Dwa dni później, Thomas wychodził właśnie z mieszkania Kristie, gdzie cały poranek pomagał dziewczynie zajmować się ich już ponad tygodniową córeczką. Lilly rosła jak na drożdżach i z każdym dniem zmieniała się coraz bardziej. Mimo, że urodziła się miesiąc za wcześnie, wszystko z nią było w porządku. Podobnie jak z Kristiną, która pomimo, że była w połogu czuła się całkiem nieźle. Wraz z Morgim ustalili, że w kolejnym tygodniu udadzą się do pediatry na tak zwaną wizytę patronażową, która miała na celu sprawdzenie czy proces adaptacji Lilly do życia pozałonowego przebiega prawidłowo. Także z pozytywnym nastawieniem ruszył swym nowym audi do szpitala, w którym nadal leżała Madlen. Całe szczęście wszystkie badania dziewczyny wyszły w normie. Zapowiadało się na to, że będzie ona mogła niebawem ten wspaniały przybytek opuścić. Tom cieszył się na to jak małe dziecko. Jej zanik pamięci bardzo go martwił, ale blondynka nadal była sobą. Lubiła się z nim przekomarzać, mimo że wcale nie pamiętała relacji jaka ich łączyła. Thomas miał nadzieję, że dziewczyna albo niebawem wszystko sobie przypomni albo na nowo ją w sobie rozkocha. Tylko, czy to faktycznie miało być takie proste? Jeszcze nie do końca wszystko jej o sobie opowiedział… Bał się jej reakcji. Sprawa była na tyle skomplikowana, ponieważ wcześniej Madlen kochała go bezgranicznie… pomimo przeciwności i wszystkich paskudnych rzeczy, które zrobił jej, ale i nie tylko. Teraz nie miał tego komfortu… Lena nie pamiętała o uczuciu do niego i chłopak najzwyczajniej w świecie bał się jej powiedzieć, że związała się z dzieciatym facetem… Westchnął bezradnie stojąc na światłach. Cóż, lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo. Dlatego z postanowieniem opowiedzenia jej kolejnych faktów ze swojego, z ich wspólnego życia, przemierzał dalsze kilometry. Dziś do Villach miał przyjechać Michael. Morgi wraz z Ane mieli nadzieję, że może serdeczny przyjaciel Madlen sprawi, że dziewczyna zacznie sobie powoli wszystko przypominać. W sumie to Ana miała na to większe nadzieje, bowiem to z Michaelem przeżyły jedne z wspanialszych chwil. Thomas lekko kręcił nosem na ten fakt, ale… czego nie robi się dla ukochanej. A nóż, może faktycznie będzie tak jak przeczuwała Ana. Ponownie westchnął. Obecność Maria ostatnio nic nie dała… dlaczego to Michael miał coś wskórać? Znowu poczuł się lekko rozdrażniony. Przecież to on był najważniejszym facetem w jej życiu… Dlaczego inny miał sprawić, że sobie przypomni? Z rozmyślań wyciągnął go widok szpitala. Szybko zaparkował, po czym energicznie wyskoczył z samochodu, skrętnie mijając wszystkich dziennikarzy, którzy z kamerą i mikrofonami gonili za nim. O nie… nikt dziś nie zniszczy jego poczucia humoru. To będzie dobry dzień. I z takim nastawieniem przekroczył próg pokoju Leny, po czym stanął jak wryty.
- Co tutaj robisz? – warknął w stronę wysokiego bruneta, którego kilka dni temu spotkał pod salą Leny, kiedy ona jeszcze spała.
- O Thomas! – zawołała Madlen przesyłając blondynowi uśmiech. – Poznaj proszę… - nie skończyła, ponieważ spostrzegła, że Morgi marszczy ze złości czoło, spojrzała więc zdezorientowana na swojego gościa, który niespokojnie podniósł się z krzesła.
- To ja może już pójdę… - powiedział nerwowo powoli ruszając w stronę drzwi.
- Bardzo dobra decyzja. – odrzekł złowrogo Morgi.
- Na razie Lena… - wyszeptał brunet i tyle go widzieli.
Madlen spojrzała niezadowolona na Thomasa.
- Co to miało być? – zapytała z oburzeniem.
- To ja się pytam… kto to? Skąd go znasz? – podszedł do niej kładąc na szafce croissanty z jej ulubionej cukierni, po czym zasiadł na krześle spoglądając jej głęboko w oczy.
- To Theodor, wnuczek tego pana, który dostał zawału i we mnie wjechał. – odrzekła Lena ze złością. – Nie żyje, a chłopak po prostu chciał mnie przeprosić w jego imieniu.
- Yhym… akurat. – odrzekł zdegustowany Morgi, na co blondynka lekko się zapowietrzyła z oburzenia.
- Co… co ty… ehh… - Madlen zacisnęła usta w wąską kreskę ze swej niemocy.
Nie chciała kłócić się z chłopakiem, ale jego zachowanie naprawdę ją wkurzyło. Bo co to miało być? Ok, w jego mniemaniu nadal są razem, ale ona… nie pamiętała kim jest, nie czuła tego co… on. Dlaczego tak się zachowywał? Czy taki był naprawdę? To niby dlaczego zakochała się w takim bucu? W jej głowie panował mętlik, a wybuchy Thomasa momentami powodowały, że nie chciała przebywać w jego towarzystwie. Wiedziała, że jest mu ciężko, że boli go jej amnezja, ale co mogła poradzić? Przecież to nie była jej wina…
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że zostałeś ojcem? – wypaliła nie mogąc się powstrzymać.
Morgi zrobił wielkie oczy i zacisnął mocniej dłonie w złości. Kto jej powiedział? Dlaczego?
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że ten wypadek zdarzył się wtedy, kiedy… pędziłam do twojej byłej parterki, ponieważ rodziła ci dziecko? – stwierdziła, że konfrontacja teraz będzie najlepszym wyjściem.
Może Thomas pokaże swoją prawdziwą twarz. Morgi natomiast spojrzał na nią z jeszcze większym przerażeniem.
- Kto ci powiedział? – zapytał ledwie mogąc nad sobą panować.
No cóż… tylko siebie mógł winić za to, że jej wcześniej nie oświecił.
- Czy to ważne? – odrzekła Lena. – Odpowiedz na moje pytania.
- A co miałem ci powiedzieć? – warknął podnosząc się nerwowo z krzesła. – Cześć Lena, jestem twoim chłopakiem, ale mam dziecko z inną, a ty prawie zginęłaś jadąc do niego? – zapytał z kpiną w głosie.
Madlen zmarszczyła brwi na jego słowa. Faktycznie… nie brzmiało to dobrze, ale… to go nie usprawiedliwiało.
- Miałem zamiar zrobić to dziś. – odrzekł już spokojniej i zasiadł z powrotem na krześle smuto spuszczając głowę.
- Masz jej zdjęcia? – zapytała Madlen, na co chłopak pokiwał głową i lekko przysunął się do dziewczyny wyciągając telefon z kieszeni.
Lena również przysunęła się na skraj łóżka. Thomas grzebiąc w komórce uniósł na chwilę swój wzrok będąc na moment omamiony zapachem blondynki. Madlen widząc, że chłopak zaprzestał szukania, uniosła na niego swe spojrzenie. Wpatrywał się w nią z nieopisaną tęsknotą w oczach… Czy to był prawdziwy on? Ponieważ w takim wydaniu chłopaka, mogłaby się zakochać. Po chwili Morgi zamrugał swoimi oczami wracając do rzeczywistości. Z powrotem spuścił swój wzrok na ekran telefonu i zaczął dalej szukać zdjęć małej Lilly. Po chwili podał dziewczynie komórkę.
- O Boże jaka malutka… - zapiszczała Madlen.
- Urodziła się miesiąc za wcześnie. – odrzekł, na co blondynka zakryła usta ręką, po czym zaczęła przesuwać palcem po ekranie.
- Przykro mi, ale… nie jest do ciebie podobna. – zaśmiała się.
- Tak, to cała Kristie.
- Kristie to twoja… - zaczęła, ale Tom szybko wszedł jej w słowo.
- To nasza wspólna przyjaciółka, tak się złożyło, że jest matką mojego dziecka.
- Chcesz powiedzieć, że odbiłam swojej przyjaciółce faceta?! – pisnęła Madlen z szeroko otwartymi oczami, na co Thomas wybuchł niepohamowanym śmiechem.
W jego oczach zebrały się łzy, bowiem tok myślenia Leny totalnie go zaskoczył.
- Nie… na początku zdecydowanie nie byłyście przyjaciółkami. – oznajmił przypominając sobie pierwsze spotkanie dziewczyn jeszcze pod mieszkaniem Martina.
- Thomas… owijasz to wszystko w piękne słowa, zamiast wyłożyć kawę na ławę. – stwierdziła dziewczyna nadal przewijając zdjęcia.
- Oj Madlen, ale co mam ci wyjaśnić? Jak się w sobie zakochaliśmy? – zapytał.
- Na przykład… - odrzekła cicho dziewczyna zatrzymując się na dłuższą chwilę przy którymś ze zdjęć.
Fotografia, której tak przyglądała się Lena była zrobiona nad jeziorem. Ona w stroju kąpielowym, była obejmowana od tyłu przez Thomasa, który skradał jej całusa w policzek, a może i lekko w okolicach ucha. Madlen z konsternacją przyglądała się zdjęciu automatycznie sięgając ręką do swojego policzka. Dziewczyna na telefonie była cała roześmiana, szczęście i miłość emanowała całym jej ciałem. Morgi pochylił się w stronę blondynki.
- To było nad jeziorem… - zaczął Thomas, ale w słowa weszła mu Madlen.
- Faaker See, wiem, poznaję. – powiedziała nadal ostro wpatrując się w fotografię.
- Byliśmy tam w zeszły poniedziałek, dwa dni przed twoim wypadkiem. – zaczął tłumaczyć Morgi. – Świętowaliśmy twoje urodziny w gronie najbliższych przyjaciół.
Lena raptownie oddała telefon blondynowi i nerwowo wstała z łóżka. Thomas marszcząc brwi spojrzał na nią zdziwiony. Nie miała już na sobie szpitalnego wdzianka, tylko swoje normalne ubranie. Leginsy i koszulkę. Odwróciła się do niego raptownie przyklejając na usta fałszywy uśmiech, ponieważ to co zamierzała powiedzieć, kompletnie jej nie obchodziło, ale… nie chciała by Thom inaczej odczytał jej reakcję.
- Widzisz moje włosy na tym zdjęciu? – warknęła prawie płaczliwie. – Długie, kręcone loki… - pisnęła przywołując na twarz niezadowolenie.
Morgi parsknął w reakcji na jej wybuch.
- Ty tylko włosy Lena. – odrzekł z pocieszającym uśmiechem. – Przecież ci odrosną.
- Ale kiedy?! – pisnęła ponownie odwracając się i udając, że te włosy aż tak nią wstrząsnęły.
Prawda jednak była taka, że to widok tej zakochanej dziewczyny na zdjęciu ją zszokował. Ona naprawdę go kochała… Dlaczego więc wydawał się jej kompletnie obcą osobą?
***
Tymczasem Ana ślęczała nad masą papierów w salonie Thomasa. Gregor krojąc kolejne składniki co rusz spoglądał na intensywnie myślącą blondynkę. Jej głowa wciąż błądziła w kierunku Madlen i jej sytuacji. Minęły kolejne dni, więc pierwsze emocje po wybudzeniu przyjaciółki minęły. Oczywiście Ana nie ustawała w wysiłkach by dziewczyna mogła stopniowo dać upust amnezji. Nie było to łatwe dla nikogo, ale... Z drugiej strony blondynka wierzyła w powodzenie trudnej misji.
- Ana, kochanie... Skończ już pracę nad tymi papierami do sądu. Powinnaś nieco odpocząć... - rzekł z troską szatyn.
- Kochanie, mamy już wrzesień, rozprawa za niecałe dwa tygodnie... Muszę być gotowa...
- Rozmawialiśmy już o tym... Przecież nie zdecydowaliśmy, czy polecimy do Kanady. – westchnął bezradnie.
- Kochanie... – blondynka wstała od stołu, po czym wtuliła się w plecy partnera. – Masz rację... To nic pewnego, ale lubię być przygotowana na różne okoliczności... – czule musnęła jego policzek.
Chłopak od razu odłożył kuchenne narzędzia i przyciągnął nieco mocniej do siebie dziewczynę. Zaczął intensywniej pieścić jej usta czemu się chętnie zaczęła poddawać. Jednak po chwili raptownie odskoczyła. Zaskoczony chłopak spojrzał pytająco na ukochaną.
- Zbliża się 12, wypadałoby odebrać Michelina z dworca... – uśmiechnęła się na myśl o wizycie przyjaciela.
Miała nadzieję, że jego obecność ostudzi nieco jej trud minionych dni, a Madlen... Wniesie co nieco pozytywnych bodźców mających na celu przywrócenie pamięci. W końcu co jak co... Ale radość życia blondyna bywała zaraźliwa.
- Jasne... Papiery, Madlen, Michael... A gdzie czas dla mnie? Dla nas? Gdzie twoje zdrowie w tym wszystkim? – rzucił nieco bardziej ozięble Gregor szukając zrozumienia u dziewczyny.
Ana westchnęła bezradnie. Faktycznie czuła, że cała sytuacja wywarła na nich wszystkich niemały wpływ. Także na ich związek... Tak dużo się działo... Spojrzała bezradnie na chłopaka.
- Gregor... Przepraszam... Ale wiesz, że inaczej nie ruszymy. – przerzuciła lekko oczami.po czym dość szybko zaczęła pakować niezbędne rzeczy do torebki i ruszyła w kierunku wiatrołapu.
- Zapomniałaś czegoś kochanie... – zbliżył się do niej szatyn podając kolejną dawkę leku.
Spojrzała niemrawo na strzykawkę. Westchnęła przejmując fiolkę z medykamentem. Złożyła czuły pocałunek na ustach chłopaka, po czym ruszyła w kierunku dworca swoim samochodem. Dość szybko trafiła do miejsca docelowego. Udała się w kierunku peronu, gdzie miał dotrzeć pociąg z Linzu. Pięć minut później usłyszała upragniony komunikat. Z niecierpliwością spoglądała na wysiadających ludzi. Z daleka dostrzegła szeroko otwarte ramiona przyjaciela i jego piękny uśmiech. Lekko go odwzajemniła, ale nie podbiegła by w nie wskoczyć jak to miała w zwyczaju z Madlen. Blondyn dość szybko zjawił się obok przyjaciółki czule ją przytulając i cmokając w policzek.
- Ana, moja droga Ana... Że my znowu musimy się widzieć w mało sprzyjających okolicznościach. – westchnął chłopak.
- Przynajmniej nie składasz złamanych serc jak to bywało... Ale racja, sytuacja co najmniej patowa... Wszystkie ręce na pokład. Nawet Mario był...
- Serio Innauer? Ana... Czy ja naprawdę muszę jako ostatni o wszystkim się dowiadywać? Dlaczego? – rzucił z wyrzutem blondyn.
Ana wzruszyła ramionami. Cała ta sytuacja ją przytłaczała, a tu jeszcze oznaki pretensji w głosie Michaela...
- Przepraszam Ana... – rzekł nagle widząc jej strapione tęczówki.
Położył dłoń na jej dłoni ponownie wpatrując się w spojrzenie dziewczyny, które nie było jak dawniej. Dostrzegł jej zmęczenie, dostrzegł jej ból... Gdzieś zniknęła Ana, którą miał okazję widzieć na skoczni w Villach podczas Letniego Pucharu Kontynentalnego. Cała trasa o dziwo minęła im w milczeniu. Ana podczas jazdy niejednokrotnie dawała upust frustracji za kierownicą. Silniejsze hamowanie, mocniejsze uderzenia w kierownicę oraz niecenzuralne słowa. Michie już zdążył zauważyć, że ta wizyta będzie inna niż wszystkie. Dziewczyna szybko zaparkowała na parkingu.
- Ana... Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać... Przepraszam... Z pewnością ta sytuacja dla ciebie jest trudniejsza... – dziewczyna poczuła szybsze kołatanie serca na słowa przyjaciela, po czym ponownie obdarzyła go bolącym spojrzeniem.
- Weź tamtą teczkę, wzięłam kilka zdjęć dla Leny by mogła... – wycharczała lekko nie mogąc dokończyć zdania.
Czuła, że jest na granicy. Wysiadła szybko z samochodu by złapać więcej oddechu. Chwilę później obok zjawił się blondyn z otwartą teczką...
- Ana, ale tu nie ma zdjęć... – sfrustrowana nerwowo wyszarpała ową rzecz wiedząc już, że wziął nie tą teczkę co powinien.
Zupełnie zapomniała, że zostawiła tam też swoje badania... Zawartość w wyniku jej działań znalazła się na chodniku. Chłopak zaczął zbierać dokumenty, które wypadły.
- Przepraszam... Nie powinienem... – powiedział spokojniej podnosząc USG i inne badania, które na nowo zaczął układać do skoroszytu.
Jego ręka nieco na dłużej zatrzymała się na jednym z badań.
- Czy to... – zatrzymał się na zdjęciu zarodka, które jakiś czas temu gościło w łonie Ane.
Dziewczyna zamarła. Spojrzała w dalszą przestrzeń nie zwracając uwagi na jego przeszywające spojrzenie. Chwyciła się mocniej auta czując jak świat na nowo dziwnie wariuje. Ponownie w kącikach oczu pojawiły się łzy. Nie chciała do tematu wracać... Czuła, że ciężar minionych dni odbija piętno na jej emocjach. Chłopak zbliżył się do niej by szybko ją przytulić
- Już dobrze... – powiedział blondyn lekko gładząc ją po plecach.
- Nic nie jest dobrze Michi! – warknęła, po chwili nagle się zreflektowała, przywołując się wewnętrznie do porządku. – Przepraszam... Nie powinnam cię atakować... To zdjęcie dziecka, które miałam urodzić Gregorowi... – wydusiła.
Czuła jak cała wewnętrznie się trzęsie. Widząc to chłopak, posadził ją na ławce i zajął miejsce obok.
- To wyjaśnia twój stan hormonalny... – podrapał się lekko po głowie blondyn.
- Miałam! Czas przeszły... Straciliśmy je... – ponownie poczuła jak chłopak ją mocniej przytula na znak współczucia i wsparcia.
- Przepraszam... Nie chciałem sprawiać ci przykrości i bólu... – rzekł ze skruchą chłopak. – Jak sobie z tym wszystkim radzisz? – spytał.
- Wcale... – westchnęła w niemocy. – To stało się niespełna miesiąc temu. Istnieje opcja, że sama do tego dopuściłam rozumiesz?! Skoki miały pomóc mi wrócić do równowagi, niestety nie mają jak, bo mam zakaz treningowy. – przerwała na moment widząc lekko wybałuszone oczy chłopaka. – Mam silną anemię, która może być spowodowana nowotworem szpiku... Czekam na pieprzone wyniki biopsji... Michael, ja mogę umrzeć rozumiesz?! Boję się! – pisnęła żałośnie.
Po chwili czując, że może mu zaufać zaczęła z płaczem niczym maszyna wyrzucać wszystko co jej leżało na wątrobie, a on... Cierpliwie zaczął jej słuchać.
- Ta cała sytuacja z wypadkiem Madlen, jej brak pamięci... Jak mnie nie poznała... To było jak cios w serce... Cierpienie Morgena... Ja nawet nie umiem mu pomóc! Wydaje mi się, że Gregorowi zaczyna też już brakować zrozumienia dla mnie. Troszczy się, ale ja muszę wykorzystać czas... Za dużo tego wszystkiego Michael! Jak dużo jeszcze mam unieść? Dlaczego nas to spotyka? Mam dość takiego życia! Jeśli... Ja... – zaczęła mocniej chlipać na myśl o ewentualnych opcjach zdrowotnych.
Michael wyczuł jej napięcie. Widział, że wszystko co miało miejsce w ich życiu... To było stanowczo za dużo nawet na tak silną osobę jak Ana.
- Wszystko będzie dobrze...
- Ilekroć to powtarzamy Michi... Nie jest... Jest gorzej. – westchnęła bezradnie dziewczyna.
Spojrzała na przyjaciela w duchu dziękując, że w końcu mogła wyrzucić co ją bolało. Chyba potrzebowała oczyścić nagromadzone emocje, które kotłowały się w niej od dłuższego czasu, a nie miały gdzie ulecieć...
- Przepraszam Michael... Jesteś chyba pierwszym, który tak dostał... – skoczek uśmiechnął się na jej słowa.
Czuł, że tymczasowo zajął miejsce Leny. Ona by tego słuchała... W końcu była jej najlepszą przyjaciółką, a obecnie... Nic nie było jak dawniej. Współczuł dziewczynie, ale nie mógł nic dać prócz bezgranicznego wsparcia. Mocniej przytulił do siebie dziewczynę dając temu wyraz.
- Chodźmy do Madlen, ona pewnie poprawi nam wszystkim humor. – uśmiechnął się Michi.
- Michael... Obiecaj mi jedno... Gdyby... Gdyby cokolwiek mi... – nie zdążyła dokończyć bowiem na twarzy Michaela pojawił się zdecydowany sprzeciw.
- Ana, nawet tak nie mów... – warknął zdecydowanie.
- Michael... Muszę być gotowa na różne ewentualności... – blondyn uniósł jej podbródek i ponownie spojrzał w jej smutne oczy. – Obiecaj, że pomożesz Madlen wrócić do tego co było z Thomasem... Że jej przypomnisz...
- Ana, sama o to zadbasz najlepiej, po drugie nie jestem od tego by ich ze sobą spikać...
- Nie jesteś też by ratować złamane serca, a jednak to robiłeś... Ufam ci i wierzę, że jesteś moim przyjacielem. Zrobisz to? – spojrzała pytająco na Michaela.
- Nie rozmawiajmy o tym... – westchnął chłopak, na co dziewczyna pokiwała przecząco głową, wiedziała, że odbiega od odpowiedzi.
Widząc jej zatroskane oczy, wymusił lekki uśmiech.
- Za dużo ostatnio na ciebie spadło Ana... Pewnie dlatego trudno o pozytywne nastawienie, ale od czego masz Michelina? – rzekł dumnie prężąc pierś.
- Uważaj, bo przerobie cię na mojego faceta... – Ana wreszcie się uśmiechnęła.
- Gregor by mnie zabił... A planuję jeszcze nieco pocieszyć się życiem. – zaśmiał się unosząc zabawnie brew.
Łokieć Ane trzepnął go solidnie w bok. Miała rację, jego przyjazd to dobry pomysł. Czuła, że zrzuciła niemały bagaż doświadczeń... Miał ją kto wysłuchać w momencie, kiedy nie mogła tego zrobić przy Madlen. Thomas... Cóż... Miał dość swoich problemów by jeszcze dodatkowo go obarczać. Gregor? Chociaż go kochała... Miała wrażenie, że w wyniku jej negatywnych badań zatracił się w swej chodzącej trosce o nią... Nie czuła się z tym zbytnio dobrze, bowiem ciągle przypominanie... Cóż... Wierciło negatywne myślenie w jej głowie, a tego chciała uniknąć, stąd zgłębianie się w papiery sądowe i wspieranie Leny w powrocie do normalnego życia sprzed wypadku. Czuła, że ich związek przechodzi poważną próbę. Zaczęło się od straty ciąży, a kiedy naprostowali nieco swoją relację to... Świadomość zmiany stylu życia i możliwej choroby stawała się powodem niejednej kłótni... Doceniała troskę partnera, ale... czy ma przez to stawiać jej granice w funkcjonowaniu? Chciała po prostu żyć normalnie... Nie myśleć o problemach... Nie myśleć o najgorszych scenariuszach... Ale była z tym sama. Może to wygadanie pomoże odzyskać jej nieco siły? Może uda jej się wykrzesać nieco więcej optymizmu? Bez dwóch zdań Michael po raz kolejny zdał egzamin na najlepszego kumpla... Chociaż przybył dla Madlen, to w dużej mierze okazał się dla niej tym kogo najbardziej potrzebowała... Człowiekiem, który spojrzy spokojnym okiem i wysłucha... Bez oceniania...
- To kiedy lecicie do Kanady? Dobrze pamiętam, że w połowie miesiąca rozprawa? – uśmiechnął się chłopak próbując zmienić temat.
- Tak, ale nie wiem czy polecę... – widząc pytające spojrzenie Michaela sucho dopowiedziała. – Po pierwsze ciągle się o to ścieram z Gregorem, a po drugie cóż... Wyniki mają być za tydzień, zatem nie wiem czy w ogóle jest sens... Może faktycznie nie mam potrzeby walczyć. – westchnęła.
- Dobra koniec smętów! Ana, musisz tam polecieć! Jesteś filarem damskich skoków, one bez ciebie nie mają tej mocy... Cokolwiek postanowisz będę cię wspierać, ale sięgaj gwiazd, walcz o marzenia i bądź optymistką. Gregor... Cóż... Kocha cię i stąd ta troska... Jak chcesz pogadam z nim o tym... Ale jestem zdania, że powinnaś lecieć... Dobra, nie karzmy Madlen dłużej czekać, bierz tą teczkę, ze zdjęciami i idziemy podmienić Thomasa.
- Michael... Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć... Ty wiesz, że cię kocham prawda?
- Oczywiście, że wiem. – uśmiechnął się szczerze obejmując za bok dziewczynę.
Dość szybko ogarnęli temat zdjęć, gdzie dziewczyny były razem od momentu gdy stały się niemal nierozłączne. Wywołało to nieco więcej uśmiechu na twarzy obojga. Kamień spoczywający na sercu Ane był już mniej obciążający... Chociaż problemy nie minęły... Było jej zdecydowanie lżej... zaczęła odczuwać pewien spokój... Poprowadziła chłopaka w znanym sobie kierunku w duchu dziękując za najlepszy z możliwych darów – szczerą bezwarunkową przyjaźń...
***
- I co? Tak po prostu zakochałam się w zajętym facecie? – Lena spoglądała powątpiewająco na Thomasa zakładając ręce, który po krótce opowiadał jej ich historię. – To bardzo nie w moim stylu…
- No nie do końca tak było… - zaczął na głos zastanawiać się blondyn. – Ale miłość przecież jest nieprzewidywalna. Po drugie… - tutaj zawadiacko się uśmiechnął. – Nie mogłaś się oprzeć mojemu urokowi osobistemu.
Lena z politowaniem ponownie na niego spojrzała. Może i był przystojny, ale do wybitnie atrakcyjnych nie należał. Wysokie chuchro bez większej masy mięśniowej z odstającymi uszami. Jedyne co mogło się podobać to jego oczy… Głęboko niebieskie, które nie raz wpatrywały się w nią z taką mocą, że robiło jej się… nienaturalnie niezręcznie.
- Nigdy nie podobali mi się blondyni. – wypowiedziała na głos swoje myśli.
- A to ciekawe… - zaśmiał się Thomas. – Ponieważ twój partner to blondyn, podobnie jak dwaj twoi najlepsi przyjaciele. Mario, którego już poznałaś oraz Michael, który zapewne niebawem się tutaj zjawi.
- W sumie… jeśli się tak głębiej zastanowię… chyba nie miałam swojego typu, ponieważ nie pamiętam żadnego swojego związku. – Lena ponownie zaczęła przeszukiwać swój umysł w poszukiwaniu wspomnień. – Nie mów tylko, że jesteś moim pierwszym chłopakiem? – powiedziała nagle zrezygnowana, na co Morgi wzruszył tylko ramionami z uśmiechem na ustach.
Nagle myśli Leny pofrunęły jeszcze dalej… Czy ona… czy ona nie była już dziewicą? Jej oczy z każdą chwilą robiły się coraz większe i przerażone. Już miała go o to zapytać, kiedy dało się słyszeć ciche pukanie do drzwi. Po chwili ujrzeli zaglądającą do nich Ane, która jak zapowiadała nie była sama.
- Moje Morgeny… - zaświergotała wchodząc do środka, wprowadzając wysokiego… no a jakże, blondyna.
Więc Thomas wcale nie żartował. Lena była otoczona samymi blond głowami.
- Spróbuj tylko powiedzieć, że nie wiesz kim jestem… - zaczął Michi bez pardonu, na co Madlen od razu się zarumieniła.
Starała się przetrząsnąć swój umysł w poszukiwaniu wspomnień z chłopakiem… bez skutecznie. Zrobiła smutną minę i spuściła swój wzrok. Dlaczego musiało tak być? Blondyn naprawdę wydawał się sympatyczny, a jej głowa nie chciała w żaden sposób współpracować. Westchnęła bezradnie i skierowała swój zagubiony wzrok w trzy spoglądające na nią z nadzieją spojrzenia.
- Przykro mi… - szepnęła.
Ana przymknęła oczy zrezygnowana. Naprawdę miała nadzieję, że obecność Michelina coś wskóra.
- Nie przejmuj się kochana. – odrzekła jednak przyklejając na buzię uśmiech. – Jestem przekonana, że prędzej czy później na nowo będziesz pragnęła nas zapomnieć. – zażartowała chcąc rozluźnić atmosferę.
- Siadajcie proszę… - zaproponowała Madlen, która po turecku zajmowała swoje łóżko.
Niestety w pokoju miała już tylko jedno wolne krzesło. Ana spojrzała na Michaela.
- O nie mój drogi… nie będę ci siedziała na kolanach… jeszcze mi życie miłe. – zaśmiała się mając przed oczami ewentualną furię Gregora.
Już starczy między nimi napięć, które w ostatnim czasie stawały się nie do zniesienia.
- Proszę Michael. – powiedział nagle Thomas wskazując młodszemu koledze swoje krzesło, po czym spojrzał na Madlen z niemym pytaniem.
Lena spojrzała mu głęboko w oczy. Nie wiedzieć czemu jej serce na moment przyspieszyło swój rytm. Karcąc się wewnętrznie, zrobiła mu koło siebie trochę miejsca. To tylko wspólne siedzenie na szpitalnym łóżku… próbowała sobie przemówić do rozumu. Wyglądało jednak na to, że bliskość chłopaka powodowała w niej dziwny dyskomfort. Po chwili Morgi usiadł koło niej, starając się jednak by nawet lekko nie musnąć jej ani ramieniem, ani udem. Madlen przyjęła to z wdzięcznością. Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała na Michaela.
- To może… powiesz mi kim jesteś? – zaproponowała.
- Michael Hayboeck, do usług. Nowy odkryty talent skoków narciarskich. – ukłonił się chłopak, na co Lena zwęziła oczy intensywniej się w niego wpatrując, bowiem Michi przedstawił się w ten sam sposób niczym osiem miesięcy temu w Szczyrbskim Jeziorze.
- Thomas, podobno mój chłopak… skoczek. – westchnęła nagle Madlen, na której słowa Morgi chciał od razu zaprotestować, dziewczyna jednak uniosła dłoń by go uciszyć. – Ana, podobno moja najlepsza przyjaciółka… skoczkini. Jej chłopak Gregor, skoczek. Dwaj moim najlepsi przyjaciele Mario i Michael… skoczkowie… - zaczęła wymieniać. – Czy ktoś mi wyjaśni, jak wylądowałam z narodową kadrą skoczków narciarskich sama będąc łyżwiarką figurową? – zapytała skonsternowana, na co odpowiedziała jej cisza, a po chwili gromki śmiech.
- Prawdopodobnie to wszystko moja wina. – uśmiechnęła się Ana. – Ja poznałam cię z Thomasem i resztą, ale Michael… to z deczka inna historia.
- Złapałyśmy gumę jadąc… gdzieś? – zaczęła na głos zastanawiać się Lena. – I Michael nam pomógł?
- Czemu pytasz? – zapytał Michi dziwnie spoglądając na dziewczynę.
Ana skrzyżowała swoje spojrzenie z Thomasem.
- Bo… patrzę na ciebie i… ciągle przed oczami mam logo największego na świecie producenta opon… Michelin. – oznajmiła Lena, na co Ana aż podniosła się ze swojego miejsca klaszcząc w ręce.
Poczuła jak do oczu napływają jej łzy szczęścia.
- Michelin… taką ksywę dla niego wymyśliłyśmy. – wydukała ledwie mogąc nad sobą panować.
To był przełom! Lena sama z siebie zaczynała coś sobie przypominać. Ana miała ogromną ochotę uściskać młodszą przyjaciółkę, wiedziała jednak, że było by to niepotrzebne przekroczenie sfery osobistej, na co Madlen nie była jeszcze gotowa.
- Michelin… - zaczęła zastanawiać się na głos Madlen. – Opowiedzcie mi coś więcej. – zaproponowała, na co Ana z podekscytowaniem zasiadła z powrotem na krześle i zaczęła się emocjonować.
- To było na Mistrzostwach Świata Juniorów w Szczyrbskim Jeziorze…
- W czym? – zaśmiała się Lena.
- Takim małym Słowackim miasteczku. – wyjaśnił Michie.
- Do rzeczy… - westchnął Morgi, któremu mało podobało się, że pierwszym co przypomniała sobie Lena musiało być to pieprzone Jezioro.
Ana z Michaelem zaśmiali się na te słowa, po czym zaczęli pokrótce opowiadać cały wyjazd. Madlen co chwila zerkała na Thomasa, który siedział dziwnie milczący.
- Dlaczego mam dziwne wrażenie, że byliśmy wtedy pokłóceni? – zapytała. – Albo… mam jakieś takie uczucia, że na coś bardzo wtedy czekałam…
- Owszem, pojawiło się między nami wtedy lekkie napięcie. – odrzekł Thomas. – Spowodowane twoim pójściem na studniówkę z Mariem. – dodał nonszalancko, na co dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
- Poszłam na studniówkę z innym będąc w związku z tobą? – zapytała ledwie mogąc w to uwierzyć.
- Dziękuję, że teraz widzisz mój punkt widzenia. – wyszczerzył się Thomas.
- Lena… to nie do końca tak jak myślisz. – zainterweniowała Ana, która krzywo spojrzała na brata. – Zostawmy na razie ten temat… - po czym zaczęła dalej opowiadać, a Lena co rusz zerkała na krzywiącego się Thomasa, w efekcie na słowa jego siostry.
No cóż… ich relacja naprawdę była dziwna. W ich życiu musiało się sporo wydarzyć. Madlen bardzo pragnęła o wszystkim sobie przypomnieć, ale jej mózg wcale jej tego nie ułatwiał. Czuła, że Thomas prawdziwie ją kocha i źle znosiła jego cierpienie, ale z drugiej strony był też niezmiernie porywczy i nerwowy, o braku cierpliwości nie wspominając. Patrząc na niego przegryzła nagle wargę, ich związek naprawdę musiał być wybuchowy biorąc pod uwagę jakie cechy charakteru przejawiała dziewczyna. Może i była delikatna i wrażliwa, ale również bardzo uparta i zdecydowana. Jak to możliwe, że dwa tak mocne charaktery połączyło tak silne uczucie jak miłość?
- Zaraz, zaraz… - wtrąciła nagle młodsza w połowie monologu Ane. – Czy mieliśmy jakąś przygodę z dzikiem?
- Dzikiem? – zapytał głupkowato Michi, na co Ana wybuchła niepohamowanym śmiechem, długo nie mogąc dojść do siebie.
- Ty chyba masz na myśli Prevca… - powiedziała ocierając łzy z oczu. – Dzik w sosnę, pamiętasz Michi? – skierowała do przyjaciela, na twarzy którego od razu pojawił się uśmiech.
- Peter, junior ze słoweńskiej reprezentacji można powiedzieć… zalazł ci wtedy za skórę. – wyjaśnił Michael, na słowa którego Thomas nerwowo prychnął.
- Zmacał ją chciałeś powiedzieć… - odrzekł niespokojnie się poruszając w efekcie czego szturchnął lekko udo Madlen swoim kolanem.
Ciało Leny od razu pokryło się gęsią skórką. Spojrzała mimowolnie na Ane, modląc się by nie spojrzeć w twarz Morgiego. Roześmiane i wesołe oczy starszej dziewczyny uspokoiły Madlen. Między nimi była jakaś niewidzialna nić porozumienia… To nie było normalne, że Ana samym swym spojrzeniem potrafiła wpłynąć na emocje Leny. Faktycznie musiała być dla niej kimś ważnym. Przyjaciółką… może nawet siostrą.
- Wiecie co… mam już chyba dosyć słuchania o pieprzonym Jeziorze. – warknął nagle Thomas. – Ono będzie mnie prześladować do końca życia! Może opowiecie Madlen o innych waszych wspólnych przygodach? – zaproponował.
- Bracie, może masz ochotę posłuchać o Wiśle? – zachichotała Ana, na co Morgi zacisnął ze złości pięści. – Wiele się tam wydarzyło… i to nie tylko między nami. – puściła mu perskie oko.
- Ana… - szepnął ostrzegawczo Thomas, bowiem Wisła to było miejsce, gdzie Madlen przed nim uciekła.
Nie był to dobry temat do rozmowy. Jego celem nie było przecież opowiadanie Lenie tych mniej szczęśliwych sytuacji z ich życia. Spojrzał ponownie poirytowany na siostrę i chichrającego się Michaela.
- Thomas… mam wrażenie, że sama obecność tutaj Michiego działa na ciebie jak płachta na byka. – zauważyła w końcu Lena. – Czy czegoś mi nie mówicie?
Ana spojrzała ze śmiechem na również uśmiechniętego młodszego przyjaciela, Thomas natomiast przerzucił oczami.
- Z tego co mi mówiłaś, do niczego między wami nie doszło. – oznajmił Morgi.
- Ale nie wiesz tego na pewno? – zaśmiała się łyżwiarka.
- Czy wy się dziś na mnie uwzięliście?! – warknął poirytowany. – Chyba wystarczającą karą jest to, że moja dziewczyna mnie nie pamięta? – wstał ledwie mogąc nad sobą panować i odszedł w kąt pokoju.
Nie chciał pokazywać przed Madlen swojej złości, tym bardziej zazdrości, ale co zrobić skoro nie mógł pogodzić się z faktem, że to jednak Hayboeck poruszył wspomnieniami dziewczyny. I mimo że powinien się cieszyć… zabolało.
- Thomas, ale ja… - zaczęła Lena widząc, że jej zachowanie jednak lekko go zraniło.
Morgi uniósł dłoń z niemą prośbą by się uciszyła. Faktycznie, może lepiej jak już nic nie będzie mówić. Prawda była taka, że twarze Ane i Michiego zaczynały być dla niej rozpoznawalne, kiedy twarz blondyna była dla niej całkowicie obca. Nie potrafiła tego ukryć… Patrzyła na niego wyczekująco aby mógł ujrzeć jej przepraszający wzrok, chłopak jednak cały czas był obrócony tyłem. Westchnął nagle przeciągle i ruszył do drzwi.
- Nie mam już dziś na to sił… - powiedział kładąc rękę na klamce. – Przyjdę do ciebie jutro Lena, na razie. – dodał nie spoglądając na nią i tyle go widzieli.
Dziewczyna zaskoczona popatrzyła na swoich przyjaciół.
- Pójdę za nim. – oznajmiła Ana. – A ty Michi, kontynuuj opowieści. – dodała i szybko ruszyła za bratem. – Thomas? Thomas! – krzyknęła spostrzegając jego sylwetkę znikającą w przesuwnych drzwiach. – Hej, nie słyszałeś mnie? – zapytała szybko do niego dobiegając już na parkingu i chwyciła go za ramię.
- Zostaw mnie Ana! – warknął wyrywając swą rękę.
- Thomas, co z tobą? Nie cieszysz się, że Lena zaczyna powoli sobie wszystko przypominać?
- Wszystko? – prychnął. – Chyba chciałaś powiedzieć Hayboecka i powoli ciebie…
- Bracie… - westchnęła. – Na ciebie też przyjdzie czas.
- Przyjdzie czas? – warknął. – Co ma w sobie takiego Michael, że jego sobie przypomniała… Przecież to ja jestem miłością jej życia, zapomniałaś?
- Morgi… pamiętasz co powiedział lekarz? – zapytała. – To ciebie musiała kochać najmocniej, skoro tak głęboko ukryła wspomnienia o tobie. – powiedziała spoglądając mu głęboko w oczy.
Thomas dłuższą chwilę nic nie mówił, przetrawiając słowa siostry.
- Wracaj do niej Ana… Ja… muszę się napić. Jadę do Meixnera. – oznajmił, co dziewczyna chciała skomentować, ale chłopak wszedł jej w słowa. – Muszę się napić Ana… Nie zniosę tego więcej na trzeźwo. – blondynka przerzuciła oczami.
- Może Meixe przemówi ci do rozumu, pozdrów go. – rzekła, na co Tom skinął głową. – My jeszcze trochę pomęczymy Madlen, a potem wraz z Michaelem wracamy do twojego mieszkania.
- Ja zostanę w Lieserbrücke. – odrzekł. – Możesz szaleć ze swoimi dwoma kogutami. – zaśmiał się na koniec, a Ana postukała się w głowę.
Potem Morgi ruszył żwawo do swojego samochodu, a blondynka z powrotem do sali Madlen.
***
Późnym popołudniem Ana wraz z Michaelem wrócili do mieszkania Thomasa. Śmiali się całą drogę na myśl o powracającej stopniowo pamięci Madlen... Ana zaczęła czuć, że wraca jej życie. Dziewczyna poznała Michaela, odzyskała nieco wspomnień związanych z Ane. Zrozumiała też kim dla siebie są... A to dla starszej blondynki było nie bez znaczenia. W końcu mogła zacząć ze spokojem wdrażać intensywniej plan przypominania Madlen historii znajomości z Thomasem. Już się nie bała... Nie bała się odtrącenia ze strony przyjaciółki. Miała jednak pełną świadomość, że nie powinna zalewać dziewczyny wspominkami związanymi z jej bratem... Obiecała sobie pewną miarę dozowania informacji by nie były one zbytnim szokiem dla Leny. Zastanawiające jednak dla jadącej autem dwójki był fakt skąd powrót wspomnień związanych z Ane, jeśli w dużej mierze są one powiązane z Thomasem... Co się za tym wszystkim kryło? Czy kwestią czasu jest rozpoznanie w starszym blondynie partnera? Jeśli tak, to jak długo Thomas będzie obrywał? Czym sobie zasłużył na takie przykre doświadczenie? Dziewczyna wjechała na parking pod apartamentowiec Thomasa.
- Michael, zanim pójdziemy do mieszkania chciałam ci podziękować... Za wspólne popołudnie... Że mnie wysłuchałeś... Że próbowałeś zrozumieć... Że pozwoliłeś na moment zapomnieć... – westchnęła patrząc na chłopaka, na co blondyn w odpowiedzi szeroko się uśmiechnął.
- Ana... Zawsze do usług. Jestem głęboko przekonany, że wyjdziecie na prostą... Zobacz, po dzisiejszym dniu już zaczyna wychodzić słońce.
- I Madlen w końcu nas pamięta! – pisnęła z ekscytacją w głosie dziewczyna i wysiadając z samochodu radośnie podskoczyła.
- A co do rozmowy... Myślę, że musisz sama z Gregorem pogadać... Doceń jego starania, ale po ludzku powiedz co ci leży... Myślę, że się stara, ale gdzieś pewnie błądzi...
Blondynka w geście wdzięczności chwyciła przyjaciela za rękę by po chwili popędzić do mieszkania Thomasa, gdzie miał oczekiwać ich powrotu Gregor. Szybko wparowała do apartamentu i w podskokach uwiesiła się na szyi chłopaka, radośnie muskając jego policzki. Szatyn mocniej przytulił ją do siebie z zaskoczeniem wpatrując się w jej rozentuzjazmowane tęczówki.
- Skąd taka radość? – uśmiechnął się lekko.
- Madlen wraca pamięć! Gregor, czy to nie cudowne! – pisnęła z ekscytacją w głosie dziewczyna.
- Świetnie! Zapewne niedługo ją wypiszą, a to może pomóc w powrocie wspomnień związanymi z Thomasem.
- Taką mamy nadzieję! Kochanie zjem później... Obiecuję! A teraz marzę o kąpieli... – musnęła czule jego wargi, po czym zostawiła chłopaka razem z Michaelem.
- Twój przyjazd jak zwykle robi robotę Michi. Ana uśmiechnięta, Madlen przypomina sobie wszystko... – rzekł Gregor.
- Nie ma to jak mój urok osobisty. – dłonią poprawił swoje włosy czym spowodował głośniejszy śmiech szatyna. – A tak poważnie Gregor, skoro nie ma już tutaj Ane... Pamiętasz nasze ustalenia na ognisku u Madlen?
- Czemu do tego wracasz? – spytał starszy chłopak.
- Bo zależy mi na dobru Ane... – odrzekł lekko blondyn.
- Możesz jaśniej? Nie mam głowy na gierki i zgadywanki Michael... Sporo ostatnio przeszliśmy... – westchnął bezradnie zalegając na krześle przy stole obok blondyna.
- Wiem... I zdaję sobie sprawę, że w tym wszystkim można się totalnie zatracić... Nie chcę byś poczuł się atakowany, ale... Kiedy tak normalnie spędziliście ze sobą czas? Kiedy rozmawialiście... Nie tylko o zdrowiu?
- Do czego zmierzasz Michael? Że się nie troszczę o swoją kobietę? Ostatnio tak dużo się dzieje... Boję się, że ją stracę... Pragnę poświęcić jej czas, dbać o nią... Ale to nie jest takie proste... Ana dużo rzeczy bagatelizuje...
- Ale nie możesz jej umoralniać... Świetnie, że jako partner dbasz i kochasz, ale... Troska nie wiąże się jedynie z pilnowaniem leków, posiłków czy snu... Musisz nieco wyluzować. – powiedział pełen przekonania do swoich racji Michael.
- Czyli przesadzam?! To sugerujesz? – rzekł sfrustrowany Gregor.
- Nie chodzi o złośliwość Gregor... Ana jest twardzielką, ale w głębi...
- Jest wrażliwa... – rzekł już nieco spokojniej partner dziewczyny.
- Pogadaj z nią... Uwierz mi, ona tego potrzebuje... Nie możesz skupiać się wyłącznie na chorobie... Daj jej więcej pozytywnych bodźców... Ona w tym całym zwariowanym czasie potrzebuje nieco spokoju i normalności...
- Łatwo powiedzieć... Czy myślisz, że mi jest tak lekko? Kocham ją...
Widok dziewczyny na schodach sprawił, że chłopcy mimowolnie zaprzestali dyskusji. Ana spojrzała na dziwnie milczących panów, by po chwili wybuchnąć śmiechem.
- Chyba nie siedzieliście tak przez godzinę? – zaśmiała się zbliżając do stołu, po czym uwiesiła lekko na szyi Gregora patrząc wciąż pytająco na przyjaciela.
- Głodni jesteśmy, ale w oczekiwaniu na ciebie przeprowadziliśmy miłą konwersację. – uśmiechnął się młodszy blondyn.
- Miłą rozmowę? Mam nadzieję, że nie obejmowała mojego wątku... – uśmiechnęła się Ana wyczuwając, że przyjaciel nie odpuścił możliwości rozmówienia się z jej ukochanym.
- A skąd! – zaśmiał się głośniej Gregor, po czym ruszył w stronę blatu i kuchni by nałożyć porcję francuskiego ratatouilla na kolację.
- Pachnie jak zawsze wybornie... – rzekła Ana muskając w podziękowaniu policzek chłopaka.
- Racja... Gregor po skoczni powinien otworzyć swój gastro biznes. – rzekł z przekonaniem Michael.
- Jeśli myślisz, że stanie się to tak szybko byś do kadry mógł z łatwością trafić to... Nie tak szybko przejdę na sportową emeryturkę. – zaśmiał się Gregor, a po nim reszta towarzyszy.
W miłej atmosferze skonsumowali posiłek, po czym postanowili zakończyć miłe posiedzenie.
- Michi... Ten dzień był pełen wrażeń, przygotowałam ci gościnny do spania.
- Chętnie skorzystam. – uśmiechnął się z wdzięcznością do parki, po czym ruszył do swojej tymczasowej sypialni, Gregor natomiast ułożył swoją głowę na ramieniu Ane i spojrzał z czułością na ukochaną.
- Może pójdziemy na taras? – zaproponował, na co dziewczyna choć zaskoczona zgodziła się.
Okazało się, że szatyn przyniósł szklanki z sokiem i wieczorną dawkę leku Ane.
- Kochanie, kolacja była jak zawsze wyborna, coś jest w tym co mówił Michael. – musnęła czule jego wargi w podziękowaniu dziewczyna.
- Jeszcze tylko... – spojrzał wymownie na przygotowane lekarstwo, na co dziewczyna położyła dłoń na jego ręce by ją powstrzymać od chwycenia zastrzyku.
- Zaczekaj... To może poczekać... – uniosła nieco jego twarz by zatonąć w głębi jego spojrzenia. – Ostatnie dni były dla nas wszystkich dosyć ciężkie... – westchnęła próbując zacząć zbierać do kupy wewnętrzne myśli.
Widząc jak zaczyna rozmowę chwycił mocniej jej dłoń.
- To prawda... Za dużo się działo... Ale cieszę się, że przed nami lepsze jutro... – uśmiechnął się szczerze.
- Chcę żebyś wiedział... Że naprawdę doceniam twoją opiekę nade mną... – musnęła czule jego usta, po chwili na nowo spojrzała w jego tęczówki. – Doceniam to jak się starasz każdego dnia... Jak jesteś obok... Chociaż bywam trudna... Ale jest coś o co chciałabym cię prosić... Zachowajmy odrobinę normalności... Nie chcę myśleć cały czas o szpitalach, badaniach, chorobie... Gregor... Boję się, że może być źle... Boję się, że... – zatrzymała się nieco widząc gromiące spojrzenie chłopaka, który mocniej ścisnął jej dłoń na znak protestu.
- Nie kończ... – spojrzał z troską w jej oczy i pokazał by zajęła miejsce na jego kolanach. – Ana, kocham cię jak wariat do szaleństwa. To co stało się u Thomasa i Madlen... To dodatkowo spotęgowało myślenie o naszej relacji... Ostatni czas jest dla nas wyzwaniem... A ja powinienem był skupić się też na twoich potrzebach... Nie myśleć wyłącznie negatywnie... Powinnaś mieć we mnie oparcie, a tymczasem chyba przeholowałem z nadmiarem troski. Obiecuję, że od jutra będzie inaczej... – rzekł skruszony w głosie, na co Ana lekko zachichotała.
- No tak troszeczkę... Przepraszam, chyba nie do końca potrafiłam ci to powiedzieć... Może nie chciałam cię urazić...
- Troszeczkę przesadzam? – uniósł zadziornie brew. – Czyli mam kochać mniej niż zwykle, bo troska jest przejawem uczuć? – zbliżył ponownie swoje usta do niej lekko wgryzając się w jej wargę.
Po chwili ich mały subtelny pocałunek zaczął się znacznie pogłębiać. Ana na chwilę zaprzestała równie charakternie się uśmiechając.
- O nie... Kochaj mnie tak jak do tej pory, a nawet i mocniej... – przegryzła mocniej swoją wargę, na co chłopak wstał i dość szybko uniósł ją w ramiona.
- Nie musisz dwa razy prosić. – ponownie połączył swoje usta z ustami Ane w pośpiechu prowadząc ją do pokoju.
Lekko ułożył ją na łóżku by bezceremonialnie zawisnąć nad nią. Dłonią przesunął kosmyk włosów dziewczyny, który przysłonił nieco jej spojrzenie. Dziewczyna słodko zamrugała oczami.
- I co teraz panie Schlierenzauer? – spytała kokieteryjnie oblizując swoje usta.
Celowo uwiesiła nogi na jego plecach uniemożliwiając mu tym samym inne ruchy. Chłopak uśmiechnął się zadziornie, ale nie chciał jej w żaden sposób skrzywdzić. Zbliżył się do jej ust, czule je pieszcząc by po chwili zjechać z pocałunkami nieco niżej na szyję i sunąc ku dekoltowi. Dziewczyna zaczęła odczuwać przyjemne drgania serca. Po chwili szatyn wybuchnął śmiechem co zaskoczyło wyjątkowo nakręconą już Ane.
- A co jeśli twój brat znowu nas zaskoczy? – parsknął śmiechem szatyn na myśl o pewnym wspomnieniu przed wyjazdem do Willingen po sezonie, na co Ana przewróciła oczami.
- Gorzej ci powiem... Michelin bezpośrednio za ścianą... – zachichotała.
- O nie... Dzielić się nie zamierzam... żadnych trójkątów! – po słowach Gregora oboje wybuchli śmiechem, po czym zalegli obok siebie spoglądając w oczy z wypisanymi szczerymi uczuciami. – Nie powiedziałaś mi jak to się stało, że Madlen ruszyły wspomnienia. – spytał czym wprawił Ane w zdumienie.
W końcu okazał zainteresowanie. Dość szybko uwinęła się z radosnym trajkotem historii związanej ze "zmianą opon".
- Cieszę się, że idzie to w dobrym kierunku. Może niedługo i Thomasowi dane będzie zająć należne miejsce w głowie Madlen... I nie tylko... – puścił oczko dziewczynie na myśl o współdzieleniu życia.
- Chciałabym... Zrobię wiele by tak właśnie było... Jeśli tylko te badania... – chłopak położył palec na jej ustach nie dając tym razem skończyć wypowiedzi.
- Nie myśl o tym teraz kochanie... Cieszmy się chwilą, sobą i po prostu o tym nie myślmy... Kocham Cię Ane...
Blondynka zbliżyła się do partnera by mocniej przylgnąć do jego ciała. Nie musiała nic mówić... Była spokojniejsza... Była szczęśliwa... Dzisiejszy dzień za sprawą Madlen był pewnym przełomem, a odwiedziny Michaela... Cóż, po raz kolejny okazały się strzałem w dziesiątkę.
***
Tymczasem Madlen po wyjściu Ane i Michaela długo wpatrywała się w zdjęcia przyniesione przez starszą blondynkę. I mimo że bardzo pragnęła przypomnieć sobie te chwile, chwile, które wydawały się radosnymi wspomnieniami, cały czas przed oczami miała pustkę, a w głowie czarną dziurę. Michael faktycznie wywołał jakieś poruszenie w jej mózgu, ponieważ coś kliknęło i chłopak wydał się jej dziwnie znajomy. Mimo że nie do końca pamiętała wszystkie ich wspólne sytuacje, wiedziała kim jest. Kim jest dla niej… Podobnie jak Ana, ale tutaj wspomnienia były bardziej zamazane. Za pewne dlatego, że jej brat… że Thomas był nieodłącznym elementem łączącym dwie dziewczyny. A to właśnie starszy blondyn był dla Leny największą zagadką. Wiedziała, że był kimś ważnym… czuła to za każdym razem kiedy na nią patrzył, tym bardziej kiedy jej dotykał. Ale… dlaczego nie mogła przypomnieć sobie relacji jaka ich łączyła? Skoro był najważniejszą osobą w jej życiu… dlaczego głównie to jego nie pamiętała? Doktor Moser próbował jej to tłumaczyć, ale mało zrozumiała z medycznego żargonu. Do tego jeszcze Mer, która bez ogródek wypowiadała się o blondynie… niekoniecznie pozytywnie. Dlaczego go nie lubiła? Co takiego zrobił… co takiego się wydarzyło, że jej siostra pierwsze co jej o nim opowiedziała, to to, że ma dziecko z inną? Tutaj Madlen lekko się skrzywiła. Jak to możliwe, że związała się z dzieciatym facetem? Przecież to wbrew jej zasadom. Ale w sumie… jakie były jej zasady? Jak mogła oceniać tę sytuację, nie do końca pamiętając cały kontekst? Marie również nie pomagała… stwierdziła, że nie będzie nic opowiadać o jej życiu miłosnym. To była sprawa między nią a Thomasem i matka dziewczyny w żaden sposób nie chciała w to ingerować. Tym bardziej Robert… Było widać jak na dłoni, że Morgi po prostu jest przez nich lubiany. Z jednej strony cieszyła się z tego powodu, z drugiej jednak… czuła lekką irytację. Bo kto miałby jej powiedzieć całą prawdę jeśli nie rodzice? Thomas na pewno przedstawiałby wszystko w różowych barwach… sam fakt, że nie powiedział jej nic o Lilly oraz o wypadku o tym świadczył. Ana? No była jednak jego siostrą… A Meredit zdecydowanie była nieobiektywna. Lena westchnęła bezradnie opadając na poduszki. Nagle usłyszała dźwięk przychodzącego smsa i mając dziwną nadzieję w sercu, że to Thomas… skrzywiła się widząc, że nadawcą był Theodor. Przesunęła palcem ikonkę na wyświetlaczu, stwierdzając, że odczyta go później. Ponownie westchnęła… Czuła dziwny dyskomfort, nie wiedząc gdzie jest Morgi i co się z nim dzieje… Wszak wyszedł lekko wzburzony i to niestety z jej powodu… Nie lubiła takich akcji. Niby to nie była jej wina, że go nie pamiętała, ale… winna liczyć się z jego uczuciami, wszak widać było jak ciężko to wszystko przeżywał. Ale humor Ane i Michaela jakoś tak dziwnie jej się udzielił… Naprawdę nie chciała go zranić. Ponownie westchnęła mocniej ściskając telefon w dłoni. Spojrzała mimowolnie na papierową torbę, którą wcześniej przyniósł Thomas. W środku były jej ulubione rogaliki, z jej ulubionej piekarni. Wiedzieli o tym nieliczni. Ponownie poczuła dziwne ukłucie w sercu. Nagle do głowy przyszedł jej szalony pomysł. Odblokowała komórkę i zatrzymała się na chwilę wpatrując w tapetę. To znowu oni razem, przytuleni, roześmiani, zakochani… Stwierdziła, że nie ma nic do stracenia, więc otworzyła ich ostatnią konwersację. Serce na chwilę mocniej jej zabiło, widząc, że ostatnią wiadomością od chłopaka była informacja, że w środowy poranek spokojnie dotarł z Martinem na Alepnarenę, życzy jej miłego dnia i… kocha. Odpowiedź Madlen była również… bardzo czuła. Wzięła głęboki oddech i nie czekając aż odwaga ją opuści, zaczęła pisać mu krótką wiadomość. Okazało się to wcale nie takie proste, ponieważ nie potrafiła ułożyć swoich myśli w słowa. Po dziesiątym skasowaniu treści, po prostu kliknęła wyślij.
Thomas, przepraszam za dziś. Nie powinnam rzucać tych komentarzy. Wiem, że dla Ciebie jest to o wiele trudniejsze niż dla mnie… Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i… nie gniewasz się za bardzo. Życzę miłego wieczoru i… do zobaczenia?
W tym czasie Morgi sączył drugą szklaneczkę miodowej whisky na tarasie u Meixnera, który bawił się z Dorą w ogrodzie. Rozmowa z przyjacielem lekko poprawiła mu humor oraz pomogła nabrać dystansu do sytuacji, w której znalazło się jego życie. Mimo że Thomasowi ciężko było zaakceptować fakt, iż to obecność Michaela wstrząsnęła Leną… Zrozumiał, że najważniejszym był powrót jej jakichkolwiek wspomnień. Dawało to nadzieję, że prędzej… lub później, przypomni sobie również jak mocnym uczuciem darzyła jego. Meixe był o tym przekonany i swoimi zapewnieniami, przekonał blondyna. Dlatego Thomas siedział teraz na tarasie i zastanawiał się w jaki sposób postępować z dziewczyną. Wiedział, że nie mógł pozwalać sobie na wybuchy złości czy zazdrości, ponieważ w ten sposób ją tylko odstraszał. Ale z drugiej strony… nie powinien udawać przed nią kogoś kim nie był. Westchnął bezradnie nie wiedząc co ma robić. Wyszedł dziś… nawet na nią nie spoglądając. Skarcił siebie za to, ale… nie chciał by widziała jak mocno zraniły go jej słowa i zachowanie. Nagle z zadumy wyrwał go dźwięk przychodzącej wiadomości. Myśląc, że to Kristie przesyła mu kolejne słodkie fotografie Lilly, wyciągnął telefon. Jego zaskoczenie zaciekawiło Meixnera.
- Co tam? Kolejne fotki małej? – zapytał podchodząc do przyjaciela.
- To… Madlen. – odrzekł zszokowany Thomas.
- Ooo… i co tam pisze Pani Zapominalska?
- Przeprasza i…
- No wyduś to z siebie!
- Chyba się… martwi. – powiedział Morgi, a na jego usta wpełzł ogromny uśmiech.
Meixe zagwizdał z wrażenia przesyłając blondynowi minę z serii „A nie mówiłem”? Thomas przerzucił oczami i zaczął wpatrywać się w migający kursor.
Lena, nie masz za co przepraszać. Najważniejsze, że wspomnienia powoli Ci wracają :) To ja przepraszam za mój emocjonalny wybuch… Jestem u Meixnera, Dora bardzo ubolewała, że przyszedłem sam… Jutro opowiem Ci kto to :P Odpoczywaj i… miłego wieczoru :)
Patrząc na „gołą” wiadomość Leny, sam nie mógł się powstrzymać by wpleść kilka emotikonek. Po wysłaniu wiadomości, jego serce przez dłuższą chwilę mocniej mu biło. Napisała do niego… martwiła się… to dobrze, to naprawdę dobrze. Thomas już do końca wieczoru nie mógł pozbyć się ze swojej buzi uśmiechu oraz nadziei w sercu, że jeszcze kiedyś będą razem szczęśliwi.
~~~
Cześć Dziewczyny!
Bardzo przepraszamy, że tak późno, ale... uwierzcie lub nie, ostatnie dni były dosyć ciężkie :/ Nie ma się tu nad czym rozwodzić, wszak to nie miejsce na gorzkie żale, ale to tak gwoli wyjaśnienia :)
Odnośnie tego co powyżej... Jest Michael, wszystko wraca do normy haha Ana ma w końcu komu się wyżalić, swoją drogą... i to jak ;D Natomiast Madlen... chyba nikogo nie zdziwiło, iż o takiej personie... się nie zapomina xD Niestety po tyłku dostał Thomas, na szczęście końcówka wlała w jego serce trochę nadziei. Czy stosunki z dziewczyną się unormują? Czas pokaże...
Także kończymy ten monolog... Do poczytania! <3
Ania&Madziusa
Hej hej mile Panie :)
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że pojawił się Michi i jak zawsze stanął na wysokości zadania - najpierw w stosunku do Ane - przy nim dziewczyna w końcu zwolniła hamulce i powiedziała wszystko co jej leży na sercu, mogła być w pełni sobą, pokazać swój ból, swój strach, swoją niepewność i czasami bezsilność - spadło na nią ogromnie dużo w młodym wieku i nie ma się co dziwić, a Michi stoi obok tego (w tym sensie, że oczywiście się przejmuje, ale nie dotyczy go tak wprost jak np Ane i Gregora utrata dziecka) - jego spojrzenie, rady z głębi serca i podyktowane troską mają inny wymiar i brawo chłopaku za rozmowę zarówno z dziewczyną, jak i Gregorem.
Jeśli chodzi o Lenę i Thomasa to oboje są w wirze olbrzymich emocji, Thomasowi rozsypał się świat, nie ma obok siebie ukochanej, która mu go wypełniała, z którą przeszli wspólnie bardzo dużo, ale wyszli na prostą i właśnie miał się zacząć zupełnie nowy rozdział, a teraz od nowa musi pozwolić Lenie sobie to powoli wszystko poukładać, przypomnieć i na nowo mu zaufać - dziewczyna z jednej strony nie może pojąć jak może mieć tak skomplikowane życie, ale z drugiej ma świadomość, że Thomas jest dla niej mega ważny i łączy ich coś specjalnego, wyjątkowego.
Ważne że dziewczyna przy wsparciu najbliższych powoli zaczyna sobie przypominać co nieco, wierzę, że wspomnienia wrócą, ale też mam świadomość, że dla Morgiego jest to bardzo trudne, kiedy ukochana osoba kompletnie Cię nie poznaje.
Meixe na pewno pomoże - super, że znowu się pojawił, choć szkoda, że w takich okolicznościach. Ale jego osąd, spojrzenie na sprawę, da Thomasowi na pewno nadzieję i doda otuchy i siły do dalszych działań.
Wymiana wiadomości na koniec - bardzo pozytywny akcent i mam nadzieję zwiastun lepszego jutra.
Jak zawsze z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, zwłaszcza że sporo się dzieje, pozdrowienia :)
Kochane dziewczyny :*
OdpowiedzUsuńRozdział zdecydowanie bardziej pozytywniejszy niż poprzedni, choć nadal smutny, aż serce się kraje i chce się płakać...
Zacznę od tego, że bardzo, ale to bardzo jestem szczęśliwa, że pojawił się Michie :-D
Jego pojawienie się zdecydowanie pomogło obu dziewczyną i liczę, że jak już będzie pojawiał się częściej i dłużej (niż na jeden lub dwa rozdziały)
Cieszę się ogromnie, że Lenka zaczyna odzyskiwać pamięć, ale jednak nie chce myśleć o tym jak bardzo jest zagubiona i zdruzgotana w tej nowej dla siebie sytuacji..
Mam nadzieję, że teraz z każdym dniem będzie coraz lepiej i, że blondynce pamięć szybko powróci…
A tak odnośnie Morgena to ten zamiast dawać swoje wyrazy zazdrości i uciekać w alko (co jednak trochę rozumiem) to mógłby się zastanowić jakie ich wspólne wydarzania mógłby odtworzyć by pomóc w ten sposób przywrócić pamięć ukochanej…
Jeśli chodzi o Ann to dobrze, że dziewczyna wyrzuciła z siebie z siebie to co czuje, bo takie trzymacie w sobie emocji moim zdaniem tylko pogarszało jej stan psychiczny… Też uważam, że stanowczo za dużo na raz rzuciło się na Ane i mam ogromną nadzieję, że los wynagrodzi jej to pozytywniejszymi wynikami badań, a Greg po przemyśleniu rozmowy z Michiem i Ann zmieni swój stosunek do pewnych spraw, bo musi jednak nie tylko o kwestie zdrowotne ukochanej, ale także o jej komfort psychiczny.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :-)
Pozdrawiam <3
BU$KA <3 :D