Kiedy Gregor przejechał Innsbruck, Ana spojrzała na niego badawczo, na co ten w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął. Niespodzianka była jego przewagą... Co prawda nie spodziewał się, że nie będzie można cieszyć się nią w stu procentach, ale... wszystko byle by mogła nieco się rozluźnić i odpocząć po trudnym powrocie, który dał we znaki. Skierował auto w kierunku północnym, co jeszcze bardziej zaskoczyło Ane.
- Przecież tam się jedzie na Niemcy... Będziemy przekraczać granice? – spytała.
- Miało być jak najdalej, więc... Uzbrój się w cierpliwość i mi zaufaj. – puścił jej oczko dodając nieco więcej gazu.
Widząc zjazd nad jezioro skręcił z głównej trasy, a jej nastrój oczekiwania zaczął stopniowo wzrastać.
- Jesteśmy na miejscu... Nad jeziorem Achensee. – uśmiechnął się stając pod jednym z luksusowych hoteli.
Dziewczyna szeroko otworzyła usta. Widok... Był nieziemski... Alpy w otoczeniu wody mieniącej się na piękny turkusowy kolor... I hotel, który zapierał dech w piersiach.
- Ale jak? Kiedy? – spytała nagle na widok jego śmiejącej się twarzy.
Chłopak wyjaśnił, że już jakiś czas temu nosił się z zamiarem takiego prezentu... Mieli spędzić spokojne chwilę we dwoje... Z dala od miasta... Gdzieś, gdzie będą mogli wypocząć w pełni słowa znaczeniu. Wyciągnął niewielką torbę z samochodu i pokierował dziewczynę w stronę recepcji, gdzie jak się okazało było wszystko gotowe na ich przyjazd.
- Nie wiem jak ty... ale ja jestem głodny jak wilk... Zaczniemy od obiadu? – zaproponował, pozostawiając bagaż w rękach obsługi hotelu.
Ana skinęła głową idąc w kierunku, gdzie prowadził. Wciąż nie mogła się otrząsnąć po tym co on wymyślił... A to jak się okazało... Był dopiero początek przyjemności przewidzianych na ten pobyt. Parka zajęła miejsce z widokiem na jezioro i zamówiła pieczonego pstrąga, który był specjalnością tutejszego rejonu. Chwilę spokojnego jedzenia przerwało dziwne zamyślenie Ane, które dostrzegł Gregor.
- Ziemia do Ane... Co tak odpływasz myślami? – spytał nagle wyrywając ją z letargu.
- Przepraszam... – spojrzała błagalnie na chłopaka.
Miał rację, troszkę faktycznie była w innym miejscu... Chociaż bardzo tego chciała uniknąć.
- Wywiozłeś mnie w takie miejsce, a ja ciągle jestem na skoczni... Czy ja... Mogłam zrobić coś lepiej? Co poszło właściwie nie tak? Już nie chodzi mi o same zwycięstwo... Powroty zawsze są takie ciężkie? – spojrzała pytająco na szatyna.
Chłopak lekko westchnął... Chciał, by nieco odreagowała dzisiejszy dzień... Jak widać niekoniecznie było to dla niej takie proste.
- Nie zawsze bywają łatwe... Jestem jednak pewny, że zrobiłaś wszystko co mogłaś na chwilę obecną. To tylko krajowy czempionat... – słysząc ostatnie zdanie spojrzała spod byka na Gregora.
Tylko? Chyba sam w to nie wierzył... Stoczył przecież dziś elegancki pojedynek z Andreasem i Thomasem o mistrzostwo.
- Dla mnie to było mocowanie z górą lodową... Dużo od tego zależy, a ja... Nie umiem jej przejść. Rotschild jest wściekły, Alex jeszcze bardziej, a ja... Mało co nie straciłam szansy na igrzyska... Nie wiem czy w ogóle ją wywalczę... Sam widziałeś dzisiaj... To totalna porażka... – zaczęła nawijać jak nakręcona dziewczyna na co Gregor zdecydowanie przecząco pokręcił głową.
Tak być nie mogło... Złapał ją za dłoń i lekko musnął ustami, po czym położył swój palec na jej ustach.
- Skończyłaś? – spytał, co spotkało się z jej lekką irytacją.
Czuła, że im szybciej wywali kawę na ławę będzie dla niej lepiej... Potrzebowała rozmowy może i zrozumienia, a on tymczasem to... Olał? Zignorował? Czując jej zdezorientowanie lekko się uśmiechnął. Postanowił więc przejść do konkretów.
- Chyba wiem co wprawi cię w lepszy nastrój i pozwoli... odpłynąć myślami w krainę przyjemności... Chodź za mną... – złapał ją za rękę i poprowadził na jedno z pięter budynku.
Niepewnie podążyła krok w krok za nim, po czym otworzył przed nią jedne z drzwi. Kobieta, którą tam zobaczyli serdecznie zaprosiła ją do środka.
- A ty? Dokąd idziesz? – spytała widząc jak się wycofuje.
Szatyn tajemniczo się uśmiechnął nie udzielając odpowiedzi. Wyszedł z pomieszczenia sugerując, że niedługo również tam się zjawi... Ona w tym czasie miała się oddać w ręce kobiety, która tam zarządzała. Od razu rzuciło jej się w oczy wielkie łóżko do masażu, świece, olejki oraz piękny alpejski widok.
- Ale ja nie jestem przygotowana... – spojrzała z konsternacją w oczach na masażystkę, która w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła.
Poprowadziła ją do miejsca, gdzie miała się przygotować, a gdzie jak się okazało były już jej rzeczy. Wybałuszyła oczy na myśl zapobiegliwości szatyna. Wszystko obmyślił... Niczego... nie brakowało.
- W takim bądź razie... Należę do pani... – jej nastrój od razu zaczął ulegać zmianie, bowiem zaczęto działać na kilku poziomach.
Masażyści mieli jedynie uważać na kontuzjowaną łydkę by w żaden sposób nie pogłębiać urazu. Poczuła jaj jedna para dłoni pracuje na jej stopach... Druga osoba z kolei zajęła się przywróceniem równowagi kręgosłupa przy użyciu tyrolskich specyfików. Dziewczyna momentalnie zaczęła odpływać... Czując jak wszystko co było gdzieś z tyłu głowy ucieka poza mury tego miejsca... Po zwieńczeniu serii masaży, dziewczyna została potraktowana orzeźwiającymi olejkami, a jej ciało poczuło się doprawdy błogo... Jak się okazało to wciąż nie było wszystko... Przyszły kolejne dwie panie, które zaproponowały kojący masaż twarzy i maseczkę.
- Tylko nie wiem czy czasu starczy na to wszystko. – zaśmiała się w końcu czując jak stresy dzisiejszego dnia idą ostatecznie w niepamięć.
W tym samym czasie do pokoju wszedł Gregor, który zarządził, że Ana ma niczego sobie nie odmawiać... Więc kobiety ochoczo przystąpiły do działania. Tymczasem Gregor tak jak ona wcześniej zaczął od masażu. Ponieważ był po intensywnym wysiłku postawił na wariant sportowy ze szczególnym uwzględnieniem dolnych kończyn. Widząc jej wypoczywające po trudach minionego dnia ciało delikatnie się uśmiechnął... O to właśnie chodziło. Choć mieli tutaj celebrować mistrzostwo i być w innej psychicznej kondycji... Nie do końca wyszło, ale on już miał na to swoje sposoby, które jak widać były wyjątkowo skuteczne.
- Gregor... Jak nasz budżet to przeżyje? – zachichotała blondynka, która miała już na twarzy nałożoną maseczkę, przez co przypominała ufoludka.
- Firma stawia... – ze śmiechem odparł Gregor mając oczywiście na myśli siebie samego.
Dla niego budżet... w tym czasie nie miał znaczenia. Liczyła się wyłącznie ona... Blondynka, która skradła rok temu jego serce...
- Skąd pomysł SPA? – spytała, czując na swych dłoniach działającą cuda powoli kąpiel parafinową.
- Doszedłem do wniosku, że nasza rocznica... Nie powinna kończyć się jednym dniem... Dużo się przez ten rok wydarzyło więc... Myślę, że nam się to przyda. – powiedział. – Ale... Jeśli pytasz czy to koniec niespodzianki... – w tym momencie urwał, bo skończył się jego masaż więc wstał on z łóżka i ruszył w kierunku blondynki, która w pełni zrelaksowana z maseczką na twarzy leżała już na leżaku w oczekiwaniu na zakończenie zabiegu.
Nachylił się na wysokość jej twarzy i musnął wargami jej ucho.
- To odpowiedz brzmi nie... – rzekł niezwykle czule wprawiając jej ciało w jeszcze lepszy nastrój.
Do niego również podeszły panie próbując go zachęcić do masażu twarzy i maseczki nawilżającej. Przewrócił oczami uznając, iż jest to mało męskie... Ale za namową Ane... Skorzystał by dotrzymać jej towarzystwa. Nie mogła zaprzeczyć, że... Widok był obłędny, kiedy zaległ obok niej na leżaku. Czego się jednak nie robi dla jej dobrego humoru i... Kondycji twarzy. Postanowiła cyknąć im ładne wspólne zdjęcie na miłą pamiątkę. Po chwili dostrzegła kobietę z tacą i lampkami prosecco co ponownie ją rozbawiło.
- Ty naprawdę o wszystkim pomyślałeś? – spytała biorąc chętnie lampkę z alkoholem.
- Czy o wszystkim? Nie wiem... Mam taką nadzieję. Było coś dla ciała i ducha... Zaraz ruszymy jeszcze w jedno miejsce... – uniósł śmiesznie jedną brew co od razu wprawiło ją w jeszcze lepszy nastrój.
- Do domu? Do naszego łóżka? W sumie zostawiliśmy Morgeny same... – zaczęła dywagować Ana na temat blondwłosej parki.
- Nie wierzę, że po prawie trzech godzinach zabiegów... Pomyślałaś o Thomasie i Lenie. – zaśmiał się głośniej, upijając łyk alkoholu. – Dopiero sobie przypomniałaś? – spytał. – Po drugie... Gdybyśmy mieli wracać do domu nie było by alkoholu... – wskazał na kieliszki trzymane w ich dłoniach.
- Tak szczerze? Nie spodziewałam się tego co przygotowałeś... A my mamy gości... Nie głupio tak zostawić ich samych? – zasygnalizowała, na co Gregor zachichotał.
- A kto ci powiedział, że są sami? Przecież mają... Wspólny czas z waszymi rodzicami. Zapomniałaś już o ich obecności? Dałem im klucze do mieszkania, mogą się tam sobą wzajemnie zająć. – zaśmiał się szczególnie przy wymawianiu ostatnich wyrazów.
- Rodzice? Ooo... Przez tą akcje z kontuzją, a teraz tym relaksem totalnie o nich zapomniałam... Ciekawa jestem jak tam Madlen na tym polu sobie poradzi... Może zaraz do nich przedzwonię, wybadam sytuację? – położyła rękę na szafeczce gdzie odłożyła sprzęt, jednak dłoń Gregora ją nieco ubiegła.
Pokiwał przecząco palcem na znak protestu.
- Nie dzwonimy... Dzisiaj radzą sobie bez nas. My natomiast skupiamy się na sobie i na tym co przed nami... – zadziornie się uśmiechnął, spoglądając na zegarek.
Maseczki zostały ściągnięte, a oni mogli opuścić już strefę spa. Odświeżeni, zregenerowani i wypachnieni ruszyli ponownie w kierunku, który znał jakże by inaczej sam Gregor.
***
- Madlen, naprawdę nie musiałaś szykować dla nas sypialni. – odezwała się w pewnym momencie Gudrun. – Aż wstyd mi za Ane, że postawiła was w takiej sytuacji… Sami jesteście ich gośćmi, a teraz musicie poniekąd zajmować się nami… Już ja sobie z nią jutro porozmawiam.
- To naprawdę żaden problem. – odrzekła Lena. – Tak naprawdę to Ana wszystko przygotowała, ja tylko… – zaczęła lekko naginać rzeczywistość w celu poprawienia sytuacji starszej blondynki, Gudrun jednak jakby miała wykrywacz kłamstw, bowiem podejrzliwie spojrzała na łyżwiarkę.
- Madlen, nie musisz mydlić mi oczu. Ja doskonale znam swoją córkę. – odrzekła oschle matka skoczków. – Gregor jak widać nie należy do gościnnych osób… Co wydaje się nieco dziwne zważywszy na fakt w jaki sposób zachowuje się jego matka. – powiedziała z przekąsem. – A tak właściwie, gdzie wy śpicie? – zapytała bez ogródek.
- W drugiej sypialni. – odrzekł Thomas pomagając Lenie sprzątnąć ze stołu po spałaszowanym obiedzie.
- Ale że razem? – palnęła matka blondyna nie kryjąc swojego zaskoczenia.
Madlen szybko obróciła się tyłem do stołu by ukryć swój uśmiech, Morgi natomiast głupkowato spojrzał na swą rodzicielkę.
- A niby jak? – zapytał kpiąco. – Madlen na łóżku, a ja na podłodze niczym wierny pies? – zaśmiał się, przez co blondynka ledwie zapanowała nad parsknięciem, które usilnie chciało wydobyć się z jej ust.
Szybko pochyliła się z talerzami w stronę zmywarki by nie widzieli jej reakcji. Morgi zachichotał pod nosem podając jej kolejne naczynia, na co dziewczyna przesłała mu rozbawione spojrzenie. Gudrun natomiast skrzyżowała swe spojrzenie z mężem.
- Ale… to wy na nowo jesteście razem? – starsza kobieta nie mogła ukryć swojej konsternacji.
- Przecież się nie rozstaliśmy Pani Morgenstern. – odrzekła Madlen ponownie obracając się twarzą ku rodzicom, po czym przesłała uśmiech do Thomasa.
I chłopak jakby na potwierdzenie słów dziewczyny, wciągnął ją w swoje ramiona, mocno tuląc się do jej pleców. Lena zachichotała przegryzając swoją wargę, po czym lekko zawstydzona spojrzała na pogodnie uśmiechającego się Franza, nie mając odwagi skrzyżować spojrzenia z matką skoczka.
- A amnezja? – rzuciła Gudrun.
- Prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę by się odnaleźć mamo. – powiedział Thomas puszczając jej oczko, na co Madlen obróciła się w jego kierunku i głęboko spojrzała w niebieskie tęczówki.
Czy to naprawdę była miłość? Czy z czystym sercem mogła powiedzieć, że na nowo się w nim zakochała? A może… nigdy nie przestała go kochać? I pomyśleć, że jeszcze parę dni temu ich relacja była w czymś w rodzaju zawieszenia. Teraz jednak ruszyła niczym francuskie TGV. A to wszystko za sprawą głupiej gali, na której przecież tak wiele się zadziało. Co za paradoks… Pieprzony Innsbruck stał się… Szczęśliwym Innsbruckiem. Bo przecież była szczęśliwa. Nareszcie odnalazła spokój i miała nadzieję, że szybko jej nie opuści. Ale widząc spojrzenie Thomasa, przepełnione miłością i oddaniem była pewna, że od teraz miało być już tylko lepiej.
- Tato, a co u Vereny i dzieci? Co u już nie takich nowożeńców Christiny i Marcusa? – zapytał w pewnym momencie Thomas na nowo wciągając Madlen w swoje ramiona, po czym spojrzał na ojca chcąc w ten sposób zagaić kolejny temat.
Po drugie nie było tajemnicą, że najzwyczajniej w świecie chciał dowiedzieć się co u jego starszych sióstr.
- Wszystko w porządku. – odrzekł Franz. – Chris i Maya rosną jak na drożdżach. Młody cały czas pyta, kiedy przyjedzie do niego jego ulubiona ciocia. – tutaj spojrzał na Madlen, której policzki spowiły rumieńce, przez co uroczo spuściła wzrok. – Christina i Marcus natomiast… – tutaj zerknął delikatnie na żonę. – No chyba możemy już wam powiedzieć… Spodziewają się dziecka. – Franz szczerze się uśmiechnął.
- Naprawdę? – zawołał Thomas ciągnąc Madlen w stronę stołu. – To wspaniałe nowiny! Lilly będzie miała towarzysza albo towarzyszkę. – zachichotał.
- No właśnie. – ożywiła się nagle Gudrun, która skoczek miał nadzieję, odpuściła temat Ane. – Co tam u mojej wnusi?
- Rośnie jak na drożdżach. – Madlen pozwoliła sobie włączyć się do rozmowy, by nie czuć się wykluczoną.
Może i nie pamiętała wszystkiego, ale po ostatnich wydarzeniach chciała nieco bardziej zaistnieć w życiu Thomasa. Tym bardziej w życiu… rodzinnym.
- W ostatnim czasie wraz z Morgim przygotowywaliśmy dla niej pokoik w naszym mieszkaniu. – kontynuowała z lekkim uśmiechem. – Także pewnie niebawem weźmiemy ją na trochę do siebie by Kristie mogła nieco odpocząć.
Thomas na słowa Leny ledwie mógł ukryć wzruszenie, wywołane uściskiem w sercu. „W naszym mieszkaniu”… czy ona naprawdę to powiedziała? Z trudem powstrzymywał się by nie zacząć tutaj śpiewać ze szczęścia. Życie naprawdę bywało przewrotne… Ledwo co przyjechali do Innsbrucka, kiedy tak naprawdę oboje nie wiedzieli, jak mają się zachowywać względem siebie, a teraz? Nagle na nowo układają sobie życie… razem. Boże… nareszcie wszystko wracało do normy. I pomyśleć, że to wszystko zasługa… Koflera? Chyba należało mu podziękować, mimo to że zapewne nie o to mu chodziło. Thomas jednak nie miał zamiaru teraz tego roztrząsać. Na szczere rozmowy z przyjacielem na pewno przyjdzie jeszcze czas. Tymczasem spojrzał na Madlen z uśmiechem by potwierdzić jej słowa.
- I niby jak macie zamiar dać sobie sami radę z maleńkim noworodkiem? – zapytała Gudrun nie kryjąc swojego zwątpienia.
- Lilly nie jest już noworodkiem. – odrzekła uprzejmie Lena. – Od 26 września jest już niemowlakiem. Okres noworodkowy skończył się wraz z upływem jej pierwszego miesiąca życia. – powiedziała, przez co matka skoczka popatrzyła na nią z lekkim uznaniem.
- A jak macie zamiar rozwiązać kwestię karmienia? – zapytała unosząc brew.
- Kristie dokarmia niekiedy Lilly sztucznym mlekiem, a nawał swojego pokarmu zamraża. – odezwał się Thomas. – Po drugie laktator spełnia swoją funkcję, zatem nie będzie problemu bym od czasu do czasu wyskoczył po kolejną dostawę świeżego mleczka.
- No cóż… to w takim razie nie pozostaje mi nic jak tylko życzyć wam powodzenia w opiece nad maluszkiem, a samej zainteresowanej woli przetrwania z nowymi opiekunami. – zachichotała Gudrun czym wprawiła pozostałą trójkę w konsternację.
- Mamo, nie insynuujesz chyba, że nie potrafię zająć się własnym dzieckiem? – zapytał Thomas unosząc brew w stronę swej rodzicielki.
- Hmmm… a pamiętasz, jak kupiliśmy ci z ojcem kiedyś chomika? – rzuciła Gudrun, przez co w salonie zapanowała dziwna cisza.
- Mamo… czy ty właśnie porównałaś moją córkę do szczura? – Morgi aż zamrugał z wrażenia, przez co Pani Morgenstern przybrała minę niewiniątka.
- Mnie za to interesuje co się stało z chomikiem… – rzuciła Madlen, Franz więc zaczął głośniej chichotać.
- To była wina Christiny! – zawołał Thomas, nie chcąc doprowadzić rodziców do głosu, automatycznie próbując się nieco wybielić.
Wiedział jednak, że historia z dzieciństwa zaraz ujrzy światło dzienne. I… nie przeliczył się. Gudrun ochoczo opowiedziała Lenie o zamordowaniu biednego zwierzątka, które dokonało żywota poprzez… utopienie. Chomik najzwyczajniej w świecie pić wody nie chciał, przez co Morgi go do tego… zmusił. Koniec końców zwierzątko nie przetrwało Morgenowej opieki, co tylko utwierdziło jego rodzinę w przeświadczeniu, że chłopak… się do tego nie nadaje.
- Morgi Pogromca Chomików… – zaśmiała się Madlen, w czym zawtórowali jej rodzice blondyna.
- Nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć… – odrzekł naburmuszony. – Miałem dziesięć lat, a Christina…
- Ty już swej siostry w to nie wciągaj. – zaśmiał się Franz.
- Thomi… – zachichotała Madlen. – Pozwolisz, że to może ja będę karmić Lilly ok? – powiedziała, na co blondyn głośno prychnął.
- Zmęczyła mnie rozmowa z wami… idę się wykąpać. odrzekł chłopak z udawaną obrazą, po czym teatralnie wymaszerował z salonu zostawiając biedną Madlen samą z jego rodzicami.
Dziewczyna więc lekko zakłopotana przesłała im jedynie nieśmiały uśmiech, po czym by móc czymś zająć oczy i głowę najzwyczajniej w świecie włączyła telewizor, by następnie ustawić kanał z wiadomościami. A w nich? A jakże… podsumowanie dzisiejszych zmagań. I niestety to nie Gregor był ich bohaterem, a Ana, której wystąpienie było analizowane dosłownie w szerz i w dłuż. Lena już chciała zmienić kanał, jednak Gudrun szybko ją powstrzymała zasiadając na oparciu fotela, po czym z niezadowoloną miną przyglądała się powtarzającemu co rusz upadkowi jej córki.
- Wyłączcie to… – odezwał się niespodziewanie Thomas na nowo wchodząc do salonu. – Nie ma się tym co katować. – dodał i zabrał pilot od Madlen by wygasić ekran.
- Ja… pójdę się już położyć. – oznajmiła Gudrun z ciężkim westchnieniem. – Dajcie znać, jeśli Ana się odezwie… – dodała zrezygnowana, po czym powłócząc nogami ruszyła po schodach na wyższe piętro.
Madlen opadła bez mocy na kanapę, Thomas natomiast wymienił z ojcem krótkie spojrzenie.
- Dam jej chwilę by ochłonęła, a sam pójdę się przejść. – oznajmił Franz i jak postanowił tak też się stało.
Morgi tymczasem opadł na poduszki obok Leny, by następnie wciągnąć ją w swoje ramiona i mocno przytulić się do jej pleców.
- To był… wymagający dzień. – westchnęła dziewczyna obejmując rękami jego ramiona. – Jestem taka zmęczona…
- Chcesz się przespać? – zapytał, na co Madlen lekko zesztywniała, po czym figlarnie zachichotała. – Zapaść w sen Lena… – zaśmiał się Thomas. – Chociaż… jeśli masz siłę i ochotę… jestem gotów stanąć na wysokości zadania. – szepnął zbliżając usta do jej ucha, lekko muskając je wargami.
- Och ty już lepiej o stawaniu nie wspominaj. – zachichotała odważnie ocierając się o ciało blondyna.
Morgi syknął i mocniej ścisnął ręką biodro dziewczyny.
- Nie prowokuj… – warknął, czując jak pod jego skórą krew zaczyna nerwowo płynąć.
Lena więc ponownie zachichotała lekko odsuwając się od chłopaka, co spotkało się z jego niezadowoleniem, bowiem i tak przyciągnął ją bliżej do siebie.
- Thomas… wiesz, że musimy jeszcze porozmawiać? – zapytała cicho.
- Wiem… – odrzekł. – Ale to nie jest ani czas, ani miejsce na takie rozmowy. – dodał szybko. – Zrobimy to w naszym domu.
- W naszym łóżku? – zachichotała czym zbiła Morgiego z pantałyku.
- Nie wiedziałem, że łóżko awansowało na przydomek „nasze”. – zaśmiał się.
- Przecież ono zawsze było „nasze”. – odrzekła Madlen.
- Ta… wyłączając jedynie ostatni miesiąc. – zauważył Thomas z przekąsem.
- Już przestań narzekać, bo za karę będziesz sam spał kolejny tydzień. – zachichotała figlarnie Madlen, Thomas więc zacisnął usta w wąską kreskę. – Swoją drogą… – zaczęła po niedługiej chwili chcąc zmienić temat. – Gregor chyba sobie nagrabił…
- Jak tak dalej pójdzie, mama nigdy nie spojrzy na niego przychylnym okiem… – westchnął Morgi mając przed oczami niejedną konfrontację swojej matki z szatynem.
- Ja i tak nie dziwię się Ane, że wcale nie chciała tu wracać… Wasza mama jest… jedyna w swoim rodzaju. – Lena znowu zachichotała.
- Tak, mama to… na szczęście wymierający gatunek. – zaśmiał się. – Dobrze, że Marie jest jej totalnym przeciwieństwem.
- No cóż… poprzez grzeczność nie zaprzeczę. – dalej chichrała się Madlen. – Tak czy tak… chciałabym cię prosić byśmy jutro po twojej wygranej od razu ruszyli ku Villach.
- Mojej wygranej? – zdziwił się Thomas, Lena więc obróciła się w jego kierunku.
- Jutro będziesz złotym Thomasem, zobaczysz. – uśmiechnęła się.
- Madlen… – szepnął chłopak chwytając jej twarz w swoje dłonie. – Przyjechałem tutaj, nie ukrywam, ze sporymi oczekiwaniami względem swojej dyspozycji, ale… to co się wydarzyło między nami… przyćmiło całe mistrzostwa. Że złote medale? Nie zależy mi na nich, kiedy tak naprawdę przez te kilka dni zdobyłem coś innego… Coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. – kontynuował spoglądając jej głęboko w oczy.
- Hmmm… ale przecież nie moją cnotę. – zaśmiała się Madlen. – To zdobyłeś już kilka miesięcy temu. – dodała nadal chichocząc, ale widząc poważny wyraz twarzy Thomasa, od razu się uspokoiła. – Morgi… bo zaraz pomyślę, że będziesz się…
- Co? – wszedł jej w słowa. – Oświadczał? – uniósł zawadiacko brew. – Tyle razy już ci to mówiłem… obiecałem ci oświadczyny i ślub na Alepnarenie.
- Naprawdę? – ożywiła się. – To jest w ogóle możliwe?
- Jak się dobrze posmaruje… – odrzekł Thomas i nagle zrobił dziwnie nostalgiczną minę.
- Hej… co jest? – zapytała Lena obserwując wachlarz przeróżnych emocji na twarzy blondyna.
- Po prostu… przez ostatni czas nie myślałem, że przyjdzie mi z tobą rozmawiać na temat naszej wspólnej przyszłości. – powiedział spoglądając pusto ponad głową Madlen. – Nie śmiałem marzyć o tym co się dzieje teraz między nami.
- A co się dzieje? – zapytała dziewczyna robiąc minę niewiniątka, szybko jednak pożałowała swych słów widząc jak wyraz twarzy Thomasa zmienia się w lekko złowieszczy i drapieżny.
- Za chwilę może zostać pani zbałamucona, panno Steward… Proszę sobie uważać z komentarzami. – zaśmiał się Morgi zaczynając łaskotać Madlen, która będąc uwięziona w jego niedźwiedzim uścisku nijak mogła uciec przed jego atakiem.
- Thomas! – zaśmiewała się. – Twoja mama!
- Moja mama jest przyzwyczajona do twoich pisków, krzyków i… jęków. – znowu się zaśmiał, po czym zaczął całować ją po szyi za uchem, gdzie było najbardziej wrażliwe miejsce na jej ciele.
- Morgen! – piszczała Lena walcząc z jego dłońmi oraz twarzą czując, że więcej już nie zniesie.
Nagle blondyn zaprzestał swych działań i zawisł nad dziewczyną łącząc swe spojrzenie z jej oczami. Madlen wstrzymała oddech, bowiem wszystkie emocje wręcz wylewały się z Thomasa. Tak… ona również odczuwała przyjemność z na nowo odkrytej bliskości z chłopakiem. Nie śmiała nawet próbować zrozumieć uczuć Morgiego. To musiało być coś wspaniałego… Utracić coś by to potem na nowo… odzyskać. Czy mogło być coś lepszego? Nie w jej gestii była ocena. Wiedziała jednak, że to co wcześniej powiedział, było najszczerszą prawdą. Żadne złote medale czy puchary nie zastąpią wyjątkowości i niepowtarzalności uczucia jakie może łączyć dwoje ludzi.
- Kocham cię Madlen. – usłyszała po chwili z jego ust, co było muzyką dla jej uszu.
Była pewna, że czeka na odpowiedź… Czy czuła się gotowa na wyznania? Nie. Ale wiedziała, że on nie naciska, że jest cierpliwy, wszak ostatnio długo na nią czekał. A przecież im dłużej się na coś czeka… tym to lepiej smakuje. Dlatego uśmiechnęła się czule, chwyciła jego twarz w dłonie, po czym przycisnęła swoje usta do jego warg, mając nadzieję, że poprzez gesty daje mu pewność tego, że ona… czuje to samo, mimo że nie ma odwagi jeszcze tego powiedzieć wprost. Kiedy poczuła, że Thomas pogłębia pocałunek, zadrżała w jego ramionach. Potrafił być taki zmysłowy… Sprawiał, że skóra jej cierpła, a ciało domagało się bliskości. Ale to nie był odpowiedni czas na to. Madlen zatem zakończyła subtelnie czułą pieszczotę pocierając nosem o nos Morgiego. Blondyn uśmiechnął się ujmująco, po czym ponownie zgarnął jej drobne ciało w swoje ramiona i wygodniej ułożył ich na kanapie. Kiedy Franz wrócił ze swojego krótkiego spaceru, zastał swego syna śpiącego w miłosnym uścisku z Madlen. Z pogodnym uśmiechem zabrał leżący koc na oparciu fotela, by następnie okryć złączone ciała ukochanych i udał się cicho w stronę sypialni, gdzie odpoczywała jego… jak miał nadzieję, uspokojona już żona.
***
Na parterze stojąc przed jednymi z drzwi Gregor wyjął klucz, co wzbudziło niemałą ekscytację u Ane. Była ciekawa tego co wybrał... Jej oczom ukazał się wysokiej klasy apartament z... Podświetlonym basenem wchodzącym jak się okazało bezpośrednio do Achensee.
- Nie pomyliliśmy pokoi? – spojrzała z iskrami w oczach na jego miodowe tęczówki.
Zachęcający do wejścia gest oznaczał jedno... Odpowiedź brzmiała nie... Chociaż to miała być jedna noc, miała być na swój sposób wyjątkowa. Dziewczyna nie wiedziała na czym zawiesić swoje spojrzenie. Tu było... Nieziemsko...
- Teraz i tak jest zbyt późno by rozkoszować się w pełni widokami... Ale rano jak wstaniemy... Dopiero zobaczysz pełny potencjał tego pokoju... – objął ją czule za bok, delikatnie muskając jej szyję.
- Zaczynam żałować, że mam kontuzje, a ty jutro zawody przez co nie da rady cieszyć się tym w pełni, ale... Tu jest obłędnie Gregor! – pisnęła z zachwytu Ana.
Od razu rzuciło jej się w oczy wielkie łóżko z baldachimem i... Płatkami róż oraz łabędziem z ręczników. Spojrzała na szatyna i wybuchła śmiechem dostrzegając karteczkę "Serdeczne gratulację dla państwa Schlierenzauer!"
- Skarbie... Czy ja podpisałam już jakieś dokumenty? To mi wygląda na apartament przygotowany z myślą o nowożeńcach... – zawiesiła się spoglądając na chichrającego się chłopaka, który jednocześnie podrapał się po głowie.
- Wiesz... Osobiście nie miałbym nic przeciwko, zatem kochana żono... – zaczął ze śmiechem chłopak, widząc jej rozbawioną minę. – A tak poważnie, nie patrz tak na mnie... Znam ten hotel, miało być coś specjalnego i... Miałem go zabukować, ale ta twoja wywrotka co nieco zaburzyła moje przygotowanie. Mario z Fetnerem wiedzieli co planuję, więc zaoferowali swoją pomoc. Mieli go zarezerwować, a ja miałem cię tu tylko dowieść. Widać żarty się ich trzymają... Ubiję... Aż się zaczynam bać co te wiariaty jeszcze wymyśliły.
- Myślę, że jeszcze im podziękujemy, mężu... – zaakcentowała nieco ostatni wyraz, po czym złapała go za rękę przemierzając kolejne metry pokoju.
Nagle zatrzymała się obok wielkiej wanny wolnostojącej, która była w przestrzeni sypialnianej
- Swoją droga... Jak to leciało, znam ten hotel? Zobaczysz rano widoki? Chcesz mi coś przekazać w ten sposób? – zaśmiała się dziewczyna trzepocząc rzęsami i łapiąc go za wcześniejsze słówka.
- Jeśli pytasz o mnie... To widziałem zdjęcia, tyle mi wystarczyło. Naprawdę chcesz poznać moje życie seksualne przed Tobą? Coś sugerujesz? – uniósł swoją brew zadając dość nietypowe pytanie.
Ana skonsternowana spojrzała na niego, ale może faktycznie dość niefortunnie postawiła pytanie. Niby to był niewinny żart, ale... Czy nie powinna sobie darować. Wiedziała, że był kiedyś z jedną dziewczyna. Miała nieprzyjemność ją poznać, ale... Jak wyglądała ich relacja? Nigdy nie wnikała. Potem był ten nieszczęsny epizod z rudą... Odruchowo się skrzywiła i dość szybko pokręciła zdecydowanie głową na nie. To była przeszłość... Zresztą skąd właściwie przyszło jej to do głowy by go o cokolwiek podejrzewać. Widząc jej zakłopotanie, chwycił jej dłoń ku swoim ustom.
- Nie gniewam się... To faktycznie mogło zabrzmieć dwuznacznie. Ale... Nie byłem tu z nikim płci przeciwnej prócz ciebie dzisiaj. Zdarzyło mi się też raz być tu samemu... – ciche pukanie przerwało jednak niewygodny temat.
Widząc jej pytające spojrzenie delikatnie się uśmiechnął.
- Kolacja. – odpowiedział na niepostawione pytanie.
Faktycznie po otwarciu drzwi okazało się, że to obsługa hotelowa wraz z wózkiem na jedzenie, kwiatami oraz... Większym kartonem. Gregor próbował podpytać co to jest, w odpowiedzi usłyszał jedynie, że z tego co zrozumiał to prezent od przyjaciół. Skoczek zostawił napiwek dla chłopaka i z wózkiem ruszył ku stołowi. Zatrzymał się jednak na środku pokoju bowiem paczka... Nie dawała mu spokoju. Przecież on… niczego nie zamawiał... Postanowił wykorzystać moment, że Ana była w toalecie i ruszył z otwieraniem kokardki, która go związywała. Uchylił wieko, a tam... Erotyczna bielizna i kajdanki. Wybałuszył oczy, po czym zaczął czytać mała karteczkę dołączona do prezentu:
Co prawda nie przebranie wojowniczki Alisy, ale jestem pewny, że będziesz bardziej zadowolony, a co najważniejsze zaspokojony... Sam wybierałem... Znam się na ich rozmiarach ;) baw się dobrze mistrzu! Ihaaaaa!
Ps. Gdyby oponowała (w co oczywiście wątpię) powiedz, że to ciąg dalszy inicjacji... ;)
Manu.
Gregor wybuchnął śmiechem kręcąc przecząco głową... Czy on naprawdę myślał, że potrzebują dodatkowych wspomagaczy? Manu i jego szalone pomysły... Jak na zawołanie z toalety wyszła Ana, która widząc minę szatyna, a także trzymane w ręku wielkie pudło szeroko się uśmiechnęła. Zwinnie jak na swoje możliwości podeszła do szatyna. Chłopak widząc jej ruchy odruchowo szybko zamknął pudło próbując skryć jego zawartość. Ana zaskoczona, spojrzała badawczo na szatyna.
- Gregor... Co ty tam chowasz? – poczyniła krok w jego kierunku, na co on śmiejąc się poczynił krok do tyłu.
- Może, żebyś lepiej nie wiedziała... – zrobił figlarne spojrzenie w jej kierunku nie mogąc wciąż uwierzyć w śmiałość chłopaków.
- Nie daj się prosić... – ponownie się zbliżyła do niego, wodząc słodkim proszącym spojrzeniem. – To i tak pewnie dla mnie, więc... – uniosła się lekko na placach, zarzucając mu dłoń na szyję, którą zaczęła delikatnie pieścić.
Postanowiła też obdarować go kilkoma czułymi pocałunkami w rejonie twarzy, szyi i ucha. Chłopakowi zaczęło się to niebywale podobać, ale... To zdecydowanie uśpiło jego czujność. Drugą ręką bowiem Ana przejęła karton i odskoczyła zwinnie na kilka kroków. Nim Gregor zdążył zareagować i cokolwiek zrobić wieko zostało już przez Ane otwarte. Dziewczyna zareagowała w sposób podobny do Gregora. Nerwowo zachichotała czytając kartkę i uniosła swoje spojrzenie z powrotem na szatyna.
- Na mnie nie patrz... Tego nie planowałem. – wyszczerzył się dość pewnie Gregor, czując, że przyjęła to spokojniej niż się spodziewał. – Szczerze... Nie podejrzewałem Manu... – dodał próbując bronić kolegi.
- O taką bezpośredniość? Przecież Manu to istny napaleniec... On chyba tylko seksem żyje. – zaśmiała się Ana. – Chcesz żebym to... Włożyła Mistrzu? – spytała uwodzicielsko, jednocześnie nieco prowokująco wyjmując czerwony seksowny koronkowy zestaw.
Gregora w sekundę zamroczyło, gdy zaczęła delikatnie prezentować przez przyłożenie do ciała przygotowany przez Manu strój.
- Oj widzę, że chyba... Oczka się świecą na myśl o tej koronce... Niegrzeczny... – wymruczała zbliżając się do jego ucha. – Może... Po kolacji, potestujemy kajdaneczki? – zaproponowała jednym palcem nimi kręcąc, a jednocześnie przy tym drugą dłonią zjeżdżając w kierunku lędźwi chłopaka.
Jego gotowość zdawała się narastać w zdecydowanie szybszym tempie. Uśmiechnął się w końcu charakternie do Ane. Zbliżył się do jej wargi by ją przegryźć następnie ustami ruszyć w kierunku ucha.
- Nie wiem czy tego potrzebujemy... Wolę cię zdecydowanie bez niczego... – przejechał językiem po jej uchu po raz kolejny sprawiając ze włoski stanęły dęba.
Odwróciła się na pięcie tak by ponownie być naprzeciwko niego. Ułożyła dłonie na jego torsie i spojrzała na jego roziskrzone tęczówki... Skrywały ono wyłącznie jedno pragnienie...
- Doskonała odpowiedź. – przegryzła nieco swoją wargę, ciesząc się, że jej ciało tak na niego działa. – Mam rozumieć... Że obejdzie się bez kolacji? – zamrugała uwodząco Ana. – Tylko szkoda by się to wszystko zmarnowało... – zbliżyła się do wózka i otworzyła jedną z pokryw, gdzie ukryte były krewetki z czosnkiem, pietruszką i chilli.
Dziewczyna klasnęła w dłonie z zachwytu wiedząc, że kolacja jednak poprzedzi ich nocną zabawę. Zbyt wiele dobroci i przyjemności na nich tam czekało między innymi mule w niekonwencjonalnym połączeniu z szynką parmeńska i parmezanem, przegrzebki oraz ceviche z łososia podane w pucharku. Uwagę Ane przykuły też świece, nadające kolacji romantycznego wydźwięku i kwiaty.
- Masz rozmach, nie powiem kochanie... – oblizała swoją wargę dziewczyna siadając do konsumpcji tego co przygotowała restauracja.
- Dla ciebie, wszystko co najlepsze. – uśmiechnął się nakładając porcję przegrzebka i wkładając jej do ust.
Ta w podziękowaniu czule musnęła ustami jego wargi.
- Aż żałuję, że musimy jutro stąd wyjechać. Czeka cię w końcu kolejny mistrzowski konkurs... – westchnęła lekko na myśl o tym, że sama będzie jutro wyłącznie oglądać wydarzenie z pułapu trybun.
Musiała to przyznać nawet nie miała zbytnio ochoty zostawać na konkursie pań w Innsbrucku po konkursie panów. Chyba... Za bardzo by ją męczyło, że nie może zaprezentować się przed rodakami i dać znowu czadu na skoczni u siebie.
- Że też ja zawsze muszę sobie pokomplikować życie... – lekko się skrzywiła na myśl o przymusowej pauzie.
- Może... Nie myślmy o tym co jutro, a skupmy się na tym co dziś? – uśmiechnął się próbując wykrzesać na nowo jej pozytywny nastrój. – No już, już uśmiechamy się pięknie, inaczej będzie kara. – zaśmiał się machając jej przed oczami kajdankami.
- A może ja chcę zostać przykładnie ukarana? – zachichotała wiedząc co ma na myśli, oblizując przy tym widelec po cevichu.
- Da się załatwić, przecież wiesz, że nie musisz specjalnie o to zabiegać. – puścił jej oczko.
- Nie mogę się doczekać panie Schlierenzauer... Może nie będę aż tak szalona jak zwykle... – spojrzała chcąc nie chcąc ku dołowi na swoją nogę. – Ale będę się starać. – zaśmiała się frywolnie zabierając kajdanki. – Myślisz, że się przydadzą? – spytała ze śmiechem.
- Fetnerowi na pewno byłyby niezbędne... Ale ja na ciebie mam inne sposoby. – uniósł swoją brew, bawiąc ją jednocześnie swymi słowami. – Co do szaleństw, myślę, że przyjemność można uzyskać i bez tego panno Morgenstern...
- Tak powiadasz? – przegryzła swoją wargę, próbując zmotywować go do działania.
- Przekonamy się... Ale zanim to nastąpi chciałbym coś ci dać... – chłopak ruszył w kierunku torby, która towarzyszyła im w tej podróży.
Coś z niej wyciągnął i zbliżył się na nowo do partnerki. Przesunął miejsce, na którym do tej pory siedział i podał jej małe ciemno zielone pudełeczko.
- Gregor... – zaczęła nieufnie na co ten ponownie się zaśmiał.
Czy pudełko z biżuterią musi się kojarzyć wyłącznie z oświadczynami?
- Nie bój się... – puścił jej oczko.
Zachęcona tym zdaniem przejęła prezent, który się tam miał znaleźć. Nieco śmielej otworzyła i dostrzegła srebrne serce zwieńczone kryształem Svarovskiego z grawerem, które jak się okazało było zawieszką. Przeczytała napis na nim wyryty: "Jesteś ODWAŻNIEJSZA niż sądzisz, SILNIEJSZA niż myślisz i KOCHANA bardziej niż Ci się wydaje". Poczuła jak jej serce prawie wyskakuje z piersi... Kochany... Jej tęczówki zatrzymały się na uśmiechniętej twarzy Gregora, który postanowił powiedzieć coś więcej.
- Nie znam drugiej tak odważnej kobiety jak ty... Jesteś silniejsza niż ci się wydaje... Nigdy się nie poddawaj... Dalej rób to co robisz i konsekwentnie realizuj swoje marzenia i cele. Daj sobie czas... A nasza droga wierzę jeszcze nie jeden raz sięgnie szczytu... – te słowa niezwykle głęboko poruszyły jej duszę.
To było... Coś wyjątkowego... Lekko zaszklone oczy spojrzały na chłopaka czując, że... Mając go wszystkie marzenia może spełnić... Ściągnęła wisiorek, który do tej pory miała na szyi i szczerze się uśmiechnęła dorzucając zawieszkę.
- Pomożesz? – spytała pokazując wisiorek.
Nie musiała dłużej prosić bowiem jego ręce sprawnie uwinęły się z tematem zapięcia. Musnął ustami jej szyję zbliżając się później do jej ucha.
- Niech to będzie twoja dewizą... – powiedział ciszej, wywołując kolejny prąd na jej skórze.
Złapała dość szybko jego twarz w dłonie wpatrując się w roziskrzone tęczówki chłopaka.
- Przeszedł pan samego siebie panie Schlierenzauer... Chyba faktycznie będzie nagroda... – zagryzła wargę dziewczyna, czym jeszcze bardziej rozochociła szatyna.
Chłopak wpatrywał się w nią z taką zapalczywością... Widząc to szeroko się uśmiechnęła, przejechała ustami po jego wardze łącząc ich usta w namiętnym pocałunku, który był gestem wyrażającym wdzięczność.
- Idziemy? – spojrzała kątem oka spoglądając w kierunku łóżka przerywając przy tym miłą pieszczotę.
Szatyn skinął twierdząco głową uznając, że kolacja została już zakończona, a nadszedł czas na inne przyjemności. Dziewczyna przegryzła swoją wargę osłaniając jedno ramię ze szlafroka. Lekko prowokująco spojrzała w miodowe tęczówki chłopaka. Nie trzeba było zachęcać Gregora do dalszego działania. Ponownie złączył swoje wargi z ustami Ane, by po chwili dłonią odsłonić drugie ramię ukochanej. Szlafrok opadł na podłogę, przez co jej ciało... Było już zupełnie nagie. Szatyn uniósł swoją brew, przejeżdżając opuszkami palców po całej długości jej talii. Dziewczyna poczuła przyjemne dreszcze ogarniające jej ciało. Po chwili chłopak delikatnie pchnął Ane na łóżko. Figlarnie zachichotała widząc jak zdecydowanie w szybkim tempie zrzuca z siebie hotelowe wdzianko. Posłał jej cwany uśmiech, lustrując od góry po sam dół jej ciało, po czym uskoczył na łóżko, by kontynuować co rozpoczął.
- Jesteś piękna... I tylko moja... – rzucił spoglądając z błyskiem w oczach na swoją ukochaną.
Ponownie zatracił się w jej ustach, a następnie szyi, którą przez chwilę wargami muskał, sprawiając, iż Ana lekko odgięła swój kark do tyłu. Następnie zjechał z pocałunkami na linię biustu, co sprawiło jej jeszcze więcej przyjemności. Dziewczyna wsunęła swoje dłonie w dłuższe włosy chłopaka poddając się w dalszym ciągu jego czułym i delikatnym ruchom warg, które zmierzały w kierunku, który najbardziej lubił. Jej piersi... Chwycił delikatnie pierwszą pierś w swoje usta delikatnie wykonując kilka ruchów, które sprawiły, że Ana wydała ciche westchnienie odczuwając stopniową rozkosz. Wygięła swoje ciało w lekki łuk, kiedy ustami utorował ścieżkę w kierunku kolejnej czyniąc to samo co przy poprzedniej. Czując jak jej podniecenie zdecydowanie narasta postanowiła ująć jego twarz w dłonie i ponownie pociągnąć w kierunku swoich ust by złączyć się na nowo z jego wargami. Delikatnie przegryzła kącik ust chłopaka, zakładając przy tym dłonie na jego szyi lekko ją przy tym drapiąc. Gregor lekko wymruczał czując ogarniającą go przyjemność. Jego dłoń ponownie zjechała w kierunku jej biustu zaciskając czule sutki dziewczyny przez co ponownie w pokoju słyszalny był odgłos, który chciał słyszeć... Jej jęk rozkoszy. Uśmiechnął się na myśl swoich poczynań i jej coraz bardziej napiętego ciała. Językiem musnął jej sterczące sutki by po chwili zjechać wężykiem w rejon jej brzucha. Jej ciało od razu pokryło się gęsią skórką czując coraz bardziej zagęszczone i zdecydowane ruchy szatyna. Jego dłoń zjechała na jej udo delikatnie je muskając. Spojrzał w jej zamroczone lekko oczy w wyniku stopniowo osiąganego błogostanu postanawiając zakończyć sprawę... Koniec końców mówił jej, że... Można szybko acz delikatnie doprowadzić się na wyżyny rozkoszy. Uwzględniając jej stan uznał to za najlepsze rozwiązanie. Śmiało rozszerzył dłonią dostęp do jej wnętrza i lekko nasunął się na jej ciało spoglądając w jej błyszczące tęczówki. Dziewczyna przeciągle jęknęła czując w sobie członka chłopaka. Jego delikatne miarodajne ruchy sprawiły jej przyjemność. Ustami ponownie musnął z czułością jej piersi, kontrolując przy tym nadal tempo zbliżenia. Ana chwyciła ponownie twarz szatyna w dłonie i rozpoczęła kolejny namiętny pocałunek. Poddając się narastającej rozkoszy wbiła nieco mocniej paznokcie w szyję chłopaka. Odpływała... W końcu przeciągle jęknęła do ucha imię chłopaka dochodząc do szczytu i dalej prowadząc Gregora do szczęśliwego finiszu. W ciągu jednej chwili poczuła jak jego nasienie wypełnia jej rozgrzane wnętrze, zaznając stuprocentowego spełnienia. Chłopak opadł delikatnie na dziewczynę, powstrzymując jednocześnie swoje działania. Przejechał czule dłonią po jej policzku by po chwili uraczyć ją kolejnym subtelnym pocałunkiem. Ana oddała delikatny uśmiech w jego kierunku, uspokajając nieco swój przyśpieszony oddech. Gregor natomiast rozłożył się wygodnie tuż obok. Po chwili ułożył się na boku i zaczął intensywnie wpatrywać się w swoją boginię.
- Piękna... – powiedział cicho, na co Ana ponownie lekko zachichotała.
- Uważaj, bo zapragniemy zaraz kolejnej rundy... – zaśmiała się, oblizując nieco swoją wargę, nie mogąc stłumić przy tym swoich galopujących, kosmatych myśli.
Zjechała wzrokiem na jego umięśnione ciało i zwalniającą stopniowo pracę klatkę piersiową.
- Nigdy nie będę miał tego dosyć... Jedno twoje słowo... – uniósł cwanie brew sygnalizując, że chętnie pozwolił by sobie na kolejną rundę miłosnego spełnienia.
Dziewczyna zbliżyła swoje wargi do jego ust czule je na nowo łącząc w namiętnym pocałunku. Po chwili spojrzała jednak w jego roziskrzone miodowe tęczówki, dając do zrozumienia, że na dziś wystarczy.... To był dość trudny dzień, a następny... Miał nie być prostszy za sprawą zawodów Gregora o wczesnej godzinie.
- Aż żałuję, że czeka nas taka wczesna pobudka... Że też musieli taka porę zawodów wymyślić... – prychnęła niezadowolona Ana.
- Cóż... Czego się nie robi dla transmisji i innych zmiennych. – westchnął lekko Gregor, wciągając Ane na swój tors.
Dziewczyna wtuliła się mocniej w jego pierś pozwalając by dłoń dalej muskała jej nagie ciało.
- Planujesz może obecność na zawodach pań? – spytał nagle, na co dziewczyna przerzuciła tylko oczami.
- Nie... Chyba nie umiem oglądać zawodów ze stoickim spokojem nie biorąc w nich udziału... – westchnęła bezradnie z niemocy.
Czuła, że to byłoby faktycznie dla niej trudne przeżycie, patrzenie na wyniki innych bez możliwości ich zmiany. W końcu... Zawsze dążyła do tego by być najlepszą. Wejście w ten sezon, jednak wyraźnie zaczęło jej pokazywać, gdzie jest jej miejsce... Już nie na szczycie... I musiała się z tym pogodzić dając sobie więcej czasu i spokoju na normalny powrót. Może te zawody miały ją tego nauczyć...
- Chyba czas się położyć… Mam wrażenie, że jutrzejszy dzień będzie bogaty w nowe wrażenia. – zasugerował nagle Gregor.
- I trudne rozmowy... – zaśmiała się głośniej Ana.
Wiedząc, że chłopak nie do końca będzie wiedział o co jej chodzi postanowiła wyjaśnić co przez to rozumie.
- Mama... Jutro będzie jazda, zobaczysz... – zachichotała na myśl tego jak jest przez nią traktowana.
Miała wrażenie, że Gudrun nigdy jej nie daruję, że poszła akurat taką życiową drogą... Ścieżką sportowca, który uprawia tak niebezpieczny sport... Tylko czy miała prawo oczekiwać, że jako matka nie będzie się martwić? Ponownie lekko westchnęła. Szatyn wyczuwając jej lekkie napięcie zasugerował, że... Nie czas i nie pora się na tym skupiać. Każdy dzień ma dość swoich własnych zmartwień by dorzucać kolejne. Dziewczyna uniosła nieco swoją twarz by skraść szybkiego całusa chłopakowi, życząc mu dobrej nocy. Spojrzała w sufit tępo walcząc z myślami jak jutrzejszy dzień da jej popalić na skoczni... Aż w końcu usnęła zgodnie za radą chłopaka bez zbędnych analiz scenariuszy następnego dnia.
~~~
Dzień dobry wieczór :)
Sporo się pośmiałyśmy, pisząc ten rozdział. Nie powiem... są teksty, które zapiszą się jako kultowe - macie jasność ile wspólnego może mieć chomik z Lilly albo połączenie Thomasa i wiernego psa ;D I choć mama Morgenstern jest w najlepszej dla siebie kondycji, tak parka... zdaje sobie świetnie z nią radzić.
Z kolei Greana wypoczywa w najlepsze... Z dala od smoka, który gości w ich domu i zionie ogniem (nie mogłam się oprzeć by tego nie napisać). U nich jak widać sielsko anielsko... No dobra może winnam napisać sielsko diabelsko :D :D bo po prezentach Manu i Maria wiecie, różne rzeczy mogłyby mieć miejsce... To by się dopiero mama zdziwiła... xD
Dobra słoneczka ja tu już więcej nie pisze, w końcu Wasza głowa by opisać swoje odczucia - miało być śmiesznie i mamy nadzieję, że tak właśnie było ;D
To co, do następnego?
Buziaki ;*
Ania&Madziusa
Kochane 😘 ❤️
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze boski i wspaniały...
Jak dla mnie Greanna zdecydowanie wygrała rozdział 🥰❤️
Greg zdecydowanie odrobił lekcje i dobrze wykorzystuje drugą szansę jaką dostał od dziewczyny.
To co zaplanował dla Ane było naprawdę cudowne, słodkie i gorące. Właśnie tego dziewczyna potrzebowała po jakże trudnym dniu.
Mam nadzieję, że taka sielanka u nich będzie trwać w najlepsze 😁
Oj Manu i jego szalone pomysły 😈
Jestem ciekawa co jeszcze wymyśli lub co wyciągnie już z słynnej szafki skarbów 🤭🔥
Oj Gurdun nadal sobie porządnie grabi, a raczej zionie ogniem (to idealnie pasuje do niej🤭)...
Ja wszystko rozumiem, ale żeby porównywać Morgenowską opiekę nad chomikiem (świeć panie nad jego duszą) gdy miał te naście lat z opieką nad córką to już naprawdę przesada...
Brawo dla Madlen i pana Franza za stoicki spokój do niej...
Co do Morgenów to cieszę się, że między nimi do przodu. Oj zdecydowanie nasz Morgi Pogromca Chomików jest Wiernym Psem jeśli chodzi o Madlen i mam nadzieję, że teraz biorąc naukę z swoich błędów nie zrobi nic co by zakłóciło jego relacje z Madlen
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗