Nie minęła długa chwila jak panowie usłyszeli śmiejące się blondynki przed drzwiami mieszkania. Mimowolnie na ich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Chociaż czas w swoim towarzystwie wyjątkowo sympatycznie mijał, byli ciekawi co dziewczyny zakupiły na jutrzejsze ważne wydarzenie. Ponadto, nie każdy temat był do ruszenia w dyskusji pomiędzy panami co tworzyło czasem dziwną barierę dyskusyjną. Gra też w pewnym momencie mogła zacząć nudzić, tym bardziej, że skończyło się piwo, a nie chcieli zaczynać większej procentowej imprezy bez dziewczyn. Rozentuzjazmowani ruszyli w kierunku przedpokoju, gdzie dostrzegli ściągające płaszcze blondynki. Żadnemu z nich nie rzuciły się w oczy torby z zakupami, na które miały wyruszyć. Spojrzeli zaskoczeni na siebie by po chwili ponownie zlustrować otoczenie dziewczyn. Widok ten wyraźnie je rozbawił.
- Thomas, czyżby czas na zakup okularów? Czegoś nie możesz znaleźć? – spytała Madlen.
- Tych toreb... z ciuszkami, po które wyruszyłyście... – odparł lekko, jednocześnie przecierając oczy ze zdumienia.
- Madlen, gdybyś miała problem z finansami... dorzucę na okulary dla brata, chyba, że w związku jest na to specjalny fundusz. Zobacz jak przeciera oczka. – zachichotała Ana.
- Co w tym dziwnego, że ich szukamy? Przecież miałyście iść na shopping... – rzucił Gregor.
- Skarbie... Naprawdę myślałeś, że w taką piękną jak na jesień pogodę... udam się z Madlen buszować pomiędzy wieszakami? – zatrzepotała niewinnie rzęsami Ana, mijając razem z Leną chłopaków stojących z rozdziawionymi ustami.
Przybiły sobie piątki i ruszyły ku salonowi. Wymownie spojrzały na pustą wyspę kuchenną i dwie butelki na stoliku, gdzie chwilę temu panowie oddawali się grze.
- Padam z nóg... Nie wiem jak ty Madlen, ale ja zgłodniałam... – druga blondynka pokiwała twierdząco głową na myśl o jedzeniu.
Powietrze i sporo śmiechu sprawiły, że dziewczyny czuły się nieco energetycznie wyssane.
- No to jak tam panowie, gra zdała egzamin? – spytała Ana rzucając się na sofę.
- Niezłe efekty, dobry komentarz i grafika... Jest spoko! – cmoknął w podziękowaniu w polik ukochaną Gregor.
- Który wygrał? – spytała Madlen.
- Ja! – krzyknęli jednocześnie.
Ana śmiejąc się spojrzała na Madlen. Ta wzruszyła niezrozumiale ramionami. Przecież... To było typowe pytanie do pociągnięcia dyskusji. Czyżby było w tym coś nienaturalnego?
- Kochana... Jak znam życie to był remis... Ale i jeden i drugi... zawsze chcą i muszą być najlepsi... To takie... – nie zdążyła skończyć zdania bowiem zatrzymała ją Lena.
- Austriackie? – rzuciła Madlen czym wprawiła w rozbawienie pozostałą w mieszkaniu trójkę.
- Chciałam rzec samcze, ale... Austriackie też brzmi wiarygodnie. – zachichotała starsza blondynka.
Przez chwilę oddały się wsłuchiwaniu w historię meczy Barcelony z Realem. Oczywiście panowie sporo się przekomarzali, który był lepszy... W końcu... Kto nie chciał wypaść lepiej przy damie serca?
- Nie lubię piłki... – rzekła w końcu Madlen dając do zrozumienia, że temat starcia Messiego z Ronaldo, dawał we znaki.
Gregor postanowił więc zabrać się za przygotowanie wyspy do skonsumowania sushi, nad którym sporo się napracowali wraz z Ane dzisiejszego przedpołudnia, natomiast Thomas ciągnąc za sobą Madlen udali się do swojej tymczasowej sypialni w celu wypakowania ubrań.
- Czym sobie zasłużyłem, że jednak mając litość nade mną stwierdziłaś, iż możemy wspólnie dzielić łóżko? – pytająco uniósł brew, kiedy tylko znaleźli się w środku, na co Lena wzruszyła ramionami.
- Poznaj moją dobroć. – odrzekła podchodząc do swej małej czarnej, która wypakowana już z pokrowca wisiała na wieszaku wzdłuż szafy.
- Nie no serio Lena… skąd ta zmiana? – zapytał Thomas spoglądając z wdzięcznością na dziewczynę, bowiem jego koszula i spodnie również wisiały już gotowe by je jutro założyć.
- Stwierdziłam, że przecież w mieszkaniu swojej siostry nie będziesz niczego próbował. – puściła mu oczko.
- Skąd ta pewność? – ponownie uniósł brew, zawadiacko jednak się przy tym uśmiechając.
- Chyba masz na tyle przyzwoitości…
- Wiesz… podejrzewam, że oni oboje nie mieli oporów by odpowiednio przechrzcić nasze mieszkanie.
- Oni to oni, a my to… my. – odrzekła Madlen.
- No właśnie… co z nami… co z galą… co mam…
- Według opinii publicznej nadal jesteśmy razem, prawda? – zapytała Madlen wchodząc mu w słowa, na co blondyn kiwnął twierdząco głową. – Więc chyba nie muszę ci objaśniać, jak ma się zachowywać do szaleństwa zakochany mężczyzna? – tutaj delikatnie się uśmiechnęła, przez co twarz Morgiego wypełniła radość. – Chyba powinniśmy wracać… – rzekła po chwili, kiedy jej walizka została już opróżniona, po czym spojrzała z dezaprobatą na wciąż pełny bagaż chłopaka. – Jak z dzieckiem… – westchnęła podchodząc do niego.
Thomas ledwie się mógł powstrzymać przed wciągnięciem jej w swoje ramiona. Wiedział jednak, że już jutro… będzie to mógł robić bez skrupułów. Tyle ile będzie miał na to ochotę. Z miną największego zwycięzcy dokończył wypakowanie swoich ubrań, po czym biorąc Madlen za rękę wyprowadził ich do przekomarzających się w kuchni Schlierenzauerów.
- Może mała gra na rozbudzenie zmysłów? – zarzucił propozycje Gregor widząc wracających Morgenów, po czym wyjął sporej wielkości półmisek z różnymi rodzajami azjatyckich smakołyków, następnie uniósł wysoko brew bowiem w głowie zagościł mu pewien pomysł.
Ana spojrzała niezrozumiałe na chłopaka, dlatego postanowił on wyjaśnić co miał na myśli.
- W Masterchefie czasami robią konkurencję na zgadywanie składników z zamkniętymi oczami... Albo z opaską na oczach, może i my potestujemy w ten sposób naszą wiedzę?
- Ale... przecież ty znasz wszystko więc... jaka to tajemnica? – spytała Ana.
- Twój maestro... będzie wyłącznie sędzią, a wy... będziecie degustatorami... – uśmiechnął się szeroko na myśl o swojej przewadze.
- Tylko, że Ana ci pomagała... więc chyba też nie powinna brać w tym udziału? – uniósł brew Morgi zauważając istotny szczegół.
- Uspokajam... Dla Ane mam coś wyjątkowego. – zatarł dłonie na myśl o specjalnej kategorii zagadki przygotowanej dla ukochanej.
W odpowiedzi spojrzała niepewnie na niego, co wywołało ponownie uśmiech pozostałej trójki. Gregor zaproponował opcję z wiązaniem oczu co miało nieco utrudnić możliwość ewentualnego podglądania. Ponieważ logicznym było, że Ana będzie na końcu, palmę pierwszeństwa miał dzierżyć albo Thomas albo Madlen więc zaproponowali losowanie kto będzie pierwszy. Padło na Len więc Morgi postanowił czynić honory i zasłonić oczy młodszej blondynki.
- Od razu przypomina mi się jeden moment w restauracji... Miało to miejsce w Bischofshofen i Lena... Też czegoś wtedy zasmakowała. – zachichotał szatańsko blondyn.
Mająca już zawiązane oczy dziewczyna zrobiła ustami lekko skrzywioną minę... Miała nadzieję, że to nie miało nic wspólnego z ich bliskością. Czyżby miał na myśli kolejne wspomnienia? Przez moment próbowała uruchomić w głowie jakieś kolejne obrazy – wszystko na nic. Co mogło mieć wspólnego jedzenie z Thomasem... Szybko pożałowała swoich myśli, bo Morgen widząc pytające spojrzenia przyjaciół ze śmiechem rozwiał ich rozważania.
- Nie powiem zbyt wiele, bo to... intymne szczegóły, ale... było sporo lizania... – rzucił ze śmiechem.
- Ana, mam nadzieję, że solidarność jajników nadal obowiązuje? Co on miał na myśli o lizaniu?! – spytała przejęta najmłodsza z grona.
Skoczkini zachichotała uruchamiając w swojej głowie nieco kosmate myśli. Spojrzała pytająco na brata, bowiem... Nie kojarzyła tego etapu w życiu przyjaciół. Bischofshofen? Przecież to był czas turnieju, czas po wpadce Morgena z Kristiną... Nie miała pojęcia czy mogło wydarzyć się coś szczególnego w życiu blondwłosej parki. Jedno było pewne, to nie było nic związane z seksem, bowiem... sporo wody musiało upłynąć nim ta dwójka się połączyła w zupełnym tego słowa znaczeniu. Gregor podał mały talerzyk z kilkoma składnikami pierwszego maki. Thomas głośniej się zaśmiał widząc propozycje szatyna bowiem jeden ze składników... Należał do tych wyjątkowo nie lubianych przez młodszą.
- Otwórz szeroko usta... I skosztuj przysmaków Maestro. Co czujesz Lena?
Dziewczyna wzięła spory kęs sushi i na początku nic nie wzbudzało jej podejrzeń. Sprawnie wymieniła ryż, awokado i się zawiesiła czując rybę.
- Ryba... Gregor serio musiałeś mi to robić? – dziewczyna z grymasem odparła. – Łosoś... Nie przepadam za nim. – pozostała trójka zabiła brawo, po czym podała kolejne pojedyncze składniki, z którymi blondynka nieźle sobie radziła.
Jedyne czego nie zgadła to tykwa i halibut, którego Lena znała wyłącznie pieczony smak, tymczasem Gregor podał jej wersję surowej ryby. Po niej do zabawy przystąpił Thomas, którego Lena sprawnie miała ochotę wykończyć ciekawymi kompozycjami smaku. Nie było tajemnicą, że chłopak lubił ostre przyprawy zatem Madlen odbierała skrajne smaki dla zmyłki. Faktycznie słodsze rzeczy kojarzyły się Thomasowi wyłącznie z jednym. Na jego twarzy pojawił się szeroki niczym banan uśmiech.
- Słodkie... jak Madlen. – Ana spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę.
Nie musiała śmiać się w głos, by pokazywać jaką przyjemność sprawiały jej te słowa. Mimo dzisiejszego trudnego dnia, szczerze nie mogła doczekać się jutrzejszych szaleństw. Chłopak miał trzeba przyznać dobre wyczucie smaku, bo wyjątkowo wszystko trafiał. Ilekroć Lena miała chęć podłożyć mu coś niespodziewanego tylekroć... Morgen smakowo dawał czadu. Jego znajomość składników wyjątkowo jej zaimponowała. Widząc pustą tackę klasnęli w dłonie obwieszczając koniec rundy blondynowatych. Została tylko Ana. Oczywiście widząc wyjątkowy zaciesz na twarzy Gregora... Zaczęła się bać? Nie... To była bardziej ekscytacja... Tym bardziej, że ostatni raz opaska była w użyciu podczas ich zgrupowania i zabawy z lodem. Szatyn z niebywałą wprawą zawiązał jej oczy, po czym udał się w kierunku lodówki. Wyciągnął kilka rzeczy i wrócił w kierunku przyjaciół. Śmiejące się Morgeny zwiastowały jedno... To będzie inny rodzaj testu.
- Kochanie, twój egzamin właśnie wystartował... – zbliżył swoje usta do jej ucha czule je przy tym muskając. – Otwórz usta...
- Wolnego kolego! To moja siostra, niech lepiej ci ust nie otwiera... – Lena słysząc słowa Thomasa mało nie zachłysnęła się sokiem, a Ana tylko pokręciła głową z rozbawienia.
- A tobie Morgen wszystko z podtekstem musi się kojarzyć? – zaśmiała się Ana.
- Miesięczny celibat zdecydowanie mu nie służy. – zachichotała Lena specjalnie nie spoglądając w stronę Thomasa czym wywołała kolejną salwę śmiechu u skocznej parki.
- Dobra Gregor... Zakładam, że nie masz tam nic trującego? – powiedziała Ana otwierając szeroko usta, po czym skosztowała pierwszego dania i… chrupnęło. – Chrupie... Czyli to nie sushi? Myślałam, że jedziemy na tych samych zasadach...
- Nieee... Ale finał będzie super, zobaczysz. – Schlieri zrobił cwaniacką minę w kierunku blondynowatych.
Thomas pogroził mu palcem co jeszcze bardziej go ośmieliło w kwestii podawania dań. Ostatecznie dziewczyna rozpoznała paszteciki z grzybami shitake, ostre spring rollsy z chutneyem i pojedynczą maki na ostro z wasabi...
- Czy dużo jeszcze będzie tego czegoś na ostro? – spytała czując jak jej podniebienie wola o ratunek. – Gregor... Myślałam, że na ostro to ja w zupełności ci wystarczę... – jęknęła.
I choć skoczek świetnie się bawił postanowił zwieńczyć próbowanie deserem.
- Kolor jest nieprzypadkowy, a dlaczego... To wam zaraz Ana powie, jeśli zgadnie co to jest. Jak spudłuje... Dostanie coś ekstra do zgadywania! – zaśmiał się szatyn zacierając ręce.
- Ostrzegam, że teraz nie gryziemy, konsumujesz inaczej. – wziął nabrał mus mango, który tworzył deser z tapioką, ale... nie nałożył go na łyżkę tylko wysmarował nim usta, zupełnie jak niegdyś Thomas próbując różnych rzeczy z Madlen.
Zbliżył się śmiało w kierunku blondynki co oczywiście poczuła na całym swoim ciele. Ten zapach... był jedyny w swoim rodzaju. Ułożył jej głowę tak by mogła skosztować tego co miał na ustach i lekko się zaśmiał.
- Wystaw język i... próbuj. – dziewczyna zachichotała czując dwuznaczność prośby.
Jej język zaczął od kącika ust, subtelnie sunąć po całej długości ust. Dłońmi objęła szyję chłopaka i dość szybko zatonęła w spragnionych pocałunku ustach ukochanego. Ugryzła lekko jego wargę i nawet chrząkniecie Thomasa nie przerwało tej miłej chwili.
- Ekhm, to w końcu zgadniesz co próbowałaś? – rzucił blondyn.
- Usta mojego faceta... Tego nie da się pomylić. – wyszczerzyła szeroko usta.
Thomas parsknął śmiechem, próbując nieco zmotywować siostrę do zgadnięcia tematu zagadki. Ona jednak zdecydowanie ściągnęła opaskę czując, że i tak zabawa nie idzie w tym kierunku co trzeba. Gregor postanowił zatem zaproponować spokojną konsumpcję tego co pozostało i... wnieść coś co miało pokazać gościom temat kolejnej dyskusji.
- Wiem, że Ana nie może zbyt wiele pić... Dlatego zaczniemy od innego trunku by was naprowadzić, ciekawe czy zgadniecie do czego zmierzamy. – chłopak ułożył na tacy pięknie wyglądające drinki w kolorze żółtym.
Lekko przyozdobione listkiem mięty, ale i dwiema wykałaczkami. Na jednej znajdowała się flaga Kanady natomiast na drugiej kontur kraju i znaczek na Vancouver z kołami olimpijskimi. Ana głośniej się zaśmiała widząc pomysłowość partnera. Spojrzała na najbliższych szukając czy zrozumieją aluzję wysłaną przez Gregora. Thomas, ponieważ doskonale już znał temat lekko odparł.
- Brawo Ana, nawet przez chwilę nie wątpiłem, że znajdziemy się razem na Olimpiadzie w Kanadzie. Gratuluję siostra! – musnął jej policzek, na co ta tylko szybko pomrugała oczami.
Ale jak? Skąd on tak szybko rozpoznał przekaz? Przecież rodzice mieli siedzieć cicho zgodnie z zapowiedzią. MKOL również nie wydał odpowiedniego komunikatu, miał on się odbyć w dniu gali, czyli jutro... Wszystko miało być niespodzianką dla jej gości.
- Jedziesz z nami do Vancouver?! – pisnęła uradowana Madlen i widząc skinienie uśmiechniętej przyjaciółki rzuciła jej się w objęcia z radosnym okrzykiem.
Teraz obie... Mogły żyć marzeniami o Kanadzie, bo już nikt decyzji nie zmieni. Stuknęli się kieliszkami, jak się okazało wypełnionymi Margaritą zrobioną z mango. Choć Gregor miał schłodzonego szampana uznali, że dziś ten drink miło go zastąpi. Tym bardziej, że smak miał wyjątkowy – olimpijski. Skoczkini pokrótce z wielkim entuzjazmem opowiedziała Thomasowi i Madlen o liście z MKOL i ich decyzji, która miała zostać ogłoszona kolejnego dnia. Po chwili spojrzała na brata, który choć się cieszył i nie ukrywał dumy to... okazywał to w jakiś minimalistyczny sposób.
- Thomas, skąd taki brak euforii? Myślałam, że się cieszysz z faktu, iż twoja siostra jedzie na olimpiadę? – potargała lekko jego blond czuprynę.
- Kochana moja, byłem tego pewien, bo jak ty sobie coś założysz nie ma bata byś tego nie otrzymała. Teraz czas sięgnąć marzeń w Vancouver, być może dosięgniesz gwiazd i zasmakujesz złota. – uśmiechnął się Thomas.
- Taki mam cel. – wyszczerzyła ząbki po chwili kierując oczy na Gregora, z którym miała nadzieję dzielić trofeum w Kanadzie.
Ten wyraźnie wpatrywał się w Thomasa i zdawał się być lekko niespokojny. To od razu rzuciło się w oczy Ane. Czyżby coś ukrywał? Może coś się stało?
- Gregor... Chcesz mi coś powiedzieć? – kuknęła ponownie na śmiejącego się pod nosem brata.
Cóż miał począć, że nie umiał zbytnio oszukać siostry. W końcu znali się jak mało kto, ale też... nie ukrywał, że spodziewał się takiej decyzji. Ich determinacja w dążeniu do celu była tak silna, że niemożliwym było jej niedostrzeżenie na arenie światowej. Szatyn zdecydowanie chlusnął końcówkę drinka czując, że nie dane będzie cieszyć się komfortem spokojnego spędzania czasu. Ale co zrobić, skoro był z niej tak dumny, że nie mógł się oprzeć chęci wyduszenia tego z gardła?
- Thomas, wiedziałeś prawda? – blondyn wzruszył ramionami, czując, że ostatecznie wkopuje kumpla, no ale cóż...
Zbliżył się do Madlen i z boku przyglądał się zbliżającej się w kierunku szatyna podirytowanej Ane.
- Obiecałeś! Miałeś nic nie mówić... To miała być niespodzianka.
- A Thomas miał być bardziej rozentuzjazmowany i co? – zrobił minę niewiniątka próbując ją na swój sposób udobruchać.
Dziewczyna tupnęła mocniej nogą wyrażając swoją dezaprobatę co... bardziej rozbawiło niż postraszyło szatyna. Blondwłosa parka zachichotała na widok przekomarzającej się parki.
- I co, stało się coś? No przecież wszyscy w tym domu zostaną olimpijczykami. Co za różnica, które to powie? – zaśmiał się w głos Gregor.
- O ile dadzą jej nominację Greg, wszystko zależy od związku i oczywiście jej badań... – rzucił lekko Thomas i po chwili zrobił szybki unik wraz z Madlen bowiem i w ich kierunku leciała poducha wymierzona przez Ane w Morgiego.
- Tak być nie może! Nagrabiliście sobie... Ogłaszam zatem co następuje! Gregor... Dziś kanapa staję się twoim udziałem... Kara w końcu musi być! Ja biorę Len do siebie, a Thomas śpi w gościnnym... Postanowione! – rzekła pewnym tonem starsza blondynka.
- Ale... – zaczęła nieśmiało Lena, jednak jej rozpoczętego zdania nikt nie usłyszał, ponieważ Gregor zaczął ganiać Ane po dolnej części mieszkania.
Rozległ się niemały radosny krzyk, bowiem parka ganiała się niczym dzieci bawiące się w berka. Szatyn jednak dość szybko złapał ukochaną, dzięki uprzejmości Thomasa, który również miał w tym swój interes. Greg przerzucił blondynkę przez ramię. Dziewczyna śmiejąc się w głos wierzgała i próbowała się wyrwać, jednak na nic się zdawały jej zapędy. Chłopak był po prostu silniejszy...
- Na swojego Gregorka z pięściami? Za te pyszności? Za ten miły dzień? Postanowione? Już ja ci pokażę! – zaczął wspinać się po schodach prowadzących na górną część mieszkania do ich sypialni, na co Ana prychnęła zdecydowanie wyrażając swój sprzeciw, ale... czy miała coś do gadania?
Wyszczerzyła ząbki do brata i siostry i pomachała im na dobranoc. Wiedziała bowiem... że ta noc będzie na swój sposób wyjątkowa, szczególnie dla drugiej parki, a ona... po raz kolejny zaśnie w silnych ramionach ukochanego mężczyzny... O ile dane jej to będzie.
- Dobranoc! – krzyknęli do blondwłosych będąc na ostatnim stopniu, po czym słyszalny był wyłącznie trzask zamykanych drzwi.
- Oni tak zawsze? – zapytała Madlen, kiedy Ana i Gregor zniknęli na schodach.
- Szczerze? Już dawno nie widziałem ich tak beztroskich. – uśmiechnął się Thomas.
To, że jego siostra na nowo zaczęła czerpać radość z życia po tym z czym musieli się mierzyć w ostatnim czasie bardzo go radowało. Już wystarczy tych mrocznych momentów czy stresowych sytuacji. Najważniejsze, że na powrót potrafili odbudować to co mieli… przed stratą dziecka. A to napawało blondyna optymizmem, ponieważ liczył, że podobnie stanie się z relacją jaką miał z Madlen przed wypadkiem. Nagle z zadumy wyciągnęła go dziewczyna, która podnosząc się ze swojego miejsca oznajmiła, że pozwala sobie jako pierwsza zająć łazienkę. Thomas nie protestował, dlatego niedługo potem blondynka zniknęła za drzwiami od toalety, a chłopak ułożył się na łóżku kładąc ręce pod głowę w pokoju, który mieli dziś razem zajmować i zaczął bezwiednie przyglądać się sufitowi. Na ten dzień bowiem czekał od bardzo długiego miesiąca. No dobrze… może nie do końca czekał na dzielenie nieswojego łóżka z Madlen, ale dobre i to. Najważniejszym było jednak, że to ona z własnej nieprzymuszonej woli wyszła z inicjatywą wspólnego spania. I nawet nie musiał jakoś specjalnie jej do tego namawiać. Czyżby sama zaczęła odczuwać potrzebę bliskości? Koniec końców w ostatnich dniach mało było między nimi interakcji, ponieważ skupiali się głównie na treningach, a wieczorami urządzali pokój dla Lilly. A może szukał dziury w całym? Może faktycznie nie chciała go skazywać na spanie na niewygodnej kanapie? Westchnął bezradnie. Czy kiedyś powróci jeszcze taki czas, że nie będzie musiał się zastanawiać co kieruje dziewczyną? Czy kiedykolwiek będzie mógł na nowo zachowywać się przy niej w sposób naturalny? Nie zastanawiając się czy jego wybuchowa osobowość czasami jej nie zrazi. Niekiedy naprawdę był już zmęczony tym wiecznym utrzymywaniem pewnego dystansu. Chciał, żeby wszystko wróciło do normy… żeby wróciła stara Lena. Zakochana w nim po uszy, spontaniczna i beztroska. Żeby z pełnym uwielbienia spojrzeniem uwiesiła mu się na szyi i bez skrępowania pozwoliła się dotykać. Ale najgorsza była przemożna chęć usłyszenia tych dwóch magicznych słów z jej ust… Bo Thomas… najzwyczajniej w świecie na powrót chciał być kochany.
Tymczasem Madlen, wykąpana, odświeżona i gotowa do spania stała przed lustrem mocno ściskając swoimi drobnymi dłońmi zlew. Wpatrywała się w swoje odbicie zastanawiając… co ona najlepszego narobiła. Przecież to było bardziej niż pewne, że któreś z nich pęknie dzisiejszej nocy i rzuci się na drugie… Nie bez powodu oboje szukali głupich pretekstów by tylko móc się przytulić czy pocałować. I jeszcze ta dzisiejsza muzyczna retrospekcja… na bank rozbudziła w Thomasie uczucia, które przez ostatni miesiąc tak usilnie próbował tłumić. Ale przecież nie zrobiła tego specjalnie! Skąd mogła wiedzieć… Westchnęła bezradnie wpatrując się w swoją różową, dwuczęściową, satynową piżamkę w serduszka. Nagle się zaśmiała… może to sprawi, że chłopak straci na nią ochotę. Wyglądała bowiem bardzo infantylnie. Dlatego biorąc głęboki oddech, stwierdziła, że nic tu po niej. Trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje… niekoniecznie przemyślane decyzje, po czym po prostu weszła do pokoju. Morgi uniósł na nią swój wzrok i… już wiedziała, że ta piżama wcale nie podziałała na niego tak jak zakładała, bowiem jego oczy… pociemniały. Starając się nie zwracać na niego większej uwagi, ruszyła w stronę swojej walizki skąd wyciągnęła balsam do ciała, po czym zasiadła na brzegu łóżka i zaczęła nakremowywać swoje nogi. Thomas przerzucił oczami kierując się do łazienki. Ona zdecydowanie chciała go wykończyć… Krótkie spodenki ledwie zasłaniające jej tyłek oraz satynowa zapinana koszula, spod której niczym dwie wieże odznaczały się sutki… I te jej nogi… Przed jego oczami od razu pojawił się obrazek, kiedy obejmowała go nimi w pasie… kiedy zarzucała mu je na ramiona, a on… Potrząsnął głową próbując odegnać niechciane wspomnienia. Szybko zrzucił z siebie ubranie i wszedł pod prysznic przekręcając kurek z zimną wodą. Madlen natomiast kiedy zaskoczona jego zachowaniem odprowadziła go wzrokiem do drzwi, wzruszyła ramionami, skończyła to co zaczęła robić, po czym wsunęła się pod kołdrę i z lekko przyspieszonym biciem serca czekała na chłopaka. Dźwięk wyłączonej wody sprawił, że zadrżała i nerwowo się poruszyła czując, że coś zaczyna jej wiercić dziurę w brzuchu… Pieprzone motyle! Przełknęła ciężko ślinę i przymknęła oczy, a kiedy je otworzyła… Jego półnagie ciało skryte jedynie bokserkami zaatakowało ją ze zdwojoną siłą. Jej skóra pokryła się dreszczem, więc szybko odwróciła wzrok kładąc się na wznak i uparcie zaczęła wpatrywać się w sufit. Po chwili poczuła jak Thomas wsuwa się pod pościel, a jego zapach omamia jej zmysły…
- Madlen… – rzekł po chwili nie mogąc ukryć w głosie lekkiej nutki irytacji. – Stąd czuję jak cała zdrętwiałaś. Jeśli to dla ciebie za dużo pójdę spać do salonu.
- Nie, zostań. – powiedziała szybko i chwyciła go za przedramię by powstrzymać przed opuszczeniem łóżka. – Proszę… – dodała czując jak na policzki wpełza jej rumieniec.
Dobrze, że Thomas wcześniej zgasił światło, półmrok panujący w pomieszczeniu sprzyjał tego typu emocjom. Wiedziona jednak nieznaną dla siebie siłą, zjechała dłonią niżej na nadgarstek blondyna, a potem nieśmiało musnęła palcami wnętrze jego ręki. Na odpowiedź nie musiała długo czekać, bowiem chłopak od razu złączył jej palce w swoim silnym uścisku. Takim oto sposobem oboje leżeli w łóżku na wznak trzymając się mocno za ręce. W głowie Thomasa panowała gonitwa myśli… co powinien teraz zrobić? W głowie Leny natomiast… szumiało. Czuła się mega niezręcznie, ponieważ to ona była prowodyrem tej sytuacji. Gorzej jednak, bowiem nijak nie mogła wpłynąć na swoje emocje, które powodowały, że krew w jej żyłach… wrzała. Czuła, że za chwilę wybuchnie i…
- Pieprzyć to! – warknęła, po czym w ułamku sekundy przerzuciła nogę przez Morgiego siadając na nim okrakiem rozpoczynając zbliżenie od bardzo namiętnego pocałunku.
Powiedzieć, że Thomas był zaskoczony to jakby… nic nie powiedzieć. Na moment go zamroczyło aż tak bardzo, iż przez pierwsze kilka sekund w ogóle nie odwzajemniał pieszczoty, a jego dłonie zawisły nad ciałem dziewczyny jakby rażone piorunem. Oprzytomniał dopiero wtedy, kiedy poczuł, że Madlen chce się od niego odsunąć. Objął więc ją ciaśniej przyciskając do siebie, układając delikatnie swoje dłonie na jej plecach i pogłębił pocałunek, powodując, że dziewczyna jęknęła w jego usta, co bardzo mocno odczuł w swoich lędźwiach. Kiedy Lena chwyciła jego twarz w dłonie, Thomas zsunął ręce na jej biodra powodując, że miednica dziewczyny otarła się o jego ciało. Cóż… to że był podniecony nie było niespodzianką… tylko dla niego, bowiem Madlen westchnęła przeciągle zaskoczona nowymi doznaniami. Oderwała usta od warg blondyna odchylając głowę do tyłu i ledwie mogąc nad sobą panować ponowie się o niego otarła, czując, że w ten sposób mogłaby się doprowadzić do orgazmu. Morgi doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ czuł to samo. Nie zwlekając ani sekundy dłużej zaczął obsypywać pocałunkami szyję i dekolt dziewczyny, powodując, że jej ruchy stały się bardziej nerwowe i zachłanne. Czy chciał poprowadzić ją ku finałowi? O niczym innym nie marzył… Lena jednak otworzyła oczy, które miała cały czas zamknięte i… oprzytomniała. Co oni robili… dokąd to zmierzało? Thomas wyczuwając zmianę w jej zachowaniu uniósł się do siadu równając się z dziewczyną, po czym pochwycił jej twarz w dłonie i musnął czule jej usta. Wybuch Madlen zakończył się równie szybko… co zaczął.
- Czy jestem aż tak beznadziejny, że tak szybko straciłaś na mnie ochotę? – zapytał w jej wargi nie tracąc z nią kontaktu fizycznego.
- Przepraszam Thomas… – jęknęła Madlen w pierwszym odruchu próbując się wyrwać z jego objęć, chłopak jednak zdecydowanie ją przytrzymał, ukryła więc twarz w dłoniach. – Przepraszam… – szepnęła płaczliwie, na co Morgi przerzucił ją sobie przez rękę układając na pościeli, sam zawisając nad jej ciałem, po czym delikatnie zabrał dłonie Leny, którymi próbowała się zasłonić.
- Proszę, porozmawiaj ze mną… – rzekł podpierając się na łokciu, trzymając ją blisko siebie drugą ręką.
- Nie chcę rozmawiać… – jęknęła czując palący wstyd.
- Dobrze… – westchnął chłopak zrezygnowany i chciał wrócić na swoją połówkę łóżka, ale Madlen go przytrzymała.
- Thomas… czy możesz mnie przytulić? – zapytała nieśmiało nie potrafiąc ukryć nadziei w swoim głosie, bowiem uczucie przemożnej chęci bliskości chłopaka było… nie do zniesienia.
Blondyn zamrugał oczami niezrozumiale. Ona tak na poważnie…? Ledwie mogąc powstrzymać się przed przerzuceniem oczami, lekko skinął głową. Madlen więc obróciła się do niego plecami, a Morgiemu nie pozostało nic jak mocno zgarnąć ją do swej piersi.
- Madlen… – zaczął po krótkim namyśle. – Nie ma w tym nic złego…
- Thomas… – westchnęła dziewczyna. – Możemy porozmawiać o tym jak będziemy w naszym domu? Tutaj… nie czuję się komfortowo by rozmawiać na tak poważne tematy.
- Dobrze. – odrzekł jedynie, ponieważ po słowach „w naszym domu” lekko się wyłączył. – Powiesz mi czego się boisz? – zapytał jednak po chwili, na co usłyszał tylko westchnienie Madlen, bowiem dziewczyna już drugi raz została dziś o to zapytana.
Czyżby rodzeństwo Morgenstern się zmówiło? Obróciła się w jego stronę.
- A co jeśli to wszystko między nami popsuje? To co udało nam się zbudować przez ostatni miesiąc?
- Myślisz, że naprawdę jestem aż tak beznadziejny w łóżku? – zaśmiał się, Lena jednak zbyła milczeniem jego komentarz. – Och Madlen… dlaczego ty się tak tym wszystkim przejmujesz, a nie dasz się ponieść emocjom?
- Bo może nie chcę cię skrzywdzić? – zapytała spuszczając wzrok na jego łańcuszek, którym chwilę później zaczęła się bawić.
- Mnie? – zdziwił się Morgi.
- Nie ukrywajmy, że mój wypadek i amnezja jednak bardziej dotknęło ciebie. – powiedziała. – Nie chcę byś cierpiał jeszcze bardziej kiedy nam nie wyjdzie… kiedy nigdy nie odzyskam wspomnień. – rzekła nadal unikając jego spojrzenia.
Thomas poczuł jak jego ciało pokrywa się gęsią skórką… nie brał w ogóle pod uwagę takiej możliwości.
- Masz rację… ja chyba również nie chcę o tym rozmawiać. – odrzekł smutniejąc, po czym ułożył się na swojej poduszce ciężko wpatrując ponownie w sufit.
- Thomas… musisz taką opcję również mieć na uwadze. – szepnęła Madlen przysuwając się do niego i nieśmiało położyła głowę na jego barku. – Szczególnie, że nie poznałam jeszcze całej prawdy odnośnie naszej relacji.
- Jakiej prawdy?
- Nie próbuj mydlić mi oczu… wiem, że coś przede mną ukrywasz i może w tym problem. Może jeśli nie poznam wszystkich szczegółów z naszego związku… nie będę mogła ruszyć dalej? – zapytała unosząc na niego swój wzrok.
- Możemy porozmawiać o tym jak będziemy w naszym domu? Tutaj… nie czuję się komfortowo by rozmawiać na tak poważne tematy. – odbił pałeczkę cytując jej wcześniejsze słowa, na co Madlen westchnęła zmęczona, ale uśmiechnęła się po chwili.
- I pomyśleć, że to jednak ja… pierwsza się na ciebie rzuciłam. – zachichotała. – Za grosz przyzwoitości.
- Nie pierwszy raz. – odrzekł Morgi zerkając na nią.
- Co?! – pisnęła. – Nie wierzę ci! Odszczekaj to!
- Nie zgrywaj niewiniątka! – zaśmiał się Thomas. – Kiedyś nawet porwałaś mi koszulę. – powiedział, a Madlen… znieruchomiała.
Jej sen… nabierał nowego kształtu. Kształtu… prawdziwego wspomnienia. Blondyn widząc jej reakcję tylko głośniej się zaśmiał.
- To wszystko przez ciebie! – żachnęła się dziewczyna. – Jesteś okropnym demoralizatorem, deprawatorem i… i… bałamutnikiem! – piszczała próbując wyrwać się z jego objęć, co Thomas skutecznie jej uniemożliwiał mocno przyciskając ją do siebie.
- No, no świętoszko… – zachichotał. – Walcz dalej, a zobaczysz jak to się skończy.
- Niby jak? – zapytała dając za wygraną i z miną obrażonego dziecka założyła obie dłonie.
- Rozlewem… ale nie krwi. – szepnął jej do ucha Thomas, czym wywołał dreszcz na całym jej ciele.
Co za okropny z niego był erotoman! Ale nie mogła przyznać, że wcale a wcale jej to nie kręciło… Prawda była taka, że taki swawolny Thomas… podobał jej się najbardziej. I zanim zdążyła pomyśleć o co chce go zapytać… pytanie samo wyszło z jej ust… ponownie.
- To o co chodziło z tym lizaniem w Bischofshofen?
- Dobranoc Madlen… – zaśmiał się Morgi zgarniając ją ciaśniej w swoje ramiona, po czym ucałował czubek jej głowy licząc, że Lena odpuści sobie ten temat.
Dziewczyna czując ciepło ciała chłopaka oraz bicie jego serca stwierdziła, że na dziś wystarczy już rozmów. Jutro miał być wielki dzień. Mieli wystąpić jako para przed oczami całego kraju, który nie miał zielonego pojęcia… w jakiej relacji żyli od ponad miesiąca. I Lena miała skrytą nadzieję, że… nigdy się nie dowie. A żeby tak mogło się stać ona miała grać szalenie zakochaną nastolatkę. I szczerze? Nie widziała w tym żadnego problemu. Po niedługiej chwili oboje oddali się w ręce Morfeusza, tym bardziej zadowoleni, bo w swoich ramionach.
Gdzieś w okolicach godziny trzeciej Thomas zmęczony wpatrywaniem się bezsensu kolejną godzinę w sufit, stwierdził, że pójdzie do kuchni prze prostować kości i napije się przy okazji wody, dlatego wyswobadzając się lekko z objęć Madlen, narzucił na siebie dresy i opuścił ich wspólną sypialnię. No cóż… powiedzieć, że blondynem wstrząsnęły słowa dziewczyny o jej ewentualnej kontynuacji amnezji, to jakby… nic nie powiedzieć. Wiadomo, Morgi czasami rozmyślał nad tą koszmarną opcją, ale nigdy… nie brał jej pod uwagę na serio. Nie, po prostu nie… tak na pewno nie będzie. Prędzej czy później przecież dziewczyna o wszystkim sobie przypomni. I tak wiele wspomnień już do niej wróciło. Tylko dlaczego jej słowa tak nim wstrząsnęły? Może dlatego, że… wypowiedziała je ona? Niby kiedyś już rozmawiali na ten temat, ale… było to dawno, a ich relacja w tamtym momencie… nie była na takim poziomie jak teraz. Po drugie, przecież widział, że na nowo się w nim zakochiwała, ale… Thomas doskonale zdawał sobie sprawę, że nie można budować związku na kłamstwach. Życie trochę go jednak nauczyło. Z tym, że… czy on ją faktycznie okłamywał? Nie opowiedział wielu aspektów ich związku, ale przecież nie można nazwać tego kłamstwem. Nagle z rozmyślań wyrwał go głos schodzącej po schodach osoby. Od razu wiedział, że to Ana i… nie przeliczył się.
- Thomas? A co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Jakoś… nie mogę spać. – wzruszył ramionami opierając się biodrami o blat.
- Boisz się jak to jutro będzie? – zapytała podchodząc do niego.
- Hmmm… nawet nie. – odrzekł. – Przecież już przeżyliśmy podobną galę. Pamiętasz Króla Nart? Tam również musieliśmy udawać, że jesteśmy w szczęśliwym związku.
- No tak… – powiedziała Ana nalewając sobie wody do szklanki. – Wiesz Thomas… nie chcę się wtrącać, ale… powinieneś chyba wszystko wyznać Madlen. – rzekła po chwili.
- Rozmawiała z tobą? – zapytał, na co dziewczyna kiwnęła głową, a on westchnął zrezygnowany. – To wszystko nie jest takie proste…
- Opowiedzenie waszej wspólnej historii jest aż tak skomplikowane? – uniosła pytająco brew.
- Chodzi o to, że… Madlen może tego nie zrozumieć. W sensie… wtedy była zaślepiona miłością do mnie. Wiem, że wszystkie moje występki przeszły mi płazem tylko dlatego, że ona… była we mnie zakochana o wiele dłużej niż przypuszczałem, a teraz… teraz nie mam tego komfortu. Nie wiem jak zareaguje na wieść, że nie potrafiłem wybrać między nią a Kristie…
- Przecież czytała twój wywiad. Myślałam, że macie to wyjaśnione.
- Ale nie pamięta w jakich okolicznościach… zakończyłem związek z Kristiną.
- No cóż Thomas… trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Zobaczysz, kłamstwa cię dogonią i wtedy nie będzie tak kolorowo…
- Przecież jej nie okłamuję – żachnął się. – Zawsze wyczerpująco odpowiadam na zadane pytania. Nawet opowiedziałem jej pokrótce jak doszło do poczęcia Lilly. – tutaj Ana zrobiła zdegustowaną minę.
- Madlen chyba zdaje sobie sprawę jak dochodzi do zapłodnienia. – przerzuciła oczami.
- Chodzi mi o to, dlaczego do tego doszło.
- A opowiedziałeś jej o innych przykrych sytuacjach? – ponownie zapytała, na co chłopak westchnął zirytowany. – To nie moja sprawa, ale… kłamstwo ma krótkie nogi, pamiętaj. Ja nie chcę później znowu między wami stawać. Sama opowiedziałam jej tyle ile uznałam za słuszne, nie chcąc się wtrącać i miałam nadzieję, że będziesz miał w sobie na tyle… rozwagi by samemu jej wszystko wyznać. Proszę cię… nie schrzań tego kolejny raz. – powiedziała dosadnie, na co Morgi kiwnął jedynie głową, bowiem słowa siostry… delikatnie nim wstrząsnęły.
Po czym Ana bez zbędnych słów po prostu się odwróciła i ruszyła skąd przyszła. Po chwili Thomas na nowo został sam… ze swoimi myślami. Biorąc kolejny łyk wody stwierdził, że na wyznania przyjdzie jeszcze czas. Póki co miał na głowie inne zmartwienia, chociaż… głównym jego zmartwieniem i tak przecież była Madlen i wszystko co jej dotyczyło, także… och kogo on chciał oszukać. Westchnął z niemocy braku kontroli nad swoim życiem i ruszył z powrotem do sypialni, po czym wtulił się w drobne ciało Madlen mając nadzieję, że da mu to trochę ukojenia przed zbliżającymi się ciężkimi rozmowami z jakimi przyjdzie im się mierzyć.
~~~
Dzień dobry Kochane!
Numer 145 przechodzi powoli do historii, jako kontynuacja poprzednika :D mamy jednak nadzieję, że niejednokrotnie sprawił Wam uśmiech na twarzy - bo nam się podobało nawet jego ponowne czytanie. Co się tutaj zadziało... Jadąc przepisem z masterchefa: nuta kwasu, odrobina słodkości, szczypta ostrości i mamy przepis na zabawę w masterchefa hahahah nie od dziś wiadomo, że Gregor (tak, tak do garów!) ma gastronomiczny talent i wymyślił dość kreatywną zabawę w końcu... Fartuch zobowiązuje :D przyjaciele mogli w swoim gronie poświętować możliwy wyjazd Ane na olimpiadę - tak, tak wiem, że właśnie zabijacie nas wzrokiem... Ale czy pojedzie to się jeszcze okaże... Jeśli chodzi o Madlen to - chyba dziewczyna znowu wygrała zawody... Chciałyście ruchu to jest niemałe trzęsienie ziemi :D pytanie tylko czy kłamstwa tudzież półprawdy Thomasa wszystkiego na nowo nie zepsują... Wszystko okaże się już w najbliższym czasie :D Czekajcie wytrwale, my czekamy na szybkie i mniej szybsze spostrzeżenia i mówimy do nexta! I oczywiście bierzemy się do dalszej pracy :D
Ania&Madziusa
Dobry wieczorek :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że aż takich wydarzeń na że tak powiem "obcym gruncie" ze strony Morgenów to się nie spodziewałam. Myślałam, że może Lena już jak się odważyła to pójdzie za ciosem, ale jednak jak widać jeszcze za wcześnie. Nie zmienia to faktu, że temperatura między nimi wzrosła - momentami można powiedzieć, że stworzyło się wręcz piekiełko hehe.
Z jednej strony dziewczyna otwiera się na chłopaka coraz bardziej a z drugiej jednak cały czas martwi się, że może im nie wyjść - tylko, że jeśli nie spróbuje to się nie przekona.
Natomiast zgadzam się z Ane co do poczynań Thomasa - mam nadzieję, że jednak chłopak zbierze naukę ze swoich doświadczeń i postawi na szczerość z Leną, bo chyba już przechodzili przez to kiedy miał problemy z prawdomównością w 100%. Oby to stwierdzenie blondyna "przyjdzie czas" nie trwało zbyt długo, bo gorzej będzie kiedy Lenę uświadomi ktoś inny albo właściwa szufladka w jej głowie otworzy się w najmniej oczekiwanym momencie.
Ana z Gregorem - jak widać miłość kwitnie w dobrym stylu i smaku ;) Nareszcie jest między nimi i uczucie i luz - wszystkie klocki układanki wskazują na swoje miejsca - są u siebie i choć dla Any to duża zmiana to widać, że dobrze się w tym odnajduje. Podobał mi się jej pomysł na karę dla chłopaków, ale coś mi się wydawało, że niemożliwe jednak żeby to weszło w życie - w końcu jak Panowie mogliby dopuścić do takich zmian - nie ma mowy hehe.
Już nie mogę doczekać się kolejnej części i szaleństwa gali także pozdrowienia i do następnego :)
Buongiorno belle signore 😘🥰
OdpowiedzUsuńRozdział kochane jak zawsze jest cudowny i wręcz miejscami gorący 🤭🔥
Morgeny:
Zdecydowanie znów wygrali cały rozdział...
Oj zrobiło się tu naprawdę bardzo gorąco między nimi 🔥🔥🔥
Cieszę się, że Lena pomimo wielu obaw dała się ponieść emocją i mam nadzieję, że teraz częściej będzie robiła takie kroki w stronę chłopaka słuchając serca, które należy do Morgiego
No i liczę, że Thomas po powrocie do domu faktycznie szczerze porozmawia z dziewczyną o tym jak było mi między nimi, bo z takiego zwlekania może nie wyjść nic dobrego, a kto wie może właśnie dzięki takiej rozmowie Madlen w pełni odzyska pamięć...
Greanna:
Co tu dużo mówić kochane sialnka trwa aż naprawę miło się ją czyta 😁
Greg I Wielki Król Lodu i Kuchni jest tak wprawiony w sztuce kulinarnej, że jestem pewna, że przebiłby samego Gordona Ramsaya w zabawie z smakami 😁
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗