poniedziałek, 26 maja 2025

131. Z raju do piekła...

- Dzień dobry panno Steward… - zaczął doktor spoglądając na lekko oszołomioną Madlen. – Nazywam się Moser, jest pani w szpitalu…
- Wody… - wycharczała blondynka, na co lekarz skinął w stronę towarzyszącej mu pielęgniarki.
Dziewczyna zwilżoną gazą zawiniętą na szpatułkę przetarła lekko usta Madlen. Lena przyjęła to z wdzięcznością.
- Panno Steward… miała pani wypadek, w efekcie którego doznała pani urazu czaszkowo-mózgowego, dlatego przez jakiś czas była pani w śpiączce. – zaczął, a następnie opowiedział pokrótce kilka ostatnich dni.
Lena ledwie przyswajała słowa lekarza usilnie próbując sobie przypomnieć o jakim wypadku on mówił. Ale, że na lodzie? Próbowała sobie przypomnieć co ostatnio robiła i była totalnie zdezorientowana… Nagle padło słowo „ściąć włosy”… Że co? Mimowolnie rękoma pomknęła do swojej głowy, która była cała w bandażach.
- Przepraszam… ale jaki wypadek? Upadłam na lodowisku? – zapytała starając się utrzymywać otwarte oczy.
- Panno Steward… co pani ostatnie pamięta? – zapytał lekarz z dziwnym wyrazem twarzy zbliżając się do dziewczyny, na co Lena jęknęła bezradnie, ponieważ jej mózg nie chciał z nią współpracować.
Przed oczami widziała tylko czarne plamy, a w uszach słyszała szum.
- Panno Steward… czy wie pani jak ma na imię? – zapytał coraz bardziej zaniepokojony lekarz.
- Madlen… co to za głupie pytanie. – odrzekła dziewczyna czując jak powoli ogarnia ją znużenie.
- A rodzice? Jak mają na imię?
- Marie i Robert, mam również siostrę Meredit.
- A pani chłopak? – zapytał, na co Madlen pomimo bólu szeroko otworzyła oczy.
- To ja mam chłopaka? – zapytała marszcząc czoło.
- Czy pamięta pani ostatnie mistrzostwa, w których brała pani udział?
- No… tak, w Los Angeles… w marcu? Zdobyłam złoty medal.
- A czy pamięta pani piosenkę, do której pani jeździła?
- O Boże… dlaczego zadaje pan tyle pytań… nie, nie pamiętam…
- Madlen, już ostatnie pytanie. Pani najlepsza przyjaciółka? – zapytał, na co Lena od razu otworzyła usta chcąc odpowiedzieć, ale… w jej głowie pojawiła się nagle pustka.
Wiedziała, że ma najlepszą przyjaciółkę, ale nie potrafiła przypomnieć sobie jej imienia… Nawet wyglądu… W momencie zrobiło jej się niedobrze… Twarz przybrała odcień szarości, a serce nerwowo przyspieszyło. Co to wszystko miało znaczyć?
- Panno Steward… proszę odpoczywać. Niedługo do pani wrócę. – powiedział lekarz.
Rzucił kilka zaleceń dla pielęgniarki względem pacjentki, po czym z nietęgim wyrazem twarzy opuścił salę chorych, wiedząc, że nie ma dobrych wiadomości dla najbliższych dziewczyny. Kiedy doktor Moser wyszedł z sali Madlen, przed nim wnet zmaterializowali się Marie, Robert, Meredit oraz Thomas. Patrzyli na niego z nadzieją w oczach, przez co wyjaśnienie im zaistniałej sytuacji stało się jeszcze cięższe.
- Drodzy państwo… - zaczął dyplomatycznie spoglądając na rodziców, siostrę oraz partnera pacjentki, gdzie mimowolnie swoje spojrzenie zatrzymał na blondynie ułamek sekundy dłużej. – Wybudziła się. – powiedział i usłyszał głęboki oddech ulgi. – Ale tak jak mówiłem, obrzęk mózgu mógł spowodować dekoncentrację, wahania nastrojów, a nawet zanik pamięci. Ze wstępnej rozmowy wnioskuję, że… Madlen cierpi właśnie na to ostatnie.
- Co? – palnął Thomas zanim zdołał się powstrzymać.
- Panna Steward nie pamięta wypadku… wie kim jest, wie kim są jej rodzice, ale… - tutaj swoje spojrzenie skierował na Morgiego. – Nie pamięta pana.
Thomas mrugając niezrozumiale oczami opadł na krzesło.
- Jak to… nie pamięta? – zapytał.
- Ciężko mi to wyjaśnić… - westchnął lekarz. – Czasami tak się dzieje… Jak to najłatwiej państwu wytłumaczyć? – zaczął na głos się zastanawiać. – Mózg jest podzielony na szufladki, czasami osoba, która ulega jakiemuś urazowi, w celu ochronienia wspomnień o tej osobie po prostu jedno z tych pudełek zamyka… Jest to spowodowane silnymi emocjami. Wnioskuję, że musiała pana bardzo kochać skoro tak głęboko ukryła wspomnienia o panu. To nie jest oczywiście stan wieczny. Pacjent z reguły po pewnym czasie wszystko i wszystkich sobie przypomina.
- Z reguły? – wydukał Thomas.
- Bardzo mi przykro, nie wiem co więcej mógłbym powiedzieć. Musimy po prostu dać jej czas…
- Czy możemy do niej zajrzeć? – zapytała Marie.
- Tak proszę, ale nie na długo. Panna Steward nadal jest w lekkim szoku. – odrzekł Moser.
- Dziękujemy doktorze. – powiedział jedynie Robert, po czym lekarz zostawił ich samych.
- Thomas… bądź dobrej myśli, to jeszcze nie koniec świata. – powiedziała Marie zachęcająco spoglądając na zdezorientowanego blondyna, po czym wraz z mężem i starszą córką przekroczyła próg pokoju Madlen.
Morgi wziął głęboki oddech i ruszył za nimi. Trzymał się jednak na uboczu, nie wiedział bowiem czy da radę znieść to wszystko. Po chwili lekko się uśmiechnął widząc jak Madlen rozpoznaje swoich rodziców i mocno tuli ich do swej piersi. Stanął przy drzwiach i z radością wzrastającą w sercu zaczął wszystko przyswajać. Obudziła się, to było najważniejsze. Żyje i ma się dobrze. Nagle ich wzrok się skrzyżował. Jego serce przyspieszyło swój rytm, ale… jej oczy nie zabłysły jak za każdym razem, kiedy na siebie patrzyli. Nieśmiało się do niego uśmiechnęła, nie ukrywając nawet, że go nie rozpoznaje. Poczuł ukłucie w klatce piersiowej, a jego twarz wykrzywił grymas bólu. Trzeba dać jej czas, powtarzał sobie w kółko w głowie… Czas… Przetrwał ten pełen niepewności tydzień czy ona w ogóle do niego wróci, więc przetrwa i to. Bo prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę by się odnaleźć… słowa swej matki od kilku dni powtarzał jak mantrę. I widać, będzie musiał to robić jeszcze przez kilka dni. Dni? Prawda?
- A to pewnie twój chłopak Mer? – wypaliła nagle Madlen. – Przepraszam, ale ciebie nie pamiętam… - spojrzała na blondyna ze skruszeniem, on jednak poczuł jak w głowie mu wiruje.
Złapał się mocniej klamki by nie upaść i lekko odwrócił plecami w stronę dziewczyny by nie widziała zawodu na jego twarzy i bólu spowodowanego jej słowami.
- Chłopak? – powtórzyła niemrawo Meredit, która po chwili wybuchła niepohamowanym śmiechem.
Marie spojrzała porozumiewawczo na Roberta. Co tu dużo mówić… sytuacja z minuty na minutę robiła się coraz bardziej skomplikowana. Czy był to odpowiedni moment by oświecić Madlen? Czy prawda mogła jej zaszkodzić? Może należało poczekać z nowinkami… Mózg Leny w końcu nie działał jeszcze na pełnych obrotach. Ku radości rodziców dziewczyny, do sali z powrotem wszedł doktor Moser.
- Witam ponownie. – rzekł dzierżąc w rękach stos kartek, które zapewne były wynikami badań Leny. – Madlen, dziś damy ci na razie spokój, odpoczywaj i dochodź do siebie, ale jutro chciałbym powtórzyć ci wszystkie badania.
- Panie doktorze… czy możemy dozować informacje dla Leny, te o których zapomniała? – zapytała taktownie Marie zerkając nieśmiało w stronę zdezorientowanego Thomasa.
Moser spojrzał na chłopaka i cicho westchnął.
- Madlen, czy wiesz kim jest ten mężczyzna? – skierował do dziewczyny jednocześnie wskazując Morgiego, na co blondynka zawstydzona pokręciła przecząco głową. – To Thomas Morgenstern, austriacki skoczek narciarski. Czy coś ci to mówi?
- Skoczek? – Lena zamrugała niepewnie oczami, po czym zmarszczyła brwi intensywnie się nad czymś zastanawiając.
- Madlen, czy jesteś w stanie powiedzieć co ostatnie pamiętasz sprzed wypadku? – Moser zadał kolejne pytanie, na co dziewczyna jeszcze mocniej zmarszczyła czoło.
Prawda była taka, że niewiele pamiętała… Niewiele pamiętała ze swojego życia. Była łyżwiarką, tego była pewna. Pamiętała rodziców i siostrę… Ale…
- Panie doktorze… jaki dziś jest dzień? – zapytała nieśmiało.
- Środa. – szybko odrzekła Marie.
- Ale jaka data?
- Drugi września 2009 rok. – powiedział szybko lekarz, przez co oczy Leny w ułamku sekundy wypełniły się łzami.
Wrzesień? To niemożliwe… Jak to wrzesień, przecież przed chwilą był… Właściwie co przed chwilą było? Głowa Madlen na nowo zaczęła bardzo ją boleć. Jej serce przyspieszyło swój rytm, bowiem im bardziej starała się cokolwiek sobie przypomnieć, tym większe mroczki miała przed oczami. Thomas patrzył na nią przerażony z bólem rosnącym w sercu. Nie… tak nie może być… nie ma na to jego zgody.
- Wychodzimy. – warknął do zgromadzonych. – Wszyscy! – dodał ostrzej samemu już przekraczając drzwi.
Na korytarzu zacisnął swoje pięści. Był równie wstrząśnięty co i wściekły. Słowa do niej jeszcze nie wypowiedział, a oni już sprawili, że dziewczyna prawie zemdlała. Jeśli z powodu niepamiętania go miała cierpieć… to wcale nie musiała sobie go przypominać.
- Zostawcie ją w spokoju… - warknął w stronę rodziny Madlen i zamykającego drzwi lekarza.
- Thomas, spokojnie… - zaczął Moser widząc jak bardzo chłopak jest wzburzony. – Masz rację, na dziś wystarczy wrażeń dla panny Steward. Proszę jej dać trochę spokoju. Najważniejsze, że się obudziła i że względnie jest zdrowa. Państwo wybaczą… - powiedział, odwrócił się na pięcie i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Morgi opadł na krzesło i schował twarz w dłoniach. Po chwili poczuł czyjś dotyk na ramieniu. To była Marie, która ze współczuciem na niego spoglądała.
- Thomas… najważniejsze, że się obudziła. Że nic jej nie jest, że żyje… - zaczęła. – A ta amnezja? To pewnie tylko chwilowe… prędzej czy później przypomni sobie wszystko i wszystkich… przypomni sobie ciebie, ponieważ tak mocno jak ona darzy cię uczuciem, nikt nigdy nikogo nie kochał. Musisz w to uwierzyć.
Morgi z łzami w oczach spoglądał w przepełnione szczerością spojrzenie matki dziewczyny. Nie będąc w stanie nic wypowiedzieć tylko lekko skinął głową. Potem najbliżsi Madlen wrócili do niej na salę by jeszcze chwilę z nią pobyć. Thomas nie był gotowy kolejny raz tam wchodzić. Jej puste spojrzenie było chyba gorsze niż to kiedy się nie budziła… Bolało dwa razy mocniej. Próbował sobie przetłumaczyć, że najważniejszym była jej pobudka… że żyje, ale… dlaczego akurat to jego musiała zapomnieć? Po tym wszystkim co razem przeżyli? Po tym wszystkim co przeszli, by koniec końców stworzyć szczęśliwy związek? Dlaczego… dlaczego życie było tak niesprawiedliwe i okrutne? Dlaczego los co rusz rzucał im kłody pod nogi i to teraz… w tak młodym wieku. Zacisnął z niemocy swoje pięści. Z czym jeszcze przyjdzie im się zmagać? Z mrocznych myśli wyrwała go Mer. Okazało się, że Madlen zasnęła, a jej rodzice i siostra postanowili wrócić do domu by więcej nie męczyć dziewczyny. Teraz potrzebny był jej spokój i… czas. Lena była bardzo roztrzęsiona i zaniepokojona swoją amnezją. Prawda była taka, że nie chciała nikogo bliskiego skrzywdzić, ale przecież to nie była jej wina… Thomas pożegnał rodzinę blondynki, postanawiając, że sam nadal tu zostanie. Skoro dziewczyna spała, mógł do niej wejść i cieszyć się jej powrotem… bez znoszenia jej zdezorientowanego spojrzenia. A na niczym innym mu tak nie zależało jak po prostu na byciu obok. Bo jej obecność sprawiała, że czuł się jak w domu. Wziął głęboki oddech trzymając dłoń na klamce i na lekko drżących nogach przekroczył próg jej pokoju, po czym cicho zamknął drzwi i ruszył w kierunku łóżka. Madlen wyglądała tak spokojnie… Jakby w jej życiu nie wydarzyło się nic złego. A przecież to jej musiało być najciężej… To ona nie pamiętała połowy ze swojego życia. Thomas cały czas nie mógł zrozumieć jak mogła wymazać z pamięci dziesięć lat swojego życia… Przecież od tylu go kochała… Więc jak? Klapnął zrezygnowany na krzesło przysuwając się do dziewczyny. Co on teraz ma zrobić? Na siłę próbować jej wszystko sobie przypomnieć? Pozwolić jej odejść by sama do wszystkiego doszła? Ale czy potrafił? Usunąć się w cień? Nie mogąc się powstrzymać, delikatnie pogłaskał palcami jej rękę. Kiedy dziewczyna się nie przebudziła, pochylił głowę i musnął ustami lekko jej dłoń. Potem nie będąc gotowym na spojrzenie w jej zdezorientowane spojrzenie, po prostu ukrył twarz w pościeli ledwie mogąc zapanować nad jękiem niemocy, który koniecznie chciał się uwolnić z jego piersi. Nagle poczuł jak dziewczyna porusza ręką, do której się przytulał. Pozwolił jej ją wyswobodzić, a następnie… jego serce na moment stanęło, kiedy wsunęła palce w jego już za długie włosy… Uniósł zapłakany wzrok na dziewczynę. Patrzyła na niego szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami.
- Wiem, że nie jesteś chłopakiem Meredit… - szepnęła. – Widzę to w twoich oczach. – tutaj zabrała rękę na co Thomas ponownie poczuł potrzebę ukazania swojego sprzeciwu.
Nic jednak nie zrobił… Patrzył na nią nie mogąc powstrzymać napływających łez.
- Powiedz coś… - szepnęła. – Może twój głos sprawi, że przypomnę sobie… ciebie.
- Madlen… - udało mu się wydusić dławiącym głosem.
Lena przez dłuższą chwilę patrzyła na niego bez wyrazu.
- Przykro mi… - odrzekła spuszczając wzrok.
Serce Morgiego właśnie pękło na pół…
- Nie mogę… - wstał szybko na chwiejnych nogach. – Przepraszam… - dodał z zamiarem odejścia, kiedy dziewczyna nagle złapała go za rękę.
- Thomas? – zapytała niepewnie. – Opowiesz mi co się stało? Proszę…
Morgi patrzył w jej proszące spojrzenie czując jak w środku się gotuje. Nie mógł jej nawet przytulić, a przecież przez ostatni tydzień tylko o tym marzył. A teraz miał jej opowiadać… o czym właściwie? Jak doszło do wypadku? Przecież ona go znienawidzi… Ale co innego mu zostało? Wolał żeby usłyszała to z jego ust.
- Jechałaś moim autem… na skrzyżowaniu wjechał w ciebie starszy pan na czerwonym świetle. – oznajmił siadając z powrotem na krzesło, na co Lena zakryła usta ręką.
Jej empatia się nie zmieniła, przez co lekko się uśmiechnął pod nosem.
- Przeżył? – zapytała, a Morgi pokręcił przecząco głową, na co Lena od razu posmutniała. – Czemu jechałam twoim autem?
- Miałaś jechać nim na trening, ale… twoje plany się zmieniły. – odrzekł nie wiedząc jak powiedzieć jej prawdę.
- Ale czemu w ogóle dałeś mi samochód? – zapytała. – Czy… nasz związek jest aż tak poważny?
- Mieszkamy razem… - wyrzucił z siebie Thomas na wdechu, na co blondynka zrobiła ogromne oczy.
- Długo jesteśmy razem?
- Kilka miesięcy.
- I moi rodzice… zgodzili się?
- Potrafię być bardzo przekonujący. – odrzekł z przekornym uśmiechem.
- Ile masz lat?
- W październiku skończę 23. – odrzekł na co Madlen ponownie wybałuszyła oczy.
- Co ty robisz z taką małolatą jak ja? – zapytała lekko się uśmiechając.
Na twarzy Thomasa również pojawił się uśmiech. No cóż… swojego poczucia humoru również nie straciła. To dobrze… To mogło oznaczać, że… może uda mu się na nowo rozkochać ją w sobie. Miał właśnie rzucić jakimś śmiesznym tekstem, kiedy do sali wpadła zdyszana Ana. Za nią zaniepokojony Gregor i… Mario? Morgi od razu zmarszczył brwi…
- O Boże! – zawołała Ana dopadając do łóżka młodszej. – Madlen! Obudziłaś się! – zapłakała ze szczęścia i lekko pochwyciła swą przyjaciółkę w ramiona.
Lena… spojrzała zdezorientowana na Thomasa. Nie dość, że nie poznała jego… to jeszcze ta dziewczyna, widocznie była kimś naprawdę bliskim. Ale kim? Ana czując, że ciało Madlen lekko się napina oderwała się od blondynki.
- Madlen? – zapytała szukając odpowiedzi w oczach przyjaciółki.
- Ana… - zaczął Morgi nie wiedząc co tak naprawdę miał powiedzieć.
Skoczkini poczuła jak serce nieprzyjemnie zaczęło dudnić jej w piersi. Madlen wpatrywała się w nią… jakby w ogóle jej nie kojarzyła. Co to miało być…
- Ana… - usłyszała ponownie głos swojego brata, a po chwili poczuła jego rękę na ramieniu. – Mogę was prosić na chwilę na zewnątrz?
Starsza szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w zdezorientowaną i przestraszoną Madlen. Widząc jednak, że żadnej odpowiedzi nie uzyska od przyjaciółki, podniosła się na równe nogi i spojrzała na Thomasa. Mimo, że Lena się obudziła, chłopak nadal zdawał się być przybity. Ale dlaczego?
- Ana… wyjdźmy na chwilę. – powiedział nagle Gregor, do którego dotarł już sens zaistniałej sytuacji.
Po chwili cała czwórka opuściła pokój Leny, która ze zbierającymi się łzami w oczach odprowadziła ich wzrokiem. Boże… to znowu jacyś ważni ludzie dla niej, a ona ich nie pamiętała… Co z nią jest nie tak?! Dlaczego!? Przecież nie chciała nikogo zranić… Ze swej niemocy zaczęła nerwowo tłuc rękami o pościel. Po chwili schowała twarz w kołdrze i żałośnie załkała. Thomas natomiast usadził swą siostrę na krześle i kucnął przed nią.
- Ana… Madlen cierpi na amnezję. – rzekł bez owijania w bawełnę.
- Co? – wydukała blondynka wpatrując się w brata niezrozumiałym wzrokiem.
- Pamiętasz jak zastanawialiśmy się czy ten krwiak wyrządził jakieś szkody w mózgu Leny?
- Thomas! – warknęła czując jak do oczu napływają jej łzy. – Co ty do mnie mówisz!
- Ana… - próbował zainterweniować Gregor, widząc, że dla Thomasa to była jeszcze cięższa sytuacja niż dla Ane.
- Nie! – warknęła ponownie Ana i strzepnęła rękę swojego chłopaka z ramienia, po czym raptownie się podniosła z krzesła.
Musiała jednak szybko z powrotem na niego usiąść z powodu zawrotów głowy. To co mówił do niej jej brat nie mieściło jej się w głowie. Jaka amnezja…?
- Czy ty… - zaczęła nie wiedząc czy chce skończyć swe pytanie. – Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ona… - jej głos ponownie zaczął się łamać. - … mnie nie pamięta? – na co Morgi ze smutkiem pokiwał głową.
Ana z niedowierzaniem popatrzyła na brata. Łzy ciurkiem zaczęły spływać jej po policzkach. Wiedzieli, że tak się może zdarzyć. Lekarz nie raz to powtarzał, ale… dlaczego tak musiało się stać?
- Mogę wejść do niej jeszcze raz? – zapytała. – Teraz już bez emocji, na spokojnie…
- Nie wiem Ana… Madlen równie źle to wszystko znosi.
Nagle usłyszeli ciche chrząknięcie. Okazało się, że to Lena stała w drzwiach swojej sali. Lekko podpierała się o klamkę. Thomas w sekundę zmaterializował się koło niej by ewentualnie złapać ją kiedy upadnie. To było jej pierwsze stanie na nogach o własnych siłach od wypadku… Gdyby sytuacja była normalna, już dawno by ją opierzył o swoją lekkomyślność. W tej sytuacji nie czuł prawa do jej strofowania. Cała czwórka spojrzała na jej drobną postać, dziewczyna była na bosaka, w szpitalnym wdzianku, z obandażowaną głową. Wyglądała bardzo słabo i mizernie.
- Madlen… - to Ana pierwsza oprzytomniała. – Nie powinnaś wstawać z łóżka. – powiedziała ocierając mokre policzki.
- Kim… kim dla mnie jesteś? – wydukała Lena.
- Chciałabym żebyś sama do tego doszła… - odrzekła miękko.
- Madlen... – szepnął Thomas. – Proszę, chodź odprowadzę cię do łóżka. Ledwie się obudziłaś… nie chcę by coś ci się stało. – powiedział, ale nawet nie próbował jej dotykać.
Dziewczyna spojrzała w proszące tęczówki chłopaka, po czym nieznacznie kiwnęła głową. Po chwili, mimo że o własnych siłach, blondynka na nowo zaległa w pościeli. Cała czwórka ponownie weszła do sali dziewczyny, nie wiedząc dokładnie jak mają się zachowywać. Gregor mimowolnie złapał Ane pod rękę.
- Nie chciałam was skrzywdzić… - zaczęła Madlen. – To nie do końca moja wina, że was nie pamiętam…
- Nie przejmuj się tym kochana. – odrzekła Ana z lekkim uśmiechem. – Przypomnisz sobie szybciej niż myślisz, już moja w tym głowa.
- To może chociaż powiedzcie jak macie na imię?
- Ana Morgenstern, siostra Thomasa.
- Jestem dziewczyną twojego brata? – Lena wytrzeszczyła oczy.
- Akurat o tym zdążyłeś jej powiedzieć? – Ana parsknęła w stronę Morgiego.
- Ja nie…
- Sama się domyśliłam. – odrzekła Madlen przerywając wypowiedź Morgena. – Na samym początku pomyślałam, że to chłopak Meredit. – powiedziała na co Ana zaczęła się śmiać. – Ale… to on tu był kiedy się obudziłam, a potem… - nie dokończyła, bowiem wspomnienie jego smutnych oczu prawdopodobnie będzie ją prześladowało w koszmarach.
- Lena… może lepiej żebyś odpoczęła? – zapytał Thomas widząc zmęczenie dziewczyny. – Jutro czeka cię masa badań, a nasza obecność nie jest dla ciebie komfortowa. Ciężko mi wyobrazić sobie co czujesz, ale… teraz jesteśmy dla ciebie kompletnie obcymi osobami. – mówiąc to poczuł lekkie ukłucie żalu w sercu.
Wiedział jednak, że najważniejsza teraz była jej rekonwalescencja, więc lepiej żeby odpoczęła.
- Thomas ma rację. – rzekła Ana, która w stu procentach zgadzała się z bratem. – Ale pozwól, że przedstawię ci jeszcze dwóch pozostałych panów. To Gregor Schlierenzauer…
- Jaki? – Madlen parsknęła śmiechem bez zastanowienia i od razu się zawstydziła. – Przepraszam… po prostu… Schliere… co… Strasznie trudne nazwisko. – Gregor zaśmiał się lekko pod nosem.
W sumie to nawet się ucieszył, że jego nazwisko spowodowało uśmiech na twarzy młodszej przyjaciółki.
- A ten słodki blondyn to Mario Innauer, twój… - powiedziała Ana z uśmiechem, jednak urwała kiedy Thomas lekko odchrząknął.
- Twój serdeczny przyjaciel. – dopowiedział Mario, na co dziewczyna skonsternowana popatrzyła na Thomasa, na twarzy którego malowało się niezadowolenie, mimo że bardzo próbował je ukryć.
- Ok, wszystkich już znasz… także do spania. – klasnął w dłonie Morgi.
- On zawsze taki stanowczy? – zachichotała Lena w stronę jak mniemała swojej przyjaciółki, przez co na twarzy Ane również pojawił się szczery uśmiech.
Mimo, że Lena ich nie pamiętała… jej charakter się nie zmienił, a to dawało nadzieję. Nadzieję, że jeszcze wszystko wróci do normy.
Po opuszczeniu budynku szpitala Ana ścisnęła mocniej dłoń brata. Widziała jak bardzo męczy go nowa sytuacja, w której się znaleźli. Nikt bowiem nie spodziewał się, że u Madlen nastąpią takie zaniki pamięci... Ze smutkiem spojrzała na Gregora, który też nie do końca wiedział jak znaleźć się w zaistniałej sytuacji. Nie inaczej zachowywał się Mario, stanowił cień dla reszty. Dziewczyna niemrawo westchnęła, zapraszając brata do swojego samochodu.
- Ana, daj kluczyki, już starczy wrażeń na dzisiaj... – powiedział Gregor.
Blondynka nie zamierzała się sprzeczać z partnerem. Była wystarczająco zmęczona dzisiejszym dniem by cokolwiek rościć. Bardziej martwiła ją niepamięć Leny... Czy długo to potrwa? Jak miała się zachowywać? Przecież były przyjaciółkami... Co prawda miała wiedzę, że wszystko pewnie się cofnie, ale... Tak bardzo jej potrzebowała... Miała totalną pustkę, a widok smutnych oczu Thomasa rozrywał ją do szpiku kości... Miała być twarda, bowiem kto inny potrzebował jej wsparcia. Przez głowę przeleciała jej myśl o złożonych papierach na studia – psychologia... Czy dobrze zrobiła? Jak miała być opoką dla Thomasa gdy jej potrzebował? Spojrzała bezradnie w szybę obserwując niemrawo mijające ulice. Kto jej pomoże się znaleźć w sytuacji bez tak bliskiej osoby jak Madlen? Gregor? Absolutnie niemożliwe... One przecież wiedziały o sobie wszystko... Cokolwiek się działo, dobrego czy złego zawsze jedna dla drugiej była tym czego potrzebowała... Czy to powróci? Kiedy? Tysiące myśli wprawiło ją w dziwny nastrój zadumy... Zresztą nie tylko ją samą. Całe auto w trasie milczało... Dziewczyna nie zauważyła nawet jak podjeżdżają pod blok Thomasa. Najstarszy chłopak dość szybko wyszedł z samochodu i ruszył bez słowa w kierunku swojego apartamentu. Gregor spojrzał pytająco na Ane. Dziewczyna wyczuła, że chce pomóc, ale... To były zbyt głębokie emocje by mógł je zrozumieć. Wymusiła lekki uśmiech szatynowi, proponując żeby zajął się przyrządzeniem jakiegoś posiłku, w końcu Thomas przesiedział dziś cały dzień w szpitalu... W opinii dziewczyny nie miał głowy do jedzenia. Musnęła delikatnie jego policzek, po czym zaczęła kierować kroki w stronę schodów prowadzących na piętro.
- Ana, ale tu nic nie ma. – westchnął szatyn.
- Gregor... Masz portfel, wiesz co robić... Konta ci nie zajęłam. – uśmiechnęła się lekko wysyłając ręką buziaka.
Wzięła głęboki oddech przemierzając kolejne schody. Czy ona umie mu pomóc? Co ma mu powiedzieć? Że będzie dobrze? Sama walczyła z tymi myślami... Może to była najlepsza droga? Zacisnęła mocniej powieki żeby nie rozkleić się przy bracie. To było naprawdę trudne zdarzenie, ale musieli stawić mu czoła. Położyła trzęsąca rękę na klamkę w drzwiach do pokoju Thomasa. Czyżby aż tak ją stresowała ta rozmowa? Nieśmiało przekroczyła próg królestwa brata i Madlen. Chłopak siedział na łóżku chowając twarz w dłonie. Niemo westchnęła... Czuła, że może chcieć pogadać, wyrzucić swoje troski więc zdecydowanie zbliżyła się do niego. Usiadła obok i położyła rękę na jego barkach. Mimowolnie zareagował. Ich tęczówki się spotkały... Od razu zobaczyła ból, bezradność i nieopisaną złość...
- Ana, czy to jest jakaś kara? Kiedy człowiek układa sobie życie... Wszystko nagle się pieprzy... Dlaczego mnie nie pamięta? – spytał bezradnie Morgi.
Czekając na jego dalsze słowa lekko się uśmiechnęła próbując rozładować ciężką atmosferę.
- Że ciebie nie pamięta to może bym zrozumiała, ale że mnie? – zażartowała, powodując mały uśmiech na jego twarzy.
Od razu oberwała lekko z łokcia od starszego brata.
- Thomas... Mi też jest ciężko... I jestem w stanie zrozumieć co czujesz... Może nie jestem jej partnerem, ale znam ją dłużej niż ty. Jest mi szczególnie bliska jak nasze siostry Thom... Jest mi niczym Meixner dla ciebie. Wiem co czujesz... Ale musisz to wytrzymać... Takie rzeczy po wypadkach mogą mieć miejsce...
- Gadasz jak ten Moser... – skrzywił się nieco Thomas.
- Czyli najpewniej tak jest... Thomas, musimy dać jej nieco czasu, być cierpliwymi... I choć jest nam ciężko to dzięki miłości jesteśmy w stanie stawić temu czoła... – rzekła spokojnie Ana.
W środku jednak czuła jak serce mocniej bije z każdym kolejnym wypowiadanym słowem nadziei. Czy powątpiewała? Skądże... Jeśli się już obudziła to mieli spory sukces.
- Siostra... Jak długo? Kiedy dziś zobaczyłem jej otwarte oczy, myślałem, że oszaleję ze szczęścia, że na nowo sięgam chmur... Ale z każdym jej spojrzeniem i kolejnym słowem uzmysławiała mi, że nic nie pamięta... Że nie pamięta nas... Zabolało... Spadłem w czeluści Hadesu. Z raju do piekła... – westchnął bezradnie.
- Thomas... Sam powiedziałeś, że widok jej otwartych oczu dostarczył ci szczęścia... Braciszku, ona żyje... Tego musimy się teraz chwycić... Wróciła... – ścisnęła mocniej jego dłoń pokazując jak bardzo jest przekonana o prawdziwości swoich słów. – Wiem, że cokolwiek powiem... cokolwiek zrobię, nie ukoi obecnie twojego smutku, ale wierzę, że nadejdzie moment kiedy zaznamy spokoju. Znowu będziemy się śmiać i wspólnie bawić.
- Wierzę w to choć nie jest łatwo siostra... Brakuje mi jej... Jej uśmiechu, dotyku, spojrzenia... Wspólnych posiłków, rozmów... Brakuje mi Madlen Steward... Kobiety mojego życia... Kobiety, którą pokochałem całym sercem. – westchnął bezradnie.
Na jego szczere słowa blondynka się uśmiechnęła. Tak długo na to czekała, na takie wyznanie z Madlen... Pamiętała moment kiedy poznała prawdę jak długo trwa uczucie młodszej przyjaciółki do jej brata... Tyle lat... A teraz kiedy nie było już tam i przeszkód... Nieszczęsny wypadek zburzył krainę szczęśliwości. Ponownie ścisnęła rękę brata na znak pełnego wsparcia.
- Wiem Thomi... I wiem, że masz już dość słów, że będzie dobrze, ale ja jestem o tym szczerze przekonana... Pamiętasz jak czytałam na ślubie Christiny z mównicy? Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje... – punktowała kolejno dziewczyna by po chwili poczuć jak w jej oczach samej pojawiają się pierwsze łzy. – Thomas... Pamiętaj, miłość wszystko przetrzyma... Kocham ciebie brat, jestem przekonana, że Madlen... Może jeszcze tego nie pamięta... Również. Bo miłość nigdy nie ustaje... Pomożemy jej to znaleźć. Masz moje słowo. – po chwili oboje wrócili do pozycji siedzącej lądując w swoich uściskach.
Mieli swoje wsparcie... A w takich wyjątkowych okolicznościach nie ma nic ważniejszego niż posiadanie oparcia w najbliższych. Ana obdarzyła lekkim uśmiechem brata mając nadzieję, że razem wytrwają czas próby. Postanowiła, że da mu chwilę pobyć samemu by mógł spokojnie w głowie wszystko poukładać. Wychodząc z pokoju powzięła solidne postanowienie w głowie... Bez względu na wszystko, pomoże im się odnaleźć – bo prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę! 
~~~
Hello!

No i pojawił się kolejny rozdział! Bum! Troszkę innych emocji w nim... Troszkę mniej spodziewanych wydarzeń... Madlen cierpi na amnezję :( pytanie jak z tematem poradzą sobie pozostali bohaterowie... Obuchem dostał Thomas, który... Choć odzyskał ukochaną niejako ją stracił, a co z Ane? Choroba, a teraz jeszcze to... Cóż,  pozostaje czekać jak długo potrwa taki stan rzeczy no i czy w ogóle dobiegnie końca... Najważniejsze jest to, że nasi bohaterowie mają coś czego nikt im nie zabierze - siebie wzajemnie oraz bezgraniczne wsparcie pozostałych :) z tym są w stanie przenieść choćby góry nie mówiąc o pokonaniu amnezji Madlen ;)
Kochane wydaje mi się, że starczy już tej pogadanki. Chętnie poczytamy Wasze przemyślenia odnośnie rozdziału.
Do zobaczenia pod następnym... Może bardziej optymistycznym? ;)

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Hej hej :)

    Szukając pozytywów - na pewno ważne, że Lena w końcu zdecydowała się zakończyć leniuchowanie i otworzyć swoje oczęta, choć niestety sprawdziły się moje obawy (zasygnalizowane w poprzednim rozdziale) i pojawiła się amnezja...która mam nadzieję szybko ustąpi.
    Pocieszający był gest Leny wobec Thomasa w sali gdy zostali sami oraz to, że nie boi się ludzi, którzy na ten moment są dla niej niejako obcy - choć wierzę mocno, że to krótkotrwały stan przejściowy.
    Nie zmienia to jednak faktu, że wolę sobie nie wyobrażać miny Thomasa kiedy Lena go nie rozpoznaje oraz tej w momencie, kiedy był przedstawiany Mario - oj atmosfera momentalnie zgęstniała w pomieszczeniu. Podoba mi się jego stanowczość jeśli chodzi o ochronę Leny i dbałość o jej komfort, bezpieczeństwo i spokój choć jest to dla niego na pewno bardzo trudne.
    Nie można też pominąć słów i gestów wsparcia ze strony rodziców Madlen, którzy zdają sobie sprawę jak ciężko jest chłopakowi. Oj coś czuję, że pomoc Meixnera się przyda.

    Myślę, że Ana bardzo dobrze obrała kierunek studiów - pokazują to zarówno różne sytuacje życiowe z którymi już miała styczność, ale też jej dojrzała rozmowa z Thomasem kiedy z jednej strony chce go podtrzymać na duchu, dodać mu otuchy, a jednocześnie przecież sama przeżywa trudne chwile związane nie tylko z zanikiem pamięci Leny, ale też swoim zdrowiem i niepewną przyszłością.

    Tak jak napisałyście - ważne, że bohaterowie mogą wzajemnie liczyć na swoje wsparcie - nie musi padać dużo słów, czasami wystarcza sama obecność, drobny gest - to jest bezcenne, tego nie da się kupić, ale trzeba o to dbać najmocniej jak się da.

    Mam nadzieję, że już niedługo wraz z nowym rozdziałem pojawią się weselsze momenty, które rozgonią ciemne chmury, które pojawiły się nad głowami bohaterów - w końcu po każdej burzy wychodzi słońce, a po każdej nocy nastaje nowy dzień i na to bardzo liczę.

    Pozdrowienia i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny :-/

    Oj pomimo, że przeczytałam rozdział kilka dni temu to jednak nadal jakoś nie potrafię zebrać logicznie myśli… Nadal nie potrafię pojąć CO TU SIĘ DZIEJE….

    Gdy Madlen się obudziła to gorąco wierzyłam, że teraz będzie już tylko dobrze, ale nawet przez chwile nie przypuszczałam, że ona straci pamięć…

    Naprawę płakać mi się chce jak sobie pomyślę co oni wszyscy muszą teraz czuć w takiej sytuacji (a w szczególności Lenka)...
    Dobrze, że rodzeństwo Morgenów wspiera się i mogą na siebie liczyć...

    Mam nadzieję, że Lenka szybko przy pomocy Morgenów odzyska pamięć i szybko wróci do pełni sił...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, który nam liczę będzie już bardziej pozytywniejszy

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń