Kiedy dziewczyny w najlepsze korzystały z gorących promieni słońca w akompaniamencie miło umilającej czas muzyki, dojrzały jak w ich stronę zmierza roześmiany Kofi.
- Laski! Gramy we flanki? – zapytał.
- Flanki? A co to takiego? – odparła Ana.
- No tak… wy przecież jeszcze przed studiami. – zaśmiała się Mer. – Flanki to taka… studencka, pijacka gra.
- Alkohol i skoczkowie… to co tygryski lubią najbardziej. – zaśmiała się Lena, bowiem wiele zabaw z piwem w tle już odbyli.
- Ktoś wyjaśni na czym polega? – zapytała Ana.
- Grę zaczynamy ustawiając dwie drużyny naprzeciwko siebie w rzędzie w dosyć dużej odległości. – zaczęła tłumaczyć Basia, która uniosła się na swoje kolana. – Na środku, pomiędzy drużynami stawiamy pustą butelkę. Drużyny na przemian rzucają w nią piłką. Drużyna, która ją przewróci, pije piwo do momentu, kiedy zawodnik drużyny przeciwnej jej nie postawi i nie wróci na swoje miejsce. Wygrywa drużyna, której wszyscy zawodnicy jako pierwsi wypiją całe piwo.
- Jest to niesamowita zabawa, pobudzająca rywalizację i zmuszająca do wysiłku fizycznego. – oznajmiła Meredit, która zaczęła wsuwać na siebie krótkie jeansowe spodenki nie chcąc przed chłopakami świecić gołym tyłkiem.
- Czy istnieje fajniejsza forma sportu niż ta, kiedy możecie przy okazji napić się piwka ze znajomymi? – zaśmiał się Kofi.
- A kiedy gra się kończy? – zapytała Lena.
- Dobre pytanie… - uśmiechnął się Thomas. – Możemy ustalić, że gramy póki jedna z drużyn nie opróżni swoich butelek lub... jeśli zawodnicy stracą celność ledwie widząc na oczy.
- Dobra! Podoba mi się! Jak się dzielimy? – zapytała najmłodsza z grona.
- Na pewno rozdzielamy morgenowe rodzeństwo… - oznajmił Gregor, na co zarówno Ana jak i Thomas się wyszczerzyli wiedząc, że są jednymi z faworytów tej gry.
- No dobra to może… - zaczęła na głos zastanawiać się Mirjam. – Thomas, Basia, Meixner, Gregor, Mirjam na Ana, Mascht, Lena, Mer, Kofi.
- Thomas i Meixner w jednej drużynie? – zakpiła Ana, na co wspomniani panowie przybili sobie piątki.
- Ana i Kofi w drugiej? – odbił piłeczkę Thomas.
- Rozumiem, że to faworyci? – zaśmiała się Basia.
- Dla mnie proszę jakiegoś radlera. – oznajmiła Ana szukając już piłek do tenisa w samochodzie szatyna.
- To może wszystkie panie radler, a panowie zwykły lager? – zaproponował Gregor, na co wszyscy się zgodzili i po kilku minutach, boisko było przygotowane.
Rzucać zaczęła Ana, jak można się było domyśleć perfekcyjnie trafiła w butelkę i zaczęła szybko pić swoje piwo jak reszta jej drużyny, co okazało się… było to dla niej nie lada wyzwaniem. Gregor bardzo szybko, bowiem był zwinny i zrywny, odstawił przewróconą butelkę na miejsce. Ana upiła ledwie szyjkę, podobnie jak Lena, natomiast Kofi nie miał już połowy swojego piwa, wszyscy spojrzeli na Mer…
- Czyżby czarny koń tej zabawy? – zaśmiał się Meixe widząc prawie pustego radlera.
- Uważaj, bo jeszcze nie raz cię zaskoczę. – odrzekła obcierając usta przedramieniem.
- Ana, co z tobą?! – zwołał Kofi z lekkim niedowierzaniem, na co dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
Kiedyś była mistrzem w zawodach w piciu piwa, ale teraz… osłabienie chyba dawało się we znaki. Następnie rzucał Gregor i… chybił, co spowodowało jęki niezadowolenia reszty jego drużyny. Następny był Mascht, który… również nie trafił w butelkę. Teraz była kolej Basi, która bez zbędnych problemów zdobyła czas na picie dla swej drużyny. Thomas, Basia, Meixner, Gregor i Mirjam pili póki Lena nie podniosła pustej butelki. Co się okazało Thomas i Meixe mieli prawie puste piwa…
- A nie mówiłam! – warknęła Ana.
Rzadko się zdarzało by dziewczyna przegrywała, a tu się zapowiadało, że… może się tak wydarzyć. Spojrzała w oczy Madlen przesyłając jej w pewien sposób wiadomość… Oni nie mogą wygrać! Lenie więc udało się przewrócić butelkę i dzięki temu Kofi wyzerował swoje piwo, podobnie jak Mer, póki Thomas nie odstawił z powrotem butelki.
- I kto jest mistrzem?! – zawołał Kofi.
- To się zaraz okaże… zostali wam sami słabeusze. – zaśmiał się Morgi, co wywołało niemałe poruszenie w przeciwnej drużynie.
- Grabisz sobie Morgen! – warknęła w jego stronę Lena w czym zawtórowała jej Ana.
- A może żeby było ciekawiej… przegrana drużyna dostanie jakąś karę? – zaproponował Meixe.
- Haha… na pewno! – warknęła Mirjam.
- Postanowione! – zaśmiał się Gregor mimo jęków sprzeciwu damskiego grona.
Teraz przyszła pora na Thomasa, który co nikogo nie zdziwiło, trafił piłką w butelkę, przez co się wywróciła i cała jego drużyna zaczęła pić. Nim Ana podniosła butelkę, zarówno blondyn jak i Meixe nie mieli już co pić. Przybili sobie piątki i odeszli na bok, ponieważ dla nich gra była skończona. Teraz zaczęli dopingować pozostałych ze swej drużyny czyli Basię, Gregora i Mirjam. Po drugiej stronie została tylko Ana, Lena oraz Mascht. Co się za chwilę okazało… ostatnia trójka doprowadziła do przegranej swojej drużyny. Może nie tak Martin, ponieważ jemu udało się opróżnić butelkę, ale Ana i Lena upiły ledwie pół piwa… No cóż… raz się przegrywa… raz się przegrywa. Skruszone, jednak z pogodnymi uśmiechami podeszły do swojej drużyny.
- To teraz kary… - zaśmiał się Morgi zacierając ręce.
- Bądźcie łaskawi… - zainterweniowała Lena. – Chociaż dla mnie, wszak dziś świętujemy moje urodziny. – zachichotała z proszącym wzrokiem, przez co dostała kuksańca od Ane.
Przeciwna drużyna stanęła w kółku i zaczęła cicho szeptać.
- Morgen i Jürgen wymyślają kary… no będzie ciekawie. – zauważyła Mer zakładając ręce.
- No dobrze kochani… zaczniemy od Andreasa. – zaczęła po chwili Mirjam. – Kochanie… wyskakuj z majteczek! Twoją karą jest przebiegnięcie się nago po pomoście i wskoczenie do wody.
Kofi parsknął śmiechem, ale odwrócił się od wszystkich, ściągnął kąpielówki ukazując swój zgrabny tyłek, po czym chowając w rękach swój sprzęt… ruszył w stronę pomostu skacząc do wody głośno przy tym krzycząc.
- Lena… - wyszczerzył się Gregor. – Opowiedz proszę jaką najbardziej szaloną rzecz zrobiłaś z Thomasem? – zapytał na co dziewczyna od razu spaliła buraka.
Spojrzała zszokowana na Morgiego, wiedząc, że musiał zgodzić się na taką formę kary… Ale czemu miała zdradzać tak intymne szczegóły z ich życia? Oboje przecież wiedzieli co było najbardziej zwariowane…
- Ja… my… - zaczęła się jąkać. – Uprawialiśmy seks w jeziorze. – wydusiła z siebie.
- I co w tym szalonego? – zapytała Ana.
- Za dnia… kiedy wiele innych osób kąpało się wokół. – dopowiedziała spuszczając wzrok, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- Brawo Thomas! – zaśmiał się Kofi klepiąc przyjaciela po ramieniu, kiedy wypłynął już z wody.
- Andreas! – pisnęła zawstydzona Madlen. – Nie wiem czy to powód do gratulacji!
- Oj nie zgrywaj cnotki! – zaśmiała się Ana. – Wszyscy doskonale wiemy, że ci się cholernie podobało! – dodała klepiąc przyjaciółkę w tyłek.
Thomas natomiast z dziarskim uśmiechem podszedł do swej dziewczyny i objął ją ramieniem.
- Mnie się bardzo podobało. – szepnął jej do ucha. – I mam ogromną ochotę na powtórkę. – zachichotał kąsając ją za uchem, na co Lena nie potrafiła ukryć swojego jęku.
- No to już wiemy, że Morgeny śpią dziś sami. – zaśmiała się Mer. – Dobra! Dawajcie dla mnie tę karę! – warknęła. – Co mam zrobić? Przebiec się z cyckami na wierzchu? – zapytała.
- Kuszące… - odrzekł Morgi nadal przytulając się do Madlen. – Ty kochana szwagierko… gwiazdorsko teraz ucałujesz mojego serdecznego przyjaciela Meixnera. – odrzekł robiąc niesamowicie zadowoloną z siebie minę.
Mer zamrugała w konsternacji.
- To tylko głupi pocałunek. – wzruszyła ramionami kierując się w stronę Meixego. – Nie myśl sobie, że robię to z przyjemnością… - warknęła patrząc mu w rozpromienione tęczówki.
- Zapewniam, że jeśli raz spróbujesz tych ust… nigdy nie będziesz miała dość. – odrzekł z uwodzicielskim spojrzeniem, na co Mer przerzuciła oczami.
Chwyciła jego głowę w dłonie, uniosła się lekko na palcach, po czym wpiła w jego wargi od razu wsuwając mu język do ust. Jürgen uśmiechnął się na jej śmiałe poczynania, ułożył swe dłonie na jej biodrach, które w następnej kolejności przeniósł na pośladki i mocniej przyciągnął do siebie dziewczynę. Pozostała ósemka wpatrywała się w całującą parę z niemałym zaskoczeniem.
- Czy ona nie mówiła czasem, że on jej się nie podoba? – zapytała Basia, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
Mer oderwała się od chłopaka i starając się udawać obojętność, palcem obtarła swoje usta. Potem jak gdyby nigdy nic… po prostu wróciła do reszty. Meixe natomiast… stał jak rażony piorunem nie do końca wiedząc co się przed chwilą wydarzyło. Morgi ze śmiechem poklepał go po ramieniu, po czym zaczęli wysłuchiwać kary jaką przygotowali dla Martina.
- Mascht… - zaczęła Mirjam. – To może ty powiesz co najbardziej szalonego zrobiłeś z Basią w życiu?
- Jak już jesteśmy przy temacie seksu… - zaczął ze śmiechem.
- Martin… - odrzekła z ostrzeżeniem w głosie Barbara.
- Pamiętacie urodziny Koflera? – zapytał szczerząc się.
- Martin! – ponownie upomniała go jego dziewczyna tym razem lekko chichotając. – Resztę niech wam dopowie wyobraźnia. – powiedziała podchodząc do skoczka i zastawiając mu usta ręką.
Morgi znacząco spojrzał na Madlen, która uroczo się zarumieniła spuszczając wzrok… oni również wtedy zaszaleli w mieszkaniu, a dokładniej w łazience Andreasa. Thomas dziwił się, że to o tej akcji nie opowiedziała Lena. Widocznie wolała to zostawić dla siebie, co postanowił uszanować.
- No dobrze, to chyba została już tylko Ana. – powiedział Meixe zacierając ręce. – No dobrze moja skoczkini… powiedz nam proszę kto lepiej całuje… ja czy Gregor? – palnął wyszczerzając się.
Ana na moment przestała oddychać…
- Co? – wypaliła nagle Mer.
Co innego nie znać dziewczyn, które miał chłopak… co innego znać, i to tak blisko. Zacisnęła mocniej pięści, zła na siebie, że okazała zainteresowanie…
- No Ana… - ponaglił ją Gregor zakładając ręce.
- Chłopcy… tylko bez rękoczynów. – zainterweniowała Madlen.
- Słuchajcie… jeśli się kogoś kocha, pocałunek z tą osobą to najlepsze doświadczenie w życiu. – zaczęła z rozmysłem Ana. – Meixe… byłeś mi kiedyś bliski i wtedy wydawać by się mogło, że całowałeś najlepiej na świecie… teraz jednak jestem w szczęśliwym związku z Gregorem i… nie wyobrażam sobie by miał mnie całować ktoś inny.
- Co za dyplomatyczna odpowiedź… - zaśmiała się Mirjam. – Ale niech będzie… Kończymy to! Może teraz panie się pokapią? – zaproponowała, co niedługo potem się stało.
Panowie nie pozostali bierni na pluskanie się swych pięknych dam, więc szybko do nich dołączyli. Teraz razem, całą dziesiątką, w dużym kole zaczęli grać piłką do siatki. Czas upływał nieubłaganie. Nim się obejrzeli, słońce zaczęło chylić się ku zachodowi tworząc na tafli jeziora taniec przepięknych barw. Postanowili skończyć dzisiejsze wodne zabawy, udali się więc do swojego obozowiska, gdzie rozpalili ognisko. Usiedli wszyscy razem dookoła ognia i zaczęli piec dla siebie kiełbaski oraz sączyć kolejne trunki. W pewnym momencie Kofi wyciągnął gitarę i zaczął na niej grać. Wszyscy wygodnie rozsiedli się na swoich kocach, wpadając w pewną nostalgię, którą wprowadził Andreas swoim brzdąkaniem.
Gdy pozostali siedzieli przy ognisku przysłuchując się grającemu Kofiemu, Ana postanowiła udać się w kierunku pomostu przy ich obozie. Gregor bacznie obserwował poczynania ukochanej. Stojąc na nim dość szybko ściągnęła wierzchnie odzienie. Noc była tego dnia naprawdę ciepła. Bez ceregieli zrobiła strzałkę i wskoczyła do wody na tak zwanego ratownika. Szatyn mimowolnie podniósł się i również oddalił od towarzystwa... Możliwość spędzenia czasu wyłącznie we dwoje, była nadzwyczaj kusząca. Szybko zeskoczył z pomostu do wody. Słysząc plusk wody dziewczyna odwróciła się w kierunku skąd dochodził hałas. Nie myliła się... Chwilę później obok niej znalazł się jej ukochany.
- Ładnie to tak mnie zostawiać bez słowa samego? – Ana zrobiła minę niewiniątka na słowa Gregora.
- Przecież nie jesteś sam... Towarzystwo naszych przyjaciół powinno cię wystarczająco zaspokoić.
- Zaspokoić mnie może wyłącznie jedna osoba...
Ana mimowolnie przegryzła swoją wargę co nie umknęło uwadze Gregora. Zawadiacko się uśmiechnął zbliżając się na milimetry do dziewczyny. Pytanie brzmiało na ile mógł sobie pozwolić... Niby w Zakopanem wiele sobie wyjaśnili, ale od momentu ciąży... Ana nie pozwala przejść pewnej bariery...
- Piękna noc się zapowiada... - rzucił nieśmiało, na co blondynka zachichotała.
Czuła, że jest wyjątkowo wyczulony na jej samopoczucie... Postanowiła sama nieco zatrzeć pewną granicę zbliżając twarz do twarzy Gregora. Spojrzała mu głęboko w oczy... To spojrzenie... Ten ogień... Nosem musnęła jego nos by po chwili wargą musnąć jego usta. Nie musiała go dłużej zachęcać. Zarzuciła dość szybko dłonie na jego szyję mocniej się na niej uwieszając. Skromny pocałunek zaczął przeradzać się w coraz bardziej namiętny. Cała tęsknota minionych dni zaczęła wychodzić... Język Gregora czule pieścił podniebienie Ane, co powodowało przyjemne dreszcze na całym jej ciele. Tak bardzo jej tego brakowało... Mocniej wbiła paznokcie w szyję Gregora, czując jak pod wodą dłonią muska jej udo. Kolejny dreszcz... Ana mimowolnie zaprzestała pocałunku.
- W jeziorze? Wśród naszych bliskich? Chcesz być bardziej szalony niż Morgeny kochające się w towarzystwie dzieci? – zaśmiała się Ana.
- Kusząca propozycja... Nie miał bym nic przeciwko… - zawadiacko uniósł brew powodując głośniejszy śmiech dziewczyny.
- Gregor! Nie prowokuj!
Poczuła jak dłonie chłopaka łapią ją w talii. Delikatnie uniósł ją, po czym zakręcił. Jego usta w tym czasie musnęły wgłębienie między jej piersiami. Chwilę później czuła jak ponownie opuszcza ją ku wodzie by zatopić się w smaku jej ust. Ana delikatnie ugryzła jego rant by sprawić partnerowi nieco więcej przyjemności. Dłonie chłopaka tymczasem sunęły po całej długości jej ciała by ponownie wrócić w rejon jej pośladków, które subtelnie złapał. Ana ponownie wzdrygnęła... Chyba jeszcze nie była na to gotowa...
- Może popływamy? – rzuciła nagle, dając wyraźnie do zrozumienia, że na dziś wystarczy uniesień.
Szatyn doskonale odczytał jej sygnał oddając się nieco bardziej kąpieli wodnej. Gdy uznali, że na dziś dość wariacji, wrócili w kierunku pomostu gdzie znajdowały się wcześniej pozostawione rzeczy Ane. Dziewczyna zajęła miejsce na rancie pomostu, nadal delikatnie mocząc nogi. Gregor w tym czasie na moment zniknął... Okazało się, że przyniósł ręcznik i koc, którym opatulił Ane. Dziewczyna z wdzięcznością się uśmiechnęła. Zajął miejsce tuż za nią pozwalając by miała wygodną przestrzeń do przytulenia. Ich chwilę wspólnej ciszy przerwało nagle dość nietypowe pytanie.
- To jak tam z tym calowaniem było? Ja czy Meixner? – Ana ponownie się głośniej zaśmiała.
Czyżby faktycznie męska rywalizacja musiała dawać tak we znaki, że konieczne było poznanie konkretnej osoby. Ana odwróciła wzrok ku jego tęczówkom.
- Kochanie... Masz jakieś wątpliwości? – słodko pomrugała rzęsami.
- Widziałaś minę Mer? – zaśmiał się Gregor.
- Jak chciała zabić mnie wzrokiem? Oczywiście. – wyszczerzyła ząbki Ana
- A tak poważnie... Serio cię całował? – Ana przerzuciła oczami na te słowa.
- Hmm... Wywrócę pytanie do góry nogami czy uważasz, że dobrze całuję? – blondynka oblizała swoją wargę wyczekując odpowiedzi partnera.
Gregor przytaknął nie spodziewając się do czego zmierza jego partnerka.
- Meixner mnie uczył. Zatem powinieneś być mu wdzięczny. – zaśmiała się głośniej.
Widok jej roześmianej twarzy spowodował, że i jego usta zrobiły wielkiego banana.
- Wracajmy już do grupy. – wyciągnął ku niej dłoń, po czym ruszyli do dalej wesoło muzykującej ekipy.
Kiedy Ana i Gregor zasiedli na nowo na swoim kocu, Lena uśmiechnęła się mimowolnie w ich stronę, czując szczęście i spokój, bowiem między parą na nowo zapanowała radość. Chwyciła za dłoń Thomas i szepnęła mu do ucha, że potrzebuje udać się siku. Chłopak skinął głową, po czym pomógł wstać swojej dziewczynie i razem udali się w stronę drzew by dziewczyna mogła w spokoju zrobić to po co tutaj przyszli. Potem skierowali się do auta chłopaka, gdzie Lena wyciągnęła żel antybakteryjny, chcąc umyć swoje ręce.
- Pójdziemy na spacer? – zapytał Morgi kiedy i on odkaził swoje dłonie, na co Lena skinęła głową i łącząc swe palce z jego w mocnym uścisku, ruszyli brzegiem jeziora w nieznanym sobie kierunku.
Nagle znajomi przy ognisku głośno wybuchli śmiechem. Oboje obrócili się w ich stronę próbując zobaczyć co było tego powodem. Prawdopodobnie zaczęli opowiadać sobie jakieś śmieszne historie. Lena z uśmiechem spojrzała na Thomasa nie mogąc ukryć swojego zadowolenia.
- Dziękuję, że to zorganizowałeś. – powiedziała. – I dziękuję za wspaniały wyjazd do Włoch.
- Wszystko dla mej wspaniałej ukochanej. – odrzekł Morgi i lekko zakręcił ciałem Madlen, która zaczęła chichotać poddając się ruchom chłopaka. – Nie ma nic lepszego niż widzieć pełnię szczęścia na twej pięknej buzi, szczery uśmiech i błyszczące tęczówki. – dodał wciągając ją w swoje ramiona, po czym pochwycił jej twarz w dłonie podkreślając w ten sposób moc swoich słów.
- A myślałam, że nie ma nic lepszego niż widok mojego wijącego się pod tobą ciała. – zachichotała kokieteryjnie, na co wyraz twarzy chłopaka zrobił się nieznacznie bardziej drapieżny.
- Lena… przestań proszę tak gadać… - westchnął. – Ledwie mogłem nad sobą zapanować kiedy tak paradowałaś w tym skąpym bikini. – dodał z ubolewaniem, na co Madlen mocno wtuliła się w jego ramiona.
- Thomas… - szepnęła po chwili kiedy i on objął jej szyję ramionami. – Chciałabym żeby to co między nami wybudowaliśmy w ostatnim czasie… przetrwało na długie lata. – uniosła głowę by spojrzeć w jego oczy. – Mimo tego co było… pomimo przeciwności, które za pewne nie raz pojawią się w naszym życiu… na przekór wszystkim i wszystkiemu… chcę byśmy szli razem przez życie.
- Ja też tego pragnę. – uśmiechnął się chłopak ponownie biorąc jej twarz w dłonie. – Obiecuję ci, że będę pielęgnował nasze uczucie każdego dnia. – dodał, po czym pochylił się i musnął czule usta Madlen.
To zdecydowanie było dla dziewczyny za mało, ponieważ mocniej do niego przylgnęła i pogłębiła pocałunek, przelewając w niego całą swoją miłość. Thomas uśmiechnął się w jej usta, uwielbiał jej temperament… Niby taka słodka i niewinna, ale… potrafiła brać garściami to, czego najbardziej pragnęła w danej chwili. Morgi więc objął ją ciaśniej ramionami i uniósł do góry automatycznie schodząc z pocałunkami na szyję dziewczyny. Lena odgięła głowę do tyłu poddając się słodkim torturom i spojrzała w rozgwieżdżone niebo cała roześmiana.
- Kocham cię Thomas… - wyszeptała powracając wzrokiem do niebieskich tęczówek chłopaka.
- Kocham cię Madlen. – odrzekł Morgi stawiając z powrotem blondynkę na piachu, po czym skradł jej ostatniego całusa i poprowadził dalej wzdłuż wody.
Nagle uwagę Morgenów przykuła para, która dziwnym krokiem zmierzała w stronę pomostu.
- Czy to… - zaczęła Lena.
- Tak… to Meredit, a za nią… Meixe. – odrzekł Thomas. – Chyba się kłócą.
- Widziałeś jak Mer dziwnie zareagowała na wstawkę o całowaniu się Meixnera z Ane?
- Czyżby panna „żelazne serce” jednak miała jakieś uczucia? – zaśmiał się Morgi.
- O Boże… chyba powinniśmy interweniować? – zmartwiła się dziewczyna obserwując jak Meixe chwyta Mer za przedramię na co dziewczyna ze złością mu się wyrywa.
- Zaczekaj… - Tom chwycił za dłoń Madlen, która już poczyniła pierwsze kroki w stronę wzburzonej pary, która… zaczęła lekko się szarpać.
W następnej kolejności, Meixe brutalnie wciągnął drobne ciało dziewczyny w swoje ramiona, po czym najzwyczajniej w świecie zaczął ją całować. Lena zakryła usta ręką z ogromnym uśmiechem na twarzy nie mogąc uwierzyć, że po chwili jej siostra uwiesiła się chłopakowi na szyi i zaczęła gorliwie odwzajemniać poczynania blondyna.
- Chyba możemy przybić sobie piątki. – zaśmiał się Thomas.
- Wracajmy do reszty… niech nie wiedzą, że mają publiczność. – zawtórowała mu Madlen, po czym trzymając się za ręce wrócili do ogniska, gdzie Mascht opowiadał jakąś przerażającą historię, bowiem cała reszta z przestrachem na twarzy wsłuchiwała się w słowa chłopaka.
Było ciemno w nocy kiedy Madlen wraz z Thomasem samotnie siedzieli wtuleni w siebie na kocu przy dogasającym ognisku. Wszyscy już dawno rozeszli się do swoich namiotów, wspomniana para jednak, wpatrując się w pięknie rozgwieżdżone niebo, rozmawiała o nadchodzących, pełnych wyzwań dla siebie tygodniach. Termin porodu Kristie zbliżał się wielkimi krokami, podobnie jak pierwszy start Leny w ISU Grand Prix, nie wspominając już o kolejnym zgrupowaniu chłopaków i rychło rozpoczynającym się nowym sezonie. Wiedzieli jednak, że razem dadzą radę. Z takim nastawieniem ruszyli do swojego czteroosobowego namiotu, który był już zajmowany przez Mer i… Meixnera. Lena rozsuwając wejście, najpierw lekko zaniemówiła, a potem ze śmiechem zerknęła na Toma ukazując mu wtuloną w siebie parę. Stwierdzili, że nie będą im przeszkadzać. Zabrali po cichu z namiotu cienki materac, śpiwór i jedną poduszkę, po czym stwierdzili, że dołożą drewna do ogniska i będą spać pod gołym niebem. Jak stwierdzili tak też się stało. Niedługo potem, pakując się razem do jednego śpiwora, mocno w siebie wtuleni oddali się w ramiona Morfeusza, który ukołysał ich do snu.
~~~
Hello!
Mówiłam, że następne rozdziały będą weselsze? Mówiłam :) dzień nad jeziorem dobiega końca i tutaj też kończą się urodzinki naszej Madlen. Rozdział mam nadzieję spełnił Wasze oczekiwania - można się było trochę dowiedzieć o przeszłości co po niektórych ;D zabawić się w blasku pięknie zachodzącego słońca... A najśmieszniejsza... Dla mnie jak zawsze Mer - nie nie nie, a może jednak ciągnie pannę do Meixnera? ;D Wzeszło słońce nad parkami - to chyba też powód do uśmiechu na twarzy :) Jesteście jak zawsze niezastąpione, więc bardzo z serducha Wam dziękujemy za obecność <3
Do następnego!
Ania&Madziusa
Bry wieczór Paniom :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny sposób na spędzenie urodzin - najpierw trochę romantycznie, trochę szalenie we dwoje we Włoszech, a teraz z przyjaciółmi, nad wodą, przy ognisku - super sprawa :)
Ciekawy pomysł na grę - tego nie znałam hehe ale kary - pomysłowe, jak zawsze nie mogło wiać nudą :D
Meredit - oj wyszła zazdrość, wyszła ale jak widać od zazdrości i złości do innych uczuć całkiem blisko :D oj Meixe już teraz nie odpuści, nie ma takiej opcji, ale coś mi się wydaje, że między tą parką będzie iskrzyło i nie ma co liczyć na słodkości owiane nudą hehe kibicuję bardzo, bo to się zapowiada ciekawy i rozwojowy wątek - liczę na kontynuację i rozwój tej znajomości :D
Ana i Gregor - powoli step by step do przodu - taki wyjazd dobrze im zrobił, z jednej strony z mocnym wsparciem przyjaciół (choć nieświadomym u niektórych), a jednocześnie trochę czasu dla siebie i przełamywanie kolejnych barier. Razem dadzą radę wszystkiemu i wszystkim.
Lena i Thomas - ich rozmowa na spacerze - ważna, bo przed nimi kolejne wyzwania, które staną się rzeczywistością - co innego teoretyzować, a co innego zachowania w obliczu realnych zdarzeń.
3mam kciuki za każdą parkę i czekam na ciąg dalszy.
Pozdrowienia :)
Kochane :-)
OdpowiedzUsuńKolejny fantastyczny rozdział. Aż nie mogłam przestać się śmiać i uśmiechać 😀
Oj nawet nie wiecie jak fajnie się czytało te ostatnie rozdziały patrząc na to co działo się wcześniej.
Zdecydowanie wszystkim przydało się takie odprężenie...
Szczerze mówiąc nie wiem która para była najlepsza w tym rozdziale...
Anna i Greg:
Dosłownie miód na moje serce no ostatnich przeżyciach z nimi. Naprawdę się cieszę, że idą do przodu po ostatnich wydarzeniach, choć nie powiem trochę żałuję, że nie doszło do niczego więcej w jeziorze, ale co nie znając Grega to gdy dojdą do tego etapu to na pewno wymyśli coś by też mieli o czym mówić przy następnym ognisku 😁
Lena i Thomas:
Wiadomo cud miód... Aczkolwiek przez ich rozmowę zaczynam się bać, że skoro teraz tak jest to dla nich w przeszłości szykujecie coś mniej miłego, więc mam nadzieję, że jednak ta sielanka będzie trwała w najlepsze i nic tego nie zakłóci
Meixner i Meredit:
No prawdziwy wybuch uczuć 😆
Naprawę kibicuje im coraz mocniej i liczę, że będą pojawiać się dużo częściej.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
Pozdrawiam <3
BU$KA <3 :D