niedziela, 8 czerwca 2025

133. Powiernica sekretnego uczucia

Dokładnie dwa tygodnie po wypadku Madlen, lekarze ustalili, że pacjentka jest w na tyle dobrej formie, iż nie ma potrzeby by dłużej siedziała w szpitalu. Jej organizm szybko się regenerował, otarcia i rozcięcia pięknie się goiły, nie miała większych urazów niż głowy, która również nie dawała wskazań do zatrzymywania pacjentki w szpitalu dłużej niż to konieczne. Amnezja nie ustępowała, ale nie był to powód, dla którego miałaby nadal okupować łóżko. Doktor Moser wszedł do niej rano w środę, przynosząc nowinę o wypisie. Madlen była szczerze zaskoczona, ale równie szczęśliwa, ponieważ o niczym tak nie marzyła jak o wyjściu na świeże powietrze… o wyjściu do domu… o powrocie do swojego pokoju. Lena dostała od lekarzy szereg zaleceń, gdzie najważniejszymi było unikanie cięższych wysiłków czy prowadzenie oszczędnego trybu życia, nie było więc mowy o szybkim powrocie do treningów. Zakazali jej również prowadzenia samochodu, co nie było zbyt trudne, ponieważ nie była pewna czy odważy się w ogóle jeszcze siąść za kierownicę. Po drugie Thomas kategorycznie wypowiadał się na temat jej ewentualnych podróży… Czasami był taki uparty i stanowczy. Nie mogła powiedzieć, że nie sprawiało jej to przyjemności. Widać było, że bardzo się o nią martwił, problem w tym, że czasami przejawiał to zbyt nerwowo i emocjonalnie. Dostała również zakaz spożywania alkoholu i mycia włosów przez następne kilka dni. Włosy… to był jeden z powodów, dla którego Madlen tak ubolewała. Marie któregoś dnia ścięła jej piękne długie loki aż do uszu… Dziewczyna płakała przez cały ten proces, jednak nie było innej możliwości, wszak zgolone miejsce wyglądało o wiele lepiej po prostu z krótszymi włosami. Lena dostała środki przeciwbólowe oraz leki przeciwpadaczkowe – drugie z nich miały zmniejszać ryzyko napadów drgawkowych, które mogły się pojawiać po przebyciu kraniotomii. Została uczulona również na pewne objawy, których wystąpienie sugerowałoby konieczność pilnego zgłoszenia się do lekarza. Takowymi były gorączka, pojawienie się ropy w obrębie pooperacyjnej rany, zawroty głowy, a także znaczne zaburzenia siły mięśniowej, bóle głowy o dużym natężeniu oraz silne wymioty. Podczas okresu rekonwalescencji, który miała odbyć w domu winna stopniowo zwiększać stopień swojej aktywności, a także stosować ćwiczenia stymulujące poznawczo, takie jak trening pamięci, gry planszowe, zadania logiczne w celu odzyskania utraconych wspomnień. Po wysłuchaniu tego wszystkiego z ust szeregu lekarzy z doktorem Moserem na czele, chwyciła za telefon, kiedy tylko opuścili jej salę. Już miała wybrać numer do taty by po nią przyjechał, kiedy w drzwiach pojawił się nagle Thomas.
- Lena, gdzieś się wybierasz? – zapytał widząc jak dziewczyna zamyka swoją walizkę.
- Cześć Thomas. – odrzekła z uśmiechem. – Nie uwierzysz, ale puszczają mnie dziś do domu. – powiedziała, na co oczy Morgiego rozbłysły.
- Naprawdę? To wspaniale! – rzucił z radością podchodząc do niej. – Jeśli masz już wypis to nie ma na co czekać. – poczuł ogromną ochotę pochwycenia ją w swoje ramiona, wiedział jednak, że Lena zdecydowanie nie była na to gotowa.
- Właśnie miałam dzwonić po rodziców, ale skoro już tu jesteś… - uśmiechnęła się nieśmiało.
- Zaczekaj, zadzwonię do Ane i Gregora by ogarnęli mieszkanie, to tacy bałaganiarze… - powiedział z udawaną kpiną, na co Lena zrobiła zawstydzoną minę.
On ją zdecydowanie źle zrozumiał.
- Thomas… zaczekaj chwilę. – powiedziała, kiedy wyciągał telefon z kieszeni. – Możesz tu ze mną usiąść na moment? – zapytała wskazując łóżko, nie wiedząc jak ma mu przekazać to co postanowiła. – Morgi… nie gniewaj się, ale… chciałabym dziś wrócić do domu… do rodzinnego domu. – zaczęła spokojnie, na co chłopak popatrzył na nią niezrozumiale. – Ja po prostu… nie jestem jeszcze gotowa do powrotu do tego co było. Wiem, że możesz poczuć się zraniony, ale ja… nie czuję się na siłach… Rozumiesz mnie?
Thomas długo wpatrywał się w jej skruszoną twarz. Wiedział, że nie będzie chciała od razu wracać do ich… do jego mieszkania. Nawet nie próbował z nią o tym rozmawiać, ale myśleć o tym, a usłyszeć to z jej ust… to dwie różne sprawy. Poczuł zawód, ale wiedział też, że najważniejsze jest jej dobre samopoczucie. Jak mógł zmusić ją do powrotu do miejsca, którego nie kojarzyła? Do zamieszkania z osobą, która wydawała się obca? Przykleił uśmiech na swoje usta, mimo że lekko sztuczny to nadal szczery i chwycił jej walizkę w ręce.
- Lena, to dla mnie zrozumiałe. – odrzekł. – Odwiozę cię do domu, ale mam jedną prośbę. Nie odtrącaj mnie. Pozwól mi się odwiedzać. Dla mnie to też naprawdę ciężkie. Możesz tego nie rozumieć, ale czternaście dni temu byłem dla ciebie jedną z najważniejszych osób w życiu, może najważniejszą, a dziś… dziś nie wiesz kim jestem, a ja nie potrafię od tak o tobie zapomnieć. – powiedział spuszczając wzrok.
- Thomas… - szepnęła chwytając go lekko za dłoń. – Możesz mnie odwiedzać kiedy chcesz. – powiedziała z uśmiechem. – Proszę tylko… byś nie zasypywał mnie informacjami i wspomnieniami. Chociaż w sumie… ta prośba powinna być chyba skierowana bardziej do twojej siostry, ponieważ ty ze wspominkami jesteś faktycznie bardziej powściągliwy. – zaśmiała się nerwowo.
- Ja po prostu chcę byś sama sobie o mnie przypomniała. – odrzekł z uśmiechem. – Dobrze Lena, nie ma co tu dłużej siedzieć. Chodźmy. – powiedział wstając z łóżka.
Chciał wyciągnąć rękę w jej stronę, wiedział jednak, że dziewczyna niekoniecznie musi chcieć ją łapać. Zabrał więc resztę pakunków blondynki, po czym wyprowadził z pokoju, który zajmowała przez ostatnie dni. Zbliżając się z każdym krokiem do wyjścia, uzmysławiał sobie, że nawet słowem się nie zająknął o obecności mediów. Postanowił szybko naprawić swój błąd.
- Lena… - zaczął niepewnie. – Nie przestrasz się, ale pod szpitalem koczuje kilku dziennikarzy.
- Jak to? – zapytała przystając na moment.
- My… jesteśmy lekko kontrowersyjną parą, która budzi dosyć spore zainteresowanie opinii publicznej, stąd pismaki. – powiedział na co Madlen lekko zmarszczyła brwi.
- Wiedzą o mojej amnezji?
- Uwierz mi, zrobiłem wszystko by informacje o stanie twojego zdrowia nie opuściły murów szpitala.
- Dziękuję Thomas. – uśmiechnęła się. – To naprawdę miłe z twojej strony. To co teraz? Powinnam udzielić jakiegoś wywiadu?
- To zależy tylko od ciebie.
- Wolałabym chyba przemknąć niezauważona. – westchnęła.
- Jeśli chcesz to wyjdę sam i podjadę samochodem gdzieś na tyły budynku.
- Nie Thomas… - odrzekła po krótkim namyśle. – Trzeba brać życie na klatę. Czy uważasz… - Morgi wyczuł nutkę niepewności w jej głosie. – Że powinniśmy się trzymać za ręce? Koniec końców nadal jesteśmy razem… - chłopak spojrzał mimowolnie na jej dłoń, a potem z powrotem głęboko w oczy.
- Nie chcę cię zmuszać do czegoś czego nie chcesz robić.
- Przestań, to tylko głupie trzymanie się za ręce. – odrzekła z uśmiechem.
Thomas z konsternacją na nią popatrzył. Jeśli to ma być możliwość by przez chwilę poczuć się normalnie, nie miał zamiaru zwlekać. Przełożył wszystko do lewej ręki, po czym wystawił prawą dłoń do dziewczyny czując jak puls lekko mu przyspiesza. Lena poprawiła swoją torebkę na ramieniu, następnie zbliżyła się do chłopaka i złączyła swoje drobne palce w mocnym uścisku dłoni blondyna. Obawy, które miała przed momentem, odeszły gdzieś daleko. Jego dotyk dodał jej pewności siebie. Uśmiechnęła się do niego i pozwoliła wyprowadzić przez drzwi przesuwne, za którymi czekał na nią świat… jak się okazało całkiem dla niej nowy i niespodziewany. Thomas wcale nie kłamał. Gdy tylko ruszyli w stronę parkingu, w mig obskoczyła ich chmara pismaków z dyktafonami i mikrofonami. Lena uśmiechała się lekko starając się ich ignorować. Pewność siebie Morgiego oraz jego zdecydowany krok dodawał jej odwagi. Dziennikarze widząc, że para nie jest skora do rozmów, zrobili im jeszcze kilkanaście zdjęć, po czym puścili wolno. Lena odetchnęła z ulgą i w końcu rozejrzała się po okolicy. Nagle stanęła jak wryta. Thomas obrócił się do niej widząc, że się zatrzymała i z konsternacją spogląda to na budynek szpitala to na nieopodal znajdujący się park. Jego serce ponownie niespokojnie zadrżało.
- Thomas, zimą mój tata leżał tutaj z powodu zawału… Pamiętam bardzo dużo płaczu i ogólnie negatywnych emocji, ale… dlaczego mam wrażenie, że nie tylko złe chwile tutaj przeżyłam? – zapytała spoglądając w jego oczy.
- Lena… to tutaj, w tym parku pierwszy raz się całowaliśmy. – odrzekł.
Dziewczyna zamrugała oczami szukając w głowie odpowiednich wspomnień. Nadaremnie. Jej policzki spowiły czerwone plamy, a spojrzenie mimowolnie pomknęło w kierunku jego malinowych warg.
- I jesteśmy razem od stycznia? – zapytała chcąc odegnać nieproszone myśli o smaku jego ust.
- Można tak powiedzieć. – odrzekł Thomas lekko się uśmiechając.
- To… całkiem sporo. – zauważyła Lena, ostatni raz zmierzyła spojrzeniem park, po czym dała znać by ruszyli dalej.
- Jestem bardzo ciekaw czy widok twojego pokoju, a tym bardziej naszego mieszkania wpłynie na twoje wspomnienia. – zaśmiał się blondyn prowadząc dziewczynę w kierunku swojego nowego samochodu.
Lena już miała pociągnąć ten temat, kiedy nagle spostrzegła srebrne audi. Zadrżała mimowolnie. Thomas puścił dłoń Madlen chcąc schować wszystko do bagażnika i dał jej chwilkę by mogła dojść do siebie. Jasnym było, że widok auta lekko nią wstrząsnął.
- Lena, wszystko w porządku? – zapytał podchodząc do niej. – Dasz radę?
- Czy to… czy to takie samo auto? – skierowała na niego pytające spojrzenie, na co chłopak kiwnął głową.
- Każdy upadek podobnie jak wypadek coś w tobie pozostawia… - zaczął wspominając swoje wywrotki. – Czasami blizny, często ból oraz wspomnienia… Jeśli nie jesteś gotowa możemy pójść pieszo, a ja twoje rzeczy przywiozę później.
- Nie Thomas, muszę stawić czoło strachowi. W innym wypadku pozwolę by przyjął nade mną kontrolę i nigdy już nie wsiądę do samochodu. – odrzekła chwytając za klamkę.
Po niedługiej chwili oboje siedzieli już w audi zapinając pasy. Morgi dał moment dziewczynie by mogła się przyzwyczaić, po czym załączył radio, wrzucił D na skrzyni biegów i powoli ruszył z parkingu, by spokojnie dowieźć Madlen do domu jej rodziców. W miejscu docelowym znaleźli się bardzo szybko, mimo że Thomas nawet przez moment nie przekroczył prędkości. Ominął również skrzyżowanie, na którym doszło do wypadku, aby Lena czuła się bardziej komfortowo. Kiedy on wyciągał jej bagaże, dziewczyna sama opuściła samochód rozglądając się dookoła. Dom niby ten sam, ale… miała jakieś takie dziwne uczucie, że… nie do końca tu pasuje. Nie wiedziała skąd takie wrażenie. Odegnała te myśli, kiedy Thomas stanął koło niej przed drzwiami.
- Jak miło, że masz pilot do naszej bramy. – zachichotała.
- Robert mi go podarował, ponieważ swojego czasu… byłem tutaj częstym bywalcem. – odrzekł z uśmiechem. – A potem, kiedy zdecydowałaś się do mnie wprowadzić, posiadanie go było po prostu wygodniejsze.
- Czyli moi rodzice faktycznie cię lubią. – bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Nie mnie to oceniać. – odrzekł dyplomatycznie, po czym spojrzał na drzwi dając znak, że powinni wejść do środka.
- Dziękuję Thomas… za odwiezienie i za bagaże. – powiedziała, kiedy byli już w środku.
- Nie ma sprawy Madlen. – odrzekł, po czym nastała między nimi niewygodna cisza.
Tym gorzej, ponieważ oboje wiedzieli, że domownicy są w domu, ale dawali im chwilę prywatności nie rzucając się na Len od progu.
- Może… - zaczęła niepewnie blondynka. – Chciałbyś… - Thomas widząc jak Lena swoje spojrzenie kieruje w głąb domu, szybko wszedł jej w słowa.
- Lepiej będzie jak wrócę teraz do mieszkania. – powiedział, chociaż wcale tak nie czuł. – Myślę, że powinnaś spędzić trochę czasu z rodzicami. Jeśli nie masz nic przeciwko, odwiedzę cię popołudniu.
- Nie mam. – odpowiedziała dziewczyna.
- W takim razie… do zobaczenia. – powiedział powoli wycofując się z powrotem w stronę drzwi.
Madlen odprowadziła go wzrokiem czując się lekko niezręcznie. Nie do końca wiedziała jak z nim postępować. Całe szczęście, że Thomas dawał z siebie wszystko aby nie czuła na sobie presji. Puścił jej nagle oko i… tyle go widziała. Czy on zrobił to naprawdę? Dlaczego na jej policzki wpełzł niespodziewany rumieniec? Nie dane jej było się nad tym zastanowić, ponieważ rodzice na czele z Mer od razu ją obskoczyli, wesoło witając w domu.
***
Tymczasem w domu Thomasa, Ana od samego rana miała wybitnie dobry humor. Wszystko za sprawą wyjścia Madlen ze szpitala. Lekarze uznali, że jest względnie w dobrej formie, więc nie ma co na siłę męczyć ją nienaturalnym otoczeniem. Gregor obserwując jej radosne pląsy mimowolnie się uśmiechnął. Cieszył się, że jest szczęśliwa i spokojna... Nareszcie nastał czas pewnego wytchnienia. I chociaż Madlen nadal miała dziurę w kwestii Thomasa, to progres od dnia wybudzenia był w jakimś stopniu widoczny.
- Może wieczorem wyskoczymy gdzieś razem na kolację? – zaproponował z uśmiechem szatyn.
- Myślę, że to całkiem fajna propozycja... Ale nie nastawiaj się na konkretną godzinę... Posiedzę nieco z Madlen... – rzekła wrzucając kolejnych kilka szpargałów do torebki, po czym podeszła do chłopaka czule całując go w usta.
- Tylko na tyle cię stać? – uśmiechnął się zadziornie unosząc lekko brew.
Objął ją mocniej w pasie, po czym zdecydowanie natarł na jej wargi. Ana w sekundę chwyciła go za szyję, lekko drapiąc ją palcami. W pełni poddała się słodkiej pieszczocie ust.
- Zdecydowanie lepiej. Tylko nie zamęcz Madlen... Uściskaj ją ode mnie. – cmoknął ją po raz ostatni chłopak, pozwalając opuścić mieszkanie brata.
Mijając kolejne ulice wciąż trawiła jak ma rozmawiać z przyjaciółką. Niby nie powinna jej męczyć zbyt wieloma wspomnieniami, ale z drugiej strony... Obiecała to samej sobie... Cokolwiek miałoby się dziać z nią samą musi być spokojna o przyszłość brata i Madlen. Chciała ulżyć Thomasowi czas udręki, który miał za sprawą braku wspomnień Madlen. W jej opinii musieli zejść się na nowo, a tak mogłoby się stać wyłącznie w momencie retrospekcji u dziewczyny... Gdy ujrzała już dom państwa Stewardów wzięła głęboki wdech. Przybrała lekki uśmiech, po czym zaczęła oczekiwać na zezwolenie gospodarzy na wejście.
- Otwarte! – usłyszała pewny głos Marie.
- Dzień dobry. – przywitała się radośnie z domownikami, po czym za zgodą reszty ruszyła w kierunku pokoju Madlen, która miała odpoczywać u siebie.
Tymczasem młodsza leżała na swoim łóżku wpatrując się w zdjęcia z minionego już prawie roku. Odpowiadając na pytanie Thomasa, które zadał pod szpitalem, czy poczuła coś szczególnego wchodząc do pokoju? Owszem… Zewsząd uderzyły ją ramki ze zdjęciami, na których była razem z chłopakiem. Uśmiechnięta, zakochana… szczęśliwa. Dlaczego więc go nie pamiętała? Dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie to właśnie jego musiała zapomnieć, osoby, która okazywała się być najważniejszą w jej życiu? I pokazywali to nie tylko jej bliscy, ale ona sama… Ponieważ gdzie by się nie obejrzała, obecność chłopaka w jej sercu, była widoczna. Ana widząc rozterki przyjaciółki, dosiadła spokojnie obok, po czym uśmiechnęła się na widok zdjęć ze studniówki.
- Czy... Długo to trwa? Jak długo się znamy? – spytała nagle Madlen, na co starsza blondynka spojrzała na dwie szczęśliwe ze sobą pary.
- Pytasz o relację twoją i Thomasa? To długa historia Madlen... Zakochałaś się w nim jeszcze zanim się poznałyśmy... Kiedy zobaczyłaś go po raz pierwszy na skoczni... To było dziesięć lat temu u nas w Villach... Mój brat był wtedy przedskoczkiem, ty małą wpatrzoną w niego dziewczynką. – młodsza wybałuszyła nieco swoje oczy, co wywołało mimowolnie głośniejszy śmiech u Ane. – Jeśli chodzi o wasze bliższe poznanie, stało się to, kiedy poprosiłam cię o przynoszenie szkolnych notatek... Teraz mogę ci to powiedzieć... Działałam z małą premedytacją. – puściła oczko przyjaciółce, po czym zaczęły się wzajemnie głośniej śmiać. – Zaczęło się od października tamtego roku. Wtedy zaczęłam trenować z chłopakami, więc miałaś okazję również ich wszystkich poznać bliżej... Można powiedzieć, że skoki przestały skrywać przed tobą tajemnice. Thomas na początku uznał cię za swoją fankę. Cóż... Skromny jak zawsze myśli, że wszystko kręci się wokół jego osoby... – słowa starszej sprawiły, że na ustach Madlen po raz wtóry zagościł uśmiech.
Widząc jej entuzjazm, Ana postanowiła w dalszym ciągu kontynuować historię minionego roku, który Lena... pamiętała znacznie wybiórczo.
- Kiedy ruszyłaś z nami na podbój światowych skoczni, wtedy się działo... Na przykład tutaj jedna z imprez, kiedy Thomas podczas zabawy musiał tłumaczyć ci skąd się biorą dzieci... Nigdy nie zapomnę zabawy z przyjacielem...
- Z kim? – parsknęła Madlen.
- Z przyjacielem, tak, Thomas potrafi mieć niezłe poczucie humoru. A my nie lepsze jeśli chodzi o wymyślanie pytań i zagadek. – wyszczerzyła się starsza.
Po opowiedzeniu kolejnych zabaw w tym Morgeminatora i Czerwonej Wojowniczki postanowiła przejść do ich wypadu do Finlandii na Mistrzostwa Europy, gdzie miała startować Madlen.
- Tuż przed Helsinkami stałaś się z Thomasem parą... To był ważny moment dla mnie, ale przede wszystkim dla ciebie samej... Spełniło się twoje marzenie chociaż zmagałaś się z chorobą taty... Thomas stanął na wysokości zadania... – dalej trajkotała pozytywnie Ana i nie widząc sprzeciwu Leny, a zasłuchaną twarz, ciągnęła dalej. – Tam, nasi panowie niesamowicie zadbali o nasze poczucie humoru. Rasowe wykonanie I was born to love you sprawiło, że piosenka Queen już nigdy nie była dla nas taka sama. Oczywiście słodkie pijaczki mieli mnóstwo fanek, ale zabraliśmy ich do pokoju.
- Zatrzymaj się Ana... Marzenie? Bycie z nim? – spytała spoglądając z zaskoczeniem na dziewczynę.
Czy serio w zakresie marzeń mogło być bycie z bratem przyjaciółki? Czy mówi tak by z nim była chociaż obecnie jest zupełnie obcy?
- Ana... Nie obraź się na mnie, ale... Potrafisz być obiektywna w opowieściach o Thomasie? Na razie słyszę super śmieszne historie, ale... Dlaczego związałam się z facetem, który ma dziecko z inną? To wbrew mojej naturze... Dlaczego poszłam z innym na studniówkę? Co się stało, że do takiej sytuacji doszło? Potrafisz mi odpowiedzieć? Ja taka nie jestem... – powiedziała Madlen głosem wyrażającym zawahanie.
Z drugiej strony chciała poznać odpowiedzi na swoje pytania... Jednak brakowało jej obiektywnego osądu... Pytanie czy Ane na to stać. Widząc zaskoczone tęczówki przyjaciółki zaśmiała się głośniej.
- Nie umiesz być obiektywna? Zaskoczyłam cię? – spytała po raz kolejny młodsza.
- Madlen... Jestem w stanie udzielić ci odpowiedzi na wszystkie twoje pytania... Potrafię być obiektywna, mimo że Thomas jest moim bratem... Ale trudno jest mi mówić o waszej relacji... Okej, zacznę od początku... Kiedy pojawiłaś się w życiu mojego brata był w związku z matką swojego dziecka... To miłość nastolatków, która rozwijała się dłuższy czas. Ale w tamtym momencie między nimi nie działo się zbyt dobrze... – zaczęła spokojnie opowiadać Ana.
Widok zawstydzonej miny Madlen sprawił, że zrobiła postój w opowieści. Widziała, że coś jej nie gra...
- Chcesz powiedzieć, że władowałam im się w związek, kiedy im się nie układało? Że schrzaniłam ich wspólne życie? – pisnęła z niedowierzaniem młodsza, na co Ana widząc jej smutne oczy, położyła rękę na jej dłoni i spojrzała w tęczówki.
- Nie skarbie, to nie tak... Kristina była mega zazdrosna i stała się zaborcza... Można by rzec, sama trochę burzyła niż budowała związek... Nie będę mówić, że Thomas był święty, bo to też nie tak... Myślę, że na tamten czas coś między nimi się wypaliło... Twoje pojawienie wzbudziło w nim jakąś iskrę, ale to nie znaczy, że od razu budowaliście związek na czyimś nieszczęściu. Choć ciągnęło go do ciebie to... Wykrzesanie prawdziwego uczucia do ciebie wymagało czasu... Zamknięcia pewnych spraw. Kristina zaszła w ciążę w momencie, gdy ratowali swój związek... To typowa wpadka, a wy w międzyczasie zaczęliście układać swoją relację po zakończeniu ich związku. Więc nie ma w tym żadnej winy... Nikogo. Rzekłabym, że nawet wzbudziłaś w sobie sporo miłości i byłaś gotowa się poświęcić by mogli stworzyć rodzinę dla Lilly... Thomas długo walczył o was, gdy się dowiedział o ciąży Kristiny... Sami jednak zamknęli ten etap. I ty to uszanowałaś... Mimo obaw... Mimo obiekcji, wasza miłość była silniejsza.
- A jak ty do tego podchodziłaś? Czy... Zrobiłabyś to samo na moim miejscu? – spytała Lena po krótkiej historii Ane.
- Madlen... To była trudna droga do miłości... Ale pamiętaj dokąd prowadziła... Do szczerego i prawdziwego uczucia. Nie mówię tak tylko dlatego, bo jesteś w związku z moim bratem. On nie jest idealny. Sporo przeszliście w swoim wspólnym, krótkim życiu, ale... Jak mówi moja mama, prawdziwa miłość zawsze znajdzie drogę... Nie inaczej było w waszym wypadku. Lubiłam Kristie i kiedy poznałam twój sekret... Często stałam na rozdrożu między wami... Ale w momencie, gdy sama zaczęła palić życie Thomasa, czułam że twoje szczere uczucie jest w stanie dać mu to czego potrzebuje, czyli prawdziwe szczęście Madlen... Zawsze wtedy stałam po twojej stronie. Kiedy już znałam prawdę, to ze mną mogłaś o tym szczerze rozmawiać... Zostałam powiernicą twojego sekretnego uczucia. – powiedziała ze spokojem Ana.
Madlen tymczasem trawiła każde słowa przyjaciółki. Czuła, że starsza mimo wszystko jest względem niej szczera... Dlaczego zatem nie mogła odnaleźć w głowie tego co słyszała od Ane?
- Dzięki za szczerość. Skąd zatem inni faceci w moim związku? Co właściwie robiłam z Mariem na studniówce? – spytała nagle Madlen.
Ana zachichotała. Jak ma tłumaczyć Lenie, że ma związek, chodź krótki, to dość burzliwy? Mimo młodego wieku i jedna i druga za sprawą facetów sporo wycierpiały... Ale z drugiej strony sporo chwil było radosnych przepełnionych głośnym śmiechem. Starsza wzięła głęboki oddech i zaczęła układać w głowie schemat odpowiedzi na to trudne pytanie. Nie mogła stracić obiektywnej oceny, ale z drugiej strony nie chciała za specjalnie wracać do trudnych dla pary sytuacji.
- Dobrze... To troszkę trudniejsze pytanie, ale Thomas pewnie nie udzielił by na nie odpowiedzi... Mario jest najlepszym przyjacielem Gregora... Poznaliście się na jego urodzinach w Innsbrucku. Było miło, blondyn okazał się dla ciebie wsparciem, kiedy tego potrzebowałaś... Kiedy twój tata trafił do szpitala Mario był obecny... Bardzo cię polubił, ty go też... Dał ci zaproszenie, a że ja miałam tam również być i partnerować Gregowi to się zgodziłaś... – zaczęła szybciej opowiadać Ana jakby chciała przelecieć całą historię.
Jednak Madlen zaczęła zbierać wątki w jedną całość.
- Bardzo mnie polubił? Ana... Czy on coś do mnie? Albo ja do niego? – zasłoniła usta Madlen.
Ana ponownie głośniej się zaśmiała. Wiedziała, że mimo braku wspomnień, Lena złączy wątki w jedną całość. Postanowiła jednak nieco zignorować pytanie i brnąć w dalszą opowieść.
- Lena... Przyjęłaś zaproszenie, bo tak jak mówiłam okazał się dla ciebie wsparciem... Chyba potraktowałeś to jako formę wdzięczności. A że miałam tam być z Gregorem czułaś, że będziemy dobrze się bawić... - dodała Ana.
- Dlaczego Thomas tak reaguje na tych chłopaków? Miałam wrażenie, że nie do końca w smak była mu wizyta Maria ani Michaela... – rzuciła zaskoczona Madlen.
- Skarbie... Kiedy masz kogoś cennego u boku, zwykle tak reagujesz... Myślę, że ta odpowiedź winna ci wystarczyć. Jak wrócą ci wspominki myślę, że dojdziesz do tego, że nie tylko na tych dwóch blondynów reaguje w ten sposób. – zaśmiała się Ana myśląc chociażby o Jackobsenie i Koflerze.
Mimo że obaj byli obecnie zajęci to na swój sposób lubili Lenę, a podczas minionego sezonu dawali temu dowody.
- To by tłumaczyło zachowanie Thomasa na widok Theodora w moim szpitalnym pokoju. – zaczęła na głos zastanawiać się młodsza. – I chyba rozumiem o co chodziło Mer... – dodała po chwili.
- Skarbie ona po prostu się martwi... Wasz związek z Thomasem cóż... Co by nie mówić, wywołał nieco medialnej burzy, zresztą tak samo jak mój i Gregora... Ale myślę, że z czasem jej przejdzie. Ona wie i myślę rozumie, że kochasz Morgena... Okej, może na teraz to źle dobrane słowa... Bo potrzebujesz nieco czasu by samemu tego doświadczyć, ale cóż... To sprawa między wami. – uśmiechnęła się skoczkini wierząc, że z czasem wspomnienia o Thomasie zaczną się jawić w głowie młodszej dziewczyny.
- Próbuję to odnaleźć w głowie, ale ciągle nic Ana... Możemy zmienić temat? – rzuciła lekko pokazując, że temat ją nieco męczy.
Chodź starsza starała się opowiadać ciekawe historie, to czuła się niezbyt pewnie na gruncie, który podała jej przyjaciółka. Widząc nieco ciszy ze strony Ane postanowiła zmotywować starszą do działania.
- Czy nasza przyjaźń opiera się wyłącznie na Thomasie? Czy my... Serio musimy o nim gadać? Nie ma innych ciekawszych tematów? – rzuciła lekko sfrustrowana Madlen.
- Świetne pytanie Lena! Ostatnie nasze miesiące to hmmm... Wyłącznie faceci. Wolisz pogadać o Gregorze? Może Michaelu i Mario? Albo… kto to tak właściwie ten Theodor? – zaśmiała się Ana, na co Madlen popukała się w czoło.
- Nie, nie chcę gadać o żadnym z nich... Może skupimy się na nas? – spytała młodsza.
Ana westchnęła niemrawo. Zrozumiała, że Madlen nie do końca czuje się komfortowo rozmawiając o Thomasie i powinna to uszanować... Uśmiechnęła się na widok kolejnych zdjęć oglądanych przez nią. Starała się bardziej zrozumieć jej psychikę... W końcu tak na dobrą sprawę rozmawiały o facecie, który nic jej nie mówił... Może zbytnio chce wywrzeć na niej presję? Zdecydowanie to mogło przynieść efekt odwrotny od zamierzonego. Postanowiła zakończyć na dziś wątek brata i dać Madlen to czego potrzebowała. Z zadumy wyrwało ją buczenie telefonu. Przerzuciła oczami na myśl o kolejnej dawce leku. Wyjęła strzykawkę i dostrzegła pytające spojrzenie Madlen.
- Co robisz? – spytała młodsza, w momencie, gdy Ana zaczęła wstrzykiwać żelazo w swój organizm.
- Lena... Kiedy świętowaliśmy twoje urodziny nad jeziorem, byłam na badaniach, bo chwilę wcześniej dużo działo się w moim życiu... W dniu twojego wypadku... Miałam kolejne testy i badania. – westchnęła lekko Ana.
Czuła, że musi zebrać się w sobie i powiedzieć Madlen prawdę... Tylko jak ma to zrobić? Jak jej nie skrzywdzić, skoro jest jeszcze taka słaba...
- I dlatego bierzesz te zastrzyki?
- Madlen... Muszę wzmocnić organizm... Zgodnie z podejrzeniem mam silną anemię... – rzekła ściskając mocniej ręce.
- I jak bierzesz te leki, jest ci lepiej? – spytała młodsza wykazując zainteresowanie stanem zdrowia przyjaciółki.
Ana westchnęła. Chwyciła lekko dłoń młodszej i spojrzała niepewnie w jej tęczówki.
- Lena... Powinnam cię przeprosić, chyba za bardzo cisnę cię wspomnieniami... To trudny czas dla ciebie, a ja chyba... Chyba chciałabym by wróciło to co było... Odkopać to co schowane głęboko... Chcę żebyś była mimo wszystko blisko Thomasa...
- Ana, to nie jest odpowiedź na moje pytanie. – spojrzała po raz kolejny niepewnie na nią dziewczyna.
- Madlen, profesor zlecił jeszcze jedno badanie... Ciągle czekam na jego wynik... Cholera nawet nie wiem jak mam ci to powiedzieć... – wzdrygnęła się na samą myśl skoczkini.
Przecież jej przyjaciółka wyszła ledwie ze szpitala!
- A jak zawsze rozmawiałyśmy o trudnych kwestiach? Może po prostu to z siebie wyduś? – próbowała zachęcić ją młodsza.
- Te badania mają sprawdzić czy nie mam... Czy nie mam nowotworu szpiku Madlen... – rzuciła na bezdechu skoczkini.
Lena spojrzała zaskoczona na dziewczynę, która zaczęła nieco bardziej się trząść z nerwów. Madlen widząc to przytuliła do siebie blondynkę.
- Jaki nowotwór?! – usłyszały nagle głos Thomasa wchodzącego do pokoju.
Ana poczuła mocniejszy ścisk w gardle, na myśl, że jeszcze jej brat był tu potrzebny. Nie chciała go niepotrzebnie denerwować po tym co ostatnio przeszli. A tymczasem on sam... Podsłuchał ich rozmowę?
- Jaki nowotwór! O czym ty mówisz Ana? – zbliżył się do dziewczyny by po chwili nią lekko potrząsnąć. – Odpowiadaj! – widząc jej brak reakcji warknął sfrustrowany nowym odkryciem.
- Thomas... Rotschild zlecił biopsję... Ciągle czekam na wyniki...
- Od kiedy!? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego?! – rzucił przejętym głosem.
Młodsza z ciekawością przypatrywała się rozmawiającej głośniej dwójce. Była w szoku po tym co usłyszała od przyjaciółki. Nowotwór? Przecież one mają dopiero dziewiętnaście lat! One są w najlepszych latach swego życia... Sama ledwo uciekła z sideł śmierci, a teraz jej przyjaciółka może mieć raka? Z zadumy wyrwał ją dalszy ciąg rozmowy.
- W dniu wypadku Madlen... – westchnęła. – Nie chciałam ciebie dodatkowo kopać... Przepraszam... – wydusiła, po czym zaczęła ronić pierwsze łzy.
- Ledwo mało jednej nie straciłem, a teraz jeszcze ty? Ana, siostrzyczko! – dość szybko wciągnął ją w swoje ramiona.
Dziewczyna mocniej wbiła palce w plecy brata by pozwolić sobie na zejście nagromadzonego w ciele zbędnego ciśnienia. Madlen przez chwilę wpatrywała się w nich jak zaczarowana. Dostrzegła jaką mają więź ze sobą jako rodzina. Jedno wspierało drugiego i na odwrót. Teraz jeszcze lepiej zrozumiała do czego zmierzała Ana... Ale czy powinna myśleć negatywnie? O nie... Dziewczyna, która kojarzyła z wcześniejszych lat była silna? Odważna? Często stawała na przekór wszystkiemu... Więc dlaczego teraz ma być inaczej? Chrząknęła by przerwać dziwne poruszenie.
- Ana, jeśli dobrze rozumiem to nie ma jeszcze wyników, więc dlaczego jesteś negatywnie nastawiona? To chyba wbrew twojemu charakterowi... – lekko rzuciła Lena patrząc ukradkiem na Thomasa. – A ty Thomas... Dlaczego gadasz tak jakby Ana się wybierała na tamten świat? Przecież będzie dobrze... – dodała optymistycznie.
- Madlen... Przepraszam... Chyba po prostu potrzebowałam to wyrzucić… A my przed sobą nigdy nie miałyśmy tajemnic. Dobra, dosyć ckliwych historii, zejdźmy z mojego tematu. – rzekła Ana uśmiechając się.
- No właśnie siostra, miałem się spytać co z Kanadą? – spytał Morgi.
- Kanada? A co tam się ma dziać? Ana będzie mieć zawody? – od razu ożywiła się Lena.
- Nie skarbie... Ja dopiero muszę o to zawalczyć... – westchnęła niemrawo skoczkini.
- Walczyć? W Kanadzie chyba mam startować w Igrzyskach... – zaczęła myśleć intensywniej młodsza.
- Tak, chodzi o Igrzyska. Kobiety w skokach nie mają póki co prawa udziału w zawodach tej rangi. Jeśli mają wystartować, Ana powinna lecieć do Kanady gdzie ma być specjalna sprawa sądowa. – powiedział Thomas.
- To na co jeszcze czekasz? – spytała Madlen.
- Tak w sumie... To dużo się działo w ostatnich dniach kochana... Twój wypadek, moja choroba, teraz wróciłaś do domu i nie chciałam cię zostawiać... – lekko się uśmiechnęła starsza.
- Ana, czy tylko o to chodzi? – spytał Thomas.
- Właściwie to... Nie do końca takie proste, jak nam się wszystkim wydaje... Muszę udać się na konsultacje z profesorem i sprawdzić czy obawy Gregora są zasadne...
- Obawy Gregora? To znaczy, że wahasz się ze względu na faceta? – spytała Lena.
- Chwalmy pana za Gregora! – Thomas uniósł ręce ku górze dziękując Bogu co wywołało uśmiech na twarzach dziewczyn. – Ogólnie Madlen, cieszę się, że Gregor tak dba o moją siostrę... Ana bywa trudna jeśli chodzi o charakter i jakieś wytyczne, które są nieco wbrew niej samej. – rzucił.
- Ja ci dam trudna! – zaśmiała się głośniej starsza, uderzając lekko poduchą brata. – Madlen, ogólnie to sama mam pewne obawy... To lot za ocean, inna strefa czasowa, więc organizm też potrzebuje się przystosować do pewnych kwestii. W minionym sezonie źle zniosłam taką samą podróż i wtedy miałam stan przed anemią... Dodatkowo brak wyników biopsji komplikuje sprawę, dlatego według jego opinii powinnam być w domu... – rzekła z pewną dozą smutku.
- Fajnie byłoby mieć cię obok... Pytanie czy skaczesz na tyle dobrze by tam pojechać? – spytała Madlen, ale widząc rozbawione twarze rodzeństwa wywnioskowała, że strzeliła gafę dyskusyjną. – Okej... Po waszych minach wnioskuję, iż jesteś w tym całkiem niezła. Pamiętam nieco twój charakter... Byłaś uparta i konsekwentna w drodze po swoje... Zatem powinnaś walczyć o swoje marzenia! – powiedziała dopingująco Lena.
- Chciałabym Madlen, muszę tylko znaleźć drogę do celu... – uśmiechnęła się Ana.
- Jestem stuprocentowym optymistą siostra! Ty nawet nieruchome góry przeniesiesz. Twoja charyzma na to wszystko znajdzie rozwiązanie jak nie w Kanadzie to w Austrii... Coś wymyślisz! A wyniki, na bank będą dobre, więc nic się nie spinaj. I uwierz, wiem co mówię, jestem twoim starszym bratem. – dumnie wypiął pierś Thomas.
- Tak braciszku, zawsze masz monopol na rację... – rzekła twierdząco Ana zatrzymując się jednak na chwilę. – Z wyjątkiem dni, kiedy kłócisz się z rozumem i jej nie masz. – zaśmiała się głośno co wywołało też banana na twarzy Leny.
Rodzeństwo uroczo się przekomarzało, więc miło było popatrzeć na ich więź i wsparcie. Przez chwilkę jeszcze razem posiedzieli, aż do momentu gdy Ana doszła do wniosku, iż da nacieszyć się towarzystwem Thomasa samej Madlen. I tak w dniu dzisiejszym dziewczyna nasłuchała się rozmaitych historii...
- Pamiętaj by meldować na bieżąco co postanowisz... Masz moje wsparcie Ana. – uśmiechnęła się Lena przytulając starszą przyjaciółkę.
- Oczywiście kochana, będę! A ty pamiętaj... Zawsze możesz na mnie liczyć. Także w tych trudniejszych tematach... – na widok pytającego wzroku Thomasa szeroko się uśmiechnęła i puściła Madlen oczko.
Wierzyła, że dziewczyna zrozumie, iż chodzi o kwestie jej brata tudzież innych tematów, które mogły dostarczyć innych pytań czy wątpliwości. W końcu większość historii to był ich wspólny czas, a ona dziś wyraźnie jej pokazała, że umie być obiektywna. Koniec końców Thomas mimo, iż był świetnym facetem, to swoje z Madlen przeżył... Nie zawsze były to kwestie gdzie mieli uśmiech na ustach. Po czułym pożegnaniu ruszyła w kierunku domu, gdzie miała jeszcze ruszyć z Gregorem na upragnioną kolację i szukać wspólnych rozwiązań tematu Kanady. W końcu jej marzenia w dużej mierze wiązały się z jego osobą. Miała nadzieję, że Vancouver stanie przed nimi otworem, a ona musiała uczynić wszystko by w jakiś sposób to marzenie uczynić realnym... Po rozmowie z Madlen i Thomasem gdzie miała ich pełne wsparcie była jeszcze bardziej przekonana, że gwiazd mogą sięgnąć jedynie najlepsi, a oni do takowych należeli... Trzeba było tylko ich dosięgnąć, by nie mieć poczucia niewykorzystanych szans.
Kiedy Lena i Morgi zostali sami po wyjściu Ane, między nimi od razu zapanowała niewygodna cisza. Dziewczyna nie wiedziała jak ma się wobec niego zachowywać po rewelacjach usłyszanych od przyjaciółki, chłopak natomiast nie był pewny czy w ogóle jest tutaj mile widziany. Ich relacja naprawdę była bardzo skomplikowana od kiedy dziewczyna otworzyła oczy po swoim wybudzeniu. Dla Thomasa w teorii nic się nie zmieniło, ale dla Madlen… zmieniło się wszystko. Czy jeszcze kiedyś miało wrócić to co mieli przed wypadkiem? Blondyn bardzo na to liczył, ale Lena… była skołowana. Z jednej strony cała ich historia słyszana z ust innych osób była niezmiernie romantyczna, z drugiej zaś… bardzo kontrowersyjna, zgmatwana i… pokręcona. Spojrzała mimowolnie na chłopaka przetwarzając słowa Ane w głowie. Czy to możliwe by kochała go od dekady? By jednym, a może i jedynym marzeniem było by i on odwzajemnił to uczucie? A teraz kiedy faktycznie do tego doszło… ona po prostu tego nie pamiętała? Życie naprawdę było przewrotne. Z tego co mówiła starsza, poznali się w październiku, a w styczniu tworzyli już parę. Czy możliwym było by chłopak zakochał się w niej w raptem… 4 miesiące? Kiedy Thomas spostrzegł, że Lena mu się przygląda, sam zmierzył ją spojrzeniem, po czym skierował swój wzrok na porozkładane zdjęcia na łóżku. Usiadł na jego skraju i chwycił zdjęcie z wesela Christiny. Mimowolnie uśmiechnął się wspominając jak uroczo i dziewczęco blondynka prezentowała się w swojej błękitnej, tiulowej sukience.
- To z wesela mojej siostry, które odbyło się w czerwcu. – powiedział nie spoglądając na dziewczynę.
- Thomas… czy my uprawialiśmy już seks? – wypaliła Madlen, na co chłopak zaskoczony na nią spojrzał.
Jego wzrok i milczenie sprawiło, że blondynka nie potrzebowała odpowiedzi. Jęknęła zażenowana nie potrafiąc tego ukryć, po czym opadła na poduszki. Morgi uśmiechnął się pod nosem.
- Czyżbyś wyczuła to wchodząc do swojego pokoju? – zapytał. – Tak jak przewidywałem? – zadowolenie w jego głosie sprowokowało dziewczynę do spojrzenia w jego oczy, co skutkowało tylko pogłębiającym się stanem zawstydzenia.
- Nie wiem Thomas… twoja osoba zaatakowała mnie kiedy tylko przekroczyłam próg tego pokoju. – odrzekła rozdrażniona. – Ja nawet nie pamiętam kiedy i jak wieszałam te wszystkie fotografie. – jęknęła. – Powiedz mi proszę… czy my… zrobiliśmy to pierwszy raz tutaj? – zapytała, ale jego milczenie i wpełzający uśmiech na usta sprawił, że ponownie spojrzała w jego oczy.
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? – zapytał nie potrafiąc ukryć swojego rozbawienia.
- O tym akurat nie mogłam pogadać z Ane… - odrzekła krzywiąc się.
- Aha, to dlatego tak mnie uszy piekły. – zaśmiał się Thomas. – I co ciekawego opowiedziała ci moja siostra?
- Że bardzo skromny z ciebie człowiek i pierwsze co o mnie pomyślałeś jak się poznaliśmy to, że… jestem twoją fanką. – wystawiła język w jego kierunku, na co chłopak przerzucił oczami.
- Chodziło o to, że… możesz nie wierzyć, ale nie raz nachodzili nas w mieszkaniu Martina różni ludzie. Między innymi fani. – pospieszył z wyjaśnieniem.
- Dobra, dobra… ja tam swoje wiem… narcyzie. – zaśmiała się. – Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – dodała po chwili.
- Nie Lena… twój pokój to nie było miejsce do większych… szaleństw. – odrzekł z przekornym uśmiechem. – Co nie znaczy, że… nic tutaj się nie działo. Na tym łóżku przeżyliśmy wiele innych… pierwszych razów. – tym razem zawadiacko się do niej uśmiechnął mając nadzieję, że wie o czy mówił.
- O Boże… - jęknęła na nowo chowając głowę w poduszki. – Dobra… nie chcę wiedzieć nic więcej. – powiedziała chociaż nie do końca było to prawdą.
Stwierdziła jednak, że nie ma sensu katować się wspomnieniami, których nie pamiętała, a które wprawiały ją w zawstydzenie, natomiast chłopaka widocznie… w dziwnie wesoły humor. Postanowiła zapytać go o coś, co było dla niej zagadką.
- Thomas… - zaczęła po chwili. – Powiedziałeś, że jesteśmy razem od stycznia. Gdy tak sobie o tym myślę i próbuję kalkulować, jak to możliwe, że Lilly urodziła się w sierpniu i to jeszcze za wcześnie… Rozumiesz o co mi chodzi? Przecież to nie było niepokalane poczęcie… - chłopak skrzywił się na jej słowa, było widać, że temat niekoniecznie mu leży.
- Madlen… cóż mogę powiedzieć. Nasza relacja od początku była skomplikowana. Mimo że się tylko przyjaźniliśmy… dziwnie nas do siebie ciągnęło. Co do Kristie… kiedyś pięknie to nazwała. Lilly jest owocem naszych starań odbudowy związku. Co się okazało… niekoniecznie udanych. – to co mówił Thomas pokrywało się z tym co mówiła Ana, więc Lena była trochę spokojniejsza.
Nadal jednak nie potrafiła zrozumieć, jak w tak krótkim czasie, mogło wydarzyć się tak wiele. Postanowiła nie ciągnąc tego tematu. Może przyjdzie jeszcze na to czas. Kiedy miała zamiar w jakiś sposób zareagować na jego słowa, jej telefon zapikał informując, że dostała smsa. Z przepraszającym spojrzeniem sięgnęła po komórkę. Okazało się, że był to Theodor. Madlen poczuła się jeszcze bardziej skrępowana. Siedziała w swoim pokoju, na swoim łóżku, ze swoim chłopakiem, którego nie pamiętała i… pisał do niej inny. Nie do końca czuła się w porządku z tą sytuacją.
- Coś się stało? – zapytał Morgi widząc jej niekoniecznie wesołą minę.
- Nie, to tylko Theodor. – odrzekła nie spoglądając na niego.
- Ten ze szpitala? – zapytał chłopak z widocznym niezadowoleniem, na co Lena pokiwała jedynie głową odkładając telefon. – Dlaczego ma twój numer? – Thomas zmarszczył brwi spoglądając w oczy dziewczyny, na co ona tylko wzruszyła ramionami, co jeszcze bardziej zirytowało chłopaka. – Madlen, nie mogę zakazać ci kontaktu z innymi… mężczyznami, ale w moim mniemaniu nadal jesteśmy razem. Rozumiesz dlaczego może mi się to nie podobać? – westchnął zrezygnowany.
Lena zrobiła przepraszającą minę. Z drugiej jednak strony… czy oni faktycznie byli nadal razem skoro dziewczyna kompletnie nie wiedziała kim jest? Jak to dalej miało wyglądać? Miała się zmuszać do związku, pomimo tego, że był dla niej całkowicie obcy? A jeśli nigdy go sobie nie przypomni?
- A jesteśmy? – wypaliła zanim zdążyła ugryźć się w język.
- W związku? – zapytał zaskoczony blondyn. – Nie wiem Madlen… ja ciebie kocham, ale… - tutaj przerwał na chwilę widząc jak mocno wstrząsnęły nią jego słowa.
W sumie, od jej pobudki ani razu nie był wobec niej taki bezpośredni względem swoim uczuć. Uśmiechnął się lekko, widząc jednak jak na jej twarz wpływa strach, ponownie westchnął. Nie czuł się chyba na siłach dalej znosić jej zdezorientowane spojrzenie.
- Madlen, kocham ciebie i dla mnie nic się nie zmieniło. – zaczął wstając z łóżka dziewczyny. – Widzę jednak, że ty nadal próbujesz odnaleźć się w tej sytuacji. Twój charakter się nie zmienił. – tutaj lekko się uśmiechnął. – Nadal dbasz o innych bardziej niż o siebie… Nie czuję się z tym komfortowo. Nie chcę cię zmuszać do przebywania w moim towarzystwie… do czegoś… czego nie chcesz robić. Pójdę już do domu. Masz mój numer, wiesz gdzie mieszkam. Nie będę cię już nachodził. Dobranoc Madlen. – powiedział naciskając już klamkę od drzwi.
- Ale Thomas… - Lena uniosła się do siadu, chłopak jednak już dawno zbiegał po schodach.
Blondynka patrzyła skołowana na drzwi, nie wiedząc do końca co się tutaj przed chwilą stało. Opadła jednak na łóżko i przystawiając poduszkę do twarzy zaczęła głośno krzyczeć, dając w ten sposób upust swoim emocjom. Od tej pory… już nic nie miało być zbyt proste.

~~~

Hejka!
Bez wpisu pod notką nie ma rozdziału więc... Meldujemy się :D Chyba zaczyna być pozytywniej, co? Madlen zaczyna swoje nowe życie już poza murami szpitala - brawo ona :) Thomas... Cóż... Chyba troszkę został przybity tematem... Czy ma o co być zazdrosny? Czy Theodor będzie miał jakąś głębszą rolę? Czas pokaże... No i pozostaje kwestia Ane - dziewczyna nadal nie wie na czym stoi, co z jej karierą? Co z jej zdrowiem? Myślę, że niebawem poznacie odpowiedzi na te pytania :)
My jak zawsze czekamy na wasze spostrzeżenia i komentarze :)
Do następnego Kochane :*

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Dzień dobry wieczór :)

    Rozdział jak zawsze super, ale...co tu znowu robi Theodor ja się pytam? Ja rozumiem, że może chłopak ma jakieś odruchy serca ze względu na ten wypadek, ale obawiam się, że jego obecność nie jest wskazana, bo inaczej pewien blondyn może wylądować na kardiologii i znowu będzie grany szpital, a tego może już póki co wystarczy? Zwłaszcza, że spadła na niego kolejna wiadomość o chorobie siostry - z jednej strony będzie mógł ją wspierać, co na pewno dziewczynie się przyda, a z drugiej - kolejny duży cios.

    Fajnie, że Lena już wróciła do domu, że pojawiają się kolejne przebłyski wspomnień - dziewczyno gratulacje za odwagę w starciu z mediami. Na pewno łatwo nie było.

    Ana robi co może, żeby pomóc Lenie jak najszybciej wrócić do formy i aby wspomnienia też do niej wróciły - Lena cierpliwie to znosi, ale jednocześnie sama się trochę musi odnaleźć, w jakby nie patrzeć, nowej rzeczywistości. Mam nadzieję, że nie będzie "cichych dni" między nią a Thomasem i dziewczyna zawalczy o tę relację, skontaktuje się z chłopakiem. Szanuję też jego decyzję, że chce jej dać przestrzeń, choć boli go to niemiłosiernie.

    Mam wrażenie, że odkąd stan Leny się poprawia to Ana też się wzmocniła, wracają jej siły, motywacja, chęć do walki i cały czas liczę na dobre wieści co do wyników dziewczyny i tego, że będzie mogła pojechać do Kanady i walczyć o występ na IO, a potem o medale - innej opcji nie wiedzę.

    Jak zawsze czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane :-)

    Rozdział jak zawsze jest cudowny, boski, gdzie faktycznie jest coraz bardziej pozytywniej,

    Ogromnie się cieszę, że Madlen została wypisane ze szpitala. Jestem pewna, że w warunkach domowych szybciej dojdzie do siebie i odzyska pamięć…

    Oj takie babskie pogaduchy obu dziewczyną się przydały.
    Jednej pozwoliły na przypomnienie sobie pewnych wydarzeń, a drugiej jak mam wrażenie dodały sił, których teraz mocno potrzebuje…

    Martwi mnie tylko jedna rzecz, a raczej osoba….
    Rozumiem, że Theodor ma wyrzuty z powodu wypadku, ale jednak zastanawiam się dlaczego pomimo wizyty w szpitalu nadal szuka kontaktu z Leną…
    Mam nadzieję, że Theo nie namiesza zbytnio w budujące się na nowo relacji Morgenów…

    Dobra. Lecę czytać kolejny rozdział :D

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń