Kilka dni później w mieszkaniu w Innsbrucku Gregor z Ane szykowali się na przyjęcie gości. Dzień przed imprezą Złotych Dzbanków spodziewali się przyjazdu Madlen i Thomasa. Możliwość spotkania się z bratem i najdroższą przyjaciółką wprowadzała Ane w wyjątkowo dobry nastrój od samego rana. Nie widzieli się bowiem od ich wyjazdu na górskie zgrupowanie, czyli już prawie miesiąc. Co by nie mówić, telefon nigdy nie zastąpi kontaktu twarzą w twarz, więc sama myśl spędzenia kolejnych dni razem dawała blondynce dużo radości. Tym bardziej, że było o czym rozmawiać. Dziewczyna w radosnych podskokach zabrała się za ogarnianie mieszkania. Gregor miał w tym czasie zająć się czymś co sprawiało mu najwięcej przyjemności – gotowaniem. Wspólnie z Ane wymyślili dziś powitanie w stylu azjatyckim co dawało szatynowi niezłe pole do popisu. Postawił na klasyczne smaki Pad Thaia i ogarniecie sushi w kilku rodzajach, które mogliby zjeść na kolację. Próbując sos miał wrażenie, że czegoś mu brakuje, postanowił więc przetestować smak wraz ze swoją ukochaną.
- Ana, mogłabyś na chwilę podejść? – zawołał, jednak odpowiedziała mu cisza.
Ponowił więc zawołanie, ale znowu dziewczyna nie reagowała. Udał się do pokoju gościnnego, który miał być zajęty przez Len lub Thomasa... Bo oczywiście nikt nie liczył na to, że w obecnej relacji... będą chcieli spać razem w jednym łóżku. Przy samym wejściu usłyszał tekst, który podśpiewywała nawlekając pościel. "Jeśli nie mam ciebie przy sobie, kochanie nic na tym całym szerokim świecie nie ma znaczenia, Jeśli nie mam ciebie przy sobie, kochanie". Uśmiechnął się szeroko zbliżając się do niej. Dziewczyna nie reagowała na kroki ani jego głos, co mogło znaczyć wyłącznie jedno – słuchawki. Chwycił ją za bok sprawiając, że lekko podskoczyła. Ustami musnął jej smukłą szyję, by następnie sprawnie obrócić ją w swoim kierunku.
- Też czuję to samo. – jego roziskrzone tęczówki wpatrywały się w nią z takim uczuciem i zawziętością, przez co dziewczyna przegryzła dolną wargę na myśl o tych pięknych słowach z piosenki. – Ale nie każ mi tego śpiewać, wolę słyszeć to z twoich ust. – zaśmiał się na myśl o wykonaniu piosenki Alici Keys, na co Ana również zachichotała.
- Lubię tą piosenkę, ale gdyby słowa mogły faktycznie oddać co się czuje... – wzruszyła rękoma, by po chwili ułożyć je na karku szatyna, po czym zbliżyła swoje usta do warg chłopaka skradając mu szybkiego całusa.
- Zmieniłem zdanie... Wolę czyny niż słowa. – uniósł zabawnie brew przyciągając bliżej do siebie ukochaną.
- Tak? – przeciągnęła nieco prowokując do dalszych działań w kierunku swojej osoby.
Nie trzeba było mu więcej powtarzać. Przegryzł jej wargę mocniej wpijając się w usta. W mig zalegli na łóżku w pokoju gościnnym, niszcząc wcześniejszą pracę blondynki w postaci idealnie zasłanego mebla.
- A tak właściwie... Coś chciałeś? Czy tylko moje śpiewanie cię przyciągnęło? – pomrugała rzęsami blondynka przerywając na chwilę pocałunek.
- O cholerka! – odskoczył gwałtownie chłopak, ciągnąc za rękę blondynkę. – Mój Pad Thai zaraz się zjara... Chciałem byś pomogła zgrać mi ostrość... – dziewczyna głośniej się zaśmiała na widok ratującego tajskie danie szatyna.
Na szczęście udało się nie spalić obiadu, który mieli zaserwować gościom.
- Czyli mówisz, że jestem potrzebna do regulowania ostrości? – uniosła zabawnie brew wysyłając słowną aluzję szatynowi.
- Nie znam nikogo innego... kto potrafił by to lepiej. – nałożył widelcem nieco makaronu z całym sosem, na co dziewczyna sprawnie przejęła porcję, oczywiście subtelnie oblizując przy tym widelec.
- Podrasowałabym go jeszcze nieco... Nuta kwasowości z limonki i więcej chili... Znając słabość mego brata do peperoni myślę, że będzie zachwycony. Czy ja dobrze widzę, że robisz jeszcze salsę i różne rodzaje sushi? – oblizała wargę na myśl o swoich ulubionych smakach.
- Na kolację... Myślę, że mamy co świętować, więc zaszalejemy nieco...
- Ja nie wiem Gregor... mam wrażenie, że choć sportowcem jesteś świetnym... kuchnia to twoje powołanie. – zaśmiała się Ana.
- Mówiłem, że inne rzeczy też mnie kręcą...
- Doprawdy? Rzeczy czy może osoby? – ponownie uniosła swoją brew szybko podprowadzając krewetkę w tempurze.
Szatyn pokręcił głową na myśl o jej słownych prowokacjach. Odgryzł kawałek podawanej przez niej krewetki ponownie cmokając ją w usta. Zaproponował, że skoro już skończyła swoją pracę pomoże mu rolować maki. Poinstruował dziewczynę, biorąc się za szybkie skrojenie tuńczyka i łososia.
- Gregor, ale mi totalnie to nie wychodzi, pomóż... – rozłożyła ręce czekając na swojego partnera.
Ten od razu stanął za nią, ułożył wygodnie głowę na barku i złapał ją za dłonie. Po raz kolejny ułożył jej rękoma mate, liście nori i kolejne składniki.
- I powoli... Następnie kroisz rolki... – Ana z błyskiem w oczach spojrzała z jaką łatwością mu to przychodzi.
Skradła kolejnego całusa, dziękując w duchu za tak zdolnego faceta. Przynajmniej nie będzie musiała w przyszłości wszystkiego sama robić. Widząc jak chłopak świetnie sobie radzi, postanowiła zająć się krojeniem innych składników. Spojrzała na zegar, który wybijał już godzinę dwunastą, a to znaczyło jedno. Niedługo pojawią się wyczekiwani goście. Uśmiechnęła się na samą myśl o spotkaniu. Była bardzo ciekawa jak rozwija się ich relacja. Choć Madlen nieco opowiadała jej o tym co działo się w minionych dniach... to sama miała ochotę się przekonać na własne oczy czy idzie to we właściwym kierunku.
***
Tymczasem owa blondwłosa para od dłuższego czasu była już w trasie do Innsbrucka. Jak zawsze prowadził Thomas, Lena natomiast zajmowała miejsce pasażera i była odpowiedzialna za umilanie podróży muzyką. Morgi co chwilę spoglądał tylko na dziewczynę obserwując czy puszczane kawałki mają dla blondynki jakiekolwiek znaczenie czy po prostu puszcza je bezwiednie, bowiem kilka z nich, między innymi Taylor Swift – You Belong With Me czy Whitney Houston – I Have Nothing były dla nich szczególnie ważne. Kiedy puściła Aerosmit – I Don't Want to Miss a Thing nie wytrzymał i jęknął sfrustrowany. Madlen zamrugała oczami zaskoczona i spojrzała na niego pytająco.
- Jak długo jeszcze będziesz mnie katować? – westchnął.
- O co ci chodzi… – żachnęła się. – To wspaniałe kawałki.
- Tak… i bardzo wiele znaczące… dla nas. – powiedział nie zerkając w jej stronę by nie widziała jak bardzo nim to wstrząsnęło.
- Co? – udało się tylko wydukać zszokowanej Madlen.
- Czy jest jakiś konkretny powód tej playlisty? – zapytał blondyn, na co Lena zamilkła na chwilkę.
- Nie wiem… czułam dziwną wewnętrzną potrzebę przesłuchania akurat tego. – odrzekła.
- Co miało polecieć w następnej kolejności? – znowu zapytał zerkając na telefon w jej rękach.
- Tell Him Barbry Streisand i Céline Dion. – powiedziała niepewnie, a Thomas jęknął płaczliwie.
Gdyby nie zależało mu tak na szybkim dotarciu do pary Schlierenzauerów zatrzymałby się na poboczu i zaczął walić głową w kierownicę. Ona go zamęczy…
- Przecież to piosenka o wyznawaniu miłości… jakie ona może mieć dla nas znaczenie? – zapytała, ale w momencie zamilkła widząc zbolałe spojrzenie blondyna.
Chłopak szybko poinstruował ją by wyszukała na youtube swój występ podczas pokazu mistrzów w L.A., po czym skupił się ponownie na prowadzeniu Audi, Madlen natomiast zaczęła oglądać wyświetlony filmik. Jej mina z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej zszokowana.
- Czy ja… czy ja wyznałam ci w ten sposób co czuję? – wyszeptała nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
Cisza, która zapadła w samochodzie była… jednoznaczna.
- No cóż… trzeba przyznać, że… potrafię w romantyzm. – zachichotała chcąc rozluźnić atmosferę, Thomas jednak przesłał jej zirytowane spojrzenie. – Dobra już dobra, puszczę coś bardziej… skocznego. – powiedziała, po czym z głośników dało się słyszeć The Black Eyed Peas – I Gotta Feeling, na co Morgi wziął głęboki oddech. – No nie mów, że to też ci się ze mną kojarzy! – pisnęła Lena, ale nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Maj… ognisko u ciebie… świętowanie zakończenia szkoły. – powiedział. – A po ognisku pierwsza wspólna noc w twoim pokoju.
- Nosz cholera jasna! – warknęła dziewczyna, wyciszyła muzykę, po czym zakładając ręce usiadła naburmuszona. – Chociaż ogniskowe szaleństwa mogłam zapamiętać! – powiedziała w odpowiedzi na jego pytające spojrzenie.
- Znowu nie wiem czy powinienem się obrazić czy nie. – zauważył Thomas i kontynuował widząc jej minę. – No co, jęczysz tylko, że nie pamiętasz rzeczy, które… kompletnie nie mają znaczenia, kiedy to ja… – urwał.
- Nie wiesz jak bardzo cierpię z powodu braku pamięci o tobie… – powiedziała cicho Lena chcąc go delikatnie wyciągnąć z błędnego toku myślenia.
- Akurat… – zakpił Thomas, ale głęboko w środku miał nadzieję, że to co powiedziała dziewczyna było prawdą.
Blondynka nie miała zamiaru wciągnąć się w bezsensowną sprzeczkę, dlatego zignorowała komentarz chłopaka i w ciszy skupiła się na mijanych krajobrazach. Niestety chcąc nie chcąc jej myśli co rusz uciekały do piosenek, które puściła, co się okazało, miały one swoje drugie dno. Czy jej umysł sam podsunął jej te tytuły? Od ostatniej akcji z Meredit więcej wspomnień nie pojawiło się w głowie Madlen, ale też nie specjalnie były ku temu okazje, ponieważ ostatnie kilka dni parka spędziła na szykowaniu pokoiku dla małej Lilly oraz treningach. Lenie na lodzie, a Morgiemu jak wiadomo na skoczni. Kto wie, może ten weekend będzie bardziej owocny. Cóż… blondynka bardzo na to liczyła, bowiem ich relacja tkwiła w zawieszeniu. Niby były buziaki… jakieś kizi mizi, ale Thomas do niczego jej nie zmuszał ani nie ponaglał. Tak jakby czekał aż to ona wyjdzie z jakąś inicjatywą. Erotyczne sny też jej odpuściły w ostatnim czasie, z czego się niezmiernie cieszyła, bowiem jego towarzystwo na nowo stało się znośne. Może nawet trochę zatęskniła za bliskością… I może to właśnie stąd te piosenki. Madlen westchnęła bezradnie. Męczyło ją coraz bardziej, że w żaden sposób nie potrafiła przejąć kontroli nad swoim życiem. Gdy coś postanawiała względem skoczka, nagle przed jej oczami pojawiało się wspomnienie i… wszystkie jej przemyślenia rozsypywały się jak domek z kart. To naprawdę mogło irytować. I dlatego Madlen chyba podświadomie liczyła, a może nawet próbowała nakierować swoją pamięć w jednym kierunku… morgenowemu kierunku. Nagle nim na dobre zdążyła się zastanowić o co chciała go spytać… słowa same wypłynęły z jej ust.
- Thomas, czy my bzykaliśmy się w twoim audi? – przymknęła oczy mając ochotę palnąć się za to w łeb, ale reakcja blondyna wprawiła ją w konsternację, bowiem gorzko się zaśmiał.
- Ty naprawdę chcesz mnie dziś wykończyć!
- Przepraszam, że chcę wiedzieć! – prychnęła. – Albo wiesz co… wcale nie chcę wiedzieć! I… dobrze, że to auto zostało zniszczone! – dodała, ale poczuła, że strzeliła małą gafę. – Ehh… to nie tak miało zabrzmieć. – westchnęła. – W sumie… chyba nawet cię nie przeprosiłam za to, że rozbiłam ci furę…
- Madlen… dla twojej wiadomości. Kochaliśmy się w bardzo wielu miejscach… w samochodzie również, ale wiedz, że im więcej będziesz o to pytać… im więcej będziesz chciała o tym rozmawiać, ja… mogę stracić w końcu nad sobą panowanie i najzwyczajniej w świecie się na ciebie rzucę. Już wystarczająco długo żyję w celibacie, a robótki ręczne zdecydowanie przestały mi wystarczać. Więc jak cię proszę przestań pytać mnie o sex, bo to się wszystko źle skończy! I przede wszystkim, przestań się przejmować rozwalonym samochodem! To nie była twoja wina.
- No więc sprawa wspólnego dzielenia łóżka w mieszkaniu Schlierenzauerów została rozwiązana… – odrzekła Madlen, ledwie mogąc nad sobą panować po rewelacjach z jakimi podzielił się z nią Thomas.
- Co? – palnął chłopak. – Przecież jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
- Martwię się o twoje zdrowie psychiczne Morgi. – odrzekła z udawanym przejęciem. – Nie mogę pozwolić byś musiał się ograniczać… – tutaj próbowała ukryć uśmiech, ale z marnym skutkiem.
- Przecież potrafię się przy tobie zachowywać. – powiedział. – Pamiętasz, że dzieliliśmy już łóżko po kręglach? – na co blondynka skinęła głową, po czym musiała obrócić twarz w stronę szyby by nie zobaczył wpełzających rumieńców na jej policzki.
Wiele wieczorów później fantazjowała jak tamta noc mogła się skończyć… Skończyła się jednak tylko na przytulasach i Madlen nie była pewna czy była z tego powodu zadowolona czy jednak zawiedziona… Potrząsnęła gwałtowanie głową chcąc odegnać nieproszone myśli, po czym spojrzała na Thomasa z lekkim uśmiechem.
- O tym gdzie będziemy spać zdecydują gospodarze i ja nie mam zamiaru z nimi dyskutować. – odrzekła dyplomatycznie ani nie odrzucając jego propozycji, ani na nią przystając.
- Musimy jeszcze ustalić pewne zasady odnośnie samej gali… – zauważył Thomas.
- Nie teraz… nie mam na to siły. – westchnęła dziewczyna.
- Muszę wiedzieć na co będę mógł sobie pozwolić. – odrzekł Morgi, a Lena przerzuciła oczami.
Miała mu odpowiedzieć, żeby poszedł na całość, ale w porę ugryzła się w język. Kiedy już chciała jakoś na to zareagować minęli właśnie tablicę informującą, że wjeżdżają do Innsbrucka. Została uratowana. Oznajmiła, że napisze sms do Ane, a temat wspólnego dzielenia pokoju oraz gali… ku uciesze dziewczyny, sam się rozpłynął.
Ana rozkładała czarne talerze wraz z czerwonymi serwetkami i zestawami sztućców do zjedzenia, kiedy dźwięk smsa wyrwał ją z rozmyślań na temat blondwłosej parki.
- Gregor, to Madlen. Za chwilę będą. Pozwolisz, że się przygotuję? – zapytała.
Widząc jego skinienie, szybko pokonała kilka schodów do swojej sypialni. Migiem zarzuciła ciemne jeansy i zieloną bluzkę oraz rozpuściła splecione w kitkę wcześniej włosy. W końcu wszystko dla pełnej wygody. Dzwonek do drzwi zwiastował jedno. Nadszedł czas upragnionego spotkania. Szeroko się uśmiechnęła zeskakując z kolejnych schodów, by dołączyć do witającego gości ukochanego. Entuzjastycznie zatonęła w ramionach Madlen, czule się z nią ściskając. Po chwili zamieniła się z Gregorem, by powitać brata w swoim lokum. Widząc jej błyszczące oczy Thomas od razu się uśmiechnął.
- No widzę, że obóz zdziałał cuda siostra... – puścił oko do szatyna dając do zrozumienia, iż doskonale można się domyślić czyja to zasługa, na co dziewczyna przerzuciła oczami na myśl o śmiałej wstawce brata i chichoczącej Madlen.
- Witajcie w naszym małym m... – rzekła, starając się odwrócić uwagę od komentarza Thomasa.
- No faktycznie nie za duże te mieszkanko... Ledwo zaczynam oglądać, a już mam wrażenie się kończy. – zaśmiał się Thomas.
Ana wzruszyła ramionami. Od początku mieli ustalone z szatynem, że nie czują potrzeby większego kąta... To etap przejściowy, a poza tym, skoro i tak spędzali w nim niewiele czasu po co większy metraż?
- Może i niewielkie... Ale póki co wystarczające. Okej kochani myślę, że zanim czas na obiad, pewnie chcielibyście się odświeżyć po podróży? – zaproponowała blondynka.
- Jestem głodny jak wilk... a czuję... coś ostrego. – uśmiechnął się Thomas.
- A ja chętnie skorzystam. Ane, pokażesz gdzie mam się udać?
- Pokażę ci pokój gościnny, bo jak mniemam będziesz w nim spała... Mój ukochany brat będzie musiał rozgościć się na wygodnej sofie w salonie. – słysząc odgłosy buntu Thomasa zaśmiała się i zaprowadziła dziewczynę do pokoju, który znajdował się na parterze. – Czuj się jak u siebie w domu. – rzekła radośnie Ana.
- Ana... Ty tak poważnie o tej sofie dla Thomasa? – zapytała Lena wyciągając wygodniejsze ciuchy z walizki.
Widząc skinienie starszej zaczęła bić się z myślami. Czy mogła pozwolić by chłopak spał na niewygodnej kanapie z egoistycznych pobudek? Przecież jak sam zauważył, spali już razem… Pytanie czy to ona będzie potrafiła trzymać ręce przy sobie… czy nie sprowokuje niepotrzebnie chłopaka, a ostrzegał, że jest już na granicy… Ehh… dlaczego to musiało być aż tak skompilowane? Jedyna nadzieja w tym, że gościli w mieszkaniu przyjaciół i będą mieć na tyle ogłady, że… nie rzucą się na siebie nawzajem?
- Ana... Thomas może spać ze mną. – Lena przełknęła nieco mocniej ślinę, nie do końca dając wiarę temu co chce powiedzieć.
- Jesteś pewna? – życzliwie uśmiechnęła się skoczkini.
- Tak… – odrzekła, chodź do końca nie była przekonana, wierzyła jednak, że dadzą radę, przecież oboje byli dorośli.
- Coś czuję... że będzie o czym gadać dzisiaj... – puściła jej oczko Ana, sugerując, że ich dłuższa nieobecność może nieco irytować chłopaków.
- Nie przy nich... Nie ma szans Ana. – zaśmiała się Madlen, a na jej policzkach zagościły dziwne rumieńce.
Widok ten sprawił, iż na usta Ane wpełzł dwuznaczny uśmieszek. Wiedziała jedno... Czekała je długa rozmowa, a obecność męskich osobników, nie będzie temu sprzyjać.
- Coś wymyślę. – odparła pewnie, pokazując łazienkę dziewczynie.
Sama wróciła do partnera i Thomasa by oddać się miłej konwersacji. Nie minął specjalnie długi czas, kiedy wśród nich pojawiła się Lena, więc Gregor zaproponował podanie obiadu. Chwycił podgrzanego z daniem woka i wrócił do gości. Zachęcający zapach szybko skłonił do poczęstunku.
- Mam rozumieć, że gotował Gregor, nie ty Ana? – zaśmiał się Thomas.
- Że niby ja nie umiem gotować? – pomachała widelcem w kierunku brata, na co Gregor głośniej się zaśmiał.
- Wiesz Thomas, bez takiej kulinarnej pomocy nic nie byłoby tak smaczne. – rzucił w obronie widząc lekko wrogie spojrzenie swojej partnerki.
- Ale trzeba przyznać, że ma chłop wyczucie smaku. Nie na darmo mówi się, że faceci są najlepszymi kucharzami na świecie... – powiedziała Madlen.
- Prawda? No może wyłączając z tego grona mojego brata... Bo on nawet wodę na herbatę by przypalił. – zaśmiała się głośniej Ana.
Delektując się tajskim daniem postanowili omówić w swoim gronie nieco minione dni, w końcu... dość długo się nie widzieli, a nie każdą kwestię idzie obgadać przez telefon o czym bez dwóch zdań wiedziały dziewczyny. Skoczkini spojrzała wymownie na Madlen, która skonsumowała już danie przygotowane przez Gregora. Można więc było przejść do planu, który powzięła na rozmowę wyłącznie w cztery oczy między dziewczynami.
- No dobra Madlen, komu w drogę temu... – zaczęła Ana.
- Już nas wyganiasz? Siostra myślałem, że jesteście bardziej gościnni. A tu co? Obiad i już wypad? – zaśmiał się Thomas.
- Kochany braciszku... Możesz tu spędzać tyle czasu, ile tylko dusza zapragnie! – poczochrała lekko brata po włosach.
- Zatem... O co chodzi? – spojrzał badawczo na ukochaną Gregor.
- Porywam Madlen... – wyszczerzyła się szeroko Ana w kierunku chłopaków, na co Thomas zdecydowanie podniósł sprzeciw, ale... i na to Ana miała gotową odpowiedź. – Chłopaki... Idziemy na zakupy, więc... chyba jednak nie chcecie udać się tam z nami? – zaśmiała się widząc ich zmarszczone czoła. – Mam jednak dla was niespodziankę... – dziewczyna podeszła do jednej z szuflad komody i wyciągnęła najnowszą grę FIFA na PlayStation. – Widziałam na komputerze jak szukałeś, kiedy będzie premiera Greg. Bawcie się dobrze panowie. – podała płytę szatynowi otrzymując przy tym soczystego całusa w policzek w ramach podziękowania.
Pociągnęła szybko Len z uśmiechem w kierunku przedpokoju, by mogły zarzucić wierzchnie odzienia i udać się w kierunku auta starszej blondynki. Gdy zajęły już swoje miejsca w fotelach samochodu, a Ana go odpaliła, Madlen spojrzała pytająco.
- Skąd wiedziałaś, że to zadziała? – zaśmiała się od razu młodsza.
- Madlen... Faceci są prości jak konstrukcja cepa... Thomasa znam od urodzenia i wiem, że woli konkretne, szybkie zakupy, a nie gmeranie w wieszakach przez długie godziny... Z Gregorem... cóż, jest nieco inaczej, on lubi modę... Gdyby nie kochał się tak ze mną... – na jej policzkach od razu zagościł solidny rumieniec i szeroki uśmiech.
- To pomyślałabym, że jest gejem! – dodała za nią Lena, na co obie panie wybuchły śmiechem, bowiem Ana miała podobne odczucia apropo zainteresowań chłopaka. – To gdzie mnie porywasz? Jakieś centrum handlowe w Innsbrucku? – spytała Lena.
- A co, nie masz żadnej kiecki w walizce? To był tylko pretekst by mieć czas dla siebie, ale skoro nalegasz... Nie znam jeszcze Innsbrucka perfekcyjnie, ale chyba damy jakoś radę. – zaśmiała się Ana.
- No właśnie, opowiadaj jak ci się tutaj żyje? Zdążyłaś przywyknąć? – spytała młodsza, co spotkało się z lekkim westchnieniem starszej.
- Madlen... Nie będę ściemniać, że jest łatwo. W Villach znam każdy zakamarek, miałam ciebie i Thomasa na wyciągnięcie ręki, blisko rodzinę... Tutaj dla mnie wszystko jest obce, w dużej mierze nieznane... Inna mentalność ludzi... Nie mówiąc o tej dziwnej zazdrości na studiach, kiedy ktoś pyta cię o autograf. – wzruszyła ramionami Ana.
- I nawet Gregor nie jest tego wart? – spytała nagle Madlen.
- To nie tak kochana... Ja potrzebuję nieco więcej czasu by się tu zaaklimatyzować. Co do Gregora! To jest wielki plus tej przeprowadzki... – przygryzła nieco swoją wargę robiąc przy tym rozmarzone spojrzenie.
Pozytywny nastrój Ane mimo woli udzielił się Lenie.
- Ana... Czyżbyś miała chęć mi nieco poopowiadać? – zaśmiała się łyżwiarka.
- Jeśli chcesz posłuchać, jak zdemolować prysznic to chętnie opowiem. – zachichotała skoczkini.
- Mniemam, iż masz wprawę w temacie?
- A jakże! I chętnie udzielę korepetycji. – auto wypełnione zostało ponownie śmiechem.
Dziewczyny postanowiły więc... ostatecznie wykorzystać nieco wolnego od panów czasu na typowo damskie pogaduszki w miejscu oddalonym od ludzi. Gdy Ana zgasiła auto, Madlen spojrzała pytająco na swoją towarzyszkę. Widząc jej lekkie zdezorientowanie postanowiła dość szybko wyjaśnić wybór.
- Kupujemy kawkę i możemy śmiało zrobić rundkę wokół tego jeziora. To Baggersee, niezwykle urokliwe jeziorko. O tej porze... zwykle mniej ludzi, a co za tym idzie większa prywatność kochana. Dlatego uciekłam z centrum. – uśmiechnęła się cwaniacko w kierunku przyjaciółki.
- Przyda się zwłaszcza, jeśli mam posłuchać o miłosnych igraszkach mojej psiapsi. – zaśmiała się Lena.
- Liczę, iż... zrewanżujesz się pikantnymi szczegółami apropo relacji z moim bratem... – widząc rumieniącą się przyjaciółkę dodała. – Czekaj, czekaj jak to leciało, wszystko przez tą burzę?! – od razu otrzymała kuksańca od śmiejącej się młodszej towarzyszki. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi tego brakuje... takich naszych spontanicznych wypadów Madlen.
- I swobodnej rozmowy twarzą w twarz... Dobrze, że będziemy mogły nieco to nadrobić. – dodała łyżwiarka.
Dziewczyny zamówiły więc szybko kawę na wynos i ruszyły na niewielki spacer wzdłuż drugiego największego jeziora w mieście. Przez chwilę cieszyły się nim w spokoju bez zbędnej dyskusji do momentu, gdy...
- No to opowiadaj! – powiedziały równocześnie, co mimowolnie sprawiło, że obie zaczęły się w głos śmiać.
To było... jak wspólne przyciąganie i nadawanie na tych samych falach. Zupełnie... jakby nic się nie zmieniło.
- Okej, niech ci będzie, że jako ta starsza... o niecałe dwa miesiące... zacznę. – Ana parsknęła widząc żywe zainteresowanie w oczach młodszej. – Przyznaję, iż nie spodziewałam się, że ten obóz... po tym wszystkim co nas spotkało... po tej stracie, że tak pomoże nam poskładać naszą relację... – dziewczyna nagle zatrzymała się w opowiadaniu, bowiem Madlen spoglądała na nią dość nie zrozumiale.
- Jakiej stracie? Co was spotkało? – spytała młodsza, na co Ana odruchowo klepnęła się dłonią w czoło.
Choć jej relacja z łyżwiarką była już bliższa temu co przed wypadkiem, to jednak Madlen wciąż nie do końca wszystko pamiętała co czasem umykało Ane.
- O masz! Przecież to miało miejsce przed wypadkiem... Masz prawo tego nie pamiętać... – westchnęła starsza, próbując nieznacznie opowiedzieć Madlen o wydarzeniach z minionych wakacji.
Oczywiście pozwoliła sobie skrócić opowiadanie o bolesnych wspomnieniach do minimum, by stworzyć dziewczynie wyłącznie zarys sytuacyjny skomplikowanej relacji z szatanem. Łyżwiarka z przejęciem reagowała na to co miało miejsce w życiu przyjaciółki.
- I do momentu obozu nie pozwoliłaś mu się do siebie zbliżyć?
- To znaczy mógł podejść, mógł mnie pocałować po jakimś czasie, ale... na więcej musiał się naczekać... Ale za to jak obóz się zaczął... – oczy Ane mimowolnie się roziskrzyły, a policzki zaczęły mocniej palić na myśl o gorących prysznicowych poczynaniach.
- Mam rozumieć było gorąco?! – zachichotała Madlen. – Powiem Thomasowi jaką ma niegrzeczną, zdeprawowaną siostrę! – dorzuciła drocząc się z przyjaciółką.
- Absolutnie to wykluczone! Pamiętaj, że to zostaje jak zawsze wyłącznie między nami dziewczynami. – pogroziła śmiesznie palcem Ana. – Swoją drogą, to wszystko wina Noelke! – dorzuciła w swojej obronie robiąc minę niewiniątka.
- Jasne, sama tego nie chciałaś! – zachichotała Lena.
- Powiem ci, że jego nastawienie sporo pomogło... Chciałam zrobić coś wbrew niemu, ale czy żałuję? – spytała retorycznie dziewczyna, po czym pokrótce opowiedziała o historii demolki łazienki w pokoju Gregora.
Lena miała niezłą polewkę na myśl o zaskoczonym recepcjoniście, który przyjmował następnego poranka zgłoszenie od szatyna o awariach w łazience... Jak się okazało, to nie zraziło w żadnym wypadku parki do zbliżeń, a wręcz przeciwnie... jeszcze bardziej rozbudziło ich apetyt miłosnych uniesień. Rozentuzjazmowana Ana opowiadała jak każdego kolejnego dnia, na nowo poznawała chłopaka z innej niż zwykle strony. Następnie streściła Madlen jak się czuje fizycznie po zakończeniu zgrupowania i co może stać się jej udziałem na skoczni, a co jeszcze jest poza granicami jej możliwości.
- Czyli obóz nie skończył twojego leczenia tak jak Rotschild by sobie tego życzył? – spytała Madlen.
- Nie do końca. – westchnęła starsza. – Nadal biorę zastrzyki, próbuję angażować się w treningi, ale nie dają mi one w stu procentach satysfakcji i to niestety jest najgorsza nowina...
- Wróciłaś... Powinnaś się z tego cieszyć, ja dopiero wznowiłam trening...
- Tak Madlen, tylko po tym wszystkim co było w minionym sezonie... oczekiwania stałe rosną... I chyba sama najbardziej tego się boję. Rozczarowania... – wzruszyła ramionami.
Nie było bowiem tajemnicą, iż miała wobec siebie krytyczne spojrzenie. Po zakończonym sukcesami sezonie, chciała wciąż być najlepsza, wciąż coś ulepszać... Oczekiwania trenerów, sponsorów i kibiców też były wobec niej większe. Tymczasem w jej stanie zdrowia niekoniecznie było to możliwe. Miała zdecydowanie wielkie tyły w treningach, a skoki cóż... oddawała z jakby większą miarą respektu, ostrożniej niż zwykle co przyczyniało się do słabszych prób. Zaczęły więc o tym przez moment rozmawiać i co ciekawe Madlen była wyjątkowo w stanie Ane zrozumieć. Jej trening na lodzie... to wciąż nie było to samo co przed wypadkiem bowiem medyk nie dał zgody na kombinacje skoków i pewnych elementów. Cudem było, że mogła w ogóle jeździć i z tego miała się cieszyć...
- Wiesz Ana… Thomas ostatnio powiedział mi bardzo mądre słowa. Nie brawura, a ciężka praca. – rzekła dziewczyna obejmując swą przyjaciółkę ramieniem w geście pocieszenia. – Najważniejsze, że obie wróciłyśmy do treningów i teraz będzie już tylko lepiej. Musi. – dodała, na słowa której Ana lekko się uśmiechnęła.
- Dosyć o mnie… skoro już sama wspomniałaś Thomasa… mów co u was słychać? Jak po tej reklamie Red Bull? Mniemam, że całowanie z moim bratem ci się spodobało, skoro nie masz oporów do dzielenia z nim sypialni.
- Oj Ana… gdyby to wszystko było takie proste. – westchnęła Lena.
- Ale to jest proste… albo go pamiętasz albo nie… albo go kochasz albo nie. – uśmiechnęła się starsza w stronę swej młodszej przyjaciółki.
- Ana ja… ja nie pamiętam co do niego czułam, ale wiem co do niego czuję teraz.
- Miętę? – zachichotała starsza.
- To jest aż niemożliwe bym zakochała się w obcym dla siebie facecie w zaledwie ile? Miesiąc?
- Niemożliwe? Lena… wasza relacja to była miłość od pierwszego wejrzenia… jak się okazuje od kolejnego wejrzenia… od każdego możliwego wejrzenia.
- A jeśli to nie miłość? – zapytała nieśmiało Lena. – Jeśli to poczucie winy?
- W sensie, że co… Że jest ci żal mojego brata i…
- I w jakiś sposób próbuję mu zrekompensować stratę, której doświadczył. – odrzekła Madlen spuszczając wzrok, na co Ana lekko się zastanowiła.
Tak… to podobne do Leny. Zawsze stawiała dobro innych ponad swoje. To, jak widać się nie zmieniło pomimo utraconych wspomnień.
- Madlen, czego się boisz? – zapytała starsza po krótkim namyśle.
- Że… – tutaj młodsza się zawahała. – Najbardziej boję się tego, że… pokocham go, nowym uczuciem, innym niż to poprzednie, a potem… wszystko sobie przypomnę i… wszystko się zmieni.
- Ale co ma się zmienić? Miłość to miłość. Czym może różnić się tamto uczucie od tego?
- Ana, to skomplikowane, ale… co jeśli teraz nie będę potrafiła wybaczyć mu tego co wybaczyłam mu wtedy?
- Chodzi o Lilly?
- Nie tylko… – westchnęła. – Wiem, że coś przede mną ukrywa. – Ana mimowolnie skrzywiła się na słowa swej młodszej przyjaciółki.
Chyba doskonale wiedziała o co chodziło dziewczynie. Thomas niekoniecznie lubił dzielić się z Madlen wspomnieniami ich wspólnego życia, tym bardziej nie lubił wracać do tych mniej wesołych aspektów. Zapewne bał się tego samego co łyżwiarka. Że Lena nie będzie potrafiła mu na nowo tego wybaczyć. Faktycznie znajdowali się w patowej sytuacji, ale… czy naprawdę nie wierzyli w siłę miłości?
- Wiesz Madlen… po tym co ostatnio przytrafiło nam się z Gregorem, również myślałam, że nasze uczucie nie jest na tyle mocne by się z tego podnieść. – uśmiechnęła się unosząc twarz przyjaciółki za podbródek by mogła zobaczyć szczerość w jej oczach. – Ale prawdziwa miłość wszystko znosi i wszystko przetrzyma. A to co łączy cię z Thomasem to miłość w najczystszej postaci, dlatego jestem pewna, że odnajdziecie do niej drogę nawet jeśli nie znacie na razie ścieżki. – w oczach Madlen pojawiły się łzy, bowiem Ana jak zawsze potrafiła trafić w sedno.
- Dziękuję, że jesteś Ana. Dziękuję, że mogę tak bezinteresownie porozmawiać z tobą o mojej relacji, mimo że jest to twój brat. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy…
- Jestem i zawsze będę. – odrzekła Ana. – I żadne trzysta kilometrów nie powstrzyma mnie by być dla was przyjaciółką. A teraz uszy do góry i czas chyba wracać do naszych panów co by nie roznieśli mieszkania. – zaśmiała się i pociągnęła młodszą blondynkę w stronę samochodu.
Tymczasem panowie przygotowywali sobie grunt pod granie. Gregor udał się do szafki, gdzie miał zachomikowane dwie butelki dobrego piwa, by następnie zalegnąć na kanapie obok Thomasa ładującego już świeżo zakupioną przez Ane grę.
- To co, między państwowy pojedynek czy może jednak mecz towarzyski klubowy? – otworzył piwo szatyn podając butelkę swojemu gościowi.
- Bez różnicy i tak cię rozpykam! – zaśmiał się Thomas chwytając pada do PlayStation. – Opowiadaj lepiej jak tam zgrupowanie z Noelke? Nie dał wam popalić? – uniósł cwanie brew wyczekując odpowiedzi.
- Czyli odniosłem dobre wrażenie, że znasz człowieka? Czemu nie ostrzegałeś, że bywa aż nazbyt... – Gregor nie do końca wiedział co ma powiedzieć, by nie urazić trenera, który miał z nimi współpracować.
- Służbista? To chyba dobre określenie... Z drugiej strony, to profesjonalista. Myślę, że przez dziesięć dni zdążyłeś się o tym przekonać. Twoje próby w Klingenthal to wyraźnie pokazały.
- Nie zaprzeczę, że krótko trzymał w ryzach... Ale czasem doprowadzał nas z Ane do szału... Na przykład dajesz głowę, że wymyślił nam osobne pokoje, gdy Alex wiedział o naszej relacji? – Thomas ponownie się zaśmiał, widząc zażenowanie Gregora.
- Gregor... Może to i lepiej? Mam nadzieję, że nie zbałamuciłeś mi na nowo siostry?
- Pozostawię odpowiedź bez komentarza. – wysłał mu cwaniackie spojrzenie Gregor, co dało... w sumie jednoznaczną odpowiedź na pytanie blondyna.
- Kolejny argument by cię ograć! – dał kuksańca młodszemu koledze, zaznaczając drużynę, którą chciał dziś grać – Real Madryt.
Szatyn wziął swojego pada i wybrał FC Barcelonę uznając, że skoro mają sami spotkanie na szczycie... to nie inaczej będzie w grze. Gran derbi miało być ciekawym pojedynkiem.
- Poważnie myślisz, że dasz radę stawić czoła Leo Messiemu? Opowiadaj lepiej jak postępy Leny? Jak wasze wspólne mieszkanie? Coś drgnęło?
- Bój się ataku śmierci, Cristiano i Raul razem wzięci... Oczywiście, że tak. – szeroko uśmiechnął się Morgi.
- To znaczy, że wy na nowo jesteście jak dawniej?
- Tego do końca bym tak nie nazwał, ale... bywają ciekawe epizody wspominkowe. Na przykład ostatnio podczas wizyty Meixnera i Mer u nas, Lena zatrybiła, że... jest moja fanką od nastolatki. – zachichotał mocniej cisnąc pada. – Gol! Dałeś się podejść jak dziecko Greg 1-0, Real górą!
- Pamiętaj... Nie jak zaczynasz, a jak kończysz grę się liczy. – z jeszcze większą zapalczywością potraktował pada wypytując go o to jak doszło do wspomnianej wyżej sytuacji.
Trzeba było przyznać, że każde małe drgnięcie w głowie Madlen niezwykle radowało Thomasa. To pozwalało mieć nadzieję, że za jakiś czas siądą wspólnie czwórką... i będą się z tego śmiać. W końcu znali się rok, a zarówno jedna parka jak i druga... przeszła tak wiele. Marzenie o spokojnych czasach z blondynką kosztowało go utratę gola, strzelonego nie inaczej... przez Leo, co ucieszyło Gregora, który z radości podskoczył z kanapy jakby wygrał co najmniej Puchar Świata. Panowie przez chwilę raczyli się jeszcze wyjątkowym meczem, który ostatecznie przyniósł rozstrzygnięcie remisowe 2:2 co nie do końca podobało się rządnemu wygranej Thomasowi. Postanowili jednak skupić się na chwili swobodnej rozmowy, zanim powrócą do gry. Mniemali bowiem, że paniom... na zakupach zejdzie wyjątkowo długa chwila. Przez moment analizowali minione konkursy Letniej Grand Prix oraz nowego członka zespołu. W sumie David był dość cichy... Nie dał się zbytnio poznać ani blondynowi ani tym bardziej szatynowi, który wracał po kontuzji do kadry.
- No właśnie Gregor, oglądałem konkursy i jestem pod wrażeniem, czyżby po kontuzji brak śladu? – spytał Thomas.
- Czasami doskwiera ból, ale jeśli pytasz czy będzie ci dzięki temu łatwiej wygrać ze mną... To wiesz, że nie ma lekko? – zaśmiał się Gregor.
- Gregor, Gregor… też byłem taki pewny siebie jak zaczynałem, ale... czas weryfikuje wszystko, konkurencja również... śmiem twierdzić, iż mam już na ciebie haka. – uniósł prześmiewczo brew w kierunku młodszego czym ponownie wprawił go w rozbawienie.
- Dobra, dobra Thomas, widzę, żarty się ciebie trzymają, opowiadaj lepiej czego spodziewać się po Egipcie i zbliżającym się zgrupowaniu?
- Szczerze? Upału i... odpoczynku. W dużej mierze Alex daje nam wtedy sporo wolnego na regenerację. Oczywiście trenujemy również... chodź nie są to takie same obroty jak zwykle. One, następują po powrocie, gdy wracamy na śnieg.
- Ciekawe czy Alex zabierze też Ane... – podrapał się w geście zastanowienia szatyn.
- Nie masz ochoty odpocząć od mojej kochanej siostry? – zaśmiał się przekornie Thomas. – Wiem jak potrafi dać czadu swoim charakterkiem...
- Nie daje mi we znaki, jeśli o to pytasz. – rzekł pewnie Gregor. – Widocznie uwielbia przedrzeźniać się z bratem, ze mną zdecydowanie bardziej kręcą ją inne rzeczy...
- Chyba nie chcę tego wiedzieć ani wysłuchiwać... – zrobił stanowczy gest stop dłonią blondyn, co młodszy skwitował śmiechem.
- Chciałem powiedzieć o wspólnym spędzaniu czasu, ale... skoro jako jej brat masz wyłącznie skojarzenia z jednym... – Thomas przerzucił oczami po tekście kolegi.
W sumie, już dawno powinien przywyknąć do tego, że jego najmłodsza siostra nie jest aniołem... Co gorsza, siedział właśnie w jej mieszkaniu, gdzie gadał z jej facetem o... intymnych sprawach? Zrobiło się nieco niezręcznie... Widok lekko skonsternowanego blondyna rozbawił szatyna. Postanowił jednak szybko wrócić do tematu zgrupowania. W sekundę Morgi się rozpromienił żywo opowiadając o słonecznym kraju, pięknych widokach i przyjemnym hotelu pełnym atrakcji.
- Co do Ane... Myślę, że Alex zgodzi się ją zabrać. Jedyną przeszkodą mogą być wyłącznie jej wyniki. – westchnął Thomas.
- Myślę, że nie musisz się o to martwić... Mamy zgodę na start w mistrzostwach, a dodatkowo doszła kolejna silna motywacja... – po chwili jednak ugryzł się w język czując, że powiedział zbyt wiele...
Razem z Ane mieli bowiem przy kolacji wspólnie pochwalić się decyzją MKOL -u w sprawie igrzysk. Thomas szybko wyłapał wpadkę szatyna, uniósł prowokacyjnie brew wysyłając nieme zapytanie, które zostało zignorowane.
- Chcesz mi coś powiedzieć Gregor? Czyżby... każdy z nas miał zostać olimpijczykiem?! – spytał rozentuzjazmowany blondyn.
- Pomidor! – odpowiedział śmiechem Gregor.
Jego oczy jednak wyraźnie zdradzały przejęcie całą sytuacją. Czekali na ten moment... Aż w końcu oboje mieli możliwość reprezentowania ojczyzny na najważniejszej imprezie czterolecia.
- Nie wierzę, że nic nie powiedzieliście! Będzie jakaś oficjalna informacja? – zaczął rzucać pytaniami Thomas.
- Przy kolacji Ana wam wszystko wyjaśni... W razie co bądź zaskoczony i upojony jej szczęściem.
- No to akurat trudne nie będzie... Moja mała siostra dopięła swego, nie mogę w to uwierzyć... – pokręcił głową z uznaniem.
Widząc jego podekscytowanie szatyn pomachał padem przed oczami blondyna. To mogło znaczyć jedno – czas na rewanżowe spotkanie. Stuknęli się butelkami, upijając kolejne łyki złotego płynu i oddali się grze w oczekiwaniu na kobiety swojego życia.
~~~
Witajcie Nasze Słodkie Dziewczęta <3
Zaczynamy niemały maraton w Innsbrucku haha bo mimo że trwa kilka dni to rozdziałów jest... trochę i ciut, ciut ;D Ania się rozpisuje, ja próbuję ją gonić i potem... wychodzi co wychodzi. Ale nie uwierzę, że nie jesteście z tego zadowolone :D
Na początek krótkie fragmenciki naszych parek osobno, a potem skoczny kwartet spotyka się, a jakże z przytupem :D Nie może zabraknąć małych uszczypliwości oraz krótkich przekomarzań :) Oczywiście Panie wybyły... co chyba nikogo nie zdziwiło. Czy miały obradować o panach... przy nich samych? Niedoczekanie haha Dobrze, że Ana zapobiegliwie zakupiła odpowiedni czasoumilacz dla rywalizujących samców :D Dzięki temu mogły nadrobić minione dni, co mam nadzieję miło się czytało, bo nie zabrakło i uśmiechu, ale też poważnych sercowych rozważań.
Połowa dnia za nami... następna przed nami. Co się tam zadzieje? Oj będzie ciekawie :D Lena i Morgi w jednej sypialni... w jednym łóżku? Czy to ma prawo bytu? Czy ktoś zostanie wykopany z pokoju i wyląduje na niewygodnej kanapie? A może jednak zasną wtuleni w siebie... nago? xD To wszystko w następnym rozdziale, więc czekajcie wytrwale ^^ Nie czuję, że rymuję :D
Do następnego! <3
Ania&Madziusa
Dzień dobry dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńAleż przyjemnie się czytało - aż nawet nie wiadomo kiedy pojawiła się ostatnia kropka w tym rozdziale.
Bezapelacyjnie wygrywa w tym rozdziale rozmowa Morgenów w samochodzie - no nie można było się nie uśmiechnąć. Biedny Thomas hehe dziewczyna nawet chyba nieświadomie dokłada mu do pieca, że tak powiem. Jak nie zachowanie to muzyka...ale w końcu nikt nie będzie mówił, że będzie łatwo.
Ale z drugiej strony Lena ma litość bo zdecydowała się go przygarnąć na noc, żeby nie musiał się mordować na kanapie :D ciekawa jestem jaki będzie ciąg dalszy tego dnia, zwłaszcza, że Panowie też wymienili pewne uwagi podczas gry na temat swoich Pań.
Rozmowa dziewczyn wiele wyjaśnia - z jednej strony rozumiem Lenę, bo życie z tak dużą luką w pamięci na pewno nie jest łatwe, ale z drugiej sama czuje, że ich do siebie ciągnie. Obejrzenie jej występu z LA może też otworzy pewne drzwi. Dobrze, że Lena ma wsparcie w Ane, która mimo, że jest siostrą Thomasa nic nie próbuje przyspieszać ani nic na siłę nie wmawia Lenie - wszystko toczy się swoim torem.
Z kolei u Ane i Gregora nadal przyjemnie i temperamentnie - same rozmowy między nimi podgrzewają atmosferę - nie trzeba za mocno przyprawiać potraw hehe. aż przyjemnie się czyta po tym wszystkim co ostatnio spotkało tę parę - ten wspólny wyjazd dobrze im zrobił - zbliżyli się do siebie na nowo, do tego zdrowotnie też idzie w dobrym kierunku i jeszcze ta informacja z występami na IO - oj w drugiej części dnia będzie co świętować :)
Czekam na ciąg dalszy, pozdrowienia :)
Witam kochane 😘🙂
OdpowiedzUsuńOczywiście rozdział jak zawsze fantastyczny i zdecydowanie za szybko mi się skończył.
Oj Morgeny zdecydowanie wygrali ten rozdział…
Lena prowokuje Thomasa powodując, że jest z każdą chwilą na skraju, ale choć robi to nieświadomie to jestem pewna, że jej umysł sam podsuwał te piosenki, co daje mi nadzieję, że dziewczyna będzie coraz więcej sobie przypominała…
Nie wiem czy to już pisałam, ale uwielbiam siostrzaną relacje Madlen i Ane - zawsze mogą na siebie liczyć i o wszystkim porozmawiać.
Szczerze mówiąc doskonale rozumiem obawy Leny, bo pewnie każdy czułby to samo, ale mam nadzieje, że jednak dziewczyna pójdzie za tym co czuje do chłopaka robiąc kolejny krok w stronę Morgena…
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗