poniedziałek, 5 maja 2025

126. Summer Vibe

Tymczasem w poniedziałek, w mieszkaniu u Thomasa, od samego rana w pokoju Ane trwały burzliwe dyskusje. Dziewczyna zaplanowała wykonać badania, do których nieco ją przymusił doktor Rotschild. Od nich tak naprawdę zależało jaki będzie tryb funkcjonowania Ane jako zawodnika.
- Gregor, po co się upierasz by ze mną tam jechać? To zwykłe badanie krwi! Nie zamierzam spędzać w tych gabinetach więcej czasu niż to konieczne. – mimowolnie spojrzała na listę badań, po czym się nieco skrzywiła.
Medyk kadrowy zlecił jej chyba wszystko co było możliwe...
- Martwię się... Zrobimy te badania, a potem razem wrócimy i przygotujemy się do wyjazdu.
- Gregor przestań... Pomóż Morgenom wszystko ogarnąć. Zrobię te wyniki, szybko wrócę i jedziemy się bawić! – zaśmiała się Ana na myśl o dzisiejszym wydarzeniu.
- Na pewno nie chcesz bym ci towarzyszył? – spytał.
- Może jeszcze za rękę potrzymasz przy pobraniu jak czyniła to Gudrun za malucha? Proszę Gregor... Bądźmy dorośli. – zaśmiała się Ana.
Mimo wielu wewnętrznych nerwówek nie zamierzała okazywać przy nim słabości. Prawda była taka, że stresowała się tym co pokażą wyniki, a pokaźna lista lekarza... Cóż... Wyraźnie wskazywała, że nie do końca z jej zdrowiem jest w porządku.
- Naprawdę doceniam, że się martwisz kochanie... Ale nie pomożesz... Więc po co tyle fatygi? – podeszła do niego, po czym wygodnie zaległa na jego kolanach i podniosła jego twarz by ich tęczówki na nowo się spotkały. Musi być dobrze. – uśmiechnęła się czule muskając jego usta.
Szatyn przytaknął ostatecznie odpuszczając chęć wspólnego ruszenia do przychodni. Może miała rację... Nie jest małą dziewczynką, by była potrzeba zawsze być obok. Dziewczyna więc zarzuciła szybko luźniejszą sukienkę i zeszła na dół wraz z Gregorem, który miał wesprzeć Thomasa i Madlen w przygotowaniach na dzisiejszy wypad nad jezioro.
- A ty gdzie się wybierasz o tak młodej godzinie? Myślałem, że pogadamy o tym co gwiazda zmajstrowała w Zakopanem... - rzucił Thomas widząc gotową siostrę chwytającą butelkę z wodą, na co Ana mimowolnie przerzuciła oczami.
- Thomas, śpieszę się... - westchnęła, pakując niezbędne do torebki szpargały. – Musiałeś mówić!? – warknęła z irytacją na Gregora dziewczyna.
- Ana, Gregor nic nie mówił... - od razu w obronie przyjaciela stanęła Lena.
- Możesz wyjaśnić? – spytał ponownie Morgi wykorzystując moment, że jego siostra nie opuściła jeszcze mieszkania.
- Słabiej się poczułam i po prostu zaliczyłam glebę... Już mogę iść? – wzruszyła ramionami Ana.
Czuła, że przesłuchanie w Morgenowym Królestwie nie skończy się na jednym pytaniu, a to zwiastowało dalsze opóźnienia wyjazdu.
- Nie, nie kochana... Ty wypytywałaś co działo się w Kuopio, teraz ja jako twój brat chcę wiedzieć co tam się zdarzyło... - popukał w blat palcami oczekując odpowiedzi.
Ana westchnęła. Usiadła na moment na przeciwko Thomasa i Leny, po czym beznamiętnie powiedziała.
- Dobrze wiecie, że ostatnie dni nie były dla mnie, a co za tym idzie także i dla was proste. Mój organizm pewnie musi odreagować przejścia. Skoczyłam, narta skantowała i się wywróciłam. Ot cała historia.
- I straciłaś przytomność. Zapomniałaś dopowiedzieć kochanie. – dziewczyna spojrzała z gromami w oczach na Gregora.
Chciała pominąć ten temat milczeniem, ale jak widać się nie dało.
- Co takiego?! – niemal jednocześnie powiedzieli Lena z Thomasem. – Czy Rotschild coś zasugerował? – spytał od razu Thomas.
- Zrobię badania, będziemy mądrzejsi.
- Ana dostała zakaz skoków od profesora... - powiedział zmartwiony Gregor, na co Lena z Thomasem wybałuszyli oczy.
- Na jakiej podstawie? – spytała Madlen.
- Możemy zejść z mojego tematu? Dziś miał być miły dzień. Moje perturbacje zdrowotne miały go nie pieprzyć. Dzięki Gregor... A teraz wybaczcie. – dziewczyna zaczęła nerwowo wstawać z krzesła by po chwili na nowo chwycić się blatu wyspy.
Ponownie poczuła dziwny zawrót głowy. Widząc pytające spojrzenie Madlen tylko się uśmiechnęła.
- Pamiętasz Thomas nasze testy na bieżni? Ane wszystko nawaliło... Rotschild przerwał test i uznał, że musi zalecić pełną diagnostykę by mogła w ogóle myśleć o skokach...
Dziewczyna westchnęła po słowach Gregora. Miała nadzieję, że badania nie będą wyglądały tak źle jak spodziewał się medyk. A jeśli coś wyjdzie... To, że nie będzie to na tyle poważna sprawa by musiała odwieszać narty na długo... W końcu to miał być szczególny rok, szczególny sezon... To też pozwalało jej uspokoić ostatnie emocje, nadać nowy rytm życiu, a tymczasem... Jej mała forma terapii by zająć głowę czymś innym została po prostu przerwana przez kadrowego lekarza.
- Naprawdę was przepraszam, ale jeśli mamy o czasie gdziekolwiek ruszyć to muszę już lecieć... - rzuciła szybko starsza blondynka chwytając kluczyki do samochodu.
- Sama chcesz jechać? Może Gregor cię zabierze? – podpytywała zaniepokojona Madlen.
- Nie ma takiej potrzeby... - powiedziała pewnie Ana.
- Też jej to proponowałem... Ale znacie Ane, wrócił jej charakterek uparciucha. – zaśmiał się Gregor.
- Naprawdę doceniam waszą miłość i troskę, ale nie ma najmniejszej potrzeby. Poradzę sobie, a myślę, że mój Maestro chętnie pomoże wam na miejscu przygotować co nieco na nasz wypadzik.
- To może chociaż weź taksówkę jak się słabiej czujesz... - zasugerował Morgi, na co Ana uniosła ręce ku górze.
- Ja nie jestem obłożnie chora... Ale dobrze, dla waszego spokoju pojadę taksówką. Zadowoleni? – cała trójka pokiwała z satysfakcją głową.
Blondynka ponownie westchnęła wykręcając numer do znanej korporacji. Szczerze doceniała troskę najbliższych, ale też chciała szybciej uporać się z badaniami. Na całe szczęście dość szybko znalazła się w placówce gdzie zarządzał sam profesor. Po przejrzeniu skierowań, pielęgniarka ogarnęła materiał do badań. Blondynka się skrzywiła widząc ciągle zmieniane ampułki. Czuła się bowiem jak ofiara wampira. Ale z drugiej strony zaczęła bardziej rozumieć profesora. W końcu... Był za nich wszystkich odpowiedzialny. A oni jako zawodowcy... Co by nie mówić, uprawiali dość niebezpieczny sport. Kobieta przejrzała wskazówki lekarza i opowiedziała nieco o innych badaniach. Te mieli zrobić w momencie znanych wyników krwi, które miały być tego samego dnia.
- Profesor zadzwoni do pani pewnie dzisiaj by omówić wyniki badań. – powiedziała pielęgniarka, po czym pożegnała się z dziewczyną.
Dzisiaj? Dobre sobie, pomyślała. Przecież nie zamierza zakłócać zabawy z przyjaciółmi swoimi problemami... Gregor już wystarczająco poopowiadał zarówno Lenie jak i Thomasowi. Postanowiła w kolejnym dniu stawić się na wizycie u profesora by dziś w pełni korzystać z uroków pięknej pogody jak i towarzystwa bliskich sobie osób. Szybko wróciła do domu gdzie czekali już towarzysze wspólnej podroży – Martin z Basią, Koffi z Mirjam oraz Meredit z… Meixnerem? Obecność szczególnie ostatniej osoby wydała się Ane zagadkowa. Stał blisko Mer. Dziewczyna dość szybko jednak wyłapała jego ukradkowe spojrzenia w kierunku siostry Madlen. W duchu się zaśmiała... Czyżby Jürgen po raz kolejny miał stracić głowę dla blondynki? Czyżby i jego trafiła strzała amora? Pytanie tylko czy da radę skruszyć skałę za jaką uchodziła siostra Madlen. Oczywiście Ana życzyła im z całego serca tego co sama znalazła – szczerej, prawdziwej miłości i może to właśnie będzie dane im przeżyć. Dziewczyna głośniejszym położeniem kluczy dała znać wszystkim o swojej obecności.
- Już jestem, widzę, że większość w gotowości to chyba znak, że możemy śmigać.
- Wszystko załatwione? – spytał Thomas spoglądając na młodszą siostrę.
- Ależ oczywiście, chyba nie zamierzasz sprawdzać ilości nakłóć braciszku? – zaśmiała się nieco sarkastycznie Ana.
Po chwili dziewczyna szybko witała się z przybyłymi gośćmi. Teraz liczyła się wyłącznie dobra zabawa, tym bardziej, że nieubłaganie zbliżały się kolejne wyzwania związane z zimowymi sportami.
- Jedźmy już, czas zaszaleć nad Faaker See. – uśmiechnęła się Ana.
- Imprezę czas zacząć! – rzekł Kofi chwytając gitarę, co wprawiło resztę w pozytywny nastrój na resztę dnia.
Zapowiadała się przednia zabawa – pogoda sprzyjała, dobre jedzenie, a przede wszystkim towarzystwo miało sprawić, że ten dzień będzie udany. Po chwili wszyscy pakowali się do aut by ruszyć w trasę do położonego niedaleko Villach pięknego jeziora. Ku rozczarowaniu Meredit, wylądowała na tylnym siedzeniu audi Thomasa w towarzystwie Meixnera. Spojrzała spod łba na swą siostrę i przyszłego szwagra, którzy nie kryli się nawet ze swoim rozbawieniem. Widocznie swatanie jej z przyjacielem blondyna sprawiało im frajdę. Oj ona już się postara by wszystkim wyszło to bokiem. Założyła ręce i spojrzała w szybę, obserwując jak Gregor wraz z Ane, Koffim i Mirjam wsiadają do auta chłopaka. Mając sporo pakunków postanowili jechać na trzy samochody, wszak ich samych było aż dziesięcioro. Dlatego Martin i Basia jechali osobno zapakowani prawie po sam dach w namioty i śpiwory. Thomas żwawo wycofał, po czym ruszył przed siebie czekając chwilę by reszta aut pojechała za nim. Lena jak miała w zwyczaju podłączyła się telefonem do samochodu, po czym z zawadiackim uśmiechem puściła piosenkę Lady Gagi – Bad romance i najzwyczajniej w świecie zaczęła śpiewać. Mer przerzuciła oczami. Czy cały wszechświat musiał się zmówić przeciw niej? Uśmiechnęła się jednak po chwili widząc jak Morgi chwyta dłoń Leny i lekko muska ją ustami. Mimowolnie zwróciła swe spojrzenie na Meixnera… to był błąd, ponieważ chłopak patrzył prosto w jej oczy i pogodnie się uśmiechał. Westchnęła… to będzie ciężki wyjazd, ale czego nie robi się dla siostry. Wszak świętowali dziś 19 urodziny Madlen i tylko na tym postanowiła się skupić. Z uśmiechem dołączyła do śpiewającej młodszej blondynki, która tym razem puściła Kid Rock – All Summer Long.
Dziesięciokilometrowy odcinek dzielący ich od jeziora pokonali w raptem 15 minut. Nim się obejrzeli, parkowali już na polanie, na której mieli rozbić swój obóz. Dziewczyny wyskoczyły z samochodów i niczym sarenki od razu pomknęły w stronę wody chcąc nacieszyć oczy jej kolorem, bowiem jezioro Faaker See było znane ze swej nietuzinkowej, turkusowej barwy. I pomyśleć, że to wszystko zasługa jedynie wapienia, który starty na drobny pył wraz z nurtem strumieni trafia do jeziora, gdzie zalega na dnie i unosi się w jego toni, gdzie pod wpływem czystej wody, która pochłania ciepłe spektrum światła słonecznego rozpuszcza związki wapnia zatrzymując także część niebieskiego pasma. I wtedy dzieje się magia. Nagle dziewczyny zostały wyrwane z transu wpatrywania się w piękną toń wody, bowiem Kofi nie mogąc się powstrzymać… zanim cokolwiek wypakowali, zanim cokolwiek rozłożyli, rozebrał się do kąpielówek i śmiejąc się w głos zaczął biec po pomoście, by w następnej chwili wskoczyć do wody. Dziewczyny pokręciły głowami, po czym skierowały je na pozostałych panów będąc ciekawymi czy jeszcze któryś wpadł na tak durny pomysł.
- Najpierw praca. – zawołał Thomas. – Przyjemności później. – dodał puszczając oko do dziewczyn, ale było chyba ono skierowane do Madlen, przez co dziewczyna lekko się zarumieniła, bowiem reszta pań zaczęła dziewczęco chichotać.
Wzruszyła ramionami na ich zaciekawione spojrzenia, po czym ruszyła w stronę samochodów chcąc pomóc panom. To samo uczyniły pozostałe panie.
- Ana, co ty robisz? – zapytał Gregor obserwując jak dziewczyna wyciąga z bagażnika ciężkie torby z prowiantem. – Usiądź sobie proszę, chyba zapomniałaś, że nie wszystko z tobą w porządku. – powiedział zabierając od niej reklamówki.
Ana przerzuciła oczami na jego słowa.
- Przecież nie jestem upośledzona, dam sobie radę.
- Ale jesteś osłabiona i proszę bez dyskusji stąd odejść.
- A co to za podniesione głosy? – wtrąciła Madlen obserwując z boku sprzeczającą się parę.
- O Lena, dobrze, że jesteś. Zabierz proszę Ane, ona nie powinna nosić. – powiedział Gregor, na co młodsza blondynka skinęła lekko głową i wsunęła rękę pod ramię Ane, by pociągnąć ją w tylko sobie znanym kierunku.
- Dziś są moje urodziny, niech panowie sami wszystko ogarną. My może się teraz przejdziemy. Dawno nie gadałyśmy.
- To prawda… - westchnęła Ana.
Czuła, że w pewien sposób zaniedbała ostatnio relację z przyjaciółką, ale minione tygodnie nie były dla niej najłatwiejsze.
- Powiesz mi co się stało w Zakopanem? – zapytała Madlen, na co Ana ponownie westchnęła. – Czy to ty jako przedskoczek wywinęłaś tego orła? – ponownie zapytała, na co starsza kiwnęła nieznacznie głową. – Ale utrata przytomności była spowodowana upadkiem czy upadek był spowodowany utratą przytomności?
- Wiesz co Lena… upadek był spowodowany moją słabszą dyspozycją, co w efekcie przyniosło utratę przytomności. – spuściła wzrok, bowiem nie lubiła pokazywać po sobie swoich słabości.
- Ana… to naturalne, że po tym co przeżyłaś, byłaś w gorszej formie. – próbowała pocieszyć ją Madlen. – A te badania wydolnościowe? Co tam się stało?
- Nie dałam rady Lena… - w oczach Ane pojawiły się łzy. – Bieg na bieżni… Ja nawet nie dotrwałam do półmetku. Doktor przerwał badanie, bo moje ciśnienie zaczęło szaleć, a potem… a potem zaczęła mi lecieć krew z nosa. – młodsza zastawiła usta ręką na słowa swej drogiej przyjaciółki.
To nie zwiastowało niczego dobrego…
- Anemia? – zapytała Madlen drżąc na całym ciele.
- Dzisiejsze badania dadzą odpowiedź… - westchnęła. – Potem wszystko usłyszał Wolfi… potem Gregor próbował mnie pocałować, a potem… standardowo uciekłam.
- Ehh… ja nie wiem co my mamy z tym uciekaniem. – westchnęła Lena. – Wolfim się nie przejmuj, jestem pewna, że zachowa to dla siebie. Co do Gregora… jesteście tutaj razem, rozumiem, że doszliście do porozumienia? – na co Ana pokiwała twierdząco głową lekko się uśmiechając.
- Kochana… skończmy te smęty! – zawołała jednak po chwili. – Lepiej opowiedz jak było na krótkim, ale podejrzewam, że bardzo intensywnym wyjeździe z Thomasem. – powiedziała, przez co wyraz twarzy Madlen od razu się zmienił.
Jej oczy zaczęły błyszczeć, a kąciki ust same powędrowały do góry.
- Było… niebiańsko! – pisnęła. – Najlepsze urodziny ever! – i w emocjach zaczęła opowiadać o minionych dwóch dniach, które spędziła w towarzystwie swojego ukochanego.
Dziewczyny w o wiele lepszych nastrojach oraz całe roześmiane wróciły do reszty znajomych, którzy jak się okazało, brawurowo poradzili sobie z rozstawieniem obozu. Okazało się nawet, że grill był już rozpalony. Spojrzały na siebie wesoło, po czym z nowym nastawieniem, postanowiły zaszaleć, ostatni raz w te wakacje.
- To od czego zaczynamy? – zapytała Ana.
- Może od wręczenia Madlen prezentu? W końcu to jej urodziny będziemy dziś świętować. – zaproponował Martin.
- Oj dajcie spokój… po prostu dobrze się bawmy. – uśmiechnęła się Lena i zasiadła na jednym z rozłożonych koców.
- O nie, nie, nie… Jak urodziny to urodziny. – odezwał się Thomas. – To chyba do ciebie. – dodał i podał jej telefon, na ekranie którego dziewczyna ujrzała roześmianą twarz Michaela.
- Michi?! A ty nie w trasie do Japonii? – zapytała przesyłając mu swój radosny uśmiech.
- Jutro kochana, przepraszam, że nie ma mnie z wami, ale jak wiesz… Trenerowi się nie odmawia. Jeszcze sobie to odbijemy.
- Nie wątpię w to Michi! – zachichotała dziewczyna.
- No dajcie jej w końcu ten prezent. – zawołał Michelin, na co Thomas zza pleców wyciągnął nagle sporej wielkości kopertę.
Lena podejrzliwie na niego spojrzała, ale odebrała prezent, po czym bez zastanowienia poczęła go otwierać. Wyciągnęła pierwszą kartkę i szeroko otwartymi oczami czytała jej treść, nie mogąc uwierzyć w to, na jaki szalony pomysł wpadli jej przyjaciele.
- Szaleńcy! – zawołała. – I gdzie ja mam niby jechać? Co gorsze… kiedy?! – pisnęła.
- Gdzie chcesz… kiedy chcesz… i z kim chcesz. – zaśmiała się Ana i wciągnęła swą przyjaciółkę w ramiona.
- Lena! Jeśli nie będziesz wiedziała kogo zabrać, pamiętaj, że ja zawsze jestem chętny. – zawołał Michael z telefonu.
- Ekhm… doskonale wiecie, że Madlen na swoją rajską wycieczkę zabierze tylko mnie. – zauważył Thomas.
- Morgen, a może to będzie siostrzany wypad! – zawołała Mer.
- A może pojedziemy wszyscy razem? – zaproponowała Lena, chowając z powrotem do koperty bon z biura podróży na wycieczkę w dowolnym kierunku.
Nagle zauważyła, że w kopercie znajduje się jeszcze coś. Wyciągnęła zalaminowaną kartę i… oniemiała.
- Co… - zaczęła dukać. – Ale jak… - gula w gardle ledwie dawała jej mówić.
- Mówiłem, że to spodoba jej się najbardziej. – zaśmiał się Kofi.
- Jak wy tego dokonaliście? – zapytała Lena ledwie mogąc powstrzymać łzy.
Trzymała w rękach kartę informującą, że jest członkiem narodowej kadry austriackich skoczków narciarskich co będzie jej pozwalało bez zbędnych przeszkód wchodzić na wszystkie imprezy zorganizowane przez FIS.
- Jak się jest tak utytułowanymi sportowcami… - zaczął Michi.
- No ty Hayboeck jesteś najbardziej utytułowany. – zaśmiał się Gregor.
- Lena, nieważne jak… ważne, że od teraz jesteś jedną z nas. – uśmiechnęła się Ana.
- Bardzo wam dziękuję! – pisnęła najmłodsza, po czym zaczęła ściskać wszystkich zebranych dziś przyjaciół, na koniec przesyłając całusa Michelinowi.
- Dobra! Dosyć tych czułości! – zawołał nagle Morgi i wyrwał telefon z dłoni Madlen podając go Ane, po czym chwycił młodszą na ręce. – A teraz solenizantka, ładnie popływa z rybkami! – zaśmiał się i biegiem ruszył z dziewczyną w stronę wody.
Na nic zdały się jej piski, prośby i odgrażania, ponieważ niedługo potem… w całym ubraniu, Thomas bezceremonialnie wrzucił ją do jeziora. Kiedy Lena próbowała wciągnąć do siebie chłopaka, Kofi będąc już mokrym, pochwycił w swoje ramiona Mirjam i razem z nią wbiegł do wody, robiąc przy tym niemałe zamieszanie. Martin nie pozostał dłużny Basi, dlatego i oni bawili się chwilę potem w jeziorze. Gregor spojrzał na Ane… wiedział, że dziewczyna za pewne pragnie zabawy i chwili zapomnienia, czuł jednak, że jej osłabienie nie sprzyja tego typu wygłupom. Podszedł do niej, ucałował jej czoło, po czym chwycił za rękę i biorąc koc poprowadził bliżej brzegu, gdzie za chwilę usiedli.
- Nawet nie próbuj! – warknęła Mer w stronę zbliżającego się do niej Meixego.
- Już raz cię posłuchałem i darowałem zabawy z wężem ogrodowym. – zaśmiał się. – Drugi raz nie będę taki wspaniałomyślny. – odrzekł i przełożył sobie dziewczynę przez ramię.
Długo jeszcze można było słyszeć piski Meredit, która przeklinała Meixnera, póki nie została wrzucona prosto do wody. Ana z uśmiecham patrząc na bawiących się przyjaciół, zrzuciła z siebie ubranie i w stroju kąpielowym ułożyła się wygodnie na kocu zakładając na swe oczy okulary.
- Wysmarować cię kremem z filtrem? – zagadnął do niej Gregor, który również postanowił skorzystać ze słońca i ściągnął z siebie koszulkę.
Ana kiwnęła na to głową, po czym podniosła się do siadu. Chłopak spoczął za nią, związał jej włosy w warkocz i wysmarował plecy.
- Och, co za słodki obrazek… - zaćwierkała Lena, wychodząc z wody cała mokra, ciągnąc za rękę również przemoczonego Thomasa.
- Madlen, pomożesz mi z szaszłykami? Chyba powoli robię się głodny… – zapytał szatyn, na co blondynka entuzjastycznie pokiwała głową.
Następnie udali się w stronę obozowiska, gdzie czekał na nich palący się grill.
- Siostra! Nie możesz jako jedyna pozostać sucha! – zaśmiał się Thomas. – Robimy kanapkę! – i w całym mokrym ubraniu przygniótł protestującą blondynkę do koca.
- Morgeeen! – piszczała Ana. – Złaź ze mnie! Jesteś cały mokry! – siłowała się z chłopakiem, jednak sama po chwili wybuchła śmiechem.
- Ana, wiem, że jesteś uparta… ale jestem twoim bratem i chcę wiedzieć czy z tobą wszystko w porządku. Nie ukrywaj proszę informacji o swoim zdrowiu, dobrze? – powiedział kiedy wyswobodził dziewczynę ze swojego uścisku.
- Thomas, złaź, bo będę miała cały mokry koc. – odrzekła Ana lekko spychając go z materiału. – Dam znać… - dodała ciszej kiedy blondyn się podnosił.
Z uśmiechem wdzięczności pochylił się nad siostrą, złożył na czubku jej głowy całusa, po czym pomknął do maestro Gregora i jego seksownej pomocy kuchennej Madlen, którzy szykowali dla wszystkich jedzenie. Po kilku następnych minutach, cała ekipa wróciła do obozu zdjąć z siebie mokre ubranie i posilić się szaszłykami, które pachniały w całej okolicy. Następnie Kofi podał wszystkim panom po butelce pysznego trunku jakim było piwo, panie natomiast rozlały swoje prosecco do specjalnie przygotowanych kieliszków.
- Za naszą słodką Madlen! – wykrzyknął Thomas unosząc w górę swoje piwo.
- By nas zarażała swym optymizmem przez następne 100 lat! – dodał Andreas, po czym cała dziesiątka wzniosła toast, a potem uraczyła się alkoholem.
Kemping… można było uznać za otwarty!
- Proponuję pokorzystać ze słońca póki pięknie nam świeci. – odezwała się po chwili Lena, która właśnie wiązała swoje włosy w koka na czubku swej głowy, po czym wzięła do ręki koc, a na nos zarzuciła okulary. – Ja idę się opalać, kto ma ochotę popływać… bardzo proszę. – wskazała ręką wodę i ruszyła w stronę rozłożonego koca Ane.
Wkrótce potem, wszystkie panie w skąpych bikini ułożyły się wygodnie na niewielkiej plaży, natomiast panowie niczym stado dzikich hipogryfów wbiegli do wody. Czas ostatnich dni wakacji w tym roku… właśnie dobiegał końca.
- Ana, i jak wasze gniazdko z Gregorem? – zagaiła w pewnym momencie Mirjam.
Ana spojrzała skonsternowana na dziewczynę Andreasa póki… przypomniała sobie ich rozmowę z urodzin Kofiego, jeszcze w maju. Boże… tyle się wydarzyło od tego czasu. Czy miała siłę o tym rozmawiać? Nie chcąc być niemiłą, przesłała do dziewczyny słaby uśmiech.
- Dziękuję, rzadko w nim koniec końców bywałam, ale tak… jest i miło staramy się spędzać tam czas. – odrzekła.
- Że miło to nie wątpię. – zaśmiała się Meredit.
- Ale żeby do nas ani razu nie zajrzeć na kawę… - wetchnęła Mirjam nie ukrywając swojej pretensji.
- Przepraszam, ale tyle się działo w ostatnim czasie… - przesłała koleżance przepraszające spojrzenie.
- Basia! – wykrzyknęła nagle Lena chcąc ratować swą przyjaciółkę z niewygodnych dla niej pytań. – To samo tyczy się was… Ja tyle z Thomasem przeżyłam w Martinowym mieszkaniu, a wy nawet raz do nas nie zajrzeliście… nieładnie.
- I vice versa! – odrzekła dziewczyna Maschta wystawiając do Madlen język.
- Dziewczyny… może złożymy pakt. Od tej pory będziemy się częściej spotykać, a nie tylko od święta. – zaproponowała Ana, nie wierzyła jednak by w ich napiętym grafiku miało do czegoś takiego dojść.
- Nie widzę przeciwskazań. – odrzekła Mirjam, na co Lena i Basia pokiwały twierdząco głowami. – No dobrze, a teraz proszę mi powiedzieć… co to za ciacho ten Meixner? – zachichotała opuszczając swoje okulary i zaciekawionym spojrzeniem zmierzyła biegnącego po piłkę do siatkówki w samych szortach chłopaka.
Co by nie mówić… Meixe był jedynym tu facetem, który nie musiał trzymać diety oraz nie wyglądał jak wysuszony por. Thomas, Gregor, Kofi i Mascht byli oczywiście atrakcyjni, ale dosyć wychudzeni, pomimo swoich kaloryferów i masy mięśniowej. Meixner natomiast wyglądał jak prawdziwy facet. Wysoki i dobrze zbudowany. Ana i Lena mimowolnie spojrzały na Meredit.
- Co? – warknęła blondynka. – Co się tak patrzycie? To nie jest mój facet… ja nawet nie wiem co on tutaj robi.
- Jest przyjacielem Thomasa, więc również i moim. – odrzekła Lena do swojej siostry.
- Już przestań słać do mnie te swoje maślne oczka Lena. – westchnęła Mer. – Wiem, że wraz z Morgim uparliście się by nas wyswatać… nic z tego kochana. On mi się nie podoba. – pozostałe dziewczyny zaczęły nagle chichotać, więc blondynka pognała wzrokiem w kierunku gdzie spoglądały.
Okazało się, że Meixner rozmawiał właśnie z jakąś długonogą, czarnowłosą pięknością. No cóż… w końcu nie byli tutaj sami. Wokół sporo osób korzystało z okazji pięknej pogody w ten ostatni tydzień wakacji. Nie dziwne, że pięciu, piekielnie seksownych facetów zwracało uwagę niejednej dziewczyny. Tym bardziej, że czterech z nich było utytułowanymi skoczkami.
- Nic mnie to nie obchodzi… - odrzekła obojętnie Mer, po czym z powrotem ułożyła się na kocu.
Pozostałe dziewczyny tylko zachichotały, wiedząc, że nie do końca jest to prawda. Stwierdziły, że nie ma jednak sensu ciągnąć za język dziewczynę. Postanowiły, że teraz chwilę się poopalają i posłuchają muzyki, która leciała z głośnika Madlen.

~~~

Witajcie! <3

Och jak lekko czytało się ten rozdział po tak wielu mrocznych kawałkach, które Wam z Anią w ostatnim czasie zafundowałyśmy :) Znowu krócej niż zwykle, ale powtórzę się... jakość nie ilość ;D Dalsza część tego skocznego wypadu w następnym rozdziale, także póki co zostajemy w nastroju świętowania i zabawy :) Na jak długo? Wiemy tyko my hihihi ^^

Tyśka... więcej Meixnera specjalnie dla Ciebie :D I nawet Michi się pojawił, to może dla Alikus? ;D Wiadomo, że i tak piszemy dla Was <3 Żeby czytać te Wasze długie, wspaniałe komentarze, w które wiem ile wkładacie serca i poświęcacie czasu by je napisać ;*

Swoją drogą... Super Dziewczyny, że udało nam się "pogadać" na Discord :) Zaglądajcie tam czasem, będziemy bowiem informować o nowych rozdziałach :) Ale nie ukrywam też, że fajnie jest móc Was poznać bliżej :)

To chyba tyle od nas, do następnego!

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Witam witam drogie Panie :))

    oj ten rozdział to miód na moje serducho - taka sielanka, że czytało się jak złoto, nawet nie wiedziałam kiedy a tu już nastał koniec - oby więcej takich pięknych momentów.

    Dziękuję bardzo za więcej Meixnera w opowiadaniu - kibicuję chłopakowi, że okiełzna charakterek drugiej panny Steward, ale coś mi się wydaje, że tu się może podziać trochę i będzie jeszcze wesoło :) swoją drogą, już to widzę jak nic a nic nie ruszyło Mer jeśli chodzi o ostatni fragment pfff ;p

    Ana i Gregor - badania zrobione i czas na trochę relaksu. Cieszę się, że dziewczyna jest otoczona taką troską ze strony Gregora (ale pilnuj się chłopaku żebyś nie przesadził z opieką, bo to jednak drażliwy temat - nadopiekuńczość nie jest wskazana) - punktujesz chłopaku i tak 3maj. Thomas z Leną też się martwią, ale pozwalają się Ane bawić i dobrze, dziewczyna też musi się trochę od tego wszystkiego oderwać, w końcu to jej najbardziej dotyczy jednak. Cały czas jednak wierzę, że wyniki nie pokażą nic strasznego.

    Czekam na ciąg dalszy tego wyjazdu i imprezy :)

    PS - najlepszy tekst "nie wyglądał jak wysuszony por" - nie wiem kto to wymyślił, ale to jest hit tej części hehe :D

    Pozdrowienia i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Buongiorno belle signore :-) :-*

    Oj boże jaki cudowny rozdział. Naprawdę po ostatnich wydarzeniach ten czytało się wyjątkowo lekko i nie potrafię przestać się uśmiechać…

    No faktycznie zdecydowanie pojawienie się Michiego jest dla mnie 😁😛
    Choć strasznie żałuję, że na tak krótko i tylko oraz łączą Internetowe...

    Oczywiście też się cieszę, że pojawił się Meixner i szczerze mówiąc strasznie jestem ciekawa jak potoczy się jego relacja z siostrą Lenki, bo trzymam za tą parę kciuki

    Prezenty urodzinowe Madlen zdecydowanie udane, ale jednak karta członka narodowej kadry austriackich skoczków najlepsza 🙂

    Już nie mogę doczekać się ciągu dalszego imprezy i mam nadzieję, że wyjaśni się co dolega Ann, bo strasznie się o nią martwię

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń