Strony

wtorek, 25 marca 2025

120. Kto szczęście z Tobą podzieli i losu zawiłe koleje, tak w dobrej jak i złej dobie na pewno jest przyjacielem...

Kilka kolejnych dni Thomas spędził na skoczniach w Hinterzarten, a następnie w Pargelato. W Niemczech, po usłyszeniu wiadomości o utracie dziecka siostry, totalnie przestał być sobą... Cokolwiek Alex powiedział, nie miało odzwierciedlenia w skokach chłopaka. Sytuacja była patowa, bowiem czekał ich konkurs drużynowy – a co by nie mówić, od nazwiska Morgenstern oczekiwało się zarówno wyniku jak i pełnego profesjonalizmu. Skoki może nie były tragiczne, ale do wybitnych sporo brakowało. Sama Austria w tym konkursie zajęła ostatecznie 5 miejsce. Skoki Thomasa nieszczególnie pomogły, a jedynym, który ratował honor drużyny był... Lukas Müller. Jednak głowa blondyna błądziła w zupełnie inne miejsce... Do domu, gdzie toczył się życiowy dramat jego siostry... Madlen próbowała wspierać emocjonalnie skołowaną parę, ale... Czy to nie było nazbyt wiele dla jej wrażliwej duszy? Cierpiała razem z nimi, on najchętniej przytulił całą ich trójkę... Dodał nieco sił, otuchy, ale niestety w planach był kolejny indywidualny konkurs w Hinterzarten. Tam... Znowu skoki nie były szalone. Walczył ze sobą by mimo wszystko godnie reprezentować kraj... Ale czy było to możliwe w momencie kiedy najbliżsi walczą z bólem? Każdego dnia Ana coraz gorzej się czuła, Madlen chcąc nie chcąc musiała czuwać przy przyjaciółce, bo Gregora dziewczyna o dziwo do siebie nie dopuszczała... Chłopak, mimo szczerej chęci pozostania w Villach, zdecydował się na powrót do Innsbrucka. Choć wiedział, że ukochana cierpi, to musiał uszanować jej wolę... Musiał ustąpić... Choć pragnienie pozostania było silne, to musiał dać za wygraną... Ustalił z młodszą przyjaciółką, że będą w stałym kontakcie by był na bieżąco z tym co się dzieje u Ane. Siostra Thomasa jednak wyraźnie zaznaczyła granice... Nawet Lena miała trudności z dotarciem do niej. W opinii trójki przyjaciół dzięki wsparciu najbliższych można pokonać doła, jednak Ane nie chciała o tym słyszeć... W Hinterzarten w niedzielnym konkursie Thomas zajął ostatecznie 26 miejsce po skokach na 95 i 100 metrów. Mimo że były dość niezłe, nie gwarantowały miejsca w czołówce. Ba! Dopiero 26 miejsce... Zresztą, cała kadra Austrii miała po Hinterzarten mnóstwo niespełnionych oczekiwań. Zdecydowanie to nie był ich weekend. Mieli nadzieję, że chociaż włoskie Pragelato przyniesie nowe, lepsze rozdanie. Tymczasem we Włoszech Thomas nie próbował podejmować zbytnio walki. Czuł, że skacze bo musi... Ale w gruncie rzeczy już dawno podjął decyzję o powrocie do bliskich sercu kobiet. Madlen pozostawała w ich mieszkaniu sama z Ane. Dziewczyna po poronieniu, co prawda próbowała nieco wracać do żywych, ale... Thomas wiedział doskonale, że to nie koniec jej życiowych perturbacji. Tym bardziej, że blondynka... Nie miała chęci opuszczać domu, nie trenowała ani tym bardziej nie chciała podejmować walki o swoje marzenia... Chłopak podjął więc w sercu decyzję, że wróci by pomóc Madlen sprowadzić siostrę do stanu przed ciążą. Sam też już niewyobrażalnie tęsknił za ukochaną... Pragnął ją przytulić i podziękować za okazane wobec siostry dobro. Chodź była jej przyjaciółką znał upartość swojej siostry... Madlen opowiadała o tym jak ciężko Ana znosi całą sytuację. Choć było praktycznie po wszystkim... Zadra w psychice zostawiła niewyobrażalny ślad. Serce bolało na myśl, że jego najmłodsza siostra tak cierpi. Konkurs w Pragelato pełen był dobrych skoków. W kadrze najlepiej spisywał się... O dziwo ponownie Lukas Müller, który solidnie zaczął pokazywać potencjał w nim drzemiący. Wbrew pozorom cieszyło to Thomasa, mimo tego, że Müller był mistrzem z Jeziora, to był też mieszkańcem Spittal. On sam natomiast mimo "niezłych" skoków zajął zaledwie 14 miejsce. Dla osoby, która jeszcze chwilę temu walczyła o najwyższe cele... Mogło być to swoistą porażką, tym bardziej w czasie, kiedy sporo czasu poświęcił na trening. Po skokach uznał, że najwyższy czas skończyć z etapem LGP. Nie czuł się na tyle stabilnie by walczyć o czołowe miejsca... Potrzebny był trening i szybkie działanie by na sezon zimowy wyeliminować błędy, które się pojawiały. Porozmawiał z Alexem o swojej decyzji, co nie spotkało się zbytnio z aprobatą. Ostatecznie trener odpuścił, uznając argumenty skoczka, dzięki czemu Thomas mógł ruszyć w kierunku Villach... Do miejsca gdzie czekały dwie bliskie jego sercu kobiety.
Tymczasem Madlen zmierzała właśnie do pokoju Ane z miską rosołu na tacy oraz szklanką świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Wczesne popołudnie chodź ładne, w żaden sposób nie zmotywowało starszej dziewczyny do opuszczenia pokoju. Co się za chwilę okazało… nawet łóżka. Lena weszła bez pukania i widząc leżącą w pościeli, w tej samej pozycji dziewczynę, westchnęła bezradnie. Odłożyła tacę na nocny stolik, po czym ruszyła w stronę okna, gdzie przyciskiem rozsunęła zasłony oraz wpuściła do pokoju nieco tlenu.
- Ana… przyniosłam ci bulion. – odezwała się krocząc z powrotem w stronę blondynki. – Prawie nie zjadłaś śniadania… - powiedziała widząc uschnięte już kanapki. – Tak nie może być! Ty musisz jeść! – powiedziała nieco ostrzej, ponieważ zachowanie przyjaciółki zaczęło ją lekko irytować.
Rozumiała jej ból. Strata dziecka to nie było coś, koło czego można było przejść obojętnie, ale na całe szczęście Ana nie musiała udawać się do szpitala na zabieg, tylko całe oczyszczanie macicy spędziła w domu. Piątek miał być dniem potwierdzenia tego na USG. Madlen założyła dłonie na biodra i bezradnie pokręciła głową. To stanowczo zachodziło za daleko… Ana katowała się utratą dziecka, jakby w ogóle miała na to jakikolwiek wpływ… Może właśnie w tym problem? Że się w jakiś sposób obwiniała? Ale jak Lena miała jej przetłumaczyć, że tak czasami bywa? Że nie ma w tym jej jakiejkolwiek winy? Nagle wpadła na pomysł…
- Wiesz Ana… - zaczęła siadając obok niej na łóżku i odgarnęła jej włosy z twarzy. – Wiem, że to zabrzmi brutalnie, ale może to i lepiej, że tak się stało? Pomyśl… co by było gdybyś była już w zaawansowanej ciąży, a tu nagle okazało by się, że dziecko ma nieoperacyjne wady i zaraz po przyjściu na świat musiało by się z nim pożegnać? Przecież to poronienie to właśnie z tego powodu… wad płodu. Czy możesz spojrzeć na to z tej perspektywy? Twój organizm sam zdecydował, że dziecko nie może się urodzić… - próbowała argumentować.
- A jeśli właśnie mój organizm zabił dziecko, mimo że nie miało ono żadnych wad? – zasyczała Ana.
- Wiesz, że to nie prawda… Przecież to tak nie działa.
- A właśnie, że prawda! – krzyknęła blondynka. – Prawda jest taka, że zabiłam to dziecko! Nie Gregor! Ja!
- Ana… co ty wygadujesz. – powiedziała wstrząśnięta Madlen. – Poronienie nigdy nie jest winą kobiety!
- Co ty możesz wiedzieć…
- No tak, nie byłam i nie jestem na twoim miejscu, ale to nie znaczy, że nie będę…
- Nie mów tak…
- Ale taka jest prawda Ana. Zawsze jest ryzyko… Czasami dziewczyny nawet nie mają pojęcia, że są w ciąży, ponieważ ona trwa tak krótko, że pojawienie się krwawienia uznają za okres.
- Ale ja… słyszałam bicie serca mojego dziecka.
- Rozumiem Kochana i boli mnie to nie mniej niż ciebie, ponieważ naprawdę chciałam być ciocią. – powiedziała Lena łapiąc starszą za rękę. – Ale musisz zrozumieć, że tak było wam pisane… może to jeszcze nie ten czas… może życie dało wam szansę na spełnienie sportowych marzeń, a rodzina? Jestem pewna, że jeszcze będziemy się oganiać od małych Schlierenzauerów. Proszę, uśmiechnij się.
- Nie mogę Lena… nie mogę… przepraszam… - jęknęła Ana i schowała głowę pod kołdrę. – Jestem beznadziejną przyjaciółką… beznadziejną dziewczyną i jak się okazało, byłam beznadziejną matką…
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką. Jesteś wspaniałą dziewczyną i jestem pewna, że gdybyś teraz wykręciła numer do Gregora, on by to potwierdził. – uśmiechnęła się młodsza. – I w przyszłości, na pewno będziesz wspaniałą mamą.
- O ile będzie mi to dane… - westchnęła Ana.
- Może pójdziesz ze mną na spacer i na lodowisko? Zażyjesz trochę świeżego powietrza…
- Nie obraź się Lena, ale… wolałabym zostać w domu. Może jutro, ok? – odrzekła Ana, na co Lena tylko wzdychnęła.
- No dobrze, ale proszę zjeść ten rosół. Wrócę tu za parę godzin i jeśli talerz będzie nietknięty… inaczej się policzymy. – odrzekła grożąc jej palcem, co Ana skwitowała przerzuceniem oczami.
Madlen więc wstała ze swojego miejsca i zabierając kanapki opuściła pokój przyjaciółki. Z niezadowoleniem zeszła na dół. Ponownie nie udało jej się namówić dziewczyny do wyjścia ze swego pokoju. Ana wręcz okupowała go już od kilku dni… Jak do niej dotrzeć? Może faktycznie wyjście na łyżwy pomoże jej nabrać trzeźwych myśli. Z takim nastawieniem zaczęła pakować swoją treningową torbę. Po niedługim czasie wolnym spacerkiem kierowała się już w stronę lodowiska, gdzie miała nadzieję wpadnie na plan jak przywrócić jej ukochaną przyjaciółkę do żywych.
Po wyjściu Madlen, Ana dostrzegła na telefonie połączenia od Alexa... Więc jednak postanowił zawalczyć o nią, tylko pytanie dlaczego? Jasno wyraziła swoją opinię podczas ostatniej rozmowy – nie wraca na skocznie... Już nigdy... Tymczasem Alex nie pierwszy raz próbował nawiązać z nią kontakt. Spojrzała na stojące w kącie swoje narty. W duchu postanowiła, że spali je przy najbliższej okazji na znak pogrzebanej kariery... Utraconych bezpowrotnie marzeń... Była zdecydowana zamknąć ten etap raz na zawsze czyniąc wszystko dla malca, którego nosiła w łonie... No właśnie nosiła – czas przeszły... Ponownie załkała tępo wpatrując się w sufit na myśl o poniesionej stracie. Z letargu wyrwał ją ponownie telefon. Znowu Alex... Przerzuciła oczami na znak protestu, ale postanowiła w końcu odebrać. Skoro nie zrozumiał jej wcześniejszych słów to wypowie je ponownie. Nie zawaha się ani przez chwilę... A sam zainteresowany może w końcu się od niej odczepi.
- Cześć Alex, czy mogę spytać dlaczego od rana bombardujesz mój telefon? Przecież już dawno winieneś skasować ten numer z kontaktów...
- Cześć Ana, wiem co się wydarzyło... Przykro mi z powodu waszej straty...
- Przykro? Co ty możesz wielkiego wiedzieć o stracie? – parsknęła sardonicznym śmiechem. – Przecież dobrze wiemy jaki miałeś do tego wszystkiego stosunek... Nie wierzyłeś w żart, no to żart poszedł sobie raz na zawsze. – warknęła zirytowana wspominając komentarz trenera.
- Wiem, że ostatnia nasza rozmowa nie była łatwa dla żadnej ze stron Ana. Ale musisz i mnie zrozumieć... – rzekł spokojnie trener.
- Ale wyraziłam się jasno w sprawie naszych kontaktów prawda? Nic nas już oficjalnie nie łączy, to po co dzwonisz? W ogóle skąd wiesz o tym co się zadziało? Kto ci powiedział? – rzuciła kolejne pytania ze złością, czując, iż zna doskonale odpowiedź.
- Rozmawiałem z Gregorem... – odparł.
- Mogłam się tego domyśleć. Pieprzony zdrajca... – prychnęła natychmiast blondynka.
Nie spodziewała się, że jej ukochany zechce dzielić się prywatnym dołkiem z Pointnerem. Tym bardziej, że sam się mu ostatnio postawił. Wtedy chodziło o ich dziecko... Ciąża dziewczyny była już w stanie zagrożenia. Wtedy mu powiedzieli, że Ana odwiesza narty na kołek by oddać się roli matki... A on uznał to za głupi żart... Co się więc zmieniło? Nic nie było takie same. Czuła wewnętrzną pustkę... Bowiem ich dziecka... Już nie było.
- Nie złość się na niego... Dobrze mieć kogoś z kim można spokojnie o tym porozmawiać... Mieć gdzie wrócić i choć przez chwilę nie myśleć o bólu i stracie...
- I wybrał akurat ciebie? – prychnęła ponownie na znak buntu. – Alex sorry, ale nie mam ochoty tego wysłuchiwać. Skoro mu tak lekko to przyszło to... Jego sprawa. – warknęła na myśl o zachowaniu partnera.
Naprawdę wrócił do treningów po tym wszystkim co ich spotkało? Jak on mógł, kiedy... Przełknęła mocniej ślinę na myśl o tym co się stało przed kilkoma dniami.
- To pomaga mu zapomnieć... Działamy na pełnych obrotach i wierzę, że i ty z czasem do nas dołączysz. – rzucił Alex.
Dziewczyna się zaśmiała. Zapomnieć? Czy to było możliwe? Potrafił się tak szybko pozbierać? Chciałaby tak samo, ale... Rany nie dawały spokojnie podejść do tematu. Wciąż czuła cierń, który blokował... Cierń, który pogłębiał jej wewnętrzny emocjonalny ból, z którym na chwilę obecną nie potrafiła się sama uporać.
- Nie ma możliwości by zapomnieć Alex... Mój powrót... – zawiesiła się na moment. – Jest wykluczony... Dobrze znasz moje zdanie na ten temat... – powiedziała zdecydowanie Ana, przełykając przy tym mocniej ślinę.
- Znam twoje zdanie z czasów kiedy byłaś w ciąży... Wiem co tobą kierowało i mogę tylko się domyślać co obecnie czujesz, bo nigdy nie będę na twoim miejscu, ale... Ana, ja nadal wierzę w ciebie. Masz pełne moje wsparcie... – trener przerwał na moment słysząc śmiech przez łzy blondynki.
Tyle negatywnych emocji nią kotłowało... Złość, frustracja, niespełnione oczekiwania... Zachowanie Gregora, które nie do końca było dla niej oczywiste... Dziecko, które utraciła i skoki... które poświęciła... Momentalnie poczuła jak jej serce wariuje. Głowa zaczęła silniej pulsować. Tyle walki by się ostatecznie rozkleić. Nie dała rady... Tamy ponownie puściły, a ona zaczeła łkać niczym mała dziewczynka przy drobnym upadku. Wszystko było zdecydowanie za świeże by o tym dłużej słuchać, a co dopiero cokolwiek wypowiedzieć...
- Trenerze... Przepraszam... Nie dam rady... Jestem za słaba... Ja nie mogę wrócić... – wystrzeliła szybko.
Alex natomiast cierpliwie słuchał. Choć był twardym trenerem... Nie był człowiekiem, który miał serce z kamienia. Wszystkie jej emocje... Próbował czuć i akceptować.
- Ana... Jesteś mistrzynią, mimo młodego wieku niezwykle silną i ambitną dziewczyną... Skakania się nie zapomina... Będę czekać tak długo jak będziesz tego potrzebować. Cała Austria wierzy w Ciebie... Ja w Ciebie wierzę... Gregor również... Razem na nowo sięgniemy marzeń, zobaczysz... Nie podejmij aż tak radykalnych decyzji, daj sobie czas...
- Czas? To jemu życia nie wróci... Nic już nie wróci także moich marzeń... Przepraszam, nie umiem... Nie chcę... – szybko wyłączyła telefon, czując, że nie da więcej rady pohamować galopujących emocji i coraz silniej płynących łez.
Wszystko było takie trudne... Bolesne... Świeże... Po chwili w jej umyśle pojawił się obraz uśmiechniętego Gregora, który wyciąga do niej rękę... Idą razem na skocznię... Znowu razem... Zbliżyła się do nart stojących w kącie. Musnęła je dłońmi by po chwili mocniej w nie uderzyć i wyzwolić krzyk złości. Od razu trachnęły na ziemię jak domek z kart. Zupełnie jak ich niesportowe marzenia. Gdzie była tamta dziewczyna, o której mówił Pointner. Czy ona naprawdę miała siłę wrócić? Ponownie walnęła dłonią w ścianę głośno wrzeszcząc ze swojej niemocy. Spojrzała z odrazą na leżące narty, by po chwili rzucić na nie koc. Nie chciała dłużej na nie spoglądać, uznając ten etap za bezpowrotnie zamknięty. Wróciła na łóżko ponownie rozklejając się na dobre... Myśląc o całym swoim spapranym życiu...
W tym czasie Madlen wirowała po lodowisku wykonując swój program, który przygotowywała na pierwszy konkurs Trophée Eric Bompard z cyklu ISU Grand Prix, który miał się odbyć 15 października w Paryżu. Na razie wszystko szło jak należy, każda figura była wykonana poprawnie i każdy ruch odpowiednio wykończony. Victor nie miał żadnych zastrzeżeń póki dziewczyna nie zaczęła serii Rittbergerów, gdzie ostatni podparła ręką. Trener po tym potknięciu nie zostawił na niej suchej nitki. Madlen zła na siebie za brak skupienia, zeszła z lodu pokornie pochylając głowę. Co zrobić skoro jej myśli co rusz podążały za cierpiącą samotnie w domu przyjaciółką. Stwierdziła, że nic tu po niej. Szybko się przebrała i z powrotem ruszyła do mieszkania, kupując po drodze czekoladowe eklery, który ze starszą blondynką wręcz ubóstwiały. Miała nadzieję, że słodki deser poprawi chociaż na chwilę humor Ane. Nic bardziej mylnego… Dziewczyna nie dość, że nieznacznie pochlipała rosół, który Lena specjalnie dla niej gotowała od rana, to jeszcze kategorycznie odmówiła spożycia pysznych ciastek. Madlen z drżącą dolną wargą patrzyła na przyjaciółkę, która niknęła w oczach. Nie chciała jeść… nie chciała rozmawiać… powoli zaczynało przypominać to depresję. Tylko jak z tego dołka wyciągnąć dziewczynę? Czy naprawdę musiała sięgnąć po ostateczną broń? Gudrun? Matka dziewczyny za pewne postawiła by blondynkę do pionu. Pytanie tylko, czy to był dobry pomysł. Nie… Zdecydowanie nie. Ana mogła by się poczuć zdradzona. Lena bezradnie ponownie pokręciła głową, po czym zabierając prawie pełny talerz rosołu opuściła pokój Ane. Stwierdziła, że obgada to później z Thomasem, wszak chłopak miał teraz zawody w Pragelato. Postanowiła, że potrzebuje odprężenia, więc nalała pełną wannę wody, którą skropiła figowym płynem do kąpieli. Wiele razy proponowała taką kąpiel Ane, co kończyło się tylko powarkiwaniem dziewczyny. Z westchnieniem zaległa w przyjemnie ciepłej wodzie. Parę razy spróbowała skontaktować się z Thomasem, ale chłopak widocznie nadal był zajęty. Zadzwoni kiedy znajdzie czas, dlatego Lena wyczekująco spędziła godzinę czasu pluskając się w wodzie. Kiedy stwierdziła, że ciało wystarczająco jej odmiękło, w szlafroku udała się na dół by zjeść jakąś kolację. Podjęła decyzję, że nie będzie już zaglądała do Ane, tym bardziej nie będzie zanosić jej jedzenia. Dziewczyna przecież kiedyś musiała zgłodnieć, prawda? Z talerzem sałatki z serem halloumi oraz kieliszkiem białego wina zasiadła na kanapie przed telewizorem. Nie wiadomo kiedy… po prostu zasnęła.
Nagle poczuła jak coś mizia ją po policzku. Otworzyła raptownie oczy nie wiedząc do końca gdzie jest i co się z nią dzieje… To chyba był sen, ponieważ przed sobą ujrzała przystojne lico swego ukochanego. Thomas kucał przy niej, lekko miział ją opuszkami palców i ze spojrzeniem przepełnionym miłością, spoglądał w jej oczy. Lena niewiele myśląc, chwyciła go za poły koszulki i złączyła ich wargi w czułym pocałunku. Otworzyła jednak szeroko oczy, czując, że chłopak naprawdę tu jest i pogłębia pocałunek. Uśmiechając mu się w usta, objęła go mocniej za szyję i wciągnęła lekko na siebie. Morgi ochoczo ułożył się na dziewczynie i zaczął rękami szukać jej ciała skrytego pod kocem. Warknął zirytowany i przegryzł jej wargę nie mogąc się o niej dobrać. Lena zachichotała, oderwała się od niego i chwyciła jego twarz w dłonie spoglądając w oczy.
- Tęskniłam za tobą. – szepnęła i ponownie musnęła jego usta. – I bardzo się cieszę, że cię widzę, ale… co ty tu robisz Thomas?
- Gdybyś odebrała telefon, wszystkiego byś się dowiedziała. – odrzekł chłopak unosząc się na rękach.
- Och przepraszam… dzisiejszy dzień mnie wykończył. Gniewasz się?
- Oczywiście, że nie, tylko trochę się martwiłem. – powiedział i musnął ustami jej nos. – Idziemy do sypialni? Jestem padnięty…
- Idziemy, ale przytul mnie jeszcze raz mocno. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. – powiedziała ponownie uwieszając mu się na szyi.
- Ana dała ci w kość? – zapytał ponownie wygodnie układając się na dziewczynie.
- Ehh… dała i to porządnie. Kompletnie nie wiem jak z nią postępować. – westchnęła, po czym wyciągnęła nogę spod koca i lekko nią objęła Thomasa. – Nie chce jeść, nie mówiąc już o wychodzeniu z pokoju, a nawet łóżka… Minął już prawie tydzień, a ona nie dość, że odprawiła Gregora, to w ogóle nie chce rozmawiać. Każda próba kontaktu kończy się jej powarkiwaniem albo wybuchem płaczu. Czasami nawet nie reaguje na to co do niej mówię… Skarbie, myślę, że ona ma depresję. – powiedziała unosząc jego głowę by mogli skrzyżować swe spojrzenia.
- Właśnie dlatego tu przyjechałem. Alex nie był zadowolony, ale ja… nie mogłem dać z siebie wszystkiego, wiedząc co dzieje się w naszym domu. Jutro spróbuję z nią porozmawiać. Nie ma to jak autorytet starszego brata. – uśmiechnął się.
- Naprawdę mam nadzieję, że to coś da i Ana doceni twoją rezygnację z udziału w kolejnych konkursach z cyklu LGP. Jesteś naprawdę wspaniałym bratem.
- To się okaże jutro. Mam pewien pomysł. – uśmiechnął się ponownie. – Już przestań się zadręczać. Mieliśmy się przytulać, a nie rozmawiać o smętach… Nie przyjechałem tutaj tylko ze względu na Ane, najzwyczajniej w świecie stęskniłem się za tobą. – powiedział i musnął czule jej usta.
- Och, czyżby to był tylko pretekst? – zachichotała. – Nieładnie panie Morgenstern. – dodała i śmielej zaczęła odpowiadać na jego buziaki.
Chłopak w odpowiedzi chwycił nagie udo dziewczyny w dłoń i zaczął je mocniej ugniatać zarzucając je bardziej na swoje biodro, po czym zjechał z pocałunkami na szyję Madlen. Dziewczyna przegryzła lekko wargę i z uśmiechem na ustach poddawała się miłym doznaniom. To jednak zdecydowanie jej nie wystarczało. Mimo, że Thomas naprawdę był namiętny, czuła, że potrzebuje poczuć go jeszcze bardziej. Te parę dni dało jej do wiwatu i potrzebowała chociaż chwili zapomnienia. Pomknęła więc rękoma w stronę dresów chłopaka, które ledwie trzymały się na jego biodrach, po czym bezceremonialnie je zsunęła razem z jego bokserkami. Morgi raptownie uniósł głowę szukając odpowiedzi w jej oczach.
- A jeśli Ana zaraz tutaj zejdzie? – wyszeptał nieoczekiwanie wyciągając koc z spomiędzy ich ciał.
Oczy mu się od razu zaświeciły widząc nagie ciało Leny skąpane jedynie w już rozwiązanym szlafroku.
- Uwierz mi… nie zejdzie. – odrzekła dziewczyna chwytając jego głowę w dłonie i objęła go nogami w pasie. – Potrzebuję cię Thomas… tutaj i teraz. – powiedziała w jego usta.
Morgiemu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natarł na jej usta i podpierając się jedną ręką ściągnął jeszcze niżej swoje dolne odzienie.
- Jesteś na mnie gotowa?
- Zawsze jestem na ciebie gotowa. – odrzekła mu w usta i pocałowała mocniej na niego napierając.
Poczynania Madlen bardzo szybko wpłynęły na chłopaka, który ssąc zapamiętale jej sterczące brodawki po chwili był gotów do działania. Chcąc się upewnić, że na pewno nie zrobi jej krzywdy pomknął ręką między nogi Leny. Czując jaka była podniecona, schował z jękiem głowę w zagłębienie jej szyi, po czym wsunął w nią jeden palec. Dziewczyna wygięła lekko plecy w łuk i ułożyła swoje dłonie na jego plecach.
- Thomas… kochaj się ze mną. – szepnęła do jego ucha, a po niedługiej chwili poczuła jak Morgi wsuwa się w nią z westchnieniem.
Ponownie wygięła plecy w łuk, a jego potraktowała paznokciami.
- Patrz na mnie. – usłyszała w pewnym momencie jego stanowczy ton i mimowolnie otworzyła oczy.
Chłopak wsuwał się w nią i wysuwał utrzymując jednostajne tempo mocno się w nią wpatrując. Lena przegryzła wargę, to było takie seksowne. Brakowało, żeby zaczął mówić do niej sprośne rzeczy, za pewne doszłaby w sekundzie. Nie miała jednak w sobie jeszcze tyle odwagi by go o to poprosić. Nagle chłopak chwycił jej prawą nogę, zgiął w kolanie i mocniej przycisnął do jej tułowia automatycznie zmieniając kąt ich połączenia. Przyspieszył swe ruchy, na co Madlen zaczęła głośniej jęczeć i zamknęła oczy nie mogąc dłużej znieść jego przeszywającego spojrzenia. W pewnym momencie, Thomas zastawił usta dziewczyny ręką, cóż… Lena lubiła być bardzo głośna, a przecież nie byli w swojej sypialni, a salonie. Tego było za wiele… Blondynka nie panując nad reakcjami własnego ciała, zacisnęła się mocno na Morgim i doszła gryząc go w palce.
- Lena… o Boże… - udało mu się tylko wydusić, po czym przeżył jeden z najbardziej intensywnych orgazmów w swoim życiu.
Następnie opadł bezwładnie na dziewczynę i przez dłuższy czas tuląc się do siebie, próbowali powrócić do żywych. Wiedząc, że jutro jest nowy dzień, dzień pełen wyzwań związanych w osobą Ane, postanowili udać się szybko pod prysznic ówcześnie zaglądając do śpiącej dziewczyny. Doprowadzili się do ładu i składu, po czym zalegli wspólnie w łóżku by jutro wziąć się za plan odbudowania utraconych ambicji starszej dziewczyny...

~~~

Witajcie :)

Tyśka kiedyś napisała "Lubię tego bloga, bo nikt nie przeplata śmiesznych momentów i poważnych życiowych historii w skocznym świecie tak jak Wy, przy silnym udziale Ane, Leny, Gregora i Thomasa, których dialogi niejednokrotnie powodowały szeroki uśmiech na mojej twarzy" i to właśnie jeden z tych poważnych życiowych momentów :) Nie możemy ciągle pisać samych cukierkowych wydarzeń, ponieważ to było by mało realne... my piszemy z serca, niekiedy z własnego doświadczenia :) Bo takie jest właśnie życie...

Chciało by się napisać, że już po wszystkim... że te mniej wesołe rozdziały za nami, ale... niestety. Życie nie zawsze jest usłane tylko różami, czasami przyjdzie się zmierzyć z ciernistą drogą, ale... co cię nie zabiję to cię wzmocni :) Ana na razie cierpi... nie widzi sensu istnienia, tak czasami bywa. Czy znajdzie w sobie na nowo siłę? Czy powróci do tego co było... co odstawiła w kąt? Czy pójdzie po rozum do głowy i porozumie się z Gregorem? My wiemy ;D haha a Wy jak zawsze dowiecie się niebawem :) Całe szczęście, że Morgeny dają trochę radości, mimo że również przeżywają stratę przyjaciół.

Rozdział krótki, w pierwotnej wersji był dłuższy, ale jego drugą część po prostu przerzuciłyśmy do następnego rozdziału :) Za pewne pojawi się on niebawem, bo nie będziemy trzymały Was w niepewności co dalej z naszym skocznym kwartetem :) Dlatego bądźcie cierpliwe i czytajcie wytrwale :) My natomiast lecimy pisać kolejne dramy oraz kolejne śmieszne momenty, wszak mamy dopiero rok 2009 i jeszcze wiele przed nami hahahaha xD

Buziaki <3

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Hej Dziewczyny :)

    Po tych ostatnich ciężkich wydarzeniach w życiu bohaterów bardzo miło mnie zaskoczyłyście, gdy zobaczyłam od czego zaczyna się Wasz wpis pod rozdziałem - aż się ciepło na serduszku zrobiło, dziękuję Wam bardzo :) :*
    To wszystko pozostaje cały czas aktualne i podpisuję się pod tym co kiedyś napisałam obiema rękami niezmiennie, bo to co tworzycie to nie jest tylko lekkie i przyjemne oderwanie od rzeczywistości, gdzie można choć na chwilę uciec od codzienności, która czasami bywa trudna. W Waszej twórczości przewijają się momenty szczęśliwe, ale też te ciężkie, a więc dokładnie tak jak w życiu - nie unikacie tematów trudnych, ale jednocześnie bardzo ważnych i bardzo aktualnych. Dzięki temu ta historia jest tak prawdziwa, jakby pisało ją samo życie i to sprawia, że ciągle chce się czytać więcej :) cieszę się, że wróciłyście do tej historii żeby ją kontynuować i że dzięki temu mogę śledzić dalsze losy bohaterów :)

    Natomiast wracając już do samego rozdziału - tym razem bardzo miło zaskoczył mnie Alex - jego wiara i cierpliwość w czekaniu na powrót Ane. Myślę, że będzie tu potrzebny.

    Martwi mnie Ana i jej szukanie winy za utratę dziecka w sobie - dziewczyna na pewno potrzebuje czasu, ale także wsparcia - mimo, że je póki co odsuwa od siebie, zdecydowanie nie może zostać sama i na pewno Lena, Thomas, a także Gregor znajdą sposób by do niej dotrzeć - wierzę w to głęboko. Nie ukrywam, że przeszło mi przez myśl wezwanie w ramach misji ratunkowej Gudrun, jednak chyba zgadzam się z Leną, że to jednak nie byłby najlepszy pomysł. Na ewentualne najcięższe działa zawsze przyjdzie czas.
    Może ratunkiem znowu będzie obecność Michiego, który zawsze znalazł rozwiązanie, ale co do tego to trzeba poczekać na kolejne części i rozwój wydarzeń.
    Poza tym jest Thomas, który też ma już jakie pomysły, więc dajmy mu szansę na wcielenie ich w życie. Nie wierzę, że Ana mogłaby spalić narty i już nigdy nie wrócić na skocznię.

    Po każdej nawet największej burzy wychodzi słońce, po każdej nocy wstaje dzień i mam nadzieję, że już niedługo te jaśniejsze i pogodniejsze czasy zawitają do życia bohaterów i za to będę mocno 3mać kciuki.

    Jak zawsze czekam na ciąg dalszy, pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane :-* :)

    Po raz kolejny nie wiem co mam napisać… Rozdział choć jest smutny i chce mi się płakać to jak zawsze jest cudowny…
    Napisałyście, że piszecie z serca, niekiedy z własnego doświadczenia i to czuć czytając wasze fantastyczne opowiadanie… Możecie mi wierzyć lub nie, ale piszecie tak, że ja naprawdę mam wrażenie, że dosłownie czuję emocje bohaterów i przeżywam razem z nimi każdy smutek i każdą radość…

    A tak wracając do rozdziału to naprawdę współczuję Ann… Zdaje sobie sprawę z tego, że po sracie dziecka nie łatwo jest wrócić do normalnego funkcjonowania, ale jednak bardzo się boję o dziewczynę, że bardziej winiąc siebie za to co się stało nawet nie próbuje wrócić do życia, gdzie jeszcze dodatkowo odrzuciła osobę, która kocha ją najbardziej i, której teraz najbardziej potrzebę…
    Cieszę się, że Morgi wrócił i wielką mam nadzieję, że wraz Leną pomogą jej odnaleźć siły, przez co wszystko zacznie powoli iść ku dobremu…

    A co do Morgenów to wiadomo: cud, miód

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń