piątek, 25 kwietnia 2025

124. Gdziekolwiek jesteś, jestem tam z tobą.

Nastała sobota. Dzień długo wyczekiwany zarówno przez Madlen jak i Thomasa. Dzień 19 urodzin blondynki. W całości zaplanowany i zdominowany przez chłopaka. Dlatego to dziewczyna, niczego nie świadoma nadal smacznie sobie spała. Morgi natomiast od rana okupował mieszkanie, przygotowując wszystko tak by Lena po przebudzeniu nie musiała za wszystkim latać. Dlatego nowo zakupiona sukienka wisiała przy lustrze, a walizka z ulubionymi ubraniami blondynki spoczywała nieopodal. Teraz skoczek stał nad słodko śpiącą dziewczyną z tacą z własnoręcznie przygotowanym śniadaniem i przegryzając wargę zastanawiał się czy w ogóle ją budzić. Wyglądała tak spokojnie i… szczęśliwie. Napięty jednak grafik dzisiejszego dnia naglił. Dlatego przysiadł lekko na łóżku, położył tacę z jedzeniem na swoich kolanach, po czym delikatnie chwycił kosmyk włosów Leny i schował go za ucho pieszcząc przy tym jej policzek. Jak zakładał, dziewczyna niedługo potem zaczęła lekko się poruszać, a w następnej chwili uraczyła go swoim jeszcze lekko zaspanym spojrzeniem.
- Dzień dobry księżniczko. – odezwał się ze słodkim uśmiechem. – Wszystkiego najwspanialszego. – dodał i widząc jak na jej usta wpełza błogi uśmiech, sam od razu szerzej się uśmiechnął. – Proszę, to dla ciebie. Twoje ulubione Croissanty, z twojej ulubionej cukierni. Do tego Cappucino, krem czekoladowy, krem pistacjowy i dżem z czarnej porzeczki. Ewentualnie jeśli panienka ma ochotę na śniadanie bardziej wytrwane, jajko, szynka parmeńska i warzywa. To wszystko dla mej pięknej solenizantki. – kończąc swój monolog, pochylił się i skradł jej szybkiego całusa.
Lena przegryzła wargę i lekko się podciągnęła by wygodniej ułożyć na łóżku, tak by taca z pysznym śniadaniem mogła bez przeszkód znaleźć się na jej kolanach. Następnie zatopiła nos w małym bukieciku z jasno fioletowych frezji.
- Dzień dobry kochanie. – ponownie się uśmiechnęła. – Dziękuję za ten miły i pachnący początek dnia, a także za to pysznie wyglądające śniadanko. Jednak jedyne czego sobie życzę to… ty. – powiedziała zabierając od chłopaka tacę. – Zjedz proszę ze mną. – dodała robiąc proszącą minkę.
Thomas delikatnie się zaśmiał, ale zrobił to o co go poprosiła dziewczyna. Wygodniej ułożył się na pościeli, po czym wziął do ręki ciepłego jeszcze croissanta wysmarowanego kremem czekoladowym przez Madlen. Następnie patrzył jak dziewczyna kosztuje jego drugiej połówki, a oczy wykręcają jej się prawie na drugą stronę… to było przepyszne!
- Boże… jakie to dobre… naprawdę nie rozumiem czemu najpyszniejsze smakołyki są tak tuczące! – stwierdziła Lena wkładając kolejną połówkę ciasta do ust.
- Kalorie dzisiejszego dnia się nie liczą Lena! Po drugie… jesteś tak szczupła, że te parę centymetrów nie zrobią różnicy. – zachichotał Thomas.
- Gdyby figura miała dla mnie znaczenie mogłabym się zdenerwować na twoje słowa, ale… mam ją w nosie, dlatego zjem jeszcze, a ty razem ze mną. – odrzekła Madlen, po czym rozkroiła kolejnego rogalika, którego tym razem zjedli z dżemem. – To powiesz mi w końcu co dziś będziemy robić? – zapytała kiedy była na tyle pełna, że zostało jej miejsca tylko na pyszną kawkę.
- Ubierzesz tę piękną suknię… - zaczął Thomas wskazując ręką w stronę szafy, jednak nie dane mu było dokończyć, ponieważ dziewczyna zaczęła piszczeć, a w następnej kolejności przekazała mu tacę ze śniadanie, a sama niczym sarenka wyskoczyła z łóżka i pomknęła do wieszaka, na którym wisiała długa, w połowę łydki biała sukienka w śliczne jasno fioletowe kwiaty na cienkich ramiączkach.
- Thomas! Ona jest przecudowna! – zachwycała się blondynka przykładając do siebie materiał i przeglądała się w lustrze.
- Daję ci 15 minut na ogarnięcie. – oznajmił Morgi wstając z pościeli. – Jeśli boisz się co dla ciebie spakowałem, możesz przejrzeć zawartość walizki. Kiedy będziesz gotowa, zejdź proszę na dół i przygotuj dowód osobisty. Zabierz kapelusz i okulary, które również już na ciebie czekają. – tutaj wskazał ręką jedną z komód. – Nie maluj się za mocno. Z resztą… ty zawsze wyglądasz pięknie, więc możesz w ogóle się nie malować. – uśmiechnął się pochodząc do niej. – Zabierz również dobry humor i… - tutaj chwycił dłonią jej podbródek. – Tylko mnie kochaj.
Madlen przegryzła wargę z podekscytowania i zaczęła lekko przebierać nogami z niecierpliwością. Morgi zaśmiał się tylko, po czym wyszedł zostawiając ją samą, a blondynka piszcząc radośnie pobiegła do łazienki przytulając do siebie swoją nową sukienkę. Po równo 15 minutach, lekko umalowana, z kapeluszem i w okularach, z słomianą torebką na ramieniu i małą walizką w rękach zeszła na dół, gdzie chłopak zasuwał właśnie rolety i przygotowywał mieszkanie na ich nieobecność.
- Gotowa? – zapytał mierząc ją błyszczącym spojrzeniem, bowiem wyglądała bardzo świeżo i dziewczęco, na co Lena tylko pokiwała głową.
Tom więc chwycił kluczyki od samochodu, zabrał walizkę z ręki dziewczyny i chwytając ją za dłoń wyprowadził z mieszkania. Zakluczył za nimi drzwi, po czym nagle został przygwożdżony do ściany, a następnie zaatakowany przez Madlen, która uwiesiła się na jego szyi i zaczęła namiętnie całować. Starał się odpowiadać na jej szaleńcze pocałunki, nie chciał jednak zbytnio ich pogłębiać i przeciągać, bowiem mogli by koniec końców wrócić do mieszkania i zalec w łóżku. A przecież nie mógł pozwolić żeby dzisiejsze niespodzianki przeszły im koło nosa.
- Lena… - zamruczał jej w usta kiedy dziewczyna musiała zaczerpnąć tchu. – Obiecuję, że wieczorem będziesz mnie błagać bym przestał cię całować… teraz jednak naprawdę musimy ruszać. – oznajmił i spojrzał w jej zamroczone oczy.
- Nigdy nie będę cię o to błagać. – odrzekła chwytając go za kołnierzyk polówki. – Twoich ust Thomas… nigdy nie będzie mi dość. – dodała, ostatni raz musnęła jego wargi, po czym pozwoliła poprowadzić się do windy.
- Jeszcze zobaczymy… - zaśmiał się cicho pod nosem.
Niedługo potem wyjeżdżali już z garażu podziemnego.

***
Tego samego dnia w Zakopanem dość późno dzień rozpoczęła Ana. Długo spała, aż za długo można by rzec. Gregor spojrzał niepewnie na dziewczynę. Gdyby była nadal w ciąży może ten stan byłby wytłumaczalny... Ale przecież już nie była, a dziewczyna należała do grupy rannych ptaszków.
- Wreszcie wstałaś... – podszedł bliżej czule muskając jej policzek, na co dziewczyna w odezwie lekko się uśmiechnęła i mocniej przeciągnęła.
- Zaskoczona jestem, że ty już na nogach kochany... Przecież młoda godzina jeszcze...
- Młoda? – zaśmiał się szatyn. – Już po 10... – dodał.
- Co?! – pisnęła Ana, po chwili chowając twarz w kołdrę.
Chwyciła gwałtownie telefon by zweryfikować słowa chłopaka. Faktycznie było już późno... A ona od momentu ciąży dawno tak długo nie odpoczywała. Gregor pokiwał przecząco głową. Co się działo z jego dziewczyną? Czy to kwestia ostatniego trudniejszego czasu? A może... Dzieje się coś złego? Zmartwiony podał dłoń dziewczynie, by mogła zacząć w końcu dzień.
- Wstań, szykuj się i idziemy zjeść śniadanie. Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszych badaniach? – spojrzał z troską na nią Gregor.
Ana przerzuciła oczami. Ostatnią rzeczą, której pragnęła to testy, badania, igły... Lekarze źle jej się kojarzyli. Jednak zdawała sobie sprawę, że jako aktywny sportowiec musi się z tym mierzyć. Tym bardziej, że wczoraj zasłabła... Zastanawiała się coraz bardziej co było przyczyną tego stanu. Zarzuciła szybko więc dres, po czym chwytając za rękę szatyna udała się do restauracji zjeść śniadanie w jego towarzystwie.
- Napędziłaś mi wczoraj niezłego stracha...
- Gregor, naprawdę musimy o tym rozmawiać? Może pomówmy o tym jak nastrój przed konkursem... Twój pierwszy po kontuzji. Jak nastawienie?
Chłopak westchnął. Doskonale czuł, że dziewczyna celowo zmienia temat. Miał nadzieję, że dzisiejszy test coś pokaże. Na szczęście miał się on odbyć przed konkursem dzięki czemu będzie mógł na świeżo wiedzieć co się dzieje z ukochaną.
- Nastawienie nie najgorzej... Skoki próbne niezłe, dobrze czułem sprzęt... No i sama myśl, że jesteś… - zaczął chłopak, co dziewczyna zwieńczyła śmiechem.
- Że niby dzięki mnie lepiej skaczesz? Nie bajeruj Gregor... To kwestia tylko i wyłącznie twojej ciężkiej pracy...
- Kiedy jesteś blisko, od razu wraca we mnie pełnia mocy. Brakowało mi tego Ana...
- Nie słódź kochany... Cieszę się, że dobrze się czujesz, że twoja noga już jest na tyle sprawna by oddawać dalekie skoki.
Dość szybko skończyli śniadanie, po czym ruszyli w kierunku salki gdzie miał czekać profesor z Alexem w gotowości do jej treningu. Ana poczuła jak serce mimowolnie przyspieszyło. Czyżby aż tak się denerwowała? Nie, to niemożliwe... Przecież to zwykłe standardowe procedury. Wzięła głęboki wdech, po czym weszła do środka.
- Dzień dobry panowie. – uśmiechnęła się nie zdradzając przy tym swojej emocjonalnej huśtawki.
- Ana... Napędziłaś Alexowi niezłego stracha wczoraj, podejdź tu do mnie... – zaprosił ją do siebie reprezentacyjny medyk. – Przejrzałem twoje badania urazowe, wydaje się być wszystko w porządku. Powiedz, jak się czujesz?
- Jest okej... – zaczęła spokojnie dziewczyna.
- Niepokoi mnie jedna rzecz, którą widzę na pierwszy rzut oka... Jesteś strasznie blada...
- To pewnie ma związek z ostatnimi dniami... – powiedziała blondynka.
- Ana teraz dużo więcej śpi, a ostatnio sami możecie się domyśleć... – dodał Gregor.
- Odczuwasz silniejsze zmęczenie? Jak w ogóle wczoraj doszło do tego omdlenia? – spytał lekarz.
- Tak jak Gregor mówił, ostatnie dni wykończyły mnie nieco emocjonalnie... Mało spałam, więcej się zadręczałam... Pewnie od tego mój organizm nieco wariuje. Wczoraj miałam po prostu słabszy dzień. – wzruszyła rękoma dziewczyna. – Chyba każdy może go mieć prawda? – szybko dodała nieco poirytowanym tonem głosu.
- Dobrze, wyjaśnię ci na czym będzie polegało to badanie i przejdziemy do pierwszego testu. – zaproponował Rotschild.
Gregor zajął miejsce obok Alexa by jak najmniej przeszkadzać, po czym oddał się wsłuchiwaniu tego co ma nastąpić. Lekarz opowiedział o procedurze i przebiegu całego testu. Następnie poprosił blondynkę o ściągnięcie koszulki. Zaczął podłączać dziewczynę do elektrod, które zsynchronizowane były z ekranem monitora.
- Czy wszystko jest dla ciebie jasne Ana?
- Ile będzie trwał ten test?
- Kochanie, przecież profesor mówił, że jakieś pół godziny... – przerzucił niepewnie oczami Gregor.
- Zapraszam na bieżnię. – dziewczyna ochoczo weszła, po czym odruchowo mocniej chwyciła rączki bieżni.
Lekarz bacznie obserwował każdy jej ruch nie inaczej było też z dostrzeżeniem wbijania paznokci w gumki od rączek.
- Ana... Czy jesteś gotowa by zacząć? – poprawił nieco okulary medyk.
Widząc jej gotowość postanowił zacząć od niewielkich obrotów. Blondynka zaśmiała się w głos, takie rzeczy to mogą robić... W miarę rozkręcania prędkości zaczynała odczuwać coraz silniejsze bóle mięśniowe oraz dziwne kołatania serca. Profesor po raz kolejny przyspieszył bieżnię. Ciężko przełknęła ślinę czując, że jest coraz słabsza. Jeszcze chwilę temu pokonała by taki test z zamkniętymi oczami. Spojrzała niepewnie na wskaźniki czasu. Była dopiero na półmetku.
- Przerywam test... – zarządził medyk obserwując wyniki blondynki.
- Ale dlaczego?! – spytała, choć w duchu doskonale znała odpowiedź.
Coś było nie tak...
- Ana, ty krwawisz! – nieco głośniej powiedział Gregor zbliżając się do dziewczyny.
- Nic mi nie jest... – rzekła pewniej, by mógł się nieco uspokoić.
- Twój nos... – podał jej szybko chusteczkę by mogła zareagować.
Dopiero teraz zauważyła strużkę krwi zlatującą w kierunku ust. Lekarz był już prawie pewny, że zna sytuację. Najpierw zajął się blondynką, po czym usiadł obok Alexa.
- Alex, Ana od dzisiaj nie może skakać. Musi przejść pełną diagnostykę... – powiedział austriacki medyk.
Trener pokiwał głową. Miał pełne zaufanie do doświadczenia kadrowego lekarza. On tu rozdawał karty, a Pointner wiedział... Że kiedy pada takie stwierdzenie dzieje się coś niedobrego.
- Ale jakie nie skakać? – wzburzyła się od razu blondynka.
- Ana, na bieżni twoje ciśnienie wariowało, tętno gwałtownie rosło... Na samym początku zanim zaczęliśmy zakręciło ci się w głowie... Tak, widziałem jak chwyciłaś się kurczowo bieżni, teraz ten krwotok... Zobacz sama ile krwi... Wcześniej mówiliście o dłuższym spaniu. Wczoraj omdlenie... Mam pewne podejrzenie i w takim stanie absolutnie nie ma mojej zgody na twoje skakanie. Musimy w Austrii pokończyć całą diagnostykę jeśli... W ogóle chcesz wrócić... Pytanie czy w ogóle będziesz mogła...
- Co?! – pozostała trójka od razu dość emocjonalnie zareagowała.
Czy w ogóle istnieje taka opcja?
- Profesorze czy naprawdę musi to być coś złego? Przecież pan doktor wie, że po ostatnich wydarzeniach...
- Ana, ciąża i poronienie mogą faktycznie dawać odczucie ogólnego osłabienia, ale bez diagnostyki nie jestem w stanie stwierdzić czy to to...
- Jaka ciąża, jakie poronienie? – usłyszeli nagle głos z oddali Wolfiego.
Ana spojrzała z przerażeniem na kolegę z kadry, to na pozostałą trójce... Ich tajemnica... Właśnie przestała nią być. Nie chcieli z Gregorem wracać do przykrych wspomnień. Nie chcieli też by ktokolwiek z kadry wiedział o tym co miało miejsce prawie dwa tygodnie temu... Odruchowo dość szybko wstała, co od razu spowodowało kolejny zawrót głowy. Przytomna reakcja Gregora przyczyniła się do tego, że po raz kolejny nie upadła. Zaczęła biec w kierunku wyjścia by uniknąć zbędnych pytań...
- Wolfgang, pozwól na chwilę... – zaczął Alex na sali. – Skoro mleko się rozlało... I usłyszałeś już to, czego nikt nie powinien usłyszeć, musisz poznać prawdę... Ale to czego się tu dowiesz, zostaje między nami... – widząc strapioną twarz Gregora postanowił sam opowiedzieć. – Ana wraz z Gregorem spodziewali się dziecka... Niestety Ana straciła tę ciążę...
Wolfi ze współczuciem spojrzał na kolegę z reprezentacji, położył rękę na jego barku wyrażając przy tym bez słowa swoje ubolewanie. Oczywiście nie trzeba było pytać o zapewnienie dyskrecji bowiem mężczyzna sam wiedział, że nie są to tematy do zbędnego rozwadniania czy też informowania kogokolwiek.
- Gregor, jesteś już wolny idź do Ane, proszę cię miej na nią oko... – powiedział Alex.
- I błagam dopilnuj by stawiła się na obiedzie... – rzucił Rotschild.
- Doktorze... Czy z Ane dzieje się coś niedobrego? – spytał Gregor.
- Mam pewne podejrzenia... Ale w Austrii wszystko się okaże. – poklepał młodego zawodnika pokazując mu wyjście z sali.
Szatyn błyskawicznie ruszył na poszukiwania ukochanej. Jej reakcja była bardzo emocjonalna... Zastanawiał się jak może jej pomóc. Czy już życie nie wystarczająco ich doświadczyło? Ledwo uporali się z oskarżeniami o doping, ledwo stracili dziecko, a teraz? Skąd te problemy... Pokonując szybko schody wyjął kartę do otwarcia drzwi. Nie trzeba było czekać na reakcję zamka. Automatycznie spojrzał w kierunku łóżka, ale tam jej nie było. Co u licha... Gdzie ona jest? Przejrzał całe pomieszczenie, dalej w nim panowała głucha cisza. Dopiero usłyszał ponowny trzask drzwi. Ana weszła do pokoju, po czym zsunęła się po ścianie zanosząc się płaczem. Chłopak nieśmiało zbliżył się do niej odsuwając jej dłonie od twarzy. Podniósł jej podbródek by ich oczy mogły na nowo się spotkać. Spojrzał w jej tęczówki, które przepełnione były na nowo bólem, strachem i cierpieniem. Delikatnie palcami próbował osuszać jej łzy co nie było prostym zadaniem.
- Dlaczego nic nie może być jak dawniej?! Dlaczego te pieprzone życie się na mnie uwzięło? Najpierw nasze rozstanie, potem ruda i jej kombinacje dopingowe, następnie ciąża... Straciliśmy dziecko! Czy już nie wystarczy? Jak już zapragnęłam wrócić, on nie daje mi zgody? Dlaczego Greg?! Co tym razem się dzieje?!
- Wszyscy się martwimy Ana... Niestety twoje zdrowie nie jest w najlepszej kondycji... Musimy o nie zadbać zanim wrócisz...
- A jak nie wrócę?! Nie... Przestań już cokolwiek mówić! – gestem dłoni pokazała by nie komentował zanim skończy wypowiedź. – Nic nie będzie dobrze! Ilekroć to powtarzamy, wszystko się pieprzy... Beznadziejne życie! – wrzasnęła ponownie puszczając tamy łez.
W głowie szumiały jej tylko słowa profesora… „Pytanie czy w ogóle wrócisz...”
- Hej... Jestem tu... Będę... Razem przez to przejdziemy cokolwiek się dzieje... Czegokolwiek będziesz potrzebowała...
- I co? Skończysz karierę gdy ja nie będę mogła skakać? Przecież oboje wiemy, że to nie możliwe... Proszę odejdź...
- Nigdy więcej nie odejdę... Już raz cię zostawiłem bijąc się z myślami czy powinienem to był robić... Chodź, zjedzmy coś, przejdźmy się, może poczujesz się lepiej.
- Gregor... Wybacz, nie jestem w nastroju... – rzuciła Ana.
Widząc jej smutne oczy postanowił zacząć działać w dość niekonwencjonalny sposób. Ponownie podniósł jej brodę by zbliżyć się do jej twarzy. Ich spojrzenia ponownie dzieliły milimetry. Spojrzała pytająco na Gregora. Dość zdecydowanie wpił się w jej wargę by kosztować smaku jej malinowych ust. Początkowo Ana chętnie oddawała czułość, której tak jej brakowało ostatnimi dniami... Widząc jak dziewczyna reaguje, dłońmi ruszył ku jej ramionom. Czując je na sobie blondynka gwałtownie wzdrygnęła... Czy oni nie ustalili pewnych zasad? Dość zdecydowanie go odepchnęła. Partner ponownie spojrzał na jej skonsternowaną twarz. Dotknęła dłonią swoich ust, które... Dosłownie paliły... Na nowo pragnęły bliskości, ale dla niej samej... Zdecydowanie to było za szybko na dalsze zbliżenia... Tym bardziej, że nie była w nastroju na tego typu uniesienia.
- Przepraszam... – po czym w moment opuściła pokój przez nich zajmowany.
Poczuła, że po raz pierwszy rozum wygrał nad sercem... Gregor przez moment nie wiedział jak ma się zachować. Postanowił dać jej jednak chwilę i wbrew temu o co prosił go lekarz... Samemu zejść na obiad. Nie było bowiem wiele czasu do serii próbnej i samego konkursu, a Alex nie należał do osób pobłażliwych jeśli chodzi o punktualność. Po szybkiej konsumpcji, która mijała w dość gęstej atmosferze postanowił wrócić do pokoju by przygotować się do dzisiejszych zmagań. W pokoju nadal jej nie było... Cicho westchnął wierząc, że prędzej czy później spotkają się na skoczni... Że będzie okazja by przeprosić ją za to co chciał uczynić wbrew jej woli...
***
Tymczasem Madlen z Thomasem przekraczali właśnie granicę ze Słowenią. Lena starała się nie spoglądać na nawigację by do końca nie być pewną gdzie zmierzają, ale telefon wskazywał, że u celu będą za zaledwie 20 minut. Cieszyła się jak małe dziecko, nie mogąc ukryć swojego uśmiechu. Kiedy ręka Morgiego spoczęła na jej udzie, radośnie położyła na niej swoją dłoń i lekko zaczęła poruszać kciukiem.
- Ale wiesz, że dla mnie nie ma znaczenia gdzie… - odezwała się po chwili. – Byle z tobą?
- Kochanie, zapewniam cię, że jeszcze będziesz miała mnie dość. – odrzekł Morgi. – Będziemy ciągle razem i nie widzę przeciwskazań byśmy nie mogli spędzać twych urodzin w akompaniamencie wspaniałych krajobrazów. A teraz lepiej odwróć się w stronę okna i zobacz w jakie piękne miejsce jedziemy. – powiedział na co dziewczyna automatycznie obróciła się w prawo.
Przed sobą ujrzała jedno z najpiękniejszych jezior jakie widziała w życiu. Piękna, szmaragdowa barwa wody wśród lasów, skał i alpejskich szczytów. To nie mogło być nic innego tylko…
- Jezioro Bled?! – zapiszczała. – O Boże! Zawsze chciałam tutaj przyjechać, a przecież od nas to jest naprawdę tylko niecała godzina!
- Tak, Jezioro Bled – najpiękniejsze i najsłynniejsze jezioro Słowenii. – odrzekł uśmiechnięty Thomas. – To najbardziej romantyczne miejsce w tym kraju. Podobno połowa Słoweńców zaręczyła się właśnie tam. – dopowiedział, na co Madlen badawczo na niego spojrzała.
- Będziesz się oświadczał? – zapytała podejrzliwie i nie wiedząc czemu jej serce nagle przyspieszyło swój rytm, a motyle w brzuchu wykonały kilka niespokojnych fikołków.
Thomas obdarzył ją tajemniczym spojrzeniem, jednak zaśmiał się po chwili.
- Chodziło mi to po głowie, ale… przecież ci obiecałem oświadczyny i ślub na Alepnarenie. – odrzekł, a Lena lekko wypuściła powietrze z płuc nie będąc do końca pewną czy czuje zawód czy zadowolenie.
Nie miała jednak czasu za bardzo się nad tym zastanawiać, ponieważ po chwili parkowali już na parkingu przy jeziorze. Jak się można było domyśleć, sporo turystów korzystało z ostatniego tygodnia wakacji, dlatego ludzi wokół było całkiem dużo. To jednak ich nie zraziło i oboje, ochoczo wyskoczyli z samochodu. Potem Thomas złączył swe palce z dłonią Leny i poprowadził ją ku przystani, gdzie czekały łodzie do wynajęcia. Jak domyślała się Madlen, płynęli po chwili jedną z łódek w stronę wyspy Blejski Otok, gdzie stał kościółek Maryi Wspomożycielki, do którego po niedługim czasie zmierzali po dokładnie 99 kamiennych schodkach. Cały czas uśmiechnięci, cały czas trzymający się mocno za ręce.
- Thomas… bardzo tu pięknie. Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś. – rzekła Lena, kiedy zwiedzili już kościół, a Morgi prowadził ją w stronę dzwonnicy.
- Przyjemność po mojej stronie. – odrzekł przytulając ją ramieniem do siebie, po czym ucałował jej głowę. – To jest dzwon życzeń, wybudowany w XVI wieku. Według miejscowej legendy wystarczy pociągnąć mocno za sznur, jeżeli ten zabije trzy razy, spełni się twoje życzenie. – powiedział kiedy znaleźli się na miejscu.
Lena ponownie dzisiejszego dnia przegryzła wargę z podekscytowania by następnie mocno pociągnąć za owy sznur i tak jak się oboje spodziewali, usłyszeli trzy razy jego głośny dźwięk. Dziewczyna pisnęła uradowana, w emocjach wskoczyła w ramiona Thomasa i złączyła ich usta w czułym pocałunku. Potem wrócili łódką z powrotem do przystani, a następnie udali się spacerem w stronę Zamku Blejski Grad, który okazał się doskonałym punktem widokowym oraz miejscem do cykania zdjęć. Zamek w miarę szybko udało im się zwiedzić, więc w następnej kolejności ruszyli na romantyczny spacer wokół jeziora by nacieszyć oczy pięknymi widokami.
- Madlen… nie możemy tu dłużej zostać. – oznajmił Morgi w pewnym momencie zerkając na swój zegarek.
- Nie? – zapytała ze zdziwieniem Lena. – Myślałam, że zostajemy tutaj do jutra.
- Główny prezent i niespodzianka znajdują się trzy godziny jazdy stąd w godzinach późno wieczornych, zatem proponuję by udać się może na jakiś szybki lunch, a potem w drogę. – powiedział, na co dziewczyna spojrzała na niego skonsternowana.
Co on kombinował… Lena jednak wzruszyła ramionami i poddała się całkowicie woli Thomasa. Jak postanowił tak też się stało, dlatego kupili sobie kanapki na ciepło w kawiarni, która znajdowała się nieopodal, by następnie ruszyć w te trzygodzinną podróż, którą zapowiadał. Madlen z wielkimi oczami i jeszcze większymi wypiekami wpatrywała się jak Morgi wpisuje adres jednej z ulic w… Wenecji. Poczuła, że za chwilę zacznie piszczeć i śpiewać ze szczęścia. Pozwoliła sobie jednak rzucić się lekko w stronę chłopaka, po czym zaczęła radośnie obcałowywać całą jego twarz w ferworze szczęścia i wdzięczności. Włochy… cel ich podróży. Nawet w najskrytszych snach nie brała tego pod uwagę. Jak widać, chłopak nigdy nie przestanie jej zaskakiwać. Kiedy Lena uspokoiła już wybuch swoich uczuć, Thomas wbił jedynkę i rwąc piasek spod kół ruszył żwawo przed siebie. Lena założyła okulary na swoje oczy, podłączyła telefon puszczając swoje ulubione kawałki i przyciągając jego rękę do swojego uda, pozwoliła chłopakowi jechać dalej.

~~~

Witajcie! <3

Przybywamy (w końcu) z kolejnym rozdziałem :) Tak, tak wiem... krótki, ale pamiętajcie, nie ilość a jakość xD A tak naprawdę to w pierwszej wersji rozdział miał mieć prawie 25 stron... dlatego jednak zdecydowałyśmy się go podzielić :) To jak długo będziecie czekać na dalszą część zależy więc tylko od Was ;D

Co do treści... nad Ane i Gregorem ciągle czarne chmury, mimo że wydawało się, iż wyjdą już na prostą... Niestety czasami w życiu tak bywa, że... skutki rodzą skutki. Brutalne wiem, ale... życie to nie tylko pasmo wiecznych sukcesów :) Pamiętać należy jednak, jak napisała Tyśka, iż po każdej nocy wstaje dzień :) Pozostało nam zatem wierzyć, że jeszcze wszystko wróci do normy... kiedyś xD Na całe szczęście gruchające Morgeny wplatają trochę radości i szczęścia... maraton urodzin Leny uważam za otwarty haha :D I tym wesołym akcentem pozwolę sobie zakończyć ten monolog :) Tak więc...

Do poczytania!

Ania&Madziusa

PS Meixner Jürgen czy tam Jürgen Meixner to prawdziwa osoba xD Prawdziwy przyjaciel Thomasa. Osoba mało publiczna. Ostatnio Ania odkryła, że prawdopodobnie Meixner to jego nazwisko, a Jurgen to imię xD No cóż... u nas jest na odwrót xD Bo my lubimy czasami... zagiąć rzeczywistość ;D

PS2 Łapcie link do Discorda, może uda nam się pogadać :) https://discord.gg/k45N3ue7

2 komentarze:

  1. Witam moje miłe Panie :-) :-*

    Ja wiem, że liczy się jakoś rozdziału, ale on naprawdę mógł być nieco dłuższy i w ogóle to jak mogłyście zakończyłyście ten pełen emocji rozdział w takim momencie zostawiając nas w takiej wielkiej niepewności do kolejnego rozdziału, co? Coś takiego powinno być surowo zakazane i karane…

    Szczerze mówiąc to aż chce mi się płakać na samą myśl o tym co musi teraz przeżywać Ana…
    Wiem, że w życiu nie zawsze jest różowo, ale ostatnio naprawdę za wiele na nich spadło…
    Boże mam nadzieję, że dziewczynie nic poważnego nie jest i, że szybko wróci do zdrowia oraz, że nie będzie musiała rezygnować ze skakania…

    Jeśli chodzi o Lenkę i Thoma to wiedziałam, że jak już nasz Morgi weźmie się za organizację urodzinowej niespodzianki to zrobi to na pełnej petardzie nie idąc na łatwiznę…
    Oj jestem ciekawa co jeszcze wykombinował Thomas dla naszej Madlen…

    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam :)

    No to się podziało... naprawdę nie macie litości dla Ane i Gregora - już może wystarczy tych ciemnych barw w ich życiu w ostatnim czasie? Bo to się zdecydowanie za ciemno zrobiło - oj martwi mnie co już wydedukował lekarz w jej przypadku, ale niech to słońce wychodzi już zza chmur, dosyć tego zachmurzenia w ich życiu.

    Lena i Thomas - tutaj sielanka pełną gębą, oj Thomas full romantic urodziny się szykują i jeszcze ta wzmianka o oświadczynach - robi się coraz ciekawiej. Już nie mogę się doczekać ich włoskiej eskapady :D

    Dzięki za informacje na temat Meixnera - albo mi gdzieś to totalnie uleciało, że to jest prawdziwa osoba, albo tak mi się to ukryło w szufladzie informacji, że nie skojarzyłam - wszystko jest możliwe ;)

    Jak zawsze czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń