Złość, a nawet wściekłość wraz z zazdrością zalały ciało Madlen niczym fala. Najgorsze było to, że nic nie mogła po sobie pokazać… Wszędzie, gdzie nie spojrzała stali dziennikarze, a za nic w świecie nie chciała, by się dowiedzieli, że między nią a Thomasem… wcale nie jest dobrze. Nagle poczuła rękę na swoim ramieniu. Od razu wiedziała, że to on. Jego zapach i sposób w jaki ją dotykał… tak potrafił tylko Morgi.
- Zamknij się i idź za mną. – rzekła szybko przyklejając na usta uśmiech i uwiesiła mu się na ramieniu, tym samym ciągnąc go w stronę łazienek, z których moment wcześniej wróciła.
Thomas lekko zdziwiony spojrzał w jej stronę. Ona jednak nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Poczuł nieprzyjemny dreszcz na swoim ciele… Czyżby sobie przypomniała? Oby nie… I kiedy znaleźli się w korytarzu, gdzie znajdowały się toalety, Lena mocno i zdecydowanie wyciągnęła rękę z jego uścisku, po czym spojrzała w jego stronę wskazując mu drzwi do damskiej łazienki. Morgi zamrugał dwa razy, po czym zaczął się dziwnie uśmiechać przekraczając próg pomieszczenia, bowiem jego myśli pobiegły w całkiem odmiennym kierunku.
- Przestań się szczerzyć, ja ci tutaj dupy nie dam. – powiedziała bezceremonialnie Madlen, po czym zatrzasnęła za nimi drzwi.
Thomas poczuł jakby dostał obuchem w głowę. Takie słownictwo… u jego Leny?
- Coś taki zdziwiony? – prychnęła zakładając ręce. – Myślałeś, że się nie dowiem?
- Lena, to nie tak… – zaczął unosząc dłonie w geście obrony.
- Żeby się słowem nie zająknąć na temat hotelu, w którym pieprzył inną… – warknęła. – Morgen! W jakiej sytuacji ty mnie stawiasz?!
- Kto ci powiedział?
- A czy to ważne?! – pisnęła. – Mów jak wiele jeszcze przede mną ukrywasz!
- Kofler? – tym razem to Thomas podniósł głos. – Pieprzony fałszywy przyjaciel…
- Ty lepiej przestań obwiniać innych o swoje niepowodzenia!
- Ale jak ci miałem powiedzieć?! – warknął. – Lena wiesz, to tutaj zapłodniłem Kristinę.
- Na przykład!!! – wrzasnęła, po czym obróciła się do niego plecami, żeby nie rzucić się na niego z pazurami.
Miała go ochotę teraz rozszarpać i sama nie wiedziała, z którego powodu najbardziej… Czy dlatego, że jej nie powiedział o hotelu… czy dlatego, że ma dziecko z inną… czy dlatego, że tańczył z tamtą brunetką. I zanim zdążyła się powstrzymać, słowa same się z niej wylały.
- Co to była za czarnula?
- Co? – zapytał skonsternowany, odpowiedziała mu jednak cisza.
Nagle zaczął się śmiać, więc Madlen obróciła się w jego stronę.
- Co cię tak bawi? – zapytała.
- O Jacqueline też jesteś zazdrosna? – zapytał poczynając krok w jej stronę.
- Nie schlebiaj sobie. – prychnęła. – Wcale nie jestem o ciebie zazdrosna. Nie chcę później znowu czytać w gazetach, że się puściłeś.
- Że co? – zaśmiał się w głos.
- Przeliterować ci?
- Madlen… co w ciebie dziś wstąpiło? – zapytał przybliżając się do niej. – Piłaś coś?
- Gdybyś musiał mnie bronić, pomimo że cię okłamałam… ciekawe jak byś się czuł.
- Nie okłamałem cię. – odrzekł. – Nie wiedziałem, że to ten hotel, póki pod nim nie wysiedliśmy.
- I co? Mowę ci wtedy odjęło?
- Madlen… naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, że to właśnie ten hotel... – powiedział akcentując końcówkę swej wypowiedzi, po czym chciał ją chwycić za ramię, ale dziewczyna zwinnie się wymsknęła.
- No jeszcze tego by brakowało żeby miało… – powiedziała. – A teraz mów jak na spowiedzi! Co jeszcze przede mną ukrywasz?!
- Nasz pierwszy raz odbył się w moim rodzinnym domu, pod prysznicem. – powiedział, a Lena uniosła ręce do góry w myślach śląc w jego stronę niewybredne inwektywy nie wierząc w jego bezczelność.
- Nie no, ja z tobą oszaleję! – powiedziała przykładając dłoń do czoła.
- Oj Lena, daj spokój i wracajmy do góry, bo ludzie pomyślą, że… Bóg wie co tutaj robimy.
- Nie jestem przekonana, czy ja w ogóle chcę jeszcze gdziekolwiek z tobą wracać… – westchnęła zrezygnowana.
- Obiecuję, że jak tylko wrócimy do naszego domu, wszystko ci opowiem i już nigdy nie postawię cię w takiej sytuacji. – powiedział Thomas próbując załagodzić wybuch dziewczyny, Lena jednak spojrzała na niego spod byka.
- Jestem tym wszystkim już taka zmęczona… – westchnęła. – Czy moglibyśmy wrócić już do mieszkania Ane i Gregora?
- Co tylko zechcesz. – odrzekł blondyn i obejmując blondynkę ciasno w biodrze, wyprowadził z toalety.
- Jedźmy windą… nie dam rady kolejny raz wspiąć się po tych schodach w moich szalenie wysokich szpilkach. – powiedziała pojękując, co wręcz zmroziło Morgiego.
- Daj spokój z windą… najwyżej cię zaniosę. – uśmiechnął się próbując by za wszelką cenę nie weszli do tej pieprzonej windy.
- Możesz sobie iść schodami, ja jadę windą i koniec. – odrzekła Madlen naciskając guzik ku jej przywołaniu i nim chłopak zdążył zareagować, drzwi się otworzyły, a dziewczyna zniknęła w środku.
Oblały go zimne poty, ale szybko ruszył w jej stronę i zatrzymał drzwi dłonią, po czym spojrzał z przestrachem na Madlen. Ona uniosła na niego swój wzrok i kiedy chciała go pospieszyć, przed jej oczami zmaterializowało się wspomnienie…
***
Ana i Gregor przez jakąś chwilę spacerowali w ciszy. Tego wieczora wystarczyła im wyłącznie swoja obecność. Po niedługim czasie znaleźli się w miejscu skąd rozciągał się panoramiczny widok na Innsbruck. Choć było już ciemno, piękne oświetlenie kamienic wzdłuż rzeki Inn nadawały temu miejscu coś magicznego.
- Nie sądziłam, że będziesz pamiętać. – uśmiechnęła się na myśl o dacie, którą dziś z szatynem celebrowali.
- Oj Ana... Jakże mógłbym nie pamiętać... Piętnastego października jedna charakterna dziewczyna zmieniła moje życie na zawsze. Odgrażała się, że pokaże mi, gdzie jest moje miejsce... i słowa dotrzymała. – szeroko się uśmiechnął, na myśl ich pierwszego spotkania podczas zgrupowania męskiej kadry.
W jej głowie mimowolnie pojawił się obraz tamtego popołudnia, kiedy sama poznała chłopaków, a do drużyny dołączył on... Jego ręka powędrowała na jej talię by nieco bardziej zbliżyć ją do siebie. Blondynka z uczuciem spojrzała na Gregora.
- Dobrze kochanie... Skoro to nasza rocznica... To mam nietypowe pytanie... Co zapamiętałeś z tamtego dnia? Co o mnie pomyślałeś? – spytała spoglądając niepewnie w jego brązowe tęczówki. – Czy... Myślałeś, że coś z tego może być? – dodała kolejne pytanie.
Doskonale pamiętała jak tego dnia ją zaintrygował. To spojrzenie... Był w tym jakiś magnetyzm, wyzwalający kumulacje pozytywnych wibracji w jej sercu... Była ciekawa jakie emocje zapamiętał z tamtego czasu...
- Szczerze? – spytał spoglądając niepewnie na nią. – Że jesteś zarozumiałą złośnicą, której brakuje pokory. – dziewczyna wybałuszyła oczy słysząc tekst swojego partnera odnośnie swojej osoby.
Widząc jej spojrzenie wybuchnął śmiechem. Mógł się tylko domyśleć, że liczyła na coś innego. Ale co zrobić, skoro od początku ich znajomości leciały iskry? Pamiętał doskonale ten czas... Jej pazur i charakter... Może było jej łatwiej w towarzystwie brata zaznaczyć swoją obecność? Nie była taką subtelną delikatną dziewczyną jakie miał okazję zazwyczaj poznawać... Widząc jej skonsternowaną minę postanowił powrócić do tematu. Zapał ją za dłonie i stając tuż przed nią oparł czołem o jej czoło.
- A teraz poważnie... Że masz silną osobowość, niezwykłą pewność siebie i zadzior. Byłaś... inna niż wszystkie dziewczyny dotąd mi znane. I to chyba od początku mi się w tobie najbardziej spodobało... Nie mówiąc o tych pięknych błękitnych oczach, które wpatrywały się we mnie z taką zawziętością. – zaśmiał się głośno, otrzymując od Ane kuksańca.
- Naprawdę to zauważyłeś?! – pisnęła lekko chowając twarz w swoje dłonie i kręcąc przecząco głową.
- A skąd! Właśnie zostałaś przeze mnie podpuszczona. – zrobił cwaniackie spojrzenie na samą myśl o wyznaniu Ane.
Dziewczyna spaliła lekkiego buraka, ale... jak miała zaprzeczyć tym słowom? Zresztą... Czy była taka potrzeba? Skąd! Tamtego dnia... Jej serce zabiło mocniej... Na nowo... Pragnęła zatracić się w miłości i to właśnie on miał sprawić. Choć był jej nieznany, czuła... że ten dzień odmieni jej życie... Ich życie... I tak też się stało. Widząc jej zadumę szatyn lekko się uśmiechnął i sprowokował do dalszej dyskusji.
- W takim bądź razie co tobie siedziało w głowie panno Morgenstern? Czy nie od razu czułaś... że coś z tego będzie? Jakie wrażenie pozostawił po sobie tamten Gregor? – spytał z ciekawością chłopak unosząc przy tym zabawnie swoją brew.
Ana uniosła nieco swoją wargę ku górze. Tego dnia... Zawładnął jej sercem... I mimo, że przez ten rok zadziało się wiele trudnych momentów w ich życiu, to więcej jednak było tych radosnych... Pełnych namiętnych porywów i szczęścia. Po każdej burzy w ich życiu na nowo wychodziło słońce... Cieszyła się, że rok temu... Na jej drodze stanął niepozorny chłopak z Innsbrucka. Dzięki niemu... Na nowo otworzyła się na miłość...
- Naprawdę chcesz wiedzieć co wtedy pomyślałam? – widząc jego zaciekawione spojrzenie postanowiła przejść do odpowiedzi. – Że jesteś słodki i masz cudowne rumieńce, gdy strzelasz gafy na przykład robiąc ze mnie żonę Thomasa. Skoro był twoim skocznym wzorcem jak mogłeś nie wiedzieć, że mój brat nie ma żony? – zachichotała. – Byłeś wtedy uroczo zawstydzony... – szeroko się uśmiechnęła wspominając jego wejście do kadry z przytupem.
Nieśmiały... Ale nie znaczyło, że gorszy... Świeżak, ale... niezwykle intrygujący, do tego przystojny. I te oczy... Pamiętała doskonale te brązowe tęczówki wpatrujące się w nią z niezwykłą ciekawością... Widząc jego zdumione spojrzenie postanowiła kontynuować swoje wspomnienia.
- Jest jeszcze jedna rzecz, która zapamiętałam... – dodała lekko, czując jak jego wzrok zatrzymuje się ponownie na jej osobie.
Skierowała swoje oczy ku jego tęczówkom. Poczuła jak przeszywa ją przyjemny dreszcz na myśl o tamtych wspomnieniach, ale i jego spojrzeniu. Było takie samo jak wtedy... Głębokie...
- Gregor... Tego samego dnia... Zaklepałam cię w swoim sercu... – chłopak zdumiony rozłożył usta chcąc coś powiedzieć, jednak Ana położyła palec na jego wargach, by nie zaczynał swojej wypowiedzi zanim nie skończy.
Czas by usłyszał... Jak bardzo był bliski jej sercu... Już od pierwszego dnia.
- Piętnastego października, kiedy się poznaliśmy rozmawiałam z Madlen, jak nakręcona katarynka o tobie... Już wtedy wiedziałam jedno, że pokaże ci miejsce nie tylko w drużynie... Pokaże ci, że jest ono u mego boku... Naprawdę bałam się tego uczucia, ale... Postanowiłam z nim nie walczyć... Do tego stopnia, że podczas rozmowy z nią zaznaczyłam, że jesteś mój i tylko mój! Że ma nawet na ciebie nie patrzeć, bo jesteś już zajęty... Oczywiście przeze mnie. – zaśmiała się głośniej Ana, wpatrując się w rozpromienione brązowe tęczówki chłopaka.
Wciąż pokazywały jedno... Miłość… Jej słowa niezwykle go ujęły... Więc była to miłość od pierwszego wejrzenia... Przyciągnął mocniej jej talię do siebie, by poczuć ją jeszcze bliżej siebie. Wargą przejechał po jej ustach, by po chwili na dobre w nich zatonąć. Ana wsunęła język w jego usta dalej pozwalając przy tym na czerpanie większej przyjemności i rozkoszy. Gregor ochoczo pogłębił pocałunek. Choć... Było to przyjemne Ana przygryzła lekko wargę chłopaka kończąc ich małe zbliżenie. Jej błyszczące błękitne oczy ponownie spojrzały na chłopaka.
- Chyba... Czas wrócić do domu... – tym razem kokieteryjnie zagryzła swoją wargę, wyczekując reakcji szatyna.
Ten zawadiacko uniósł swoją brew i zdecydowanie pociągnął ją w kierunku stojącej nieopodal taksówki, która dość szybko dowiozła ich do mieszkania.
***
- Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? – zapytał z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
Lena nie spojrzała nawet na niego. Zrobiła krok do tyłu. Thomas wszedł do środka i nacisnął przycisk. Potem spojrzał na dziewczynę. Przybliżył się na niebezpieczną odległość.
- Nie podchodź. – wysyczała Madlen przez zęby.
- Widzę zapowiada się dłuższa pogawędka… - powiedział Tom i znów coś wcisnął czego efektem było zatrzymanie się windy.
- Co ty robisz idioto?! – wrzasnęła blondynka.
- Rozmawiam z tobą… inaczej byś mi uciekła…
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ależ mamy… może wytłumaczysz mi co miało to wszystko znaczyć? – zapytał zakładając ręce na piersi.
Dziewczyna po raz pierwszy spojrzała na chłopaka od dłuższego czasu. Nie wiedziała o co mu chodzi.
- Co, co miało znaczyć? – zapytała.
- Ten cyrk z Kofim.
- Cyrk? – Len nie mogła uwierzyć własnym uszom.
- A jak mam to nazwać?
- Nazywaj to jak chcesz… kij ci do tego i proszę teraz mnie wypuścić.
- Lena co się stało? Jeszcze wczoraj rano było tak fajnie.
- Co się stało? Powiedzieć ci co się stało?! – krzyknęła. – To się stało kurwa!!! Twoja super dziewczyna zjawia się jakby nigdy nic, o czym oczywiście nie raczyłeś mi powiedzieć. Zjawia się i myśli, że jest nie wiadomo kim… a co potem? Tom leci do niej jak na skrzydłach no bo jak! A co z Len? A co go to obchodzi… ma ją gdzieś. Przecież to wszystko to była tylko przygoda… nic nie znaczący epizod w jego życiu! Nie!! Nie przerywaj mi do cholery! – wrzeszczała. – Zerwę z nią… nie kocham jej i co? A teraz pieprzysz się z nią jakby nigdy nic i myślisz, że jest fajnie!!! Nie chcę z tobą rozmawiać i nie chcę cię znać Thomasie! – spojrzała w jego niebieskie tęczówki z żalem w oczach.
- Tak? Ty nie byłaś lepsza! Co to miało znaczyć to obściskiwanie się z Koflerem? I jeszcze to kino. Mówisz na mnie, a sama robisz to samo.
- Co?! Kofi to mój przyjaciel i dobrze o tym wiesz! Nic mnie z nim nie łączy poza przyjaźnią. Ja nie rzucam słów na wiatr Tom…
- Ja tym bardziej.
- Że co słucham? Proszę cię nie rozśmieszaj mnie! Powiedziałeś jej, że jej nie kochasz? Powiedziałeś, że chcesz zerwać? O, a może wspomniałeś o niedoszłych pocałunkach… Nie! Bo jesteś tchórzliwym chamem, który sam nie wie czego chce! I wiesz co? Żal mi ciebie Morgi…
- Tak? Nie lepsza jesteś. Wspomniałaś Koffiemu, że jesteś zakochana? Nie… no tak… po co chłopak ma wiedzieć skoro i tak go potem wykorzystasz i rzucisz! A tamten? Wie, że zarywałaś do dwóch na raz? Sorry… trzech! Nie możemy zapomnieć o szanownym panie Jacobsenie. Myślisz, że jesteś taka święta? Niczym się nie różnisz ode mnie!
- Nie chcę więcej ciebie widzieć! Masz się nie zbliżać nawet na metr! Dla mnie przestałeś istnieć właśnie w tym momencie! Idź pierdol się ze swoją dziwką!!! – w oczach blondynki pojawiły się łzy.
- A ty szmać się ze wszystkimi ile tylko chcesz! – wrzasnął Tom.
Lena, która właśnie stała do niego tyłem powoli się odwróciła. Już nawet wczorajsze wydarzenie nie zraniło jej tak jak dzisiejsze słowa Toma. Łzy spłynęły po jej policzku. Morgi nagle poczuł się głupio.
- Lena ja… - zaczął, ale nie skończył, bo po raz drugi w życiu poczuł dłoń dziewczyny na swoim policzku.
Po raz kolejny go uderzyła. Po raz kolejny zabolało jak nigdy. Po raz kolejny się zawiodła. Po raz kolejny miała przez niego wszystkiego dosyć. Po raz kolejny chciała umrzeć…
Madlen stała na środku windy, a łzy strumieniami zalewały jej twarz. To… niemożliwe… to nie mogło się wydarzyć… Uderzyła go? I to w twarz… Takie słownictwo? Słowa, których nie można było cofnąć? Jak mogła w tak podły sposób wypowiedzieć się o innej kobiecie… W jak wielką furię chłopak musiał ją wprowadzić by z jej ust padły takie świństwa… Patrzyła na niego ledwie mogąc nad sobą panować. Przez ułamek sekundy miała nadzieję, że to co pojawiło się przed jej oczami to tylko jakieś omamy, ale wyraz twarzy Thomasa mówił co innego… Smutek, żal… Zamrugała oczami czując jak wszystko zaczyna wirować. W następnej sekundzie nogi się pod nią ugięły, refleks blondyna jednak nie pozwolił jej upaść. Dlatego znalazła się w jego ramionach. Jego dotyk palił… Wręcz wżerał się w skórę i Madlen miała ochotę tylko zacząć krzyczeć. Co to miało być do cholery?! Jak mogli się wobec siebie tak zachowywać? Jak on mógł… się tak do niej odezwać? I ona mu to wybaczyła?! Chyba naprawdę musiała go kochać, aż za bardzo… Nikt normalny nie wróciłby do poprzedniej relacji po czymś takim. To jej się nie mieściło w głowie. To zakrawało o patologię… Oni we dwoje po prostu byli… toksyczni. Wyniszczali siebie nawzajem.
- Madlen… powiedz coś. – wyszeptał Thomas.
- Zabierz mnie stąd… – szepnęła. – Zabierz… – powtórzyła już głośniej wyrywając się z jego objęć i stając na równe nogi. – Zabierz mnie stąd! – zaczęła nagle krzyczeć czując, że uczucia przejmują nad nią kontrolę.
Uczucia, których powoli nie mogła znieść. Uczucia, które niczym trucizna zaczęły palić ją pod skórą. Bezwiednie wbiła swoje paznokcie w przedramiona próbując dać sobie ukojenie. Nic takiego jednak nie następowało… Thomas patrzył przerażony tym co dzieje się z dziewczyną. Nie wiedział kompletnie co ma robić… Dokąd ją zabrać. Wszędzie byli dziennikarze, a oni nadal pozostawali w tej pieprzonej windzie. Jak by to wyglądało, gdyby wyszedł z nią na rękach… Prawdopodobnie wszyscy by pomyśleli, że się upiła… Czy w tej sytuacji mógł ją w ogóle prosić by się ogarnęła?
- Madlen… proszę, uspokój się. – chwycił jej twarz w dłonie szukając kontaktu wzrokowego. – Muszę cię stąd jakoś wyprowadzić, a wszędzie roi się od dziennikarzy. – widząc, że jego słowa wcale do niej nie trafiają, a jej zachowanie w ogóle się nie zmienia, odblokował windę i ponownie zjechali do łazienek, które przed chwilą opuścili.
Tam wyprowadził ją z ciasnego pomieszczenia wprowadzając do toalety, gdzie Madlen nareszcie odzyskała rezon. Przemyła twarz wodą, trochę się jej napiła, po czym obróciła się w jego stronę. Jej oczy były całe przekrwione od płaczu, a makijaż lekko rozmazany.
- Madlen… – zaczął, ale dziewczyna uniosła dłoń by się uciszył.
- Ja teraz wyjdę przed hotel, a ty pójdziesz po moje rzeczy oraz oznajmisz Ane i Gregorowi, że nie wracam do nich na noc. – powiedziała bez emocji, po czym wymaszerowała z pomieszczenia i schodami udała się na górę.
Thomas nie tracąc zatem ani chwili ruszył za nią, mając nadzieję, że miała na myśli ich obojga, a nie siebie samą. Kiedy tylko udało mu się zabrać ich odzienie wierzchnie z szatni, machnął ręką w stronę sali rezygnując z poszukiwania parki Schlierenzauerów. Stwierdził, że napisze im SMSa, więc pomknął od razu w stronę Madlen, która nerwowo przechadzała się przed hotelem. Narzucił na jej odkryte ramiona płaszcz, przez co dziewczyna dziwnie zesztywniała, dał jej więc nieco więcej przestrzeni zachowując między nimi delikatny dystans. W następnej kolejności zatrzymała się przed nim taksówka, w stronę której Madlen bezwiednie ruszyła. Thomas spojrzał lekko skonsternowany, ale poszedł w ślad za dziewczyną, a po chwili jechali już w nieznanym dla niego kierunku. Oboje siedzieli z tyłu. Lena patrzyła w szybę będąc lekko wykręconą plecami w stronę blondyna. Morgi więc starał się by w żaden sposób jej nie dotknąć, wiedział bowiem, że była bliska histerii. Po niedługiej chwili wysiedli pod… innym hotelem. Madlen zapłaciła taksówkarzowi, o co Thomas nie miał zamiaru się spierać. Nie chciał jej prowokować by przedwcześnie na nowo straciła nad sobą panowanie.
- Czy w tym hotelu również kogoś pieprzyłeś? – zapytała lodowatym tonem nie zaszczycając go spojrzeniem, po czym ruszyła w stronę wejścia.
Morgi przerzucił oczami, ale szybko ją dogonił.
- W swoim życiu pieprzyłem tylko jedną kobietę i była to Kristina. Z drugą…
- Tak, tak… uprawiałeś miłość. – weszła mu w słowa kpiąco się uśmiechając. – Daruj sobie swoje głupie słowne gierki. – Thomas więc zacisnął usta w wąską kreskę. – Nie, poczekaj… jak to było? Według ciebie się szmaciłam, więc…
- Madlen… – szepnął ostrzegawczo, po chwili jednak zamilkli, bowiem stanęli przed recepcją. – Dobry wieczór, proszę o jeden pokój dla dwóch osób i od razu uprzedzam, że nie mieliśmy rezerwacji. – powiedział blondyn podając recepcjonistce swój dowód osobisty.
Dziewczyna dziwnie popatrzyła na stojącą przed nią dwójkę, ale uśmiechnęła się po chwili przyjaźnie podając im kartę do ich pokoju. Thomas uprzejmie podziękował, po czym bez słowa pociągnął Madlen w stronę windy ówcześnie odnajdując numer piętra, na którym będą stacjonować dzisiejszej nocy. Dziewczyna nie chcąc robić scen, nie wyrwała swojej ręki z uścisku Morgiego. Do czasu, aż znaleźli się w windzie. Tam odsunęła się od chłopaka na maksymalną odległość i z niecierpliwością czekała aż dotrą na odpowiednie piętro. Nie mogła się już doczekać, kiedy będzie mogła wejść pod prysznic i zmyć z siebie trudy dzisiejszego dnia. Wiedziała jednak, że czeka ją jeszcze niekoniecznie przyjemna rozmowa z chłopakiem, która mogła się skończyć na różne sposoby. Po niedługiej chwili, znaleźli się w swoim hotelowym pokoju, z jednym podwójnym łóżkiem. Nie obeszło jej to, bowiem nie była pewna czy Thomas będzie dzisiejszej nocy w ogóle dzielił z nią ten pokój. Wszystko miało się za chwilę okazać. Jednak zanim przystała do rozmowy, skierowała się do małej lodówki w poszukiwaniu czegoś mocniejszego. Miała nieodpartą ochotę na szklaneczkę procentowego trunku. Niestety w środku nie było żadnego alkoholu. Westchnęła zrezygnowana.
- Madlen… porozmawiaj ze mną. – powiedział nagle Thomas stojąc zagubiony pośrodku pokoju wodząc za nią niespokojnie wzrokiem.
- Ty do tej pory nie chciałeś rozmawiać ze mną… – odrzekła nie zaszczycając go spojrzeniem, po czym zrzuciła ze stóp swoje czarne szpilki by było jej nieco wygodniej. – Dlaczego teraz ja mam robić to z tobą? – po chwili uniosła na niego jednak swe oczy i… poczuła jak zbiera jej się znowu na płacz
Nie mogła znieść myśli, że dała mu w twarz… Nigdy się w ten sposób nie zachowywała. Do czego musiało dojść, że aż tak straciła nad sobą kontrolę…
- Chyba powinniśmy wyłożyć kawę na ławę… – westchnęła po chwili. – Zdradzałeś Kristinę ze mną.
- Nikogo z nikim nie zdradzałem! – ostro zareagował Thomas.
- W takim razie mnie zdradziłeś z Kristie! – warknęła. – I przestań zaprzeczać, bo moje wspomnienie jasno to pokazuje! Kręciłeś z nami obiema na raz! To obleśne!
- Madlen… nie znasz całego kontekstu. – powiedział robiąc krok w jej stronę, na co Lena od razu uniosła ręce by go zatrzymać. – Nasza przeszłość… jest bardzo skomplikowana!
- Skomplikowana? Chciałeś chyba powiedzieć popieprzona… – odrzekła. – Jak my w ogóle mogliśmy się wobec siebie tak zachować? Jak ja mogłam rzucić taki komentarz pod twoim adresem… – tutaj objęła twarz rękoma. – To mi się w głowie nie mieści! A ty… jak mogłeś coś takiego powiedzieć…
- To wszystko z zazdrości… Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć… Po prostu oboje byliśmy wzburzeni i wzajemnie chcieliśmy się zranić…
- Thomas… – zapłakała. – Nie mogę znieść myśli, że posunęłam się do czegoś tak okropnego i dałam ci w twarz… Jak się okazuje nie pierwszy raz! Jak to w ogóle możliwe?!
- To wszystko… moja wina… to wszystko przeze mnie. – Thomas nagle dał upust emocjom.
Zasiadł na brzegu łóżka i schował twarz w dłoniach. Madlen popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami z mocno bijącym sercem. Co oni robili…
- To ja… nie mogłem się zdecydować na żadną z was. – powiedział, czując, że nie zostało mu już nic oprócz szczerości. – Ale… przysięgam… – tutaj uniósł swój załzawiony wzrok na blondynkę. – Naprawdę cię nie tknąłem, póki… w środku, w sercu nie podjąłem decyzji, że naprawdę chcę być z tobą. – powiedział lekko zawile, ale Madlen i tak zachowała trzeźwość umysłu.
- Ale rozstałeś się z Kristiną zanim związałeś się ze mną? – zapytała, na co jej serce zaczęło szybciej bić, bowiem wiedziała jaka będzie odpowiedź.
Cisza była bardziej niż wymowna.
- Madlen błagam… nie zostawiaj mnie z tego powodu kolejny raz. – wyszeptał wpatrując się błagalnie w jej oczy.
- Kolejny? – zapytała czując jak ręce zaczynają jej drżeć.
Dlaczego sama myśl o rozstaniu z chłopakiem, powodowała, że zaczynała wpadać w dziwny atak… paniki?
- Dziś… jest rocznica naszego poznania… przez ten rok zostawiłaś mnie trzy razy. Pierwszy raz dlatego, że nie zakończyłem… w twoim mniemaniu, związku z Kristiną tak jak należy i związałem się z tobą, a drugi… Lilly. Chciałaś żebym stworzył dla niej dom, z dwojgiem kochających się rodziców. Ale… ja już nie kochałem Kristie. Nie mogłem dać jej szczęścia, tym samym nie chciałem unieszczęśliwiać mojej córki.
- Odeszłam od ciebie by twoje dziecko nie miało weekendowego tatusia, a nie dlatego, że zrobiłeś dziecko innej? – zapytała ledwie mogąc uwierzyć w jego słowa.
- Pewnie z obu tych powodów. – odrzekł spuszczając wzrok. – Madlen… kiedy trzeci raz miałem cię stracić… po wypadku… myślałem, że moje życie się skończyło. – tutaj po jego policzkach zaczęły spływać łzy, co konkretnie wstrząsnęło dziewczyną. – Takiej beznadziei jeszcze nigdy nie czułem… nic mnie nie cieszyło, nawet narodziny mojej córki. – przełknął gorzko ślinę i poczuł, jak dziewczyna staje przed nim, nie uniósł na nią jednak swojego spojrzenia. – Madlen… to wszystko nie jest takie proste jak ci się wydaje. – powiedział nieśmiało opierając głowę o jej brzuch. – Nie chciałem ci tego wszystkiego mówić, ponieważ… nie chciałem cię stracić. Nie wiem dlaczego wtedy to wszystko mi wybaczyłaś… znaczy wiem, teraz już wiem. Twoja miłość do mnie trwała o wiele dłużej niż mi się wydawało… Uczucie było silniejsze. Dlatego wtedy byłaś w stanie to wszystko zostawić za sobą… – westchnął przeciągle i zadrżał czując jak dziewczyna nagle niezwykle czule wsuwa swoje dłonie w jego włosy.
Nie mogąc się powstrzymać mocno objął ją ramionami w biodrach, przytulając twarz do jej brzucha.
- Madlen… jak miałem opowiedzieć ci o tych wszystkich paskudnych rzeczach, wiedząc, że nic do mnie nie czujesz? – zapytał ledwie kryjąc jęk.
- Thomas… – szepnęła Madlen unosząc jego twarz dłońmi ku górze. – Skąd możesz wiedzieć co czułam… co czuję? – zapytała obserwując jak jego oczy zaczynają błyszczeć. – Czy nie ustaliliśmy, że masz za mnie nie decydować? – tutaj ujęła jego twarz delikatnie w dłonie, a Morgi przesunął ręce w okolice jej bioder.
Przełknął ciężko ślinę. Co tu się zaczynało wyrabiać? I nim zdążył sobie odpowiedzieć na to pytanie, Madlen pchnęła go na łóżko, po czym zasiadła na nim okrakiem ówcześnie podciągając wyżej swoją obcisłą sukienkę, która krępowała jej ruchy.
- Lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. – powiedziała pochylając się nad nim i układając płasko dłonie na jego torsie. – Proszę… nigdy już nic przede mną nie ukrywaj.
- Obiecuję… – szepnął nie mając odwagi kłaść rąk na jej ciele.
Patrzył zszokowany jak nad nim góruje. Jak wpatruje się z dziwną czułością, a oczy co chwilę coraz mocniej jej ciemnieją.
- Thomas… – szepnęła przybliżając się do jego ucha. – Nie mogę znieść myśli, że twoje dłonie spoczywały na innej kobiecie… Proszę dotknij mnie. – poprosiła lekko łamiącym się głosem, na co blondyn od razu nieśmiało ułożył swoje ręce na jej plecach, po czym zaczął delikatnie nimi sunąc po całej ich długości. – Myśl, że twoje usta całowały wargi innej kobiety sprawia, że mam ochotę zacząć wyrywać swoje włosy z głowy… – tutaj przesunęła twarz wzdłuż jego policzka wyrównując swe spojrzenie z oczami Thomasa automatycznie muskając lekko jego usta swoimi. – Może wtedy było mi łatwiej… może wtedy to przepracowałam, teraz jednak te wszystkie uczucia zalewają moje ciało jak fala… – jęknęła czując, że negatywne emocje na nowo w niej wzbierają. – Myśl, że to ja cię uderzyłam… że przeze mnie cierpiałeś, sprawia, że mam ochotę tylko wyć do księżyca. Nie mogę sobie z tym poradzić. – załkała. – Proszę… powiedz, że mnie kochasz… tylko mnie… proszę. – tutaj na dobre się rozpłakała czując, że serce za chwilę jej pęknie z żalu.
Thomas kolejny dziś raz zszokowany rozchwianiem dziewczyny, mocno ujął jej twarz w dłonie wpatrując się jak łzy zaczynają zdobić jej buzię. Przycisnął mocno i czule swoje usta do jej warg mając nadzieję, że da jej to chwilowe ukojenie, po czym przerzucił ją sobie przez rękę układając ich oboje ciasno na tak zwane łyżeczki. Następnie bardzo mocno ją przytulił do swej piersi szepcząc jak bezgranicznie ją kocha, jak szalenie jest dla niego ważna i droga, jak totalnie nie wyobraża sobie bez niej życia. Madlen natomiast uczepiła się rękoma jego przedramion, którymi tulił ją do siebie, po czym zamknęła oczy rozkoszując się ciepłem jego ciała, poczuciem bezpieczeństwa oraz słowami, które ukołysały ją do snu. Mimo to Thomas z przerażeniem oglądał jak Lena roni łzy… jak drży w jego ramionach z powstrzymywanego szlochu… jak krucha i bezbronna teraz była. Jak cierpiała. A to wszystko przez niego… Wcale nie dziwił się Meredit, że tak reagowała na jego osobę, bo jeśli kiedykolwiek była świadkiem załamania Madlen… Miała do tego czyste prawo. Z westchnieniem zaczął składać czułe całusy na głowie Leny mając nadzieję, że to w jakiś sposób ukorzy jej ból, samemu postanawiając, że cierpienie dziewczyna ma się skończyć dzisiejszej nocy. Jutro miał być nowy dzień oraz nowy etap w ich starym, nowym związku. Obiecał sobie, że uczyni wszystko by już nigdy przez niego nie uroniła ani jednej łzy.
***
Ana i Gregor po uregulowaniu należności, pośpiesznie udali się do swojego gniazdka. Klatka wypełniła się ich śmiechem szczególnie w momencie, gdy Gregor nie mógł trafić kluczem do dziurki zamka. Rozochocona Ana widząc jego niezdarstwo uroczo zachichotała... Zaczęła czule obsypywać go pocałunkami, co rusz ponaglając by w końcu mogli zatracić się w swoich ramionach w swoim łóżku. Gdy w końcu udało przekroczyć się próg mieszkania zdecydowanie rzuciła się na jego wargi. Zaskoczony szatyn oddał w dość delikatny sposób pocałunek, co nie do końca spodobało się dziewczynie. Ana oderwała więc swoje usta i spojrzała podejrzliwie na chłopaka. O co mu chodziło? Przecież... Dziś świętowali swój dzień. Myślała, że jasno dała mu do zrozumienia, że celebrowanie nabierze nowego innego wymiaru. Uniosła wyżej brew szukając odpowiedzi na swoje pytanie u partnera.
- Ana... Nie tutaj... Przecież mamy gości... – odparł cicho myśląc, że ich przyjaciele śpią.
Ana pośpiesznie spojrzała w kierunku szafy i przedpokoju. W oczach ponownie zaświeciły się ogniki pożądania, bowiem już była przekonana, że nie ma ich w domu. Przez moment przemknęło jej przez głowę pytanie, gdzie właściwie są Morgeny, ale... Są przecież dorośli? Chyba dadzą sobie radę w Innsbrucku, a ona... Miała na chwilę obecną jedno pragnienie. Znaleźć swoje ukojenie w ramionach Gregora... Ponownie sięgnąć gwiazd i być wyłącznie jego. Oblizała swoje wargi na samą myśl o kolejnym zbliżeniu.
- Nie ma ich... – delikatnie powiedziała przygryzając jednocześnie lekko jego ucho, próbując dalej zachęcić go do wymiany czułości.
- Skąd ta pewność? – spytał, śmiejąc się czując kąsanie ustami Ane na swojej szyi.
- Nie ma ich butów, płaszczy... Oj przestań już gadać! – Ana rzuciła się na Gregora nim chłopak zdążył ściągnąć z siebie odzienie wierzchnie.
Nie będąc na to przygotowanym cofnął się kilka kroków do tyłu lądując na wyspie w kuchni plecami, pochwycił jednak drobne ciało dziewczyny w swe dłonie. Ana nie zwlekając, od razu przycisnęła usta do warg chłopaka wsuwając mu język do ust czym wywołała jego uśmiech. Widać, że była nienasycona. Wciąż go zaskakiwała, bowiem seks uprawiali dosyć często, a ona za każdym razem zachowywała się jakby doświadczali dłuższej przerwy. Oczywiście w żaden sposób mu to nie przeszkadzało, ba, podobało mu się i był niezmiernie ciekawy jak daleko w swych poczynaniach posunie się dziś dziewczyna. Nagle szeroko otworzył oczy, kiedy jednym zwinnym ruchem chwyciła jego koszulę i rozerwała, a guziki rozsypały się po całej podłodze. Potem nie zwlekając zjechała z pocałunkami na jego szyję, następnie niżej na jego tors. Gregor zaczął szybciej oddychać… Jej poczynania były dziś wyjątkowo szaleńcze i… jakby pośpieszne? Nim się obejrzał padła przed nim na kolana odpinając pasek, który podtrzymywał jego spodnie. Spojrzał na nią lekko zamroczony… co ona robiła.
- Zanim następnym razem przyjdzie ci do głowy by poczuć się zazdrosnym… przypomnij sobie ten moment. – rzekła dziewczyna unosząc na niego swej spojrzenie, po czym jednym szybkim ruchem zsunęła z niego spodnie razem z bokserkami, a potem…
Oczy Gregora wykręciły się na drugą stronę, bowiem ustami sprawiła, że zatańczył z gwiazdami. Zacisnął dłonie na blacie odginając głowę w tył nie chcąc zerkać na ten seksowny obrazek, który mógł sprawić, że skończą szybciej niż zaczęli… Czując mrowienie w lędźwiach jednym szybkim ruchem uniósł dziewczynę do góry automatycznie wpijając się w jej usta. Blondynka fuknęła z niezadowoleniem na jego zachowanie, ale objęła jego twarz rękoma i gorliwie zaczęła odpowiadać na pocałunki. Szatyn zatem ułożył obie dłonie na jej talii, po czym jedną począł błądzić subtelnie w dół. Kiedy dotknął rąbka jej sukienki, z usta Ane wydostał się jęk zadowolenia. Chłopak więc zachęcony zjechał z pocałunkami na jej szyję, rękę wsuwając pod materiał dotykając rozgrzanej skóry na pośladku. Następnie obrócił ich tak, że to teraz dziewczyna opierała się plecami o blat, dzięki temu miał nieco więcej pola do popisu. Nie zwlekając więc, odsunął nieco koronki jej bielizny wsuwając automatycznie jeden palec do jej mokrego i rozgrzanego wnętrza. Ana ponownie jęknęła mocniej uwieszając się na chłopaku.
- Panno Morgenstern… czy była pani dziś grzeczna? – zapytał przybierając nieco strofujący ton.
- Och… byłam dziś bardzo grzeczna. – powiedziała chichocząc i zerkając na niego spod rzęs.
- Zła odpowiedź… taniec z tym pożal się Boże narciarzem temu przeczy. – odrzekł. – Będzie kara… – szepnął kąsając jej szyję, po czym dodał kolejny palec, którym drażnił wnętrze dziewczyny.
Ana pisnęła zaskoczona, mimowolnie mocniej zaciskając się na chłopaku, czym wywołała jego zadowolenie.
- Do trzech razy sztuka? – zapytał szeptem.
- Nie Gregor… błagam… – wyjęczała Ana w jego usta. – Proszę… nie zniosę więcej.
- A będziesz już grzeczna? – zapytał przyspieszając swoje ruchy.
- O Boże… tak!!! – wykrzyczała, ale to chyba wcale nie miała być odpowiedź na jego pytanie.
Gregor zaśmiał się głośno, po czym skończył swoje tortury, nie czekając jednak obrócił dziewczynę tyłem do siebie. Bez ceregieli uniósł jej sukienkę wyżej, zrywając cienki materiał stringów rzucając go gdzieś za siebie by następnie gładko się w nią wsunąć. Oboje przeciągle jęknęli, a dźwięk obijających się o siebie ciał wypełnił kuchnię. Ana pochyliła się lekko w stronę wyspy zmieniając w ten sposób kąt ich połączenia czując, że jest na skraju… To że robili to w kuchni jeszcze bardziej ją podniecało. A fakt, że chłopak w żaden sposób się nie ograniczał powodował, że co rusz mocniej się na nim zaciskała prowadząc ich razem ku finałowi. Nastąpił on całkowicie nieoczekiwanie, kiedy Gregor uszczypnął obie jej brodawki skryte jedynie pod materiałem sukienki. Orgazm Ane sprawił, że szatyn dołączył do niej sekundę później. Kiedy dziewczyna doszła do siebie na tyle by obrócić się w jego stronę, zarzuciła mu ponownie ramiona na szyję.
- To było… – zaczęła.
- Chcę więcej. – odrzekł szybko chłopak wchodząc jej w słowa, następnie pochwycił ją w swoje ramiona zarzucając na biodra, na co Ana zachichotała.
- Jest pan dziś wyjątkowo nienasycony panie Schlierenzauer. – powiedziała ze śmiechem, zerkając w jego oczy będąc niesioną już po schodach do sypialni.
- Panią nigdy się nie nasycę panno Morgenstern. – wyszeptał w jej usta, po czym ponownie zaczął ją namiętnie całować rozpoczynając tym samym kolejne zbliżenie, które tym razem zakończyło się klasycznie, bo w łóżku.
~~~
Hejka!
Co tu się nadziało ja się pytam?! Czy ktoś się spodziewał takiego kołowrotka nastrojów? Najpierw chwiejna Madlen, potem nagle płacz Thomasa, który chyba szczerze pożałował swoich niedopowiedzeń... Koniec końców mogły one rozwalić coś co misternie sklejał... Czy Madlen ostatecznie da mu szansę odnaleźć drogę do serca? Czy już wszystko poukłada się w jedną całość? Zobaczycie w kolejnych rozdziałach.
Gregor i Ana, Ana i Gregor... Czy ja nie zapowiadałam fruwających patelni? Talerzy? No... To wiecie, że słowa mogą mieć drugie dno :D Dzień rocznicy zwieńczony gorącym podsumowaniem :D Mamy nadzieję, że nie typowaliście rozstania hahaha bo gołąbeczki jak widać mają się dość nieźle... Chociaż może słowo dość nie oddaje faktów :D
Jak będzie dalej w tym ognistym związku, dowiecie się czytając kolejne rozdziały, a w nich będzie już pewien blondyn, na którego niecierpliwie czekacie... :)
To co, do następnego?! <3
Ania&Madziusa
Dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńPojawiam się ja i moich kilka słów mam nadzieję na dobry początek dnia ;)
Co tu się podziało w tym rozdziale - to jest jak erupcja wulkanu emocji albo bomba z opóźnionym zapalnikiem, która właśnie wybuchła....
Lena&Thomas - no to się Thomas doigrałeś i w końcu nadszedł czas na wyłożenie kawy na ławę i zmierzenie się z przeszłością, która była trudna, ale cóż - nie da się jej zmienić czy unikać przez cały czas licząc, że "jakoś to będzie".
Lena w najmniej oczekiwanych momentach przypomina sobie określone sytuacje i tworzy się kumulacja emocji i uczuć, która chyba właśnie znalazła ujście. U tej parki była cała ich paleta od totalnej złości, przez niedowierzanie, zagubienie, rozpacz - i tak można wymieniać i wymieniać w odniesieniu do obojga bohaterów. Lena zaskoczyła mnie na początku swoją bezpośredniością, słownictwem. Dziewczyna jest niesamowicie rozchwiana (czemu trudno się dziwić po takich przeżyciach) i pytanie czy we dwoje będą w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Bardzo czekam co się u nich dalej podzieje.
Tutaj po prostu przeszedł huragan vel tornado emocji. Pytanie co przyniesie poranek...
Ana&Gregor - tutaj dla przeciwwagi ogień i sielanka :D w końcu świętowanie tak ważnej rocznicy nie może odbyć się bez fajerwerków. i były, oj były. Ciekawa rozmowa na początek - taka trochę retrospekcja co do wzajemnych emocji, ale też spojrzenie z perspektywy czasu. Był czas na romantyczne wyznania, ale też na świętowanie w zupełnie innym tonie. Mam nadzieję, że najgorsze burze mają już za sobą :)
Czekam na ciąg dalszy, jak zawsze. Pozdrowienia i do następnego :)
No witam moje kochane 😘
OdpowiedzUsuńTen rozdział to prawdziwy rollercoaster emocjalny, który cudnie przedstawiłyście…
Morgeny -
Oj doigrał się nasz Morgen i teraz musi wypić piwo, które naważył… Czekał na dobry moment na poważną rozmowę to teraz ma..
Naprawdę współczuje bardzo Madlen, bo domyślam się jak musi się z tym wszystkim czuć i nie dziwię się jej reakcji, a wręcz boję się, że przez to wszystko coś się jej stanie…
Naprawdę mam wielką nadzieje, że ta sytuacja Thomasa czegoś nauczyła i teraz już pomiędzy nim a Lenką będzie już tylko lepiej…
Greanna -
Co tu dużo mówić: ogień, ogień i jeszcze raz 🔥🔥🔥
Sielanka trwa pełną parą i liczę, że tak już pomiędzy nimi zostanie…
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗