W piątek, popołudniową porą w mieszkaniu Thomasa, Lena od rana okupowała kuchnię. A to wszystko za sprawą obiadu, na który razem zaprosili rodziców dziewczyny, jej siostrę, a nawet dziadków od strony mamy – Sofie i Benjamina Bergerów, którzy podobnie jak rodzina Stewardów mieszkała w okolicy. Wszystko to spowodowane było sobotnimi urodzinami Madlen. W związku z tym, że Thomas szykował dla dziewczyny niespodziankę, postanowili, że z rodziną będą świętować dzień wcześniej, dlatego Lena od rana paradowała w kuchni i dopieszczała pyszne potrawy, które miała zamiar dziś zaserwować. Stół w jadalni, która oddzielała kuchnię od salonu był już pięknie nakryty, a dorodne słoneczniki dopełniały całości swą intensywną żółtą barwą, która wpasowywała się w wystrój. Wszak Madlen chcąc rozświetlić mieszkanie, ustroiła go dodatkami właśnie w tym kolorze. Sprawdzając palcem konsystencję galaretki w zrobionych rano mini serniczkach uśmiechnęła się radośnie, bowiem wszystko było tak jak być powinno. Lekko podskoczyła, kiedy Morgi niezapowiedzianie objął ją od tyłu ramionami w talii i ucałował jej odkryte ramię. Odwróciła się do niego z karcącym wzrokiem, jednak szybko się uśmiechnęła, widząc jak super prezentował się w błękitnej, lnianej koszuli oraz krótkich, granatowych szortach. Nie mogli narzekać na letnią pogodę, ponieważ słońce rozpieszczało, a deszcz rzadko się pojawiał. Mimo to postanowili nie nakrywać na tarasie, koniec końców była to pierwsza oficjalna wizyta nie tylko rodziców, ale i dziadków dziewczyny. Chcieli więc wypaść jak najlepiej.
- Gotowy? – zapytała radośnie się uśmiechając.
- Na co dokładnie? Na konfrontację z twoimi dziadkami odnośnie ciąży Kristie? – odrzekł. – Nie mogę powiedzieć, że czuję się odprężony, ale… twój wesoły humor dodaje mi sił. Mam nadzieję, że mój urok osobisty załatwi sprawę.
- Chyba w następnej kolejności powinniśmy tutaj zaprosić Gudrun i Franza. A co do twojego uroku osobistego… nie możesz tak na nim ciągle polegać.
- Ale co poradzić kiedy on naprawdę działa. – wyszczerzył się.
- No na pewno nie na Mer… przygotuj się na jej docinki.
- Uwielbiam przekomarzania z twoją siostrą, także niech sobie lepiej uważa.
Nagle z głośników radia w kuchni poleciała piosenka Sugababes – Denial na co Lena od razu zaczęła podrygiwać biodrami. Thomas zaśmiał się pod nosem na ten widok, po czym złapał blondynkę za rękę i lekko ją obrócił dookoła własnej osi. Takim oto sposobem zaczęli tańczyć póki nie usłyszeli dźwięku domofonu, który zwiastował przybycie lada moment ich gości. Lena przegryzła wargę lądując w ramionach Morgiego, ucałowała jego usta by następnie pobiec w stronę stołu sprawdzić czy wszystko jest na swoim miejscu. Po niedługiej chwili oboje witali przybyłych w drzwiach swojego mieszkania. Lena ze szczęściem wymalowanym na twarzy przyjęła piękny bukiet kwiatów od swojej mamy oraz przepysznie wyglądający tort od swojej babci, by w następnej kolejności mocno je przytulić. Potem przywitała się z resztą rodziny i wprowadziła wszystkich w głąb mieszkania. Thomas w tym czasie odbierał od Roberta butelkę koniaku, którą schował potem do lodówki by lekko się schłodziła, co podobnie zrobił następnie z tortem. Jeśli mieli świętować, a w końcu było co, to pełną parą.
- Jakie piękne mieszkanie. – zachwycała się babcia Leny. – I jakie duże…
- No Morgen, powiem ci, że miałeś rozmach. – skomentowała Mer stając przed tarasem w salonie, którego okna zajmowały połowę ściany.
- Jak szaleć to szaleć. – uśmiechnął się skromnie chłopak.
- Chcecie bym wam pokazała całe mieszkanie? – zapytała Lena, na co wszyscy zgodnie kiwnęli głowami.
Lena więc szybko pokazała parter, a następnie wprowadziła swoich bliskich po szklanych schodach na piętro. Tam zaczęła od pokoju gościnnego, potem pokój Ane, a na koniec ich sypialnia.
- No miałaś rację z tą łazienką. – zauważyła Meredit. – Nie dość, że jest ogromna to jeszcze ta wanna.
- Aż wyobraźnia sama zaczyna pracować.... – zachichotała babcia Sofia i puściła Lence oczko.
- Mamo! – upomniała ją Marie, a Madlen spaliła buraka, wszak babcia miała rację.
Wiele magicznych chwil spędzili razem z Thomasem w tej wannie. Nie ich wina, że związek i uczucie ich łączące było tak… gorące i wybuchowe. Kiedy wszyscy po napawali oczy, a panowie ocenili techniczny stan budynku, blondynka sprowadziła wszystkich na dół, gdzie Thomas jak na gospodarza przystało właśnie rozlewał białe wino dla pań.
- Zacząłem od ciebie Mer, wiem, że wina nie odmówisz.
- Jak ty mnie dobrze znasz… Thomas. – odrzekła akcentując ostatnie słowo, bowiem rzadko zwracała się do niego inaczej niż „Morgen”.
No cóż… Mer nie tak łatwo było przekabacić na swoją stronę. Widząc jednak jak razem są szczęśliwi, postanowiła, że dla swojej siostry postara się być dla niego milsza. Morgi w odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnął. Nie była by jednak sobą, gdyby lekko nie wbiła mu szpilki. Nie widząc więc przeciwskazań wypaliła z pytaniem.
- To który pokój będzie przeznaczony dla Lilki… Thomas? – ponownie znacząco zaakcentowała jego imię.
Morgi stanął skonsternowany i zaczął bezwiednie wpatrywać się w dziewczynę, bowiem nie wybiegał aż tak daleko w przyszłość. Lilly póki co miała mieszkać u Kristie, ale wiadomo, że z upływem lat, na pewno będzie chciała odwiedzać swojego tatę i mieć u niego swoje miejsce. Po drugie, za pewne będą się z Kristiną wymieniać opieką nad małą. Pokój dla dziewczynki był więc opcją do przemyślenia.
- W sumie to jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. – odrzekł. – Jak przyjdzie na to czas, Lilly może sama wybierze dla siebie pokoik, koniec końców ma w czym wybierać. – dodał zerkając jak Lena gromi swą siostrę wzrokiem, a sama zainteresowana wzrusza ramionami z miną niewiniątka.
- Mieszkanie jest bardzo duże, jestem pewna, że w odpowiednim czasie zostanie wypełnione śmiechem nie tylko jednego dziecka. – uśmiechnęła się babcia Sofia, która puściła Lenie i Tomowi oczko.
Mer zaśmiała się pod nosem chcąc rzucić kolejny komentarz, Lena jednak dosyć głośno i znacząco odchrząknęła. Starsza więc zamilka i zajęła swoje krzesło.
- Siadajcie proszę. – powiedziała Madlen wskazując miejsca przy stole.
- Marie, wina? – zapytał Thomas na co mama Leny skinęła głową.
- A może ktoś chce kawy? Czy najpierw podać obiad? – zapytała Madlen.
- Siadaj solenizantko. – zaśmiał się dziadek Ben. – Najpierw prezenty.
- No to może faktycznie zaczniemy od tortu? Jak urodziny to urodziny. – zaproponował Thomas kiedy każdy miał już napełniony swój kieliszek.
Nagle piekarnik zaczął pikać, na co Lena szybko uniosła się ze swojego miejsca i ze śmiechem zapowiedziała, że obiad sam zdecydował, że to najpierw on zostanie podany. Dlatego zajęła się porcjowaniem dla każdego faszerowanej kaczki z jabłkami i żurawiną, a Thomas podał na stół misę z sałatą oraz półmisek z purée ziemniaczanym. Po niedługiej chwili cała siódemka zajadała pyszne danie.
***
Tymczasem w piątek przed oficjalnymi treningami Ana postanowiła rozmówić się nieco z Alexem. Cieszyła się, że zaczęła powoli wracać do skoków. Treningi z bratem i Kuttinem pozwoliły wyeliminować pewne błędy, jednak celowo pozwoliła sobie zostać w Zakopanem by ustalić z Pointnerem dalsze działanie. Była pewna, że nie zjawi się już na Grand Prix w tym roku, ale musiała bardziej intensywnie oddać się pracy jeśli nadal chciała być na szczycie. Po dotarciu do odpowiedniego pokoju nieśmiało położyła rękę na klamce. Czuła jak wzrasta jej ciśnienie. Czy to możliwe, że aż tak bała się tej rozmowy? Ostatnio było jej nie po drodze w kontaktach z Alexem... Jak ma się obecnie zachować względem niego? Czy zwykłe słowo przepraszam tu wystarczy? Czy Alex... W ogóle będzie chciał z nią pracować? Wzięła głęboki wdech i wydech próbując nieco uspokoić reakcje swojego ciała. Uniosła rękę stukając w drzwi, mając nadzieję... Że go nie będzie? Wstyd było się przyznać, ale chyba nie do końca czuła się psychicznie w stuprocentowej gotowości na tak poważną rozmowę. Niestety zapraszający głos pozbawił ją ostatecznie złudzeń... Nie było odwrotu i trzeba było stawić czoła temu co miało mieć miejsce za drzwiami. Pierwszy raz... Twarzą w twarz od momentu zakończenia sezonu i... akcji związanej z jej nieplanowaną ciążą.
- Dzień dobry Alex. – powiedziała zawodniczka, niepewnie przekraczając próg pomieszczenia zajmowanego przez trenera na czas pobytu kadry w Zakopanem.
- Ana! – rzucił entuzjastycznie mężczyzna wskazując miejsce przy swoim biurku.
- Nie chcę ci zabierać czasu, pewnie masz sporo pracy przed dzisiejszym treningiem... – rzuciła blondynka.
Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego tak powiedziała. Czyżby chciała się wycofać? Czuła się wyjątkowo nieswojo... I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu mogłaby z łatwością z nim o wszystkim rozmawiać... Tymczasem spotkali się w innych niż zwykle okolicznościach.
- Absolutnie nie przeszkadzasz. Czekałem na nasze spotkanie... – uśmiechnął się zachęcająco.
- Czekałeś? – spojrzała badawczo.
- Heinz powiedział mi o tym, że jesteś z Thomasem w Zakopanem... Liczyłem, że porozmawiamy inaczej niż tylko przez telefon.
- Coś jeszcze ci mówił? W sumie powinnam się domyśleć, że między wami trenerami jest łączność. – uśmiechnęła się po raz pierwszy.
- Ana... Jak się czujesz?
Dziewczyna słysząc pytanie poczuła rosnącą gulę w gardle. Mogła się domyśleć, że temat wróci prędzej czy później. Czy można było jednak wciąż przed tym uciekać? Nie... Obiecała przed samą sobą, że zacznie o tym spokojnie mówić... Musiała w końcu przejść nad tym do porządku dziennego. To brzydka przeszłość, a ją miała pozostawić za sobą. Trzeba było zgodnie z tym co ustalili z Gregorem dalej żyć... Tym bardziej, że okoliczności uległy zmianie, a ona... Miała przed sobą mieć kolejne wyzwania... Cele, które miały pomóc skupić się na czymś innym niż na stracie. Wzięła głęboki wydech dając ujść negatywnym emocjom.
- Jest dobrze... Mogłoby być lepiej, ale... Cieszmy się z małych rzeczy. – powiedziała.
Poczuła na nowo ścisk w żołądku na myśl, że próbuje zakłamać nieco rzeczywistość. Czuła ból... Ale nie chciała go uzewnętrzniać przed trenerem. Gregor zapewnił ją, że intensywniejsze poświęcenie się pracy pomoże nieco stłumić ciężkie emocje. Dlatego zależało jej na tym powrocie... Nie chciała mówić o swoich emocjach przed Pointnerem. Widząc jej niespokojną sylwetkę Alex taktownie postanowił zmienić temat. Widział... Że cierpi... Postanowił dać jej czas na powrót do psychicznej równowagi i nie drążyć póki co tematu.
- Opowiadaj, jak poszedł trening z Heinzem. Dużo skoków oddałaś? – spytał.
- Przyznaję, że trudno mi się odnaleźć na nowo na skoczni... Czuję dziwną blokadę... Jakbym robiła to pierwszy raz w życiu... – westchnęła ze wstydem.
Ostatecznie była mistrzem... Tylko skoki tego nie uwidaczniały.
- Trochę nie trenowałaś, pewnie to kwestia czucia i nieco większej liczby prób. Może potrzebujesz więcej czasu? Jesteś gotowa na powrót? – spytał Alex.
- I tak już mam wystarczające tyły... Alex jestem zdecydowana. Muszę odciąć co było, a wreszcie zająć się tym co jest moją przyszłością... – powiedziała już nieco spokojniejszym tonem.
Koniec końców rozmowa nie okazała się tak trudna jak sądziła. Było w niej sporo zrozumienia i otwartości...
- Jeśli jesteś tego pewna, to postaramy się zacząć od dzisiejszych treningów. Najchętniej zobaczyłbym twoje próby na skoczni, kto wie może jako przedskoczek dzisiaj? Jutro pogadam jeszcze z profesorem o twoich badaniach...
- To konieczne? – skrzywiła się Ana.
- Ależ oczywiście, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Będziesz musiała też przejść weryfikacyjną rozmowę z psychologiem. Wiesz, że jest to niezbędne prawda? – spojrzał nieznacznie na dziewczynę, która trawiła jego słowa, przez co ponownie na jej twarzy zagościł grymas wyrażający niezadowolenie... – Czeka cię test wydolnościowy i oczywiście standardowe badania zanim dopuścimy cię do reprezentacji. – jej skrzywiona mina rozbawiła nieco Alexa. – Chyba się nie rozmyśliłaś? – zaśmiał się.
- Nie cofnę się... Alex... Jest jeszcze jedna sprawa, o którą chciałabym spytać...
- Jeśli pytasz o ciążę to nikt prócz nas i Rotschilda nie zna tematu. Myślę, że tak zostanie, nie widzę powodów, dla których inni mieliby o tym wiedzieć, a co gorsza... Dodatkowo cię tym niepokoić. – odpowiedział trener wyczuwając do czego zmierzała zawodniczka.
- Dziękuję Alex... Przy okazji chciałabym cię przeprosić... To co się stało nie powinno mieć miejsca... – westchnęła bezradnie dziewczyna.
- Masz rację Ana, ale już czasu nie cofniemy. Jedyne o co was mogę prosić... Dbajcie o to by wyciągnąć wnioski... Na miłość boską, jesteście jeszcze bardzo młodzi... Będzie jeszcze czas na płodzenie nowego pokolenia skoczków. – zaśmiał się ponownie trener.
- Jestem daleka od planowania potomstwa, myślę, że Gregor również. Teraz nadszedł moment zdecydowanego powrotu Ane Morgenstern do skoków narciarskich. Czas sobie przypomnieć o co w tym wszystkim chodzi. – uśmiechnęła się pewnie blondynka, czując silniejszą niż kiedykolwiek motywację do treningów.
Drzwi przeszłości zamykały się na klucz, a jej przyszłość szeroko otwierała swoje bramy. Tam gdzie były sportowe marzenia jej i Gregora... W reprezentacji, która była jej drugim domem – na nowo...
- Cieszę się, że wracasz Ana, miło z powrotem witać cię na pokładzie Austriateam. – powiedział Alex, dziękując jej jednocześnie za spotkanie.
Opuszczając pokój trenera dziewczyna odetchnęła z ulgą. Trudne rozmowy miała już za sobą, teraz mogła skupić się na ciężkiej pracy i działaniu, które zawsze wyzwalało w niej pozytywne emocje. Kochała to robić... Czas więc na nowo rozpalić żar do tego co było jej prawdziwą pasją – Skoki... Uśmiechnęła się sama do siebie czując jak negatywne emocje dają upust... tym pozytywnym. Chciała na nowo dać z siebie wszystko by sięgnąć gwiazd. Być na sportowym Olimpie, tam gdzie pragnęła być z Gregorem.
- Czy ja dobrze widzę? Ana?! – z zadumy wyrwał ją głos Martina Kocha, który dołączył właśnie do kadry na konkursu w Zakopanem.
Nie był sam, razem z nim ujrzała pozostałą część reprezentacji.
- Mascht, jak dobrze cię widzieć. Kopę lat. – zaśmiała się blondynka witając się z kumplem, u którego gościli niejedną noc z Thomasem. – Czołem panowie. – zaczęła kolejno ściskać Lukasa, Wolfiego, Markusa i Manu, by spojrzeć po chwili na nowy nabytek w drużynie.
- A tak, Ana, to nasz nowy kolega David Zauner. – dokonał oficjalnego przedstawienia Wolfi.
- Miło mi, Ana Morgenstern.
- Siostra Thomasa jak mniemam. Miło cię poznać. – uściskał dłoń nowy kadrowicz.
- Jak się miewasz? Gdzie się podziewałaś tak długo? – zaczął zagajać Manu.
Dziewczyna poczuła jak wszystko w niej kipi. Ale czego właściwie się spodziewała? Nie widzieli się na zgrupowaniach... A teraz co? Nagle wyskakuje jak Filip z konopi i myśli, że nie będzie pytań? Jak miała zachować się w tej sytuacji... Oszukać najbliższych współpracowników? Ściemnić, że była kontuzjowana?
- Miło, że tęskniłeś Fetti. Wracam już na dobre, jeszcze zdarzysz się mną znudzić. – wystawiła mu język blondynka próbując odwrócić nieco uwagę od pytań Manuela.
- Wszystko gra? – spytał delikatnie Wolfi widząc jej niezbyt dużą wylewność.
- Tak panowie, też się za wami stęskniłam. – uśmiechnęła się nieco głośniej mając nadzieję, że usłyszy to Gregor.
Po raz pierwszy poczuła się dziwnie osaczona i zakłopotana w ich towarzystwie... Skrywała pewną tajemnicę i niekoniecznie miała chęć wyjawiać ją przed chłopakami. Rany były zbyt świeże by aż tak otwarcie o tym przed wszystkimi mówić. Otwierane drzwi pozwoliły odetchnąć jej z ulgą bowiem szatyn zareagował na jej niepokojący śmiech. Pewnie wyszedł z pokoju z niebywałą delikatnością obejmując dziewczynę w pasie. Choć nie było to wielkie przekroczenie ich wspólnych granic to... Jego dotyk ponownie palił skórę... Postanowiła jednak stworzyć grę pozorów i zagryzła lekko zęby dla ich wiarygodności.
- Jesteś już kochanie, super, bo czekam z filmem na ciebie. – wypalił nieoczekiwanie.
- Kochanie? – spytał nagle zaskoczony David.
- Tak Zauner, tworzymy z Ane parę, więc już się tak nie wpatruj z takim uwielbieniem na moją dziewczynę, bo jest zajęta. – zaśmiał się Gregor zbijając piątki z innymi. – A teraz panowie wybaczą... – uśmiechnął się do Ane pokazując jej drzwi do pokoju.
- Gregor, co ja mam im mówić? Jak zamknąć przeszłość? Jak uniknąć tych pytań?
- To minie... Przywykną na nowo do twojej obecności i będzie jak dawniej.
- Dobrze wiesz, że nie będzie... – dziewczyna pomyślała o minionych tygodniach.
Niemrawo westchnęła. Choć spadł jej kamień z serca po rozmowie z Alexem czuła, że ciężko będzie grać z czystą kartą. Ciężko będzie być tą samą Ane co była... Zanim to wszystko się wydarzyło. Emocje były wciąż świeże, a na skoczni co by nie mówić... Nie skakała jak dawniej co wskazywało wyraźnie na to, że w jej życiu coś się wydarzyło. Postanowiła odsunąć myśli od pytań chłopaków i wypytać jak wyglądają obecnie treningi w kadrze.
- Czyżby to oznaczało, że udało się wszystko dograć? Jak rozmowa? – spytał.
- Oczywiście... Jedyne o co Alex prosi to żebyśmy bardziej się pilnowali. – zaśmiała się widząc jego skonsternowaną minę. – A tak serio to mam zielone światło... Jestem na nowo w kadrze, jak przejdę wszystkie testy. Opowiesz mi o nich? – zaproponowała, po czym oddała się wysłuchiwaniu tego co ma ją czekać w najbliższym czasie.
Obawy jakie miała przed badaniami zostały szybko odsunięte na bok przez Gregora. Musiała przyznać... Potrafił słowem w należyty sposób ją wesprzeć i dodać pewności, że będzie dobrze.
- Cieszę się na myśl o wspólnych treningach, skokach, zawodach... Kiedy walczyłem z naszym bólem... To skocznia dała mi ukojenie... Trening pozwala skupić się na celu... Odwraca głowę od innych bodźców... – przesunął dłoń do jej dłoni, w końcu lekko ją ujmując.
O dziwo nie odsunęła tylko się lekko uśmiechnęła.
- Wierzę w to Gregor... Muszę strzepać przeszłość, włączyć gaz i ruszyć do przodu... Chyba tylko tak mogę poradzić sobie z tym co było... Olimpiada za pasem, wierzę, że razem się tam udamy... Muszę tylko zdobyć się na ten wysiłek i zawalczyć o marzenia... Nasze marzenia Greg...
Z nowymi nadziejami postanowili udać się na reprezentacyjny posiłek. Dzień bowiem rozkręcał się w najlepsze, a czekały ich kolejne wyzwania. Dla Ane trening natomiast dla Gregora kwalifikacje do konkursu, który miał odbyć się kolejnego dnia.
***
- No Lenuśka! Naprawdę pyszna wyszła ci ta kaczka. – powiedział dziadek ładując kolejny widelec do swoich ust.
- Nie myślcie, że sama ją robiłam. Kupiłam gotową i tylko upiekłam zgodnie z opisem na opakowaniu. – zaśmiała się.
- Serio? Musisz koniecznie nam powiedzieć gdzie kupiłaś. – odrzekła Marie.
Dalsza część konsumpcji upłynęła na miłych rozmowach, więc dosyć szybko przeszli do dmuchania świeczek na torcie i śpiewania Sto lat. Potem Lena podała każdemu po kawałku ciasta, natomiast Thom zajął się robieniem dla każdego kawy. Kiedy wszyscy byli już najedzeni i za słodzeni, postanowili wyjść na taras gdzie mogli skorzystać z pięknej pogody oraz obdarować dzisiejszą gwiazdę swoimi podarkami.
- No powiem wam, że widok macie bezkonkurencyjny. – stwierdził Robert stając przy barierkach i spoglądając na Alpenarenę, zamek Landskron oraz całe miasteczko Villach.
- Jak zapadnie noc… wtedy dopiero zapiera dech w piersiach. – uśmiechnęła się Lena odpakowując swój prezent. – O mój Boże?! Wy żeście powariowali?! – dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Zaciekawiony Thomas podszedł do Madlen i zza jej pleców zaczął zapoznawać się z podarkiem, którym był… akt własności jednego z lokali w centrum Villach. Sam szerzej otworzył oczy nie mogąc uwierzyć w szczodrość rodziny dziewczyny.
- Proszę siostro. – powiedziała Mer i podała klucze przewiązane błękitną tasiemką. – Ode mnie jest wstążka… jakby co. – zaśmiała się.
- Nie mogę tego przyjąć! To za wiele!
- Madlen, babcia Ella i dziadek Joseph również się dołożyli. – uśmiechnęła się Marie. – Zdałaś maturę, studia pewnie dopiero zaczniesz za jakiś czas, wszak łyżwy są teraz najważniejsze, ale kiedyś przecież będziesz chciała zająć się czymś innym. Taki lokal to dobry start, do tego czasu na pewno w twojej głowie zakiełkuje jakiś biznes, a na razie to miejsce po prostu wynajmiesz.
- I tak w tym momencie znajduje się tam spore biuro nieruchomości. Najemcy zostali już poinformowani o zmianie właściciela. Zrobimy tak, że póki co podpiszesz dla mnie wszelkie pełnomocnictwa i ja się tym zajmę, a gdy już przyjdzie czas, że zapragniesz mieć coś swojego, po prostu zaczniesz to robić. – powiedział Robert.
- Kochani, naprawdę bardzo wam dziękuję. – odrzekła Lena ocierając łzy. – Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam, bo to wy jesteście moim prezentem, ale naprawdę… bardzo dziękuję. – kontynuowała, po czym mocno uściskała każdego z osobna.
- No dobrze, to teraz wznieśmy toast. – powiedział Thomas unosząc swoją szklaneczkę z koniakiem. – Za zdrowie Madlen! By nas dalej oczarowywała swoim uśmiechem przez kolejne sto lat. – i przyciągając ją do siebie, złożył na jej policzku soczystego buziaka.
Potem wszyscy stuknęli się swoimi pucharami, a następnie oddali miłej rozmowie podziwiając piękne widoki dookoła.
- Czy Thomas powiedział ci już jaką niespodziankę dla ciebie przyszykował? – zapytała Mer, kiedy Morgi zabrał Roberta i Bena do swojego gabinetu, ponieważ panowie bardzo chcieli zobaczyć złote medale z Turynu.
- Siedzi cicho jak mysz pod miotłą… - westchnęła Madlen. – Wiem tylko, że mam się spakować na weekend. Nic więcej nie chce powiedzieć…
- Meixner też siedzi cicho. – powiedziała starsza czego od razu pożałowała widząc jak na buzię Leny wpływa dwuznaczny uśmiech.
- Przedarł się jednak przez twoje mury obronne? – zaśmiała się, na co Mer tylko przerzuciła oczami.
- Byli nawet na randce. – oznajmiła nagle matka dziewczyn.
- Mamo! – warknęła starsza. – To była tylko kawa!
- Nie ma nic lepszego niż dwaj przyjaciele uderzający do dwóch sióstr. – zachichotała Sofia. – Och jakież to romantyczne! Jak na filmach.
- Babciu! Co to za słownictwo!? – zaśmiała się Mer. – Po drugie… Nie widzę w tym nic romantycznego. – dodała z przekąsem. – Po trzecie… on mi się nawet nie podoba.
- Koniecznie musimy się umówić na ten lot helikopterem. – dało się nagle słyszeć głos panów, którzy widocznie już obejrzeli wszystkie trofea skoczka, które przechowywał w tym mieszkaniu.
- Nie widzę problemu. Nie planuję już udziału w LGP, będę teraz więcej trenował na Alpenarenie, więc możemy umówić się na któryś dzień.
- Madlen! Ten twój Thomas to naprawdę bardzo utalentowany młody mężczyzna! – zawołał Ben, kiedy z powrotem wchodzili na taras. – Tak wiele osiągnął już w skokach, a tu samoloty, helikoptery.
- I rajdówki dziadku. – uśmiechnęła się Lena, chwyciła Morgiego za dłoń kiedy się do niej zbliżył i musnęła lekko ustami jego rękę.
- No czytałem! Pisali o tym na Internecie! – zaśmiał się. – W ogóle… wiele o was można poczytać na portalach… społecznościowych.
- Mam nadzieję, że nie czytasz tych plotkarskich? – skrzywiła się łyżwiarka.
- Proszę nie wierzyć we wszystko co tam piszą… - zaczął Thomas. – Wiem, że to przeze mnie Madlen była na językach całego kraju, ale…
- Ale wiedziałam na co się piszę. – dopowiedziała mocno ściskając jego rękę.
- Nie martw się Thomas. – uśmiechnęła się babcia. – My was bardzo dopingujemy. Nie wiem czy jest taka siła na świecie by mogła wpłynąć na uczucie Madlen, którym cię darzy. A jak tak na was patrzę… wiem, że i ty ją mocno kochasz.
- Najmocniej. – odrzekł chłopak z naciskiem.
Potem oddali się chwili rozmowy na temat planów przyszłościowych zarówno tych sportowych jak i osobistych. Czas mijał w bardzo miłej, rodzinnej atmosferze. Lena cieszyła się, że jej bliscy tak ciepło wypowiadali i odnosili się do Thomasa. No może poza Meredit, ale do tego była już przyzwyczajona. Starsza siostra od początku sceptycznie podchodziła do osoby Morgiego, tym bardziej się to nasiliło po ostatnich życiowych zawirowaniach. Madlen miała jednak nadzieję, że w głębi duszy Mer lubi mimo wszystko skoczka i kiedyś przyjdzie im dojść do porozumienia. Wszak kto się czubi ten się lubi, a oni chyba najzwyczajniej w świecie lubili sobie dogryzać. Może to i lepiej? Nie mogło być tak, że Thomas owinie sobie całą jej rodzinę dookoła palca. Więc w sumie Lena patrzyła na ich przekomarzania z lekkim przymrużeniem oka. Nim się obejrzeli, dzień chylił się już ku końcowi. Tak jak zapowiadała gospodyni, zachód słońca oczarował zebranych, a miasto spowite mrokiem zachęcało tylko do dłuższego siedzenia na tarasie. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że to właśnie ten widok ujął Morgiego za serce kiedy kupował to mieszkanie. Chłopak w odpowiedzi kiwał jedynie głową z tajemniczym uśmiechem, wiedząc co było tak naprawdę powodem jego kupna. Nie miał zamiaru jednak zdradzać tego innym. Obejmując Madlen w talii ramieniem, wyprowadził gości w stronę drzwi. Tam czule się ze wszystkimi pożegnali, a po niedługiej chwili zostali już sami.
***
Po posiłku Ana dostała informacje o tym, że będzie mogła skakać w treningu jako przedskoczek. Zdążyła przyzwyczaić się do myśli, że w Polsce jest jakiś dziwny problem z obsadą.
- Jesteś gotowa by dać czadu? – uśmiechnął się Gregor obserwując zgromadzone tłumy pod skocznią.
Niby zwykle treningi i kwalifikacje, ale w Polsce... Zawsze można było się liczyć z dużą frekwencją wśród kibiców. Skinęła głową twierdząco odpowiadając na pytanie szatyna. Jedyne co byli w stanie usłyszeć to dźwięki trąb na całej skoczni. Krzyki kibiców słyszalne były nawet na górze. Ana zacisnęła mocniej powieki. Wszystko wróciło... Poczuła atmosferę zawodów. Delikatnie się uśmiechnęła co nie umknęło Gregorowi. Wreszcie byli tu razem... Skocznia, na której osiągnęli wcześniej sukcesy wygrywając... Poczuła narastające ciśnienie. Naprawdę aż tak się stresowała zwykłym treningiem? W uszach ponownie zaszumiało. Zmrużyła powieki by po chwili na nowo je otworzyć. Chwyciła narty i ruszyła w stronę belki startowej, gdzie po chwili pewnie zajęła miejsce. Wzięła głęboki wdech by unormować stan swojego organizmu, poprawiła sprzęty i ruszyła... W drodze po nowe życie, po nowy krok w jej karierze. Dość mocno wybiła się łapiąc cug powietrza. Tak miło było unieść się na nowo w powietrzu... Słyszeć setki kibiców... Wylądowała... Nie był to lot idealny, narta przy lądowaniu nieco skantowała. Nieco podirytowana udała się w miejsce, gdzie mogła czekać na swoich bliskich. Pierwszy trening ku zadowoleniu Ane wygrał Gregor. Chłopak wyraźnie zaczął czuć luz... Wracał po przerwie, a jego skoki po powrocie Ane zaczęły nabierać nowego wymiaru. Szatyn skoczył 128,5 metra z ósmej belki. Drugi był Martin Koch – 127 metrów. Trzeci najlepszy skok należał do Norwega Johana Evensena – 118,5 metra. Widać było przepaść między zawodnikami Austrii, a resztą świata. Po pierwszym treningu Gregor postanowił odpuścić drugi skok i obserwować potyczki u boku ukochanej. Drugi trening wygrał Adam Małysz, skacząc 122,5 metra. Polak nieznacznie wyprzedził Davida Zaunera. Nowy w kadrze oddał skok na 123 metrze. Trzeci był Romoeren, który skoczył 121,5 metra. Ogólnie przed kwalifikacjami nastroje były bardzo pozytywne. Każdy był zmobilizowany by po wcześniejszych niepowodzeniach w Grand Prix pokazać pełnię swoich umiejętności. Zresztą... Dla takiej publiki, kto by tego nie chciał. Cala kadra po wysłuchaniu drobnych uwag ruszyła wraz z Ane na górę. Dziewczyna znowu miała przetrzeć trasę przed serią kwalifikacyjną. Stojąc na górze przez chwilę wpatrywała się w tłumy kibiców. Napiła się wody, po czym klęknęła czując jak odcina jej moc... Czyżby emocje tak dawały popalić? Silniejszy ból głowy, także i mięśni był nie do wytrzymania. Wzięła ponownie łyk wody, po czym zeszła na pułap, gdzie była zawieszona belka startowa. Organizator spytał czy jest gotowa by wystartować, więc dziewczyna pokiwała głową. W sumie im szybciej tym lepiej pomyślała. Poprawiła kask, sprawdziła zapięcie i na nowo ruszyła by sięgać chmur. Wybicie, ułożenie... Aż do momentu lądowania wszystko szło w sposób dobry. Ponownie narta skantowała, co przyczyniło się do wywrotki. Jeden obrót, drugi... Poczuła jak mgła przysłania oczy, jeden moment i nagle wrzawa ucichła... Chwilę później obudziła się będąc za barierkami w jakimś namiocie?
- Co się stało? – zdezorientowana spytała stojącego obok medyka.
- Nic nie pamiętasz? Wywróciłaś się podczas kwalifikacji i straciłaś przytomność. – sucho odparł lekarz.
Dziewczyna spróbowała poderwać się na równe nogi, jednak nie do końca było to możliwe. Głowa była cięższa niż przed skokiem. Czuła jak serce wali jak oszalałe. Dlaczego czuła się tak dziwnie? I właściwie jak doszło do tej wywrotki? Może do tej pory nie szło jej na skoczni najlepiej, ale... Umiała kontrolować wywrotki... Nie zdarzyło jej się stracić przytomności podczas skoku... Czyżby minione wydarzenia dawały we znaki? Medyk podszedł bliżej sprawdzając ponownie jej ogólny stan.
- Muszę wracać na teren skoczni... – powiedziała Ana popijając podaną przez lekarza wodę.
- Lepiej byś chwilę odpoczęła... Myślę, że będziesz musiała przejść konkretne badania. Urazówka nie wykazała by coś ci było, ale...
- To pewnie przez stres i nawał emocji... Jakiś czas nie skakałam. – uśmiechnęła się, po czym podziękowała za opiekę i z małą eskortą w postaci jednego z medyków ruszyła ku bandom.
Koledzy z zespołu szybko ją przejęli, po czym zaczęli obserwować skok Gregora. Widać było, że chłopak po kontuzji wracał do grona najlepszych w wielkim stylu – 126,5 metra co było odległością taką samą jak Uhrmanna, ten jednak nieco stracił przez wyższa belkę. Gregor radośnie pomachał zgromadzonym kibicom, po czym ruszył w kierunku Ane.
- Świetny skok kochany... – uśmiechnęła się blondynka.
- Gregor mając ciebie obok chyba wraca do żywych... – zaśmiał się Manu.
- Panowie, nie przesadzajcie. – pomrugała radośnie Ana.
Jeszcze chwilę poczekali na oficjalne wyniki kwalifikacji. Wygrał je Gregor ku uciesze blondynki i przyjaciół z zespołu.
- A ty Ana, jak się czujesz? – spytał troskliwie Martin.
- No właśnie, co to za upadek? – powiedział Markus.
- Jaki upadek, o czym wy mówicie? – spojrzał podejrzliwie na chłopaków szatyn, by po chwili oczy skierować ku Ane.
Dziewczyna westchnęła. Nie chciała go stresować, tym bardziej, że nic nie wiedział... Miała nadzieję, że uda jej się temat zamieść pod dywan. Sama też nie czuła się za dobrze na skoczni, więc mogła skok odpuścić. Ale... Ona i jej upartość... Tak bardzo chciała skoczyć... Nagle do jej głowy doszedł zdecydowany głos trenera.
- Ana, co tam się stało?! Zapomniałaś o lądowaniu? Nic ci nie jest?
- Czy ja się dowiem co się stało? – strzelił sfrustrowany Gregor.
- Ana się wywaliła... – zaczął Wolfgang.
- I straciła przytomność... – skończył za niego Manu.
- Co?! – powiedzieli jednocześnie Alex z Gregorem.
- Ana, to prawda?! – spytał zaniepokojony trener.
Dziewczyna spuściła głowę by po chwili twierdząco nią po kiwać.
- Pójdę wypytać w namiocie co stwierdzono, jutro koniecznie robimy testy... Idź odpocznij. Gregor, mniemam, iż dzielicie pokój... Zadbaj by się wcześniej położyła. No, a jeśli chodzi o kwalifikacje... świetna robota panowie, jesteśmy w konkursie. Gregor tak trzymaj... – spojrzał po raz ostatni na swoich zawodników Pointner udając się we wcześniej sygnalizowane miejsce.
Reszta tymczasem ruszyła do hotelu gdzie była zakwaterowana.
- Ana... Co się tam stało? – spytał szatyn prowadząc ją do pokoju.
- Kochanie... Nic się nie stało. Wydaje mi się, że to kumulacja emocji swoje zrobiła... Zabrakło koncentracji ot cały problem. – wzruszyła ramionami dziewczyna starając się go nieco bardziej uspokoić.
Chłopak pokręcił przecząco głową, czy można było uznać wywrotkę za nic takiego? Pędem weszła do łazienki by uniknąć zbędnych pytań partnera. Po chwili spędzonej pod prysznicem spojrzała w lustro. Dzisiejszy dzień dał jej solidnie popalić... Trudna rozmowa, skoki przed liczną publicznością, które zostawiały wiele do życzenia, a na koniec jeszcze ta wywrotka... Przetarła oczy patrząc na swoją sylwetkę... Czy powroty muszą być takie trudne? Kolejny dzień miał dać kolejne odpowiedzi na trudne pytania. Bez słowa minęła Gregora, po czym ułożyła się na swoim łóżku, które zajmowała. Wpatrując się w jeden punkt na suficie dość szybko zasnęła. Chłopak po wieczornym ogarnięciu spojrzał tylko na śpiącą już dziewczynę. Dostrzegł też otarcia na jej ręce. Poprawił nieco jej kołdrę, po czym z troską zaczął się w nią wpatrywać. Co się tam wydarzyło? Dlaczego Ana nic mu nie chciała powiedzieć? Czy z jej zdrowiem... wszystko w porządku? Zaczynał mieć mnóstwo wątpliwości apropo jej wznowienia treningów. Może faktycznie za szybko? Może powinna więcej odpocząć? Jemu skoki przyniosły ulgę i ukojenie, ale... To nie on zmagał się z trudnym powrotem... To nie on zmagał się z silnym stanem emocjonalnym jak ona... Naprawdę zaczynał się coraz bardziej martwić czy ich związek będzie teraz wyłącznie oparty na obawach o współpartnera... Delikatnie musnął wargami jej policzek, po czym rzucił się na swoje łóżko. Widząc w wyobraźni kolejne swoje skoki na Wielkiej Krokwi, oddał się w ręce Morfeusza.
***
Po wyjściu rodziny Madlen z Morgenowego królestwa, para szybko uprzątnęła zbędny bałagan. Kiedy zmywarka była już zapakowana, a resztki jedzenia zostały schowane do lodówki, oboje ułożyli się w salonie na kanapie ciasno do siebie przytuleni. Morgi okrył ich kocem, a Lena szukała Eurosportu by sprawdzić czy czasem nie leci transmisja kwalifikacji, które właśnie odbywały się w Zakopanem. Trafili na sam początek, kiedy to jeden z przedskoczków wywrócił się na zeskoku i stracił przytomność. Niestety nie podawali danych tego osobnika, a same kwalifikacje zaczęły się niedługo potem.
- Meixnerowi udało się wyciągnąć Mer na kawę. – wypaliła nagle Madlen.
- Z tego co wiem… to nawet na nie jedną. – odrzekł Tom i jeszcze ciaśniej przytulił do siebie blondynkę.
- Co?! Dlaczego mi nie powiedziałeś? – obruszyła się, ale że leżała do niego plecami wtulona w jego tors, nie mogła przesłać mu swojego oburzonego spojrzenia.
- A jakoś tak… tak dużo się działo w ostatnim czasie. Wyleciało mi z głowy.
- Ehh… powiedzmy, że ci wybaczam. – westchnęła. – Ale gdybym wiedziała wcześniej dałoby mi to większe pole do popisu względem Meredit.
- Będziesz mogła dać jej popalić w poniedziałek. – zaśmiał się.
- Naprawdę jedziemy pod te namioty? – zapytała z ekscytacją.
- Naprawdę. – uśmiechnął się Thomas i ucałował jej głowę. – Już nie mogę się doczekać. Nasz kolejny pierwszy raz…
- Ciekawe tylko czy będziemy sami. Przecież nie będziemy wszyscy spać osobno.
- Ty jako solenizantka będziesz mogła zdecydować z kim chcesz dzielić namiot.
- Chyba wpadłam na szatański pomysł. – zachichotała. – Mer w życiu się nie zdecyduje na spanie z Meixnerem, ale jej kochana młodsza siostra zrobi wszystko by tak właśnie było.
- Oj, nie wiem czy Meixe wyjdzie z tego cało. – parsknął śmiechem Morgi.
- Zobaczysz… jeszcze będą nam za to dziękować. – uśmiechnęła się. – A tak zmieniając temat… dziękuję za dziś, za to, że tak cudownie dogadujesz się z moją rodziną. Nie ukrywam, że ważne jest dla mnie to, by osoba, którą kocham… była lubiana przez bliskie mi osoby.
- Mimo, że tak gadałem o tym moim uroku osobistym… nie ma w tym mojej zasługi. Twoja rodzina Madlen po prostu… ma bardzo otwarty umysł. Wiem, że moja mama również mnie kocha i się troszczy, ale nigdy nie będzie potrafiła spojrzeć na niektóre aspekty mojego życia tak trzeźwo jak twoja.
- Wiesz, kiedyś obawiałam się Gudrun. – powiedziała i obróciła się w jego stronę. – Teraz po prostu ją rozumiem. Ona cię kocha i najważniejsze dla niej jest twoje szczęście. Pamiętaj, że to twoja mama… rodziła cię w bólach. Musisz być dla niej wyrozumiały.
- Staram się być, ponieważ wiem ile zmartwień przysparza jej moja osoba.
- Lilly przyjdzie na świat… zrozumiesz wtedy wszystko. – uśmiechnęła się i figlarnie ucałowała jego nos.
- Boże… już za miesiąc… będziemy rodzicami Lena.
- Pomimo przeciwności… nie mogę doczekać się tego okresu.
- Najważniejsze, że jesteś przy mnie. – powiedział Thom i przyciągnął do siebie dziewczynę tak, że wsunęła głowę pod jego brodę.
- Kocham cię Thomas.
- Kocham cię Madlen. – odrzekł chłopak i lekko się odsunął by mogła spojrzeć w szczerość w jego oczach.
Następnie ucałował jej czoło i ponownie mocniej ją przytulił.
- To gdzie jutro mnie zabierasz? – zapytała dziewczyna licząc na odpowiedź, niestety usłyszała tylko jego kpiący śmiech.
- Niezła zagrywka Kochanie. Jutro wszystkiego się dowiesz. – powiedział, na co Lena tylko prychnęła, ale uśmiechnęła się koniec końców z zadowoleniem.
Jak niespodzianka… to niespodzianka. Zatem niech jutrzejszy dzień przychodzi jak najszybciej. Z błogim wyrazem twarzy zamknęła oczy i pozwoliła by spokojny oddech Thomasa ukołysał ją do snu.
~~~
Dzień dobry :)
Oddajemy kolejny rozdział w Wasze ręce :) Swoją drogą, ostatnio mam szczęście wrzucać notki gdy dzieje się coś niespodziewanego ;D i przyznacie, że się zadziało – znowu za sprawą Greany. Czy to omdlenie jest wyłącznie huśtawką po trudnych przejściach? I czy koniec końców słońce zaświeci na dobre nad tą parką i nastanie długo wyczekiwany spokój?
Jeśli chodzi o Morgeny – sielsko anielsko tak jak chciałyście. Zaczęli uroczyste świętowanie 19 urodzin dziewczyny – nie, nie Kochane, bynajmniej ten rodzinny obiad nie był niespodzianką Thomasa dla Madlen, stać go na zacznie więcej... Ale cicho! To ciągle niespodzianka – ja pary nie puszczę, do nexta dla Was :P mogę tylko zapewnić, że impreza jubilatki nie potrwa jeden dzień :D
Co się zadzieje w życiu naszych parek? Odpowiedzi w kolejnych rozdziałach, na które już zapraszam. Mam nadzieję, że jak zawsze nas nie rozczarujecie, będziecie zarówno pod tym rozdziałem jak i następnym :)
Pozdrowionka! :))
Ania&Madziusa
Hej hej :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać co Thomas przygotował dla Leny w ramach niespodzianki urodzinowej. Ale to co mnie cieszy to powrót Meixnera (zdradzicie skąd pomysł na to imię? ) i jego wstępowanie do rodziny Steward :D oj powoli powoli akcja się toczy ale podoba mi się się w jakim kierunki to zmierza, mam nadzieję, że chłopak powróci również osobiście do opowiadania :)
Zmartwiło mnie to omdlenie Ane, mam nadzieję, że to tylko nadmiar emocji i ostatnich zawirowań w życiu połączony z chwilowym brakiem właściwego odżywania i odpowiedniej ilości snu i że tym razem to naprawdę nic poważnego - Ana i Gregor zdecydowanie potrzebują spokoju i dobrych wiadomości. Uprzejmie uprasza się o brak dodatkowych zmartwień i kłopotów, jednak chyba ostatnio wyczerpali swój limit.
Jak zawsze czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że udanie spędziłyście święta :)
Pozdrowienia i do następnego :)
Hej Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście jak zawsze fantastyczny, ale jak dla mnie stanowczo za krótki…
Anna i Greg:
Nie powiem kochane przeraził mnie ogromnie to co się stało…
Mam nadzieję, że te omdlenie to nic złego, bo ostatnio na oboje już za wiele spadło i zasługują na spokój…
Lena i Thomas:
Sianka trwa w najlepsze i liczę, że tak już pozostanie i nie planujecie czegoś niemiłego dla nich…
Strasznie jestem ciekawa co Morgi przygotował dla Madlen, ale coś czuję, że będzie to niezwykłe i niezapomniane dla dziewczyny…
Mer i Meixner? O jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam <3
BU$KA <3 :D