu byli zaproszeni do Morgenów na obiad.
- Ups! Chyba się nieco zasiedzieliśmy... Madlen się dobija. Gotowy? – spojrzała na chłopaka, na co ten złapał jej dłoń i pewnie ruszył w kierunku bramy wyjściowej.
- Gdzie moja dama pójdzie tam i ja będę... – zachichotała słysząc jego tekst.
Wsiedli do samochodu by udać się na spotkanie z bratem i serdeczną przyjaciółką. W samochodzie dziewczyna z uśmiechem wpatrywała się na zdjęcie USG. Kątem oka Gregor spoglądał na ukochaną, która... Zdawała się oswoić już ze swoimi emocjami, a co za tym idzie również stanem, w którym się znalazła. Lekko się uśmiechnął wjeżdżając do podziemnego parkingu, gdzie mieścił się apartament Thomasa.
- Podekscytowana? – spytał.
- W sumie... Nie wiem już co czuję... Przy Tobie... Czuję się bezpiecznie i spokojna. Ale za chwilę dobrze wiesz, że wszystko może ulec zmianie...
- Boisz się jego reakcji prawda? – zadał kolejne pytanie czując jej stres.
- Gregor... Znamy się mniej niż rok, a ty czytasz ze mnie jak z otwartej księgi. – poczuła jak szatyn całuje jej dłoń.
- Pamiętaj... Ze wszystkim sobie poradzimy... Jestem pewien, że Thomas przyjmie to jak na brata przystało. Będzie się cieszył twoim szczęściem... – uśmiechnął się szczerze wlewając w jej serce otuchę, że tak właśnie będzie, ale dziewczyna uniosła jednak brew na znak wątpliwości.
- Jesteś pewien, że tak właśnie będzie? W końcu... Ta zmiana dotknie i jego osobiście. Zostanie wujkiem... – rzuciła lekko.
- I ojcem wcześniej... Ana, nie stresuj się kochana... Weź głęboki wdech, wydech... Uspokój emocję... Będzie dobrze, musi tak być. Teraz... Najważniejsze jest ono. – uśmiechnął się spoglądając w kierunku jej brzucha na myśl o ich dziecku.
- I co, mam to tak lekko przyjąć? – spytała spoglądając na jego pełen ciepłych uczuć wyraz twarzy
- Skarbie... Stało się, czasu już nie cofniemy. Choć stało się to szybciej niż powinno, nie płaczmy więcej nad rozlanym mlekiem... Kocham Ciebie i je... Nic tego nie zmieni, nastał etap radości i pozytywnych wibracji. Już, już uśmiechamy się kochana. – zaśmiała się słysząc jego odpowiedź.
Czuła, iż faktycznie czas odstawić wątpliwości na bok. Klan rodzinny się powiększy, akcję informowania najbliższych czas zacząć. Dość szybko przebyli windą drogę na siódme piętro. Parę kroków i stali już pod samymi drzwiami lokum Thomasa i Madlen. Ana poczuła jak jej serce zaczyna nieco bardziej nerwowo pracować, a ciało zalewa fala gorąca. Gregor wyczuwając jej napięcie musnął jej ucho, delikatnie szeptając.
- Wszystko będzie dobrze... Gotowa? – dziewczyna w odpowiedzi na jego kojące słowa uśmiechnęła się jednocześnie przekręcając kluczami zamek do drzwi.
Akcja czas start... Pomyślała, szybko wciągając Gregora do lokum, które wciąż było również i jej mieszkaniem. Z radością spojrzała od wejścia na kończących gotowanie Morgenów. Szybko musnęła policzek brata i zbliżyła się do Madlen. Przyjaciółka od razu dostrzegła błysk w oczach starszej co dawało jasny sygnał, że test dał wiarygodną informację. Przytuliły się na znak szczerego wsparcia. Podeszła do wyspy, gdzie nalała sobie bez ceregieli soku, zajmując miejsce koło Gregora. Chłopak z automatu położył dłoń na jej udzie odruchowo je gładząc w celu jej uspokojenia.
- Sok? A nie kawa? – spytał nagle Thomas szukając odpowiedzi na dziwne zachowanie siostry, która w odpowiedzi uniosła z uśmiechem szklankę z napitkiem, który w tym momencie popijała. – Swoją drogą myślałem, że szybciej do Kuopio dojedziemy niż się was w końcu doczekamy. Co tak długo? – rzucił z lekkim wyrzutem, bowiem wierzył, że spędzą ze sobą więcej spokojnego czasu jak za czasów wspólnych spotkań.
Ana wzdrygnęła ramionami grając na zwłokę. Upiła kolejny łyk soku spoglądając nieśmiało na brata.
- Swoją drogą... Solidnie nas wystraszyłaś Ana ostatnią niedyspozycją. Wyglądałaś jak siedem nieszczęść.... Mam rozumieć, że widok Gregora sprawił cudowne ozdrowienie? –uniósł pytająco brew, na co Ana głośniej się zaśmiała.
- Nie ma to jak od początku usłyszeć dobre słowo od brata, siedem nieszczęść? Zapamiętam to sobie. – uśmiechnęła się rzucając małą poduszką w brata co ten ze śmiechem przyjął. – Tak, Gregor jest lepszy niż jakakolwiek aspiryna Thomas... Dolegliwości nie do końca minęły... W sumie to... Chyba jedna zostanie na nieco dłużej... – spojrzała na Gregora czując, że jak nie wyłoży kart na stół to się nigdy nie odważy.
Po chwili spojrzała na Madlen by zajęła miejsce na sofie obok brata. Tylko ona... Mogła być balsamem na jego potencjalną złość? Frustrację? Rozczarowanie? Przez myśl Ane przewijały się same złe scenariusze. Brat mimowolnie przeszły ją na wskroś spojrzeniem. Czuł... Że nie rozumie jej wcześniejszych dziwnych słów. Widząc to Ana zaczęła szperać w torebce by znaleźć zdjęcie, które da mu odpowiedź bez zbędnych słów. Nieśmiało przesunęła je po blacie w oczekiwaniu na jego reakcję. Nastała... Dziwna cisza...
- Wyrostek robaczkowy? – spytał bez ceregieli Thomas.
Pozostała trójka wybuchła śmiechem słysząc jego pytanie. Spojrzał na Madlen, która niedowierzała w to co usłyszała, postanowiła więc lekko naprowadzić ukochanego by oszczędzić, jak mniemała Ane stresu.
- Thom... Podpowiem ci, że już widziałeś takie zdjęcie... I to stosunkowo niedawno...
- Ana, czy ty chcesz mi coś powiedzieć? – spojrzał czując jak jego ciało dziwnie się napina, na co dziewczyna bez zająknięcia niczym strzelający nabój wyrzuciła.
- Jestem... W ciąży... – jej ciśnienie mimowolnie puściło.
Stało się... Wypowiedzianego słowa nie cofnie.
- I to nie zdjęcie Kristiny? Nie wrabiacie mnie? Nie ma ukrytej kamery? – nerwowo się zaśmiał pytając.
Przez chwilę poczuł się... Dziwnie zestresowany? Zdenerwowany? Sam nie wiedział co czuje. Spojrzał na siedzącą trójkę szukając potwierdzenia żartu. Nic takiego nie nastąpiło.
- Thomas, nie, to nie jest żart... Będę mamą... Te zdjęcie to potwierdzenie... – rzekła tym razem stanowczo Ana wyprowadzając Morgiego ze stanu, w którym przebywał przez chwilę. – A ty Morgi... Zostaniesz wujkiem... Naszego dziecka. – skończyła chwytając mocniej za dłoń Gregora.
W jednej sekundzie dostrzegła jak na twarzy Thomasa malują się różne emocje. Chłopak nerwowo wstał z kanapy i ruszył w kierunku wyspy mocniej ściskając na niej swoje dłonie. Przez moment nie obdarzył nikogo swoim wzrokiem by nie powiedzieć czegoś co mogłoby być nieodwracalne. Czując intensywnie pracującą żyłkę na swojej skroni wysilił się w końcu na przełamanie ponownej ciszy
- Cholera jasna! – trzepnął zdecydowanie dłonią w blat wyspy, po chwili wymownie spojrzał na młodych i silnie gestykulując rękoma zaczął wywód. – Że się bzykacie wiedziałem... Ale że dzieciaka zrobicie tak szybko?! To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie! Przecież wy sami... Jesteście małolatami... – westchnął. – Gregor, jak nie miałeś z kim pogadać o antykoncepcji to trzeba było ze mną pomówić... Gumki bym ci chociaż dał w prezencie! Nie oczekiwałbym zwrotu... – słysząc to, całe towarzystwo zaniosło się śmiechem.
Relacja szatyna z jego siostrą już dawno przestała być niewinna. Tylko dlaczego teraz mieli ponieść takie koszty? Ponownie zebrał się na poważny ton i zaczął silnie gestykulować w kierunku młodych.
- Co z twoimi planami Ana, co z igrzyskami? Jak to powiecie rodzicom? Przecież... Matka tego nie przeżyje. – westchnął by po chwili dodać. – A mówiłem żeby ptaszka nie wkładać do gniazdka? Mówiłem... – rzucił.
Siedzącą trójka spojrzała na siebie bez słów rozumiejąc aluzję Thomasa. Powrót wspomnienia sprzed kilku miesięcy znacząco rozluźnił atmosferę. A to mogło znaczyć wyłącznie jedno... Mimo swojej początkowej reakcji Thomas, wiedział, iż nie pozostaje nic innego tylko śmiać się z całej tej historii.
- Brat... Jest tylko jedno, ale... Jesteś niezły z teorii, ale praktyka leży... – parsknęła nagle Ana.
- Forma zalana, egzamin oblany. – dodał Gregor, na co blondyn tylko pokiwał przeczącym skinieniem głowy.
- Cóż... Widocznie byłem dla was nie tylko dobrym przykładem na skoczni... – podrapał się po głowie. – Myślałem jednak, że wyciągnięcie praktyczną lekcje dla siebie... Lepiej się uczyć na cudzych błędach niż swoich... – westchnął na samą myśl.
Choć sam miał zostać ojcem ich sytuacja była z deczka inna. Młodzi... Zostali gwałtownie rzuceni na głęboką wodę. Dorosłe życie mieli rozpocząć od rodzicielstwa. To nie będzie łatwy czas dla nich.
- Myślenie w tym związku pozostaw proszę bracie Lenie. Już sam komentarz do zdjęcia pokazał, iż... Nie jest to twoja najmocniejsza strona. – puściła mu oczko Ana czując, że wychodzą na prostą w tej rozmowie.
- A co miałem powiedzieć? Przecież doskonale znam ten obraz... Tylko nie dociera to do mnie... Jesteście bardzo młodzi...
- I rzekł to emeryt rencista... Starszy od nas o niespełna 4 lata. – rzucił Gregor z lekkim przekąsem. – Thomas, a co mamy teraz zrobić? Wydaje mi się, że na płacz... Za późno, stało się, a ja... Chociaż to wszystko stało się tak nagle... Jestem szczęśliwy...
- Szczęśliwy z wtopy? Gregor... Inaczej pogadamy jak przyjdzie zmieniać pieluchy... – zachichotał blondyn, na co Greg wzruszył ramionami, żeby to pierwszy raz je zmieniał. – Okej, a teraz serio... Co zamierzacie dalej? – spytał patrząc na dwójkę.
- Cóż... – Gregor podrapał się nieco po brodzie nie wiedząc do końca jak chwycić temat.
- Greg, czyżby twoja pewność siebie nagle udała się na spacer? – uniósł zadziornie brew Thomas spoglądając na młodszego kumpla.
- Niestety muszę ogłosić swój rozbrat ze skokami... Porozmawiam z Alexem o tym w najbliższym czasie. Nie ma co się łudzić, że wrócę bo kiedy niby? – westchnęła przeciągle Ana na myśl o kolejnej trudnej rozmowie, przejmując jednocześnie pałeczkę w dyskusji.
- A rodzice? Kiedy zamierzasz im powiedzieć? Z jednej strony... Chciałbym to widzieć, ale z drugiej może warto omijać Spittal w tamtym okresie, bo mama... Nie chciałbym być w waszej skórze... – zachichotał Thomas, a wraz z nim Lena.
Ana przerzuciła oczami. Sama myśl przekazania takiego newsa... Ją przerażała... Dopiero zrozumiała co czuł blondyn, gdy tam jechał. Był jednak od niej starszy, miał już jakieś zabezpieczenie finansowe, a jednak gromy leciały równo... Ona natomiast była najmłodszym członkiem rodziny Morgensternów, oczkiem w głowie, które powoli wyfruwało z rodzinnego gniazda... A teraz... Sama swoje własne miała założyć? Ciągle sama nie mogła w to uwierzyć.
- Ana... Nie chce na razie wypuszczać tej informacji w obieg... – zaczął Gregor.
- Zamierzasz czekać aż prasa to ogłosi? – zaśmiał się Morgi, widząc pewną dozę nieśmiałości wymalowaną na twarzy siostry. – Jesteście osobami publicznymi... Ana, oni każdego dnia depczą nam po piętach... Wiesz co robisz? – spytał.
- Thomas... Na razie czekam... Na szczęście nic nie widać, może uda się to trochę ukryć...
- Żartujesz czy naprawdę pojedziesz z dzieckiem na rękach do rodziców? Przecież tak się nie da... – rzucił z przekorą w kierunku siostry.
- To nie tak Thomas, ja... Zresztą... Damy radę, mam taką nadzieję. – postanowiła uciąć rozmowę by nie wchodzić głębiej na drażliwy już nieco temat.
Spojrzała błagalnie to na Grega to na Madlen by zejść z tematu. Widząc jednak dociekliwość brata, szatyn postanowił udzielić mu odpowiedzi, która miał nadzieję go usatysfakcjonuje.
- Thomas, narazie wstrzymujemy się z ogłoszeniami i oczywiście liczymy na waszą dyskrecję w tej materii. – rzekł Gregor w obronie ukochanej.
- Możemy zmienić temat? – Ana warknęła nagle z lekką złością, te ciągłe przesłuchanie zaczęło ją nieco męczyć. – Przepraszam. – od razu się zrehabilitowała. – Może odpowiedzcie lepiej jak idą przygotowania do wyjazdu do Kuopio? – zaproponowała.
- Właściwie to... Wcale nie idą. – zaśmiała się Lena. – Thomas wierzy, że na wszystko ma czas... I tak do ostatniej chwili.
- Cały brat. – zachichotała Ana. – Właściwie jaki ma być cel tego wyjazdu? I dlaczego z Heinzem? – spytała.
- Nie mogę mówić wszystkiego konkurencji. – spojrzał wymownie na Gregora na co wszyscy głośniej się zaśmiali. – A tak serio, to wiesz, że dobrze się z Heinzem rozumiemy. Stąd nasza współpraca. No i jedziemy testować sprzęt...
- Czyżby Fishery miały odejść w zapomnienie? Czy jakieś inne nowinki? – spytała Ana.
- Atomic zaproponował Thomasowi testowanie sprzętu, więc zobaczymy do czego dojdzie... – dodała wtajemniczona w plan Madlen.
- Kochanie... Miałaś nie mówić. – zaśmiał się Thomas lekko szturchając ukochaną.
- Bo szpieg usłyszy? – rzuciła z przekąsem Ana. – Przecież wiesz, że on... To już jak rodzina. – poczuła ponownie jak szatyn obdarza ją pełnym czułości spojrzeniem.
Po chwili pocałował ją w policzek czując jak to słowo nabiera głębszego dla nich wymiaru.
- No właśnie Schlierenzauer! Witamy bardziej oficjalnie w gronie rodziny! Bo teraz co by nie mówić... Już zawsze będziesz jej częścią. – uśmiechnął się Thomas wyciągając dłoń w kierunku młodszego kadrowego kompana, na co dziewczyny zachichotały radośnie. – Co by nie mówić, Baby Morgenstern numer Cztery w drodze... Co prawda na wczesnym etapie, ale jednak. Gratulacje kochani. – zaśmiał się głośno tuląc jednocześnie siostrę.
- Ekhm... – wtrąci nagle Gregor, próbując nieco przebić się przez rozentuzjazmowaną trójkę. – Ekhm! – głośniej chrząknął szatyn zwracając na siebie uwagę zaskoczonych przyjaciół.
- Czy... Nie nastała pomyłka w twoim rozumowaniu Thomas? – blondyn spojrzał pytająco na Gregora, więc ten śmiesznie ruszył z wyjaśnieniami. – Skoro to... Dziecko moje i Ane... To baby Schlierenzauer number one w drodze... – spojrzał na Ane z wymalowanym uczuciem miłości, na co dziewczyna ucałowała policzek partnera.
- A kto tam wie moją siostrę... Znając niezależność i silny temperament mojej kochanej Ane... może zapragnie zostawić dziecko z naszym nazwiskiem... – zaczął droczyć się z partnerem siostry Morgi, na co szatyn pokiwał przecząco dłonią na znak braku zgody.
- Thomas... Zdecydowanie za wcześnie o tym mówić... Ale jeśli... Jeśli za te kilka miesięcy powitamy nasze dziecko to będzie miało nazwisko Gregora... Innej opcji nie widzę. – puściła mu oko na znak pełnej aprobaty.
W końcu to ich wspólny potomek.
- A ty Ana? Dalej będziesz Morgenstern? – uniósł brew brat szukając kolejnej odpowiedzi.
Dziewczyna spojrzała porozumiewawczo na Gregora. Dziś już ten temat przerabiali... Przegryzła słodko wargę na myśl tego co ustalili.
- Słodka tajemnica... – zamrugała radośnie. – Ale odpowiedzi nie usłyszysz teraz brat, bo myślę, iż czas na nas... – uśmiechnęła się wstając z sofy.
- Ana... Przecież możecie zostać do jutra... My wyjeżdżamy, a wy śmiało możecie tu przekimać tyle ile chcecie... – zaproponowała Lena.
- Dziękujemy kochani, ale czas dać wam chwilę na spokojne przygotowania. A my wracamy do Innsbrucka... Pomieszkać nieco u siebie. – jak zapowiedziała tak też uczynili.
Dzień był pełen wrażeń, a Morgeny faktycznie miały mieć kolejną podróż przed sobą zatem nikt nie chciał nikomu przeszkadzać.
- Uważajcie na siebie. – powiedziała Madlen czule ściskając najpierw Gregora, a następnie zaległa w ramionach Ane. – Dbaj o siebie... W końcu jest was teraz dwoje. – uśmiechnęła się delikatnie tuląc się do blondynki, na co dziewczyna oddała serdeczne spojrzenie przyjaciółki.
- Wy też się trzymajcie... Daj znać jak sytuacja... Widzimy się wkrótce. – po czym spojrzała jak żegnają się panowie.
- No Schlieri... Jedź bezpiecznie, bo odpowiadasz nie tylko za siebie... I pamiętaj... Trzymaj w ryzach swojego przyjaciela! Jedno dziecko póki co wystarczy. – słysząc to Ana głośno się zaśmiała, próbując wyzwolić partnera z sideł wstawek Morgena.
Sama utuliła brata i chwyciła Gregora za rękę. Po raz ostatni się pożegnali z parką i wpatrzeni z czułością w siebie ruszyli ku autu...
***
Późnym wieczorem, kiedy Ana i Gregor pojechali już z powrotem do Innsbrucka, w Morgenowym mieszkaniu zapadła cisza. Thomas ułożony już wygodnie z swym łóżku, czekał aż Madlen wyjdzie z łazienki, by mógł ponownie wciągnąć ją w swoje ramiona. Dzisiejszy dzień, chodź się nie zapowiadał, okazał pełnym niespodziewanych informacji. Czy radosnych? Owszem. Wszak ciąża Ane, mimo że nieplanowana, była szczęśliwym wydarzeniem. Grunt, że zarówno dziewczyna jak i Gregor cieszyli się z tego powodu, a nie płakali nad swoim spapranym młodzieńczym życiem i karierą. To nie będzie prosty czas dla nich, szczególnie dla Ane, która za ponad trzy miesiące zostanie z tym wszystkim sama. Nieuniknione było, że zarówno on jak i Gregor, a nawet Lena ruszą w świat za swoimi marzeniami… a blondynka będzie musiała zostać w domu i to za pewne z Gudrun. Thomas westchnął bezradnie. Może ta radość z poczęcia wcale nie będzie trwała długo, jak do młodych dojdzie w końcu w co tak naprawdę się wpakowali. Może i on sam również miał zostać niedługo tatą, ale ta sytuacja była z deka inna. Kristie nie będzie sama, będzie miała koło siebie Davida. Po drugie… była od Ane starsza, jej życie było w innym miejscu. Ponownie westchnął z bezsilności, akurat w momencie kiedy Lena kremując swe dłonie weszła do środka.
- A co to za niemrawa mina? – zapytała kierując się w jego stronę.
- Myślę o Ane… o tym, że faktycznie jej skokowa kariera dobiegła końca. Przecież ona nie zostawi dziecka w przyszłym roku i wróci do nart… Ona zostanie z tym wszystkim sama. Teraz, za rok, za następny… Ile musiało by upłynąć czasu aby wróciła? Po takiej przerwie? Nie… to się nigdy nie wydarzy. A studia? Zobacz, wynajęli mieszkanie, bo Ana chciała iść na Uniwersytet w Innsbrucku, a teraz co? Będzie musiała to odłożyć w czasie. Kto wie, czy nawet z tego nie zrezygnować.
- Thomas… dlaczego ty widzisz wszystko w czarnych barwach? – zapytała wsuwając się do niego pod kołdrę. – Może faktycznie jej skoczna kariera dobiegła końca, ale tylko pod względem samych skoków. Przecież może dalej w tym siedzieć, może zostać jakimś ekspertem, może zacznie się szkolić w stronę kadry trenerskiej. Dziecko nie przekreśla wszystkiego. A studia? Pamiętaj, że istnieje coś takiego jak żłobek i babcia. – uśmiechnęła się.
- Tak Lena. Masz rację, ale popatrz… nawet na samą olimpiadę. Ana nie weźmie w niej udziału. A przecież to było jej marzenie! Kupiliśmy jej bilety, obiecała innym zawodniczkom pomoc, a teraz co?
- A teraz je poinformuje, że w jej życiu się pozmieniało i ma inne priorytety. – odrzekła blondynka i ułożyła głowę na jego ramieniu. – Oj Thomas… wiem, że to się wydarzyło za wcześnie, ale… co się stało to się nie odstanie. Trzeba znaleźć złoty środek i po prostu żyć dalej. Ja postaram się pomóc jak będę potrafiła najlepiej, wszak to moja najlepsza przyjaciółka.
- Och Lena… nie wiem jak oni powiedzą o tym mamie… To będzie dla niej kolejny cios. Ja wiem, że informacja o dziecku powinna być szczęśliwym wydarzeniem, ale mama… mimo że na pewno życzy Ane potomstwa, to stanowczo nie tak wcześnie. Naprawdę nie chciałbym być teraz w skórze Gregora.
- To fakt, chłopak będzie miał przekichane. – zachichotała. – Ale nie martwmy się na zapas. Poczekajmy jak się rozwinie sytuacja. Z naszej strony możemy ich jedynie wspierać cokolwiek by nie postanowili.
- Chyba nie masz na myśli…
- Nie Thomas. Ana pokochała to dziecko, podobnie jak Gregor i jestem przekonana, że będą potrafili przewartościować swe życie tak by zarówna Ana jak i Schlieri byli po prostu szczęśliwi.
- Jak to dobrze, że ty na wszystko potrafisz spojrzeć trzeźwym okiem. – uśmiechnął się i mocniej ją do siebie przytulił. – Czasami twoja obecność sprawia, że mam wrażenie, iż wszystko moim życiu jest na wyciagnięcie ręki.
- Bo tak jest Kochanie. Musisz tylko w siebie uwierzyć. – odrzekła z uśmiechem spoglądając w jego tęczówki. – Idziemy spać? Jutro czeka nas długa droga do Kuopio.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną jechać. Będę spokojniejszy mając ciebie obok. – powiedział i ucałował ją w czubek głowy.
- Mam już dosyć naszych rozstań. – westchnęła. – Jeśli tylko będę miała możliwość podróżowania z tobą, to będę to robić. Bardzo cię kocham Thomas i drżę na samą myśl, jak pogodzimy nasze rozjazdy.
- Ej mała… a kto przed chwilą gadał by się nie martwić na zapas?
- No ja, ale… naprawdę boję się tego okresu.
- Lena, przecież ja sezon zaczynam dopiero 27 listopada, a tobie przecież zostanie już wtedy tylko jeden występ w Japonii.
- I co z tego? Myślisz, że tak łatwo będzie mi cię puścić potem samego?
- Będziesz podróżowała ze mną. – uśmiechnął się.
- Wiesz, że to nie jest możliwe…
- Skarbie… możemy o tym porozmawiać później? Kiedy naprawdę okaże się, że będziemy się ciągle mijać? Już moja w tym głowa by coś na to zaradzić.
- No dobrze… skupmy się na razie na tym co tu i teraz. – odrzekła Lena i w końcu się uśmiechnęła.
- No właśnie! A teraz… leżysz w ramionach swojego Morgenka, którego powinnaś mocno ucałować na dobranoc. – powiedział, na co Lena się zaśmiała, ale zrobiła tak jak mówił, po czym mocno do siebie przytuleni udali się do krainy Morfeusza.
~~~

No i jesteśmy !

Nieco później niż zakładałyśmy, ale… ja wiem… może to te Mistrzostwa, może ten skandal… odebrał w ostatnim czasie radość z oglądania skoków :( Nie wiem czy jest sens się wypowiadać w tej materii, w moim mniemaniu pozostaje tylko niesmak… To już nie jest to samo :( Ale na pocieszenie stwierdziłam, że przy nowym tygodniu trzeba poprawić sobie jakoś humor :) Bo rozdział w sumie na wesoło :)
No i wyjaśniło się… kolejny Dzidziuś w drodze :D Może troszkę za szybko, ale… dzieci nigdy za wiele na tym świecie :) Reakcja Thomasa też wcale nie jakaś tragiczna, byłby hipokrytą gdyby było inaczej haha wzorem do naśladowanie to on nie jest hahaha
Co dalej będzie z Greaną, która nieoczekiwanie z dwójki stała się trójką… wiemy tylko my :D
Mało Leny tym razem, ale Kuopio już w następnym rozdziale :)
Czekajcie wytrwale :)

Do napisania!

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Hej hej :)

    No to się wyjaśniło - ciąg dalszy rozrastania się rodziny Morgenstern (jakby nie było dziecię w 1/2 ma geny Morgenów hehe). Oj biedna Gudrun...obawiam się, że sam news na początku może u niej wywołać skrajne emocje, ale koniec końców będzie radość - przecież jak to niedawno było rzeczone ustami Gudrun: "każde pojawienie się nowego Morgensterna w tym domu… będzie przyjmowane z radością." Co prawda w kolejnych słowach była prośba o zachowanie kolejności następnym razem, ale cóż życie lubi płatać figle i pisać swoje scenariusze...

    Ana powoli chyba zaczyna oswajać się z nowym rozdziałem i nową rolą w swoim życiu, ale też z tym, że narty póki co lądują do szafy - ale jakoś nie do końca jestem przekonana, że Ana już nie wróci. Ważne, że wraz z Gregorem zaczęli rozmawiać szczerze (choć nie zawsze z powagą) - ich wzajemne wsparcie jest bardzo ważne, bo przed nimi szczególny czas. Za to Lily będzie miała dodatkowe towarzystwo już na starcie hehe

    Podobała mi się reakcja Thomasa - nie mogło być inaczej, sam niedawno też miał swoje zakręty i zmiany w życiu - choć są z Kristiną trochę starsi to nie można zapominać w tym wszystkim o Lenie, która jest w tym wieku co Ana i też będzie w jakimś stopniu wychowywać maleństwo - nie jest to do końca to samo, ale jednak ona też czuje odpowiedzialność i ma swoje obawy.

    Jak zawsze czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń i już nie mogę się doczekać reakcji Michiego na te rewelacje :D

    Pozdrowienia i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny :* :)

    Kolejny jakże cudowny rozdział…

    No i mamy już oficjalne potwierdzenie, że Anna z Gregiem zostaną rodzicami i bardzo się z tego powodu cieszę…
    Dobrze, że oboje szczerze ze sobą porozmawiali o swoich obawach i liczę, że teraz na spokojnie oboje ułożą sobie wszystko tak aby wszystko było dobrze…

    Czułam, że właśnie taka będzie reakcja Thomasa i cieszę się, że będzie wspierał siostrę i Grega…
    Szczerze mówiąc już oczami wyobraźni widzę jak obaj skoczkowie z dziećmi w wózkach idą na spacer :-D

    Teraz najważniejsze pytanie - jak na przyjście na świat kolejnego członka rodziny zareaguje Gurdun??? Oj tego jestem naprawdę bardzo ciekawa…

    No faktycznie w tym rozdziale bardzo mało Lenki, ale liczę, że następnym będzie jej dużo więcej…

    Czekam kochane z niecierpliwością na nowy rozdział

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń