W środę Ana chodziła jak na szpilkach po mieszkaniu Thomasa. Za namową doktora pozostała na starym Kontynencie i z niecierpliwością wyczekiwała namiarów od adwokata Clarka. Mimo wcześniejszego niepokoju wynikającego z niemożliwości bycia na miejscu z dziewczynami w Kanadzie w końcu odczuwała spokój. Zgodnie z przewidywaniami adwokata nie było najmniejszego problemu by wzięła udział w postępowaniu przez Internet. Dziś miał być ten dzień... Dzień, który miał stanowić o ich być albo nie być na olimpiadzie. Podekscytowanie blondynki wywoływało na ustach Gregora mimowolny śmiech. Od samego rana przerzucała bowiem garderobę w poszukiwaniu czegoś na rozprawę. Sporo z jej sukienek było przeznaczonych na wyjścia na gale sportowe czy też na wyjścia z Gregorem jednak to nie był moment na eksponowanie ciała, dlatego poszukiwała czegoś eleganckiego a jednocześnie profesjonalnego na tę konkretną okoliczność. Jej pokój... Stał się istnym pobojowiskiem po działaniach dziewczyny. Spojrzała na leżący na łóżku garnitur w kolorze butelkowej zieleni. Pokazała tą opcję szatynowi, który zdecydowanie uniósł ku górze kciuk.
- Jak dla mnie... Możesz wystąpić nawet w parcianym worku... Będziesz jak zawsze piękna. – szepnął czule do jej ucha.
- Kochany jesteś... Mimo tego zmęczenia, worków pod oczami, ciągle prawisz mi komplementy. – głośniej się zaśmiała.
Mimo stresu miała niezwykle dobre przeczucie... Czuła, że wszystko się uda... Wiadomość na telefon wyrwała ją z zadumy. Było to potwierdzenie pana Clarka, że wszystko załatwił i że winna być w gotowości mniej więcej w rejonie godziny 19 bowiem sprawa miała być na 12 czasu kanadyjskiego. Mieli zatem z szatynem sporo czasu by poświecić go sobie... Co bardzo ucieszyło samego Gregora. Czuł, że minione wydarzenia dały im wszystkim solidnie popalić. Nastał zatem moment złapania odpowiedniego oddechu i jak mniemał pewnej stabilizacji także w ich związku.
- To jaki plan na dzisiaj? Idziemy na miasto byś przewietrzyła głowę przed sprawą? – zaproponował szatyn.
- Szczerze, myślałam, że zostanę w domu i nieco się merytorycznie przygotuję... – uśmiechnęła się dziewczyna.
Chłopak uszanował jej prośbę i postanowił dać jej chwilę na ćwiczenie wystąpienia. W końcu nie zawsze mówi się przed sądem... Nie zawsze walczy się w takiej sprawie. Ana zaległa na łóżku i cofnęła się myślami do tego co miało miejsce niespełna 4 lata temu w Turynie. Stała wtedy pod skocznią jako 15-latka wypatrując z dumą brata dochodzącego do podium. Wygrał złoto olimpijskie... Sama już wtedy pilnie trenowała by być taka jak on, by kiedyś sięgnąć po swoim Olimp. Chciała i pragnęła zdobyć wszystko co było możliwe w skokach narciarskich. Chwilę później z niezwykłą pewnością wymawiała każde zdanie poruszone w mowie, a szatyn w tym czasie... Oparł się o framugę drzwi i z dumą wsłuchiwał się w jej głos. Była taka pewna... Taka zdeterminowana. Zupełnie jakby widział dziewczynę, którą poznał przed rokiem. Kobietę z pazurem i charakterem... W chwili obecnej nie zdawała sobie sprawy, że po raz kolejny jej słuchał, ale uraczony kolejnymi słowami płynął dalej... Czuł, że Vancouver stanie dla ich dwójki otworem. Nie było innej opcji! A oni razem... Sięgną szczytu w sportowych marzeniach. Słysząc ostatnie zdanie zbliżył się do dziewczyny, która była odwrócona w kierunku okna. Wtulił się w jej plecy co wywołało jej zaskoczenie bowiem nie spodziewała się jego obecności w tym pokoju, ale... Z drugiej strony cieszyła się, że ma jego wsparcie w tak ważnym dniu dla siebie.
- Już wystarczy kochanie... Jesteś tak przygotowana, że bardziej się nie da. Teraz ja zadbam o twój relaks... – położył dłonie na jej obojczykach delikatnie je masując.
Chwilę później poczuła jak wszelkie stresy puszczają, albowiem dłonie chłopaka miały świetne wyczucie.
- Mogłabym tak dłużej się poddawać... Dziękuję. – musnęła jego dłoń dziewczyna.
Następnie wstała i mocniej ujęła jego rękę by poprowadzić go ku przedpokojowi. Widząc jego zaintrygowane spojrzenie Ana głośniej się zaśmiała.
- Chyba się nie rozmyśliłeś? Idziemy na miasto. – rzekła nadając ster dalszej części dnia.
Postanowili zacząć od krótkiego spaceru i luźniejszej dyskusji. Dziewczyna zaangażowała się w rozmowę o zbliżających się treningach.
- Dobrze, że niedługo będzie szansa wrócić... Nie sądziłam, że można zatęsknić za skakaniem. Kiedy byłam w ciąży tak łatwo było odrzucić myśli o treningach, o tym, że trzeba życie przewartościować, bo co innego ma w nim wartość, a teraz? Kiedy usłyszałam od Rotchilda hasło o zakazie poczułam jakby ktoś zabrał coś ważnego... Coś na czym mi naprawdę zależy...
- Bądźmy w dobrej myśli, skoro programuje dla ciebie obóz to znak, że widzi szanse na powrót kochanie. – rzekł w odpowiedź szatyn.
- Oby tak właśnie było. Nie mogę się doczekać skoków! Znowu będziemy się wzajemnie napędzać! Byłoby cudownie! – klasnęła radośnie w dłonie Ana.
Widząc jej spokój szatyn się uśmiechnął. O tak, wreszcie na jej twarzy gościł uśmiech... Tak długo na to czekał. Miał nadzieję, że trener wyznaczy jej nowe możliwości w działaniu i ruszą bowiem nieuchronnie zbliżał się sezon olimpijski. Ana była też zwycięzcą minionego sezonu, a to dodatkowo nasilało presję. Jego zadumę przerwał dźwięk jej telefonu.
- O wilku mowa, profesor dzwoni! – po raz pierwszy na widok jego telefonu, miała wymalowaną na twarzy radość.
Ana głównie kiwała głową albo przytakiwała podczas rozmowy. Nie mógł niczego zrozumieć z jej zachowania dlatego z niecierpliwością przyglądał się jej i czekał na wieści.
- Skarbie! Musimy zmienić nasze plany... Profesor zaprasza mnie do siebie na konsultacje, są już wyniki biopsji... – ścisnęła mocniej jego rękę.
Szatyn mimowolnie ją przytulił. Chodź sam wyczuwał w sobie spory stres apropo zdrowia Ane, to jej napięcie... było zdecydowanie mocniej widoczne. Starał się jednak zachować spokojną głowę i dać jej odczuć swoje wsparcie.
- Wszystko będzie dobrze... – rzekł spokojnym, pewnym głosem, na co Ana przytaknęła w duchu dodając sobie otuchy na myśl o wynikach i konsultacji. – Nie karzmy zatem mu czekać... – zdecydowanym krokiem ruszyli w kierunku kliniki gdzie mieli spotkać się z kadrowym medykiem.
***
Tymczasem Madlen wraz z Marie czekała grzecznie na swoją kolej pod gabinetem Doktora Mosera. Dziś, jak ostatnio wspominała, miała mieć wizytę kontrolną. Miała nadzieję, że doktor będzie zadowolony z jej rekonwalescencji jaką odbyła w domu, wszak wykonywała wszystkie jego zalecenia. Lekko poddenerwowana wstała ze swojego krzesełka, kiedy asystentka lekarza zaprosiła ją do środka. Najpierw doktor obejrzał ranę Leny, która w należyty sposób się goiła, po czym zaprosił ją do zabiegowego, gdzie usunął jej szwy wypytując o jej samopoczucie oraz ewentualne objawy, które mogły wystąpić po kraniotomii. Madlen opisała po krótce swoje odczucia, nie zatajając informacji o krótkich zawrotach głowy. Lekarz stwierdził, że to naprawdę niewielka niedogodność patrząc na to co przeżyła i jakim zabiegom została poddana. W następnej kolejności wypytał o zalecaną rehabilitację, a mianowicie ćwiczenie pamięci w postaci gier planszowych, zadań logicznych oraz układaniu puzzli. Lena ze śmiechem stwierdziła, że jej dom więcej antyram z puzzlami nie przyjmie. W ogólnym rozrachunku, Moser ocenił stan Madlen jako dobry i zaprosił na kolejną wizytę za równo dwa tygodnie.
- Panie doktorze, a co z moimi treningami? – zapytała w pewnym momencie.
- Lena, jest jeszcze na to stanowczo za wcześnie. Aktywność fizyczną powinnaś dopiero wprowadzać. Na początek spacery. – odrzekł lekarz.
- Spacery? – Madlen popatrzyła na niego z niedowierzaniem. – Panie doktorze, za miesiąc zaczynam swoje pierwsze ISU Grand Prix i pragnę przypomnieć, że mamy sezon olimpijski.
- Myślę, że do Igrzysk w lutym powinnaś wydobrzeć. – uśmiechnął się w jej stronę co ją jeszcze bardziej rozzłościło.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale Madlen. Miałaś wielkie szczęście, że w ogóle przeżyłaś. Chyba dasz radę jeszcze przez jakiś czas odstawić łyżwy w kąt? – zapytał unosząc brew, na co dziewczyna poczuła lekkie zawstydzenie. – Masz do mnie jeszcze jakieś pytania? – kontynuował po chwili, ale widząc jej przeczący ruch głową wziął głębszy oddech. – Mam dla ciebie pewne zalecenia, pytanie czy będziesz je w stanie wykonać.
- Jeśli mają mi pomóc szybciej wrócić do treningów, to zrobię wszystko. – ożywiła się blondynka.
- Miałem na myśli ewentualne ruszenie twojej pamięci. – odrzekł lekarz patrząc jej w oczy i poszukując zrozumienia. – Chciałem ci zaproponować byś wróciła do tego co było przed wypadkiem. – widząc, że dziewczyna marszczy brwi postanowił kontynuować. – Powinnaś powrócić do swojego dawnego życia. Twoja pamięć na pewno by na tym zyskała.
- Co chce pan przez to powiedzieć? – zapytała podejrzliwie.
- Mówiłaś, że powoli zaczynasz sobie przypominać minione miesiące, ale kwestia Thomasa nadal jest… zamglona? – rzekł, na co Lena nieśmiało kiwnęła głową. – Zalecam byś z powrotem wprowadziła się do chłopaka. Możliwe, że to zadziała na twój mózg. Może coś kliknie. Rozumiesz o co mi chodzi? – zapytał, ale dziewczyna nie była w stanie wydusić słowa.
Kiwała głową jednak na znak, że dociera do niej to co mówił. Tylko… jak miała powrócić do swojego dawnego życia, skoro go nie pamiętała? Jak miała wprowadzić się do chłopaka, który, mimo że był wobec niej niezmiernie opiekuńczy… to nadal pozostawał obcy? Lekko zszokowana, dosłownie zmrożona, opuściła gabinet doktora trzymając w rękach skierowania na rezonans głowy oraz badania krwi. Marie widząc w jakimś stanie jest jej córka, szybko do niej podbiegła.
- Madlen, wszystko w porządku? – zapytała, na co Lena pokiwała nieznacznie głową.
- Muszę… muszę… zadzwonić do Thomasa. – odrzekła jedynie i z przestrachem spojrzała w oczy matki.
- Lena na miłość boską! Co się stało?! – Marie poczuła, że za chwilę jeszcze bardziej osiwieje w nerwów.
- Moser powiedział, że… - tutaj Madlen ciężko przełknęła. – Że powinnam na nowo wprowadzić się do Thomasa i powrócić do swojego starego życia. – dodała na wdechu, na co matka popatrzyła na nią i wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Och Madlen… - zaśmiewała się wyprowadzając swą młodszą pociechę z kliniki. – To będzie bardzo szczęśliwy dzień dla Thomasa. – na co Lena przesłała jej złowrogie spojrzenie czym wywołała jeszcze większy chichot matki.
Następnie Marie zasiadła za kierownicą swojego auta, natomiast blondynka chwyciła swój telefon i wpatrując się w tapetę, której nie zmieniła… zacisnęła na komórce mocniej dłoń. Co ona miała robić? Posłuchać lekarza czy jednak dać za wygraną i… pozostać w domu? Z drugiej jednak strony, zawsze brała życie na poważnie. Do swojego zdrowia podchodziła bardzo serio i jeśli takie były zalecenia lekarza… powinna go słuchać? Ale jak miała… mieszkać z obcą osobą? Dzielić życie… Thomas zapewne będzie wniebowzięty, ale szybciej niż myśli może dostać kubłem zimnej wody. Madlen nie wyobrażała sobie powrotu do dawnej relacji, mimo że zbliżali się do siebie coraz bardziej. Spotykać się z kimś od czasu do czasu, a z kimś mieszkać… to dwie różne sprawy.
- Mamo… co ja mam robić? – pisnęła czując jak do oczu napływają jej łzy.
- A co podpowiada ci serce? – zapytała Marie stając na czerwonym świetle.
- Chyba jest przerażone… - odrzekła Madlen nie do końca wiedząc czego tak naprawdę się obawia.
Bo w sumie… co takiego mogło się zdarzyć? Mimo że ona go nie pamiętała, Thomas znał ją na wylot. Dzielili już razem życie. Mieszkali razem… Zapewne również razem spali. Skąd w takim razie te obawy? Bała się skrępowania? Na pewno widział ją już nago… Może powinna do tego podejść bardziej na trzeźwo? Porozmawiać z chłopakiem i zapytać jak on by to ewentualnie widział? Przecież póki co mogli zostać na przykład… współlokatorami, prawda? Powoli, małymi kroczkami. A nóż widelec okaże się, że faktycznie odzyska pamięć. Uśmiechnęła się w pewnym momencie do mamy i poprosiła, by się zatrzymała, po czym wybrała numer Thomasa. Okazało się, że chłopak był na treningu na Alpenarenie, więc skierowała kolejną prośbę do rodzicielki by tam ją podrzuciła. Po niedługiej chwili parkowały już pod skocznią. Kiedy mama Leny odjechała, Madlen spojrzała na Kompleks skoczni narciarskich Villacher Alpenarena… Poczuła dziwną nostalgię, mając wrażenie, że wiele tutaj przeżyła… że wiele się tu wydarzyło, ale… W głowie nadal panowała pustka. Wzięła głęboki oddech i weszła na teren kompleksu. Nie wiedząc skąd i jak, ale nogi same poniosły ją w odpowiednim kierunku. Po chwili stanęła przed bandami spoglądając na skoczka, który zjeżdżał właśnie po rozbiegu. Mimowolnie jej serce mocniej zabiło orientując się, że to Morgi. Chłopak po chwili wylądował idealnym telemarkiem, po czym szybko do niej podjechał hamując przed samą dziewczyną. Serce Leny nadal nie chciało się uspokoić. Patrzyła oczarowana jak ściąga gogle i kask, po czym raczy ją swoim zawadiackim uśmiechem.
- No cześć piękna. – powiedział energicznie, na co blondynka z zawstydzeniem spuściła głowę. – I co ciekawego powiedział lekarz?
- Możesz na chwilę zrobić sobie przerwę albo krótko ze mną porozmawiać? – zapytała tajemniczo się uśmiechając.
- To był mój ostatni na dziś skok. – odrzekł chłopak odpinając narty.
- O, to może… gdzie moglibyśmy chwilę porozmawiać? – zapytała. – Na osobności? – dodała szybko, na co Thomas popatrzył na nią zaintrygowany.
- Może w domu skoczków? – zaczął zastanawiać się Morgi. – Martin z juniorami pewnie jeszcze trochę poskacze. – dodał podchodząc już do niej niosąc na barkach swój sprzęt.
Nie omieszkał odsunąć swojego kombinezonu i zsunąć go do bioder automatycznie prezentując przed Madlen swój nagi, wyrzeźbiony tors. Dziewczyna próbowała nie gapić się oraz sprawiać wrażenie, że wcale jej to nie rusza, ale… chyba nie bardzo jej to wychodziło za sprawą jego szelmowskiego uśmiechu. Po niedługim czasie oboje znaleźli się w małym domku, gdzie Thomas zaczął bezceremonialnie się przebierać. Lena czując, że zaczynają palić ją policzki oraz ogarnia ją dziwny gorąc, postanowiła dać mu trochę prywatności, więc obróciła się do niego plecami.
- A może pójdziemy gdzieś na kawę? – zaczął nagle blondyn, na co dziewczyna uznając, że jest już gotowy, obróciła się.
Nic bardziej mylnego… Thomas akurat zapinał pasek od spodni eksponując przed nią swoją piękną V nisko na biodrach. Madlen przełknęła ciężko ślinę mimowolnie mierząc go spojrzeniem. Morgi uśmiechnął się pod nosem i szybko zarzucił na siebie koszulkę.
- Muszę się do ciebie wprowadzić. – wypaliła Lena, sądząc, że nie ma co owijać w bawełnę i tracić czas na zbędne kawiarnie, skoro kawę mogli wypić już u niego.
- Co? – wydukał Morgi przyswajając słowa dziewczyny.
- Moser powiedział, że najlepiej gdybym wróciła do życia sprzed wypadku. – oznajmiła rozglądając się po pomieszczeniu byle tylko nie spoglądać w jego coraz bardziej wesołe spojrzenie. – Uważa, że wprowadzenie się do miejsca, w którym mieszkałam przed wypadkiem może wpłynąć na moje wspomnienia. – specjalnie nie użyła sformułowania „wprowadzenie się do ciebie”, ponieważ nie chciała, by reagował na to zbyt entuzjastycznie.
Sama jeszcze nie wiedziała czy dobrze robi… czy w ogóle będzie w stanie przebywać w jego mieszkaniu. Wszystko miało wyjść w praniu. Thomas natomiast wpatrywał się w nią czując jak jego serce rośnie z każdym wypowiedzianym prze nią słowem. Nareszcie! W końcu będzie miał ją na co dzień… całą, tylko dla siebie.
- Czy to znaczy… że mam ci pomóc pakować walizki? – wyszczerzył się podchodząc do niej, nie mogąc okiełznać swojej radości.
- Przecież większość moich ubrań i tak jest u ciebie. – odrzekła Lena mimowolnie się uśmiechając.
Co zrobić, kiedy jego uśmiech był tak zaraźliwy. Thomas patrzył na nią, czując ogromną potrzebę pochwycenia jej w swoje ramiona. Wiedział jednak, że dziewczyna zdecydowanie nie była jeszcze na to gotowa, mimo że powoli zaczynała pozwalać się dotykać. Tym bardziej cieszył się widząc, w jaki sposób na nią działał. Ciała nie oszuka… Wyraz twarzy to jedno, ale reakcje na jej skórze to drugie.
- To jak to zrobimy? – zapytał z pogodnym uśmiechem otwierając przed nią drzwi. – Dziś? Jutro?
- Może zacznijmy mały kroczkami? – zaproponowała Lena. – Najpierw… chciałabym po prostu cię odwiedzić. Ana ma mieć dziś rozprawę, myślę, że od tego możemy zacząć.
- Co tylko zechcesz. – uśmiechnął się prowadząc ją w stronę parkingu, gdzie czekało na nich audi. – Czyli… jedziemy od razu?
- Proponowałeś kawę. – uśmiechnęła się obserwując jak pakuje do bagażnika swoją treningową torbę. – Możemy ją wypić u ciebie.
Thomas ledwie mógł się powstrzymać by jej nie poprawić „…wypić u nas”, ale jedynie szeroko się uśmiechnął, po czym otworzył przed nią drzwi. Po chwili zmierzali do jego apartamentu, gdzie miał nadzieję nie będzie Ane i Gregora by mógł w samotności oprowadzić dziewczynę po ich mieszkaniu, w którym przecież tak wiele przeżyli… Droga nie trwała długo, nawet pomimo wizyty w ulubionej cukierni Leny, gdzie Thomas kupił jej ulubione croissanty. Niedługo potem parkowali już w garażu podziemnym. Madlen rozglądała się z zaciekawieniem szukając znajomych dla niej rzeczy, jednak bez efektów. Niezrażona, wyskoczyła z samochodu, po czym pomknęła za Thomasem, który kierował się w stronę drzwi prowadzących zapewne w stronę windy. Będąc już w środku, wiedziona intuicją wcisnęła guzik z numerem 7. Morgi z zaciekawieniem na nią popatrzył, ale nie skomentował, ona natomiast się wyszczerzyła, ciesząc się, że trafiła z numerem piętra. Korytarz, w którym znaleźli się po opuszczeniu windy, był właśnie sprzątany przez starszą panią. Ona widząc kto zmierza w kierunku swojego mieszkania uśmiechnęła się od razu przyjaźnie.
- Panienka Lena… - kobieta spojrzała serdecznie na blondynkę. – Dawno panienki nie widziałam. Czy wszystko w porządku?
- Tak, tak, dziękuję… pani. – Madlen z zawstydzeniem spuściła wzrok.
Głupio jej się zrobiło, że nie pamiętała tej miłej pani, ale postanowiła zbytnio się tym nie przejmować, wszak zatrzymali się właśnie pod jednym z mieszkań, przez co Lenie serce zaczęło szybciej bić. Czuła małe podekscytowanie, ale również strach i niepewność. Co ją tam czeka? Miała się zaraz przekonać, ponieważ Thomas przekręcił klucz, wszedł do środka, by następnie zaprosić ją gestem ręki. Lena niepewnie poczyniła kilka kroków… Ujrzała sporej wielkości korytarz, na wieszaku przy drzwiach wisiał jej płaszcz, a na półce starannie poukładane trampki, sandały i baleriny. Morgi wszedł w głąb by dać jej chwilę na oswojenie się z sytuacją i zaczął nawoływać Ane i Gregora, których najwyraźniej nie było w mieszkaniu. Kiedy dziewczyna powoli kierowała się dalej, Thomas już odpalał ekspres, koniec końców mieli wypić kawę.
- O Boże… - wymsknęło się Madlen na widok ogromnych okien tarasowych oraz krajobrazu za nimi.
- Poczekaj do wieczora. – Morgi puścił jej oko szykując kawę.
Kiedy Lena wyszła już z podziwu i rozczulania się nad pięknym widokiem, skierowała swoje spojrzenie na szaro-żółty salon, świeże słoneczniki w wazonie na stole w jadalni oraz szklane schody prowadzące na górę. Potem spojrzała na Thomasa, który stawiał na białej wyspie dwie filiżanki z kawą. Mimo że Madlen czuła się tutaj jak w domu, nic nie było znajome. Może to pierwszy szok… może za kilka dni coś sobie przypomni? Z lekkim uśmiechem zasiadła na hokerze i chwyciła filiżankę z jak się okazało jej ulubionym cappuccino. Blondyn stanął naprzeciw niej opierając się na łokciach i lekko pochylając do przodu.
- No i jak? Coś sobie przypominasz? – zapytał nie mogąc powstrzymać swojego uśmiechu, na co dziewczyna pokręciła głową. – No cóż… pewnie potrzebujesz czasu. Leć do łazienki umyć ręce, a ja wypakuję croissanty. – powiedział i kiedy Lena uniosła wzrok by zapytać gdzie jest łazienka, chłopak stał już do niej tyłem.
Wzięła głęboki oddech i zeskoczyła z hokera, wiedziona ponownie instynktem ruszyła w stronę ciemnoszarych drzwi obok schodów. I nie pomyliła się. To była mała łazienka z toaletą, prysznicem i umywalką. Szybko umyła ręce przyglądając się dwóm szczoteczkom sonicznym. Jednej granatowej a drugiej różowej, która sprawiała wrażenie dawno nieużywanej. Następnie spojrzała w swoje odbicie w lustrze. To co ujrzała wprawiło ją w niemałą konsternację. Zaczerwienione policzki i świecące oczy. Czy to to mieszkanie wywoływało w niej te emocje czy to osoba Thomasa… Nie była pewna odpowiedzi. Spuszczając wzrok szybko wytarła dłonie i wróciła do chłopaka, który przeglądał szafki.
- Lena… nie wiesz gdzie po twoich urodzinach schowałem krem pistacjowy? – zapytał nadal stojąc do niej tyłem, na co w sekundzie się zreflektował, że ona nie może tego pamiętać.
Dziewczyna natomiast uśmiechnęła się przegryzając wargę, po czym ruszyła w jego kierunku by następnie otworzyć jedną z szuflad, w której… znajdował się krem pistacjowy. Thomas popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami, na co Lena wzruszyła ramionami.
- To tak jakby… ręce pamiętały. – powiedziała. – Jak z piętrem numer siedem i łazienką. – dodała patrząc w jego cieszące się oczy.
To, że pamiętała takie niuanse napawało go optymizmem. Kto wie… może w następnej kolejności instynkt podpowie jak wiele dla niej znaczył.
***
Trasa Ane i Gregorowi minęła w wyjątkowej ciszy... Każde z nich bało się wyniku, jednak bez względu na wszystko mieli coś czego żadna choroba nie byłaby w stanie zniszczyć. Mieli siebie i swoje uczucie... Ostatnie dni szczególnie ich o tym upewniły. Widząc niepewne zachowanie Ane przed kliniką, Gregor ponownie mocniej ścisnął jej dłoń. Po chwili obrócił jej twarz by ich tęczówki po raz wtóry się spotkały.
- Ana, kochanie... Będzie dobrze... – powiedział, jednak jej optymizm nie był tak zaraźliwy jak wcześniej.
To było trudne... Niby badanie, które miało coś wykluczyć, ale i mogło potwierdzić... To wyraźnie nie dawało spokoju samej Ane. Czuła sporą niepewność... Obawę... Ostatnie dni nie były obfite w dobre nowiny, dlaczego miało być teraz inaczej? Czuła jak wewnątrz niej wszystko się trzęsie.
- Bez względu na wszystko... Jestem... I już zawsze będę... – powiedział Gregor wlewając nową nadzieję, po czym pocałował delikatnie jej czoło by następnie poprowadzić ją w kierunku gabinetu profesora.
- Dziękuję... – powiedziała nieco ciszej w odpowiedzi.
- Chcesz bym wszedł tam z tobą? – zaproponował chłopak.
Ana przytaknęła naciskając jednocześnie klamkę gabinetu. Czuła, że obecność Gregora pomoże jej... Cokolwiek miałoby się dziać... Jego wsparcie dawało jej siłę.
- Witaj Ana, ooo... Jest i Gregor, siadajcie. Trochę sobie pogadamy... – rzucił lekarz co wywołało mimowolny dreszcz na skórze dziewczyny.
Czyżby było aż tak źle? Poczuła jak ciśnienie jej rośnie... Chciała już wiedzieć co się dzieje, a tymczasem miała wrażenie, iż doktor odwleka wszystko w czasie. Widząc jej niemrawe spojrzenie medyk w końcu się uśmiechnął.
- Ana, chyba zacznę od tej koperty, bo widzę, że twoja niecierpliwość da popalić zaraz Gregorowi. – uśmiechnął się głośniej na widok jej silniejszego napięcia ciała i uścisku szatyna dłoni. – Co my tu mamy... – zaczął przeglądać raport badania i szczerze się ponownie uśmiechnął. – Wynik ujemny, czyli nie ma zmian nowotworowych w szpiku. – przeczytał.
Ana poczuła jak jej serce zwalnia. Wreszcie kula u nogi mogła zostać porzucona! Mogła wreszcie się uspokoić. Spojrzała radośnie na Gregora i po chwili... Zaczęła płakać. Czuła, że cały nieprzyjemny stres puszcza. Szatyn od razu przytulił ukochaną w duchu dziękując, że nadal będą mogli cieszyć się spokojnie swoim życiem... Ten czas dla niego samego był jak czekanie na wyrok... Starał się jak najmniej przy niej to objawiać, ale jeszcze lepiej zrozumiał przez ten czas jak poważnymi uczuciami darzy Ane. Pragnął dzielić z nią życie! A świadomość tak poważnego nowotworu i możliwej walki... Która często kończy się stratą, była nie do zniesienia... Wreszcie odetchną! Uśmiechnął się i spojrzał pytająco na Rotschilda.
- Zatem to kwestia wyłącznie unormowania żelaza? – spytał, co wywołało automatyczną reakcje dziewczyny.
Ponownie spojrzała w kierunku lekarza by znaleźć odpowiedź na pytanie partnera.
- Najważniejsze, że to nie nowotwór. Tego się trzymajmy. Oczywiście powtórzymy kilka badań, ale myślę, że tak. Sporo przypadków wiąże się z brakiem żelaza i witamin. Będziemy kontynuować terapię zastrzykami i... Jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć Ana... – zaczął spokojnie medyk co spotkało się z wyczekującym spojrzeniem pary. – Musimy szybko powtórzyć badania... Bo dostaliśmy zgodę na wyjazd... – Ana słysząc słowa Rotschilda klasnęła w dłonie.
Wreszcie! Coś optymistycznego! Coś dającego nadzieję!
- Gdzie? Kiedy? Z kim? – zaczęła jak z procy rzucać pytaniami dziewczyna, na co profesor ponownie się zaśmiał.
Dawno nie widział takiego entuzjazmu u dziewczyny w swoim gabinecie.
- Wraz z Alexem ustaliliśmy, że ruszymy do... Tyrolu. – spojrzał wymownie na Gregora.
Chłopak oczywiście szeroko się uśmiechnął na myśl o rodzinnym rejonie. Znał te piękne miejsca... A teraz Ana będzie mogła poczuć klimat jego regionu.
- Pojedzie z nami Marc Noelke, będzie prowadził twoje treningi techniczne byśmy mogli wszystko zbalansować. Ja będę czuwał nad twoim bezpieczeństwem... Musimy zrobić tylko badania krwi, by wiedzieć co jest przed obozem i co będzie po nim... Mam nadzieję, że to pomoże.
Ana spojrzała z entuzjazmem na Gregora. Czy można chcieć lepszych wiadomości? Czuła, że po minionych trudnych dniach wraca jej życie. Medyk widząc ich relacje delikatnie się uśmiechnął.
- Nie usłyszałaś jeszcze jednej niespodzianki... Razem z Alexem uznaliśmy, że raźniej będzie wam trenować we dwoje... Zatem Gregor, czuj się zaproszony... Ale ostrzegam, taryfa ulgowa obejmuje wyłącznie Ane. – szczęśliwa para spojrzała na siebie.
Miło będzie złapać nieco wytchnienia razem... Podziękowali profesorowi za dzisiejszą wizytę, po czym ruszyli na miasto by zjeść coś wspólnie i ruszyć dalej podbijać świat. Po wspólnej konsumpcji udali się w kierunku domu. W pewnym momencie ku zdziwieniu szatyna Ana zatrzymała się. Z wymalowanym uśmiechem na twarzy spojrzała na partnera.
- Kochanie... Bardzo ci dziękuję... Za wszystko. Za to, że jesteś, że mimo mojego trudnego czasem charakteru wytrzymujesz ze mną i dzielnie to znosisz... Ostatnie tygodnie były dla nas bardzo wymagające, a ty... Się nie poddałeś. Kocham cię. – powiedziała blondynka.
Gregor delikatnie się uśmiechnął, po czym zbliżył swoje usta w kierunku ust Ane, by upewnić ją o swoim bezgranicznym uczuciu. Faktycznie wreszcie nastał czas względnego spokoju... Madlen powoli stopniowo wracała do zdrowia, Ane zaczęła mieć bardziej na uwadze swoje zdrowie i ku jego radości nie musieli dodatkowo stresować się nowotworem. Miał nadzieję, że obóz, na który zostali zaproszeni pomoże im nie tylko pod względem sportowym, ale także życiowym. W końcu będą mieli czas dla siebie... Z dala od wszelkich trosk. Był szczęśliwy, że będzie mógł ją nadal wspierać i pomóc realizować olimpijskie marzenia. Czułą pieszczotę przerwał SMS od Thomasa zwiastujący niespodziankę w jego mieszkaniu. Parka postanowiła zatem wrócić do domu kupując przy okazji ulubione eklery, bowiem jeszcze w dniu dzisiejszym czekała ich rozprawa z kanadyjskim sądem.
Kiedy Ana i Gregor wrócili do mieszkania, stanęli zszokowani wpatrując się jak Madlen konwersuje z Thomasem głośno się śmiejąc i siedząc przy wyspie w kuchni. Ana zamrugała oczami, po czym spojrzała na szatyna szukając odpowiedzi. Chłopak jedynie wzruszył ramionami by następnie ruszyć do pary przyjaciół, którzy powoli wracali na spokojne wody.
- A co się tutaj dzieje? – wypaliła starsza dziewczyna wchodząc w głąb mieszkania brata.
- Ana! – zawołała Madlen odwracając się w stronę wchodzącej do kuchni pary. – Gregor, witajcie. – uśmiechnęła się w ich stronę. – Są wyniki biopsji? – od razu wypaliła z grubej rury.
- Zaraz, zaraz… - odrzekła starsza blondynka wpatrując się w wybitnie dziś radosnego Thomasa. – Najpierw proszę wyjaśnić co ty tu robisz. – powiedziała wskazując na przyjaciółkę palcem, po czym usiadła obok niej na drugim hokerze.
Gregor ruszył nastawić dla siebie kawę, podał Ane szklankę wody oraz przygotował dodatkowe dwa talerzyki, koniec końców do croissantów dołączyły pyszne eklery.
- Chyba nie zostałaś uprowadzona przez mojego brata? – zapytała podejrzliwie starsza zerkając na blondyna.
- Nic z tych rzeczy. – zaśmiała się Lena. – Jestem tu dobrowolnie z własnej woli. Chyba nie myślałaś, że zostawię cię w tak ważnym dla ciebie dniu?
- W sumie… - Ana lekko się zmarszczyła. – Myślałam, że potrzebujesz więcej czasu.
- Ale lekarz stwierdził inaczej. – zaśmiał się Thomas.
- To znaczy? – dalej dopytywała skoczkini.
- To znaczy Ana, że na nowo wprowadzam się do Morgena. – odrzekła Madlen z lekkim uśmiechem, wewnętrznie jednak nadal czuła mały niepokój.
Wierzyła jednak, że skoro oboje są dorośli, podejdą do tematu na poważnie.
- To dlatego Thomas zachowuje się tak jakby wygrał na loterii. – zaśmiał się Gregor, na co Morgi wyszczerzył swoje zęby.
- Nie będę ukrywał, że zalecenia Mosera bardzo mnie cieszą. – odrzekł z wesołym uśmiechem.
- A co z treningami Lena? – Ana nie dawała za wygraną.
- Na razie nie ma na to szans… - odpowiedziała młodsza ze smutkiem. – Na razie jak stwierdził lekarz, mogę sobie jedynie pozwolić na spacery. – westchnęła zrezygnowana.
- Nie martw się! Mieszkanie z Thomasem na pewno szybko postawi cię na nogi. – zaśmiała się Ana chcąc podnieść przyjaciółkę na duchu.
- Dosyć o mnie. – powiedziała po pewnym czasie Lena. – Mów co z biopsją? – spojrzała z zaciekawieniem na starszą, na buzi, której od razu pojawił się szeroki uśmiech.
- Jeszcze będziecie musieli się ze mną pomęczyć. – zachichotała. – Wynik ujemny, nie ma zmian nowotworowych w szpiku. – wyjaśniła, na co w salonie dało się słyszeć radosny pisk Madlen oraz szczęśliwe nawoływania Thomasa, który szybko porwał siostrę w swoje ramiona.
- Wiedziałem, że diabli złego nie biorą. – zaśmiał się Morgi za co dostał kuksańca w bok od siostry. – To kiedy wracasz do treningów? Sezon za pasem…
- A tak się składa, że w piątek wyjeżdżamy razem z Gregorem na ten obóz w górach. – uśmiechnęła się Ana.
- To wspaniale! – ucieszyła się Lena. – Wiecie już gdzie dokładnie?
- Gdzieś do Tyrolu. – odrzekła Ana znacząco spoglądając na Gregora, który nie mógł powstrzymać wpełzającego uśmiechu na usta. – W piątek mam powtórkę badań, więc pewnie Rotchild dopiero wtedy nam powie gdzie dokładnie jedziemy. Najważniejsze, że razem. – wyjaśniła Ana.
Następnie cała czwórka wzniosła toast, jedni pyszną kawą, a inni czyt. Ana wodą oraz uraczyli się kolejnym dziś deserem. Dzień, chodź się nie zapowiadał, był jednym ze szczęśliwszych w ich ostatnim czasie.
Gdy zbliżał się czas rozprawy, Thomas wraz z Madlen postanowili przygotować kolację, Ana natomiast ruszyła w kierunku pokoju by wszystko przygotować. Była podekscytowana na myśl o udziale w sprawie, ale i bardzo ciekawa reakcji innych zawodniczek. Koniec końców miała to być dla nich niespodzianka. Fizycznie nieobecna, ale jednak będzie je wspierać w inny możliwy sposób. Ubierając swój garnitur uśmiechnęła się na samą myśl Igrzysk. Tyle lat na to czekali... I choć musiały walczyć o realizację swoich marzeń, czuła w duchu, że będzie dobrze. Spojrzała na lustro stojące w kącie. Jej organizm faktycznie nie najlepiej znosił ostatnie trudne dni, ale dzisiejsza wizyta u profesora wnosiła nadzieję, że dane będzie jej trenować i startować. Że z dumą będzie mogła reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej. Poprawiła nieco makijaż i dostrzegając wpatrzone sylwetki brata, Madlen i ukochanego Gregora ponownie się uśmiechnęła.
- To co... Czas sięgnąć marzeń moi drodzy! – powiedziała, po czym odebrała życzenia powodzenia.
Dość szybko załączyła internetową transmisję i wyczekiwała możliwości zabrania głosu w sprawie.
- Myślisz, że im się uda? – wypaliła Madlen w stronę Thomasa zawijając pstrąga w folię aluminiową.
- Znając upór mojej siostry, przygotowała się lepiej niż prawnik, ale… wszystko się okaże. – odrzekł blondyn. – Trochę przysłuchiwałem się jej przemowie i… naprawdę porusza w niej wiele ważnych kwestii. Pytanie jak podejdzie do tego sędzia.
- To by było niezwykle krzywdzące, gdyby znowu im nie pozwolili startować. – zauważyła dziewczyna podając chłopakowi blachę z czterema rybami.
- Lena… ja chyba znowu źle ustawiłem ten piekarnik. – wypalił nagle Thomas drapiąc się po głowie i wpatrując ze zmarszczonym czołem w urządzenie.
Madlen zachichotała, ale szybko do niego podeszła, po czym ponownie nastawiła piekarnik, już poprawnie.
- Co ty byś beze mnie zrobił. – uśmiechnęła się w jego stronę.
- Bez ciebie… za pewne bym umarł. – odrzekł poważnym tonem mocno wpatrując się w jej oczy.
Lena zawstydzona spuściła wzrok, by następnie zając się dodatkami do dzisiejszego pstrąga.
Po godzinie 19 nastał moment rozpoczęcia rozprawy sądowej. Najpierw głos zabrała sędzina wprowadzając temat sprawy, następnie udzieliła głosu obecnemu na sali panu Clarkowi. Adwokat w bardzo przystępny sposób zwracał uwagę na prawa przysługujące dziewczynom. Chwilę później spojrzał na siedzące w ławkach skoczkinie i lekko się uśmiechnął.
- Wysoki Sądzie, przed sprawą wnosiłem o możliwość zabrania głosu przez jedną osobę, która niestety nie mogła być tutaj obecna. Oddaje zatem głos. Bardzo proszę obsługę o włączenie połączenia. – zapowiedział adwokat.
Nagle na sali dało się słyszeć pewne poruszenie w końcu nikt nie wiedział o co tak naprawdę chodzi. Tymczasem Ana poczuła jak przez chwilę miękną jej kolana. Stres zalał całe jej wnętrze, ale... Czy nie miała mówić w słusznej sprawie? Wzięła głęboki oddech, po czym dostrzegła, że jest widoczna na ekranie w sądzie. W duchu spróbowała się nieco uspokoić by zacząć ostateczną batalię. Dzień, na który tak długo czekała... Właśnie nastąpił! To miała być ich chwila prawdy...
- Sprawdzamy połączenie, czy dobrze nas pani słyszy? – usłyszała głos sędziny.
- Tak Wysoki Sądzie. Wszystko jest w najlepszym porządku. – powiedziała blondynka.
- To proszę mówić. Proszę podać dane i zacząć działać.
- Nazywam się Ana Morgenstern. Pochodzę z Austrii. W minionym sezonie zostałam zdobywcą Kryształowej Kuli oraz pierwszą Mistrzynią Świata w skokach narciarskich kobiet. Niestety z przyczyn zdrowotnych nie mogłam zjawić się osobiście, dlatego bardzo dziękuję za możliwość wzięcia udziału w sprawie. Chcę wypowiedzieć się w imieniu nas wszystkich... Dziewczyn, które skoki narciarskie uczyniły czymś więcej niż zwykłym sportem. Pragnę mówić o sprawiedliwości, w miejscu, gdzie słowo to winno zajmować kluczowe miejsce biorąc pod uwagę jego rangę. Zacznijmy zatem od początku. Podczas pierwszej edycji zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix w 1924 roku jedyną dyscypliną, w której uczestniczyły kobiety, było łyżwiarstwo figurowe. Wtedy też swój początek na tak wyjątkowej imprezie miały skoki narciarskie... Męskie... Startowało 27 panów... Czy to dużo? Nie było to wtedy istotne tak jak teraz, kiedy wszyscy patrzą na skoki kobiet... Gdzie głównym argumentem przy robieniu danej imprezy jest ilość... Usłyszałam bowiem, że na Igrzyskach nie będzie nas wystarczająco dużo... Czy liczba dziewczyn skaczących obecnie jest większa niż 27 panów startujących w Chamonix? Zdecydowanie tak... – blondynka zaczęła swój monolog.
Tymczasem Gregor niczym świeżo trafiony strzałą Amora wpatrywał się jak urzeczony w ukochaną. Thomas z Madlen oglądali w salonie transmisję natomiast on postanowił zrobić to co ostatnimi dniami chętnie czynił. Oparł się o framugę drzwi i z dumą przypatrywał się jak jego kobieta walczy niczym lwica o swoje. Jej postawa, gesty i pewny głos... Wiedział jakie to było dla niej ważne... Nie widział słabej dziewczyny... A pewną siebie kobietę, która doskonale wie co robi i w jaki sposób. Jej głos był obecnie głosem całego skocznego świata kobiet... To jeszcze bardziej pozytywnie nastrajało go, jeśli chodzi o wynik sprawy. Ostatnie wydarzenia choć ciężkie dla każdego z nich z osobna, nie wpłynęły na jej determinację i ambicje. Każde słowo, należycie wyważone, ale i pewnie zaakcentowane. Był szczęśliwy, że minione dni, które odbiły piętno na jej osobowości poszły w niepamięć. Znowu wróciła... Pewna siebie, jego kobieta... Jego Ana... Źródło jego inspiracji i siły. Gotowa walczyć o sprawiedliwość by móc realizować ich wspólne marzenia i cele. Czuł, że sędzina nie będzie miała kontrargumentów, a dziewczyny razem z nimi ramię przy ramieniu będą mogły walczyć i spełniać sportowe dążenia. Dziewczyna przemawiała jak natchniona, a on... Płynął ponownie razem z nią z nadzieją patrząc w przyszłość, gdzie RAZEM sięgają po złoto w Whistler...
- Wracając do dalszej historii Igrzysk, 12 lat później w Sankt Moritz kobiety wystartowały także w narciarstwie alpejskim. W kolejnych latach do katalogu damskich dyscyplin dołączały kolejno: biegi narciarskie, łyżwiarstwo szybkie, saneczkarstwo i taniec na lodzie, biathlon, narciarstwo dowolne, hokej na lodzie i curling... A gdzie są skoki narciarskie kobiet? Czy mamy prawo czuć się gorsze? Pominięte? Mija właśnie 85 lat, a w tej kwestii dalej nic się nie zmieniło... A medalistek przybywa... Kati Wilhelm, Biathlon od 2002 roku w sumie z sześcioma medalami, Kristina Smigun w 2006 roku z dwoma złotami w biegach narciarskich... Michaela Dorfmeister z mojej rodzimej Austrii – dwa piękne złota w 2006 roku... Przykłady mogłabym mnożyć i mnożyć jeśli chodzi o dyscypliny, jednak co je łączy? Że ramię w ramię razem z mężczyznami mogą walczyć we wszystkich konkurencjach na całym świecie. Nie inaczej jest na Igrzyskach. Dlaczego więc panie w skokach mają być pokrzywdzone? Czy konkurencja jest nudna? Czym się różnią męskie rozgrywki od damskich? Na całym świecie skoki narciarskie cieszą się dużą popularnością. Dlaczego więc nie są w programie? Ja nie wnioskuję w sądzie o włączenie do programu igrzysk skoków narciarskich... Bo wiem, że to nie są kompetencje sądu, ale... Jedyne czego pragniemy to spełnić nasze marzenia... Czy to tak dużo Wysoki Sądzie? Wnioskuję razem z resztą o szacunek dla kobiet. O równouprawnienie, o brak dyskryminacji... Igrzyska powinny łączyć, nie dzielić! Jesteśmy obywatelkami różnych krajów, ale obowiązuje nas jedno prawo. Prawo wolnego człowieka, gwarantujące równouprawnienie na każdym szczeblu. Nie inaczej jest w Kanadzie, kraju, który jak mniemam szanuje swoją konstytucję. Ona daje wolność w tym aspekcie, nie dyskryminuje ze względu na płeć. Wierzę, że Sąd uwzględni to przy podejmowaniu decyzji... – nastała chwila ciszy w mieszkaniu Thomasa, natomiast na sali dało się słyszeć owacje.
Ana poczuła, że wykonała kawał dobrej pracy. Chodź wewnętrznie cała się trzęsła z nadmiaru emocji, to mimo wszystko czuła dumę, że zdecydowała się na takie wystąpienie. Mogła wyrazić co myśli i czuje, nie tylko ona, lecz całe gremium jej koleżanek. Teraz nie pozostało nic innego jak czekać... I mieć wiarę w to, że marzenia staną się faktem...
Kamera z transmisją ruszyła w kierunku, gdzie zasiadała sędzina. Podniosła mowa dziewczyny zrobiła na niej wrażenie. Wstając zarządziła chwilową przerwę by odbyć naradę wraz z osobami, które towarzyszyły jej w sprawie na ławach sędziowskich. Nastąpiła też przerwa w głównej transmisji na świat, a monitor, który był obsługiwany przez obsługę sali dość szybko został... Okupiony przez kilka koleżanek ze skoczni.
- Ana słyszysz nas?! – od razu radośnie spytały jej największe ubiegłoroczne rywalki.
Dziewczyna z uśmiechem potwierdziła, po czym wsłuchała się w krótkie "Dziękujemy!" z sali skandowane przez skoczkinie obecne w kanadyjskim sądzie. Chociaż nie było jeszcze oficjalnej decyzji w ten sposób pokazały jak bardzo ważny był głos 19-latki w imieniu ich wszystkich.
- Kochane moje, bardzo wam dziękuję, ale to dopiero początek wojny! – zaśmiała się do kamery.
- Panno Morgenstern, jestem pod ogromnym wrażeniem pani przygotowania. Gdybym nie wiedział, że jest pani skoczkiem... Uznałbym panią za świetnie przygotowanego adwokata. – powiedział pan Clark.
- Bardzo dziękuję za pana ciężką pracę i za możliwość wystąpienia... Oby nasz głos mógł wreszcie osiągnąć cel. Dziewczyny z całego serca was pozdrawiam! Trzymajcie się dzielnie i... Do zobaczenia mam nadzieję w Lozannie! – rzuciła pewniej Ana.
W oczekiwaniu na wydanie decyzji do Ane podszedł Gregor. Zbliżył się do jej ust i zaczął je czule pieścić swoimi wargami. Po chwili spojrzał głęboko w jej oczy.
- Jestem szalenie dumny... Wierzę, że razem sięgniemy gwiazd w Kanadzie.
- Dziękuję kochany, chyba twoja obecność dodała mi siły i pewności. – zaśmiała się głośniej Ana.
- Myślę, że sędzina będzie zdecydowanie stać po waszej stronie... Czy ja dobrze słyszałem, że planujesz Lozanne? – spytał poważniejszym głosem.
- To krótsza podróż... Mam nadzieję, że udasz się razem ze mną by dopisać kropkę nad i?
- Jeśli nasze terminarze się zgrają z innymi zobowiązaniami... I jeśli twoje zdrowie... – dziewczyna przerwała wypowiedź chłopaka kładąc rękę na jego ustach.
- Kochanie... Wierze, że po naszym obozie już będzie tylko i wyłącznie lepiej... – uśmiechnęła się Ana muskając czule jego policzki by potem śmielej przejść do ucha.
Czuła, że nad ich życiem wschodzi na nowo słońce... Wreszcie mogli zaznać nieco spokoju i skoncentrować się na przygotowaniach do sezonu. Chwilę czułości przerwał dźwięk w transmisji, że sędzina zamierza ogłosić decyzję w bezprecedensowej sprawie.
- Sąd Apelacyjny prowincji Kolumbia Brytyjska w Vancouver oznajmia co następuje. Po rozważeniu wszystkich argumentów dzisiejszej rozprawy uznaje się za zasadne dochodzenie praw zawodniczek skoków narciarskich... – Ana poczuła dreszcze na całym ciele.
Jej serce zaczęło szybciej bić... W uszach wciąż szumiały słowa najpiękniejsze w tamtym momencie „Uznaje się za zasadne dochodzenie praw...” Nie była w stanie skupić się na dalszych słowach sędziny. Czuła nieopisaną radość. W kącikach jej oczu zagościły pierwsze łzy... Sen się spełniał na jej oczach... Gregor momentalnie chwycił ją w ramiona i okręcił wokół własnej osi, po chwili obdarowując ją czułymi pocałunkami. To był ich czas... Ich moment... Wielkie zwycięstwo, które mieli nadzieję dopełnić w najbliższym czasie w Lozannie.
- Uznaję rozprawę za zamkniętą. Gratuluję drogie Panie. Możecie działać dalej w MKOL-u.
- Udało Ci się kochanie! – krzyknął radośnie Gregor.
Ana natomiast poczuła jak schodzą z niej całe emocje. Nie mogła uwierzyć, że po wcześniejszym odrzuceniu spraw, kiedy była we Francji teraz... Mogli świętować sukces! Nie poddały się i nadal w grze pozostawały.
Po niedługim czasie trzymając się za ręce, zeszli oboje na dół, gdzie Thomas wraz z Madlen przywitali ich otwieraniem szampana, który potem blondyn szybko rozlał do czterech kieliszków trzymanych przez Len.
- Myślę, że malutki kieliszek prosecco jeszcze nikomu nie zaszkodził. – powiedział Morgi z uśmiechem. – A mamy w końcu co świętować. Ana będzie żyć, wraca do treningów, do tego już jest jedną nogą na Olimpiadzie, po drugie… Madlen się obudziła, nie pamięta mnie, ale… ważne, że żyje… A do tego… znowu ze mną zamieszka! – cieszył się i śmiał jak wariat, zarażając pozostałą trójkę swym dobrym humorem unosząc kieliszek wysoko do góry.
- Za zwycięstwo! – zawtórował mu Gregor.
- Za miłość! – zawołała Ana.
- Za przyjaźń. – dodała Madlen, po czym stuknęli się szapanówkami opróżniając je następnie do dna.
Potem nastał czas szczerych gratulacji i przytulasów, by na koniec zasiąść do pysznej kolacji, którą przyszykowała blondwłosa parka.
- Swoją drogą Ana… nieźle się przygotowałaś. – zauważyła w pewnym momencie Lena nabijając brokuł na widelec. – O wielu z tych faktów nie miałam pojęcia. Wiem, że skoki narciarskie są o wiele bardziej niebezpieczne niż moje łyżwiarstwo figurowe, ale byłoby to niezmiernie krzywdzące dla was skoczkiń gdyby znowu wam nie pozwolili startować w Olimpiadzie.
- Dlatego Madlen właśnie tak mocno o to walczymy. – odrzekła Ana. – Nie rozumiem skąd ta dyskryminacja.
- Jeśli nie wiadomo o co chodzi… to chodzi o pieniądze. – skomentował Thomas.
- Dokładnie… cały czas argumentowali zbyt małą ilością skoczkiń. Ale przecież jest was na tyle dużo, że w konkursach krajowych jednak możecie brać udział. Dlaczego więc nie na Olimpiadzie? – powiedział Gregor.
- Otóż to. – powiedziała Ana. – Dlatego w Lozannie dalej będziemy walczyć, póki skoki narciarskie kobiet nie zostaną potraktowane z należytym szacunkiem i sprawiedliwością. – dodała z mocą. – Ale to później… powiedz Lena skąd pomysł Mosera na twoją wprowadzkę do Thomasa?
- No cóż… - westchnęła młodsza cały czas bijąc się z myślami czy jest to dobry pomysł. – Moser powiedział, że najlepiej gdybym wróciła do życia sprzed wypadku. Uważa, że wprowadzenie się do miejsca, w którym mieszkałam przed wypadkiem może wpłynąć na moje wspomnienia.
- No właśnie, jak twoja pamięć? – zapytał Gregor.
- Ymm… Ciężka sprawa. – ponownie westchnęła Madlen. – Ostatnie miesiące… widzę jak przez mgłę. Próbuję sobie przypomnieć co pamiętam jako ostatnie, ale… po prostu nie mogę. Pamiętam mistrzostwa z marca w Los Angeles, ale kompletnie nie pamiętam, że towarzyszył mi wtedy Thomas… wiem, że wygrałam, ale nie pamiętam samych pokazów. Wiem, że zdawałam maturę w maju, że ją zdałam, ale… nie pamiętam przygotowań do niej. Ciężko mi to wszystko opisać. Patrzę na ciebie Gregor… wiem, że cię znam, ale nie mogę powiedzieć bym cię pamiętała. Mogę na przykład mieć z tobą jakieś skojarzenia.
- Ooo ciekawe jakie? – powiedziała zaintrygowana Ana.
- Nie wiem czy w ogóle powinnam o tym mówić. – Lena spuściła wzrok zawstydzona, czym jeszcze bardziej zaciekawiła pozostałą trójkę.
- No teraz to już musisz powiedzieć. – zaśmiał się szatyn chcąc zachęcić przyjaciółkę.
- Chodzi o to, że… Czy mieliśmy jakąś rudą koleżankę? I nie chodzi mi tutaj o Amber, bo ją pamiętam. – powiedziała Madlen, po czym przy stole zapanowała cisza.
Lena popatrzyła niepewnie po zebranych. Poczuła się niesamowicie nieswojo, ponieważ Gregor nienaturalnie się zaczerwienił, Thomas wybuchł niepohamowanym śmiechem, Ana natomiast patrzyła niedowierzająco na przyjaciółkę.
- Ze wszystkich przeżyć jakie mieliśmy… mieliście razem, tobie Gregor kojarzy się z tą rudą małpą? – zapytała Ana, na co Morgi, który popijał wodę chcąc uspokoić swój wybuch śmiechu, ponownie parsknął i szybko wstał od stołu ocierając mokrą brodę oraz załzawione oczy.
- Przepraszam… mówiłam, że lepiej o tym nie wspominać. – Lena spuściła wzrok.
- Ważne, że… pamiętasz cokolwiek. – powiedziała Ana. – Nawet jeśli miałaby to być nasza fałszywa fizjoterapeutka.
- Czuję, że to temat na dłuższą rozmowę. – Lena popatrzyła na swą przyjaciółkę, która mimo wszystko słała do niej uśmiech.
- Ekhm… wolałbym abyś sama sobie o niej przypomniała Madlen. – wtrącił Gregor. – Może zmienimy temat? Może jakieś skojarzenia z Thomasem? – zarzucił szatyn.
Blondynka mimowolnie spojrzała na Morgiego, który ponownie zasiadał do stołu i spuściła zawstydzona wzrok. Oczywiście, że miała z nim skojarzania… nie była tylko pewna czy chciałaby się nimi dzielić z chłopakiem.
- Gregor, zostawmy to dla nich. – zainterweniowała Ana widząc, że Lena nie czuła się na siłach by o tym mówić.
Młodsza przesłała jej wdzięczne spojrzenie, po czym kontynuowali kolację wracając na optymalne tematy jakim była walka o Igrzyska oraz zbliżający się obóz Ane. Kiedy Madlen spojrzała na zegarek, widząc godzinę 22 postanowiła udać się do domu. Thomas jak na dżentelmena przystało zaproponował jej podwózkę. Dziewczyna jednak stwierdziła, że posłucha zaleceń lekarza i zażyje wieczornego spaceru. Dlatego koniec końców oboje wylądowali na dworze, korzystając z uprzejmości pozostałej parki, która obiecała posprzątać po kolacji. Lena ruszyła więc wolnym krokiem w stronę rodzinnego domu, będąc odprowadzaną przez blondyna. Przez dłuższą chwilę między dwójką panowała cisza. Myśli oboje krążyły wokół pytania Gregora o skojarzenia łyżwiarki z osobą Thomasa. Żadne jednak nie miało na tyle odwagi by pociągnąć ten temat. Morgi biorąc się w garść postanowił zapytać o przeprowadzkę, która miał nadzieję nastąpi w najbliższych dniach.
- Nie wiem Thomas czy jestem w ogóle na to gotowa. Z jednej strony, chciałabym by wróciły mi wspomnienia, zawsze biorę na poważnie zalecenia lekarzy, ale wprowadzka do obcego miejsca… - tutaj Morgiemu niebezpiecznie zabiło serce obawiając się, że obcym chciała nazwać jego.
Ale przecież on nie był już obcy… prawda?
- Myślę, że… i wcale nie przemawia przeze mnie egoizm. Że powinnaś rzucić się na głęboką wodę. Ja cię przecież nie zjem. – tutaj Lena spojrzała na niego podejrzliwie, na co chłopak lekko się zaśmiał. – Oddam ci sypialnię, a sam będę spał w pokoju gościnnym. Łazienkę w sypialni będziesz miała tylko do swojej dyspozycji, a ja będę korzystał z tej na dole i już. Jedynie z kuchni i salonu będziemy korzystać wspólnie, ale przecież nie zmuszę cię byś spędzała ze mną czas. Jeśli poczujesz, że to nie jest dla ciebie komfortowe… po prostu wrócisz do rodziców. – wzruszył ramionami na końcu, mając jednak nadzieję, że do niczego takiego nie dojdzie.
- Piątek. – odrzekła jedynie Lena. – W piątek się do ciebie wprowadzę. – dodała w gwoli wyjaśnienia. – Ana i Gregor akurat wyjadą na obóz, a my…
- Zamieszkamy razem. – dokończył Thomas nie mogąc ukryć swojego entuzjazmu, na co Madlen przerzuciła oczami.
- Wanna. – rzuciła nagle blondynka patrząc prosto przed siebie i krocząc dalej. – Skojarzenie z twoim mieszkaniem… - dodała widząc konsternację na twarzy chłopaka, na której po słowach Leny zagościł szeroki uśmiech.
Morgi ledwo mógł się powstrzymać przed zatarciem rąk. Oj niech ona się tylko wprowadzi… niech tylko wejdzie do łazienki… Już on się postara by w głowie Madlen w końcu pojawiły się wspomnienia z jego osobą. Nawet jeśli miałyby być to te gorące wspomnienia…
Tymczasem Ana wraz z Gregorem po uprzątnięciu kuchni po kolacji postanowili udać się na odpoczynek. To był dzień pełen emocjonujących wrażeń dla każdego. Dość szybko ogarnęli wspólne wieczorne mycie, po czym zalegli w łóżku z uczuciem wpatrzeni w siebie.
- W końcu wschodzi słońce dla nas wszystkich. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- I oby coraz mocniej świeciło... Ten miesiąc dał solidnie nam popalić i cieszę się, że w końcu zaznamy nieco spokoju... – rzekł chłopak rozkładając rękę by Ana mogła się wygodniej na nim ułożyć.
- Myślisz, że Madlen wytrzyma z Thomasem podczas naszej nieobecności? – spytała blondynka, na co szatyn głośniej się zaśmiał.
- Cóż... Są dorośli, sami muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości... Nas nie będzie dziesięć dni, a Madlen... Jeśli uzna, że nie da rady, wróci do domu. My jedynie możemy ich wspierać na tej drodze. – pewnie rzekł chłopak.
- Dziękuję Gregor... Za to, że byłeś i że jesteś... – uśmiechnęła się dziewczyna unosząc głowę by następnie złączyć swoje usta z ustami chłopaka.
- Już zawsze będę... Kocham cię Ana. – szatyn nieco mocniej ją przytulił do siebie, po czym wspólnie oddali się w ręce Morfeusza zostawiając kolejny dzień niosący nowe nadzieje...
~~~
Hejka!
Uuu... Chyba ktoś tu powinien nas bardzo lubić za taki rozdział. Chyba osiągnęliśmy już prawie szczyty blogostanów - Thomas szczęśliwy, Lena nieco przerażona, ale... Nie boi się podjąć ryzyka, Ana znowu unosi się z radości, bo ma to o co walczyła (może faktycznie powinna zostać adwokatem hahaha) i ma w końcu upragnione wyniki, a Gregor? On chyba odetchnął z ulgą bo miłość wygrywa wszystko ;D
Bardzo ciekawie pisało się ten rozdział, ale sporo w nim przełomów w życiu naszych bohaterów - kolejne już niebawem :)) Dlatego dziękujemy, że jesteście i chcemy więcej! :*
Ania&Madziusa
Drogie Panie - co tu się podziało :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział to miód na serducho i jeden wielki uśmiech na ustach - inaczej tego nie da się opisać jeśli chodzi o krótką wersją na początek :)
Ana i Gregor - nareszcie oficjalne potwierdzenie, że żaden nowotwór tutaj nie wchodzi w grę - nie mogło być inaczej, ale nie ma to jak jednoznaczne potwierdzenie od lekarza. Tak, tak wiem, że lekarz dała ewidentne wskazówki w poprzedniej części, ale w końcu wszyscy mogli zrobić oficjalne jedno wielkie uff... :D
Wystąpienie Any w czasie rozprawy - rewelacja, dziewczyna włożyła w to nie tylko fakty i konkrety, ale też ogrom serducha - wie, że walczy nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich dziewczyn na teraz i na przyszłość - walczy o marzenia i patrząc na I etap, już nie mogę się doczekać jak zaprezentują się w Lozannie - tam musi być tylko dobrze - nie wierzę, że Panie nie będą mogły startować w zawodach na IO. Odwagi, determinacji i serca im nie brakuje, a jeszcze ze wsparciem Leny i chłopaków musi się udać - może po I etapie zaangażuje się np. Alex? W końcu on też ma swój wkład w trening Any więc jej medal byłby też po części jego sukcesem, a tego jak wiadomo - nigdy dość :D
Po tych wszystkich wydarzeniach z ostatnich tygodni czas na powrót do walki o marzenia również w sensie fizycznym - bardzo się cieszę, że Ana i Gregor wspólnie pojadą na obóz - wsparcie chłopaka na pewno się dziewczynie przyda, oboje będą się wzajemnie motywować i napędzać do pracy, a do tego spędzą wspólnie czas - już nie mogę się doczekać szczegółów :)
Lena i Thomas - tutaj mamy zdecydowany krok do przodu. Podoba mi (a już o Morgim nie wspomnę :D) tok myślenia i terapia doktora - czas na skok na głęboką wodę, zwłaszcza, że dziewczyna doskonale wie, że Thomas nic nie zrobi wbrew jej woli, ale jednocześnie zdaje sobie doskonale sprawę, że ciągnie ją do niego i to mocno. Nie mam żadnych wątpliwości, że jak tylko ponownie zamieszkają wspólnie, to pomimo z jednej strony metody tzw. "małych kroków" Thomas będzie walczyć o odzyskanie pamięci Leny, przypominając jej konkretne wydarzenia, które miały miejsce w mieszkaniu. A znając chłopaka determinacji i inwencji twórczej mu nie zabraknie :D Nie ukrywam, że liczę na pierwsze działania już w kolejnej części, w szczególności, że Lena też ma pewne przebłyski i je komunikuje co dla Thomasa na pewno nie pozostaje bez znaczenia, a wręcz stanowi pewnego rodzaju drogowskazy - wierzę, że będzie podążał we właściwym kierunku i stworzy dla nich mapę, która doprowadzi ich do pięknych wspomnień, ale jednocześnie przy tej okazji będą tworzyć kolejne.
Już nie mogę doczekać się kolejnej części także weny weny Dziewczyny - pozdrowienia :)
Buongiorno belle signore 😘🥰
OdpowiedzUsuńŻałujcie, że nie możecie zobaczyć mojego uśmiechu, który tylko z każdym czytanym zdanie tylko się poszerzał 😁
Ten cudowny rozdział można by podsumować jednym zdaniem-cytatem Ann: "W końcu wschodzi słońce dla nas wszystkich".
Ogromnie się cieszę, że badania Ann nie wykazały zmian nowotworowych. Teraz przed nią kolejny etap powrotu do zdrowia.
Pomysł by Greorg pojechał razem z dziewczyną na obóz jest genialny. Jestem pewna, że oboje będą nawzajem siebie motywować do pracy nad formą przed trudnym olimpijskim sezonem, ale i, że Anne przy ukochanym szybciej wróci do sił.
Co do jej wystąpienia przed sądem to było rewaluacyjne… Dziewczyna doskonale się przygotowała i czuć było w tej przemowie serce, wole walki. Teraz przed nią i dziewczynami kolejny etap czyli walka Lozannie i tu też mam nadzieję, że dziewczyny pokażą moc i wywalczą to co im się po prostu należy 💪✊
Jeśli chodzi o Morgeny to krok po kroku wszystko idzie ku dobremu 😀
"Zalecenie" lekarza by Lenka znów zamieszkała znów z Thomasem jest fantastycznym pomysłem, który jak liczę wyjdzie im tylko na dobre
Skoro dziewczyna ma coraz większe przebłyski pamięci to Morgen na pewno doskonale wykorzysta fakt wspólnego mieszkania by odblokować wszystkie wspomnienia i już nie mogę się doczekać tych jego starań 😁
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗