Następnego dnia w hotelowym pokoju pierwszy zbudził się Thomas. Przez całą noc tulił Madlen do swej piersi próbując w jakiś sposób ukorzyć jej ból, który wręcz wylewał się… i to dosłownie, obficie z jej oczu. Dziewczyna długo nie mogła się uspokoić, co blondynem bardzo mocno wstrząsnęło. Nie spodziewał się, że to konkretne wspomnienie wywoła w niej takie poruszenie. Ale cóż… Lena była w końcu bardzo wrażliwą dziewczyną, tym bardziej, że nienawidziła kłamstwa… Chłopak miał jednak nadzieję, że po wczorajszej szczerej rozmowie ich relacja wypłynie na spokojne wody. Tego życzył dla siebie, ale również dla Madlen. Blondynka zasługiwała na stagnację, której w ostatnim czasie w jej życiu bardzo brakowało. Thomas postanowił, że uczyni wszystko by za jego sprawą czuła już tylko radość. Dlatego z takim postanowieniem, energicznie wyskoczył z łóżka kierując się do łazienki by wziąć prysznic. Koniec końców oboje przecież spali w ubraniach… Nie mieli ze sobą nic co mogłoby być piżamą. Ale kto by się tam tym przejmował. Morgi zatem zrzucił z siebie odzienie i wszedł pod strumień gorącej wody, która miała zmyć z niego trudy wczorajszego dnia.
Szum prysznica zbudził Madlen. Dziewczyna z dziwnym przestrachem rozejrzała się po pustym pokoju w poszukiwaniu Thomasa… Zadrżała na samą myśl, że mógł ją zostawić. Ale szybko oprzytomniała, przecież słyszy jednoznaczne dźwięki z łazienki. Opadła bezwiednie z powrotem na poduszki i ciężko westchnęła. Wczorajszy dzień to był jakiś totalny rollercoaster emocji. Nic nie zapowiadało jak miał się skończyć… W życiu by nie podejrzewała, że na jaw wyjdzie tak wiele aspektów ich wspólnej przeszłości. Gęsia skórka spowiła jej ciało na samą myśl o wspomnieniu, które wczoraj pojawiło się przed jej oczami w tej pieprzonej windzie. Ale może to i lepiej… Nareszcie sprowokowała Thomasa do szczerości. Miała nadzieję, że chłopak nic nie zataił, bo w przeciwnym razie… nie chciałaby być w jego skórze. I nawet jej dobroć nie miała go uratować. Potrząsnęła jednak lekko głową by odegnać mroczne myśli. Chłopak na pewno powiedział samą prawdę i niczego nie ukrył. Wiedział przecież jak mocno mogłoby ją to zranić. Wtedy… już nic nie powstrzymałoby jej przed zostawieniem go raz na zawsze. Co prawda wczoraj bliska była wyrzucenia go z tego pokoju… ze swojego życia… ze swojego serca, ale… jego łzy i szczerość w pełnych bólu, ale i prawdy słowach spowodowały, że nie potrafiła z niego zrezygnować. Co więcej, poczuła niepohamowaną potrzebę jego pocieszenia. Dlatego niewypowiedzianie dała mu kolejną szansę podchodząc do niego, koniec końców lądując razem z nim w łóżku. A potem… a potem pozwoliła negatywnym uczuciom przyjąć nad nią kontrolę przez co chłopak był świadkiem jej małego załamania. Nie czuła jednak wstydu z tego powodu. Thomas powinien wiedzieć, ile bólu jej sprawił. Kto wie… może ten upust emocji tylko umocni ich uczucie. Nagle podniosła się na równe nogi. Ruszyła do lustra by ocenić wygląd swojej twarzy, póki odwaga jeszcze jej nie opuściła. Widząc, że jest lekko rozmazana, szybko zmyła czarne ślady pod oczami, po czym jeszcze szybciej weszła do łazienki by się nie rozmyślić. Thomas stał pod prysznicem całkiem nagi, a stróżki wody spływały gładko po jego ponętnym ciele. Był chudy… niesamowicie szczupły, wysoki i umięśniony w odpowiednich miejscach. Jej oczy rozbłysły. Mimowolnie oblizała wargi. Kiedy poczyniła krok w jego stronę, uniósł na nią swój wzrok.
- Madlen… – powiedział nie mogąc ukryć swojego zaskoczenia. – Zaraz wyjdę.
Ona jednak zignorowała jego słowa i patrząc mu prosto w oczy pomknęła rękoma na swoje plecy w poszukiwaniu zamka od swej sukienki. Jednym zwinnym ruchem rozsunęła materiał by następnie zsunąć sukienkę prosto na podłogę. Morgi zastygł w bezruchu. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami zastanawiając się… co ona robi. Stała bowiem przed nim w samej czarnej gładkiej bieliźnie. W takim wydaniu nie widział jej od… dawna. W następnej kolejności odpięła swój stanik, który szybko opadł na ziemię. Thomas w sekundzie obrócił się plecami w jej stronę nie chcąc patrzeć na coś, co póki co nie było przeznaczone jego oczom. Madlen zachichotała pod nosem, po czym zsunęła z siebie ostatni kawałek materiału jakim były stringi i ruszyła w jego stronę z mocno bijącym sercem. Teraz już nie ma odwrotu…
- Lena co ty… – zaczął Thomas i wziął nagle głęboki wdech kiedy dziewczyna wtuliła się w jego plecy kładąc otwarte dłonie na jego torsie.
Blondynka zadrżała pod wpływem zetknięcia się ich skóry, a przyjemne iskry otuliły jej ciało. Następnie pochyliła głowę i musnęła ustami jego nagie plecy. Jej ręce bezwiednie zaczęły błądzić po gładkim torsie, przez co chłopak odgiął głowę do tyłu mając ochotę zacząć jęczeć z zachwytu… tak dobrze mu teraz było. Tak czule go dotykała… tak dawno nie tuliła go do swych piersi… i to dosłownie. Lekko oprzytomniając, chwycił jej dłonie w swoje ręce i złożył na obu subtelny pocałunek, następnie obrócił się w jej stronę szukając w jej oczach odpowiedzi. Ostatkiem silnej woli walczył by nie spuścić wzroku na jej nagie ciało. Mocno wpatrzył się w jej tęczówki. Ona z lekko przymkniętymi powiekami poczyniła krok w jego stronę, stanęła na palcach, chwyciła jego twarz w dłonie, po czym przycisnęła usta do jego warg. Thomas ponownie miał ochotę zacząć jęczeć. Co ona robiła… czy ona go testowała? Chwycił ponownie jej ręce w swoje dłonie odsuwając się od dziewczyny i spojrzał skołowany w jej oczy. Jej niebieskie tęczówki wesoło połyskiwały.
- Zapomniałam umyć zęby, przepraszam. – zachichotała i spróbowała wyrwać się z jego uścisku chcąc ponownie znaleźć się w jego ramionach.
Thomas jednak mocniej ją przytrzymał. Był całkowicie zagubiony.
- Lena… co ty robisz? – zapytał nie wierząc, że broni się przed dotykiem blondynki.
W normalnej sytuacji, nie miałoby to miejsca bytu, ale oni… nie byli w normalnej relacji. Madlen przerzuciła oczami na jego poczynania.
- Naprawdę mam zacząć cię o to błagać? – zapytała.
- Ale o co… – Thomas nadal był zamroczony.
- Morgi… stoimy oboje nadzy pod prysznicem. Czy naprawdę mam ci tłumaczyć co powinieneś teraz zrobić? – zapytała lekko zniecierpliwiona jego zachowaniem, chłopak zamrugał jednak półprzytomnie powiekami.
- Nie Lena. – powiedział nagle dosyć stanowczo.
- Jak to nie? – zapytała nie mogąc ukryć swojego rozczarowania oraz szoku.
- Nie będę się z tobą kochał. – powiedział twardo Thomas, jego mina jednak ekspresowo złagodniała widząc jak do oczu Madlen napływają łzy.
Szybko chwycił jej twarz w dłonie.
- Dobrze… – szepnęła zaczynając drżeć. – Dopiąłeś swego… proszę… kochaj się ze mną… proszę! – załkała nie mogąc pogodzić się ze swoją słabością.
Blondyn spojrzał na nią zszokowany. Co tu się u licha odpieprzało?!
- Madlen… spójrz na mnie. – rzekł unosząc jej załzawione oczy ku swoim. – O niczym innym bardziej nie marzę niż by się w tobie zatracić, ale… nie w ten sposób. Nie chcę cię wykorzystywać. Jesteś wzburzona… emocje szargają tobą jak chorągiewką. Nie chcę byś tego później żałowała.
- Thomas… nie zniosę więcej obrazów, które podsyła mi mój mózg… Wolę wracać myślami do naszego zbliżenia niż wyobrażać sobie jak pieprzysz inną kobietę. – pisnęła, po czym spuściła zawstydzona wzrok.
Blondyn zaniemówił. Więc to o to chodziło?
- A co z tym co mówiłaś przedwczoraj? – zapytał unosząc brew. – Już nie boisz się, że sex wszystko między nami zmieni? Wszystko popsuje?
- To było zanim dowiedziałam się kolejnych rewelacji na temat naszego związku. – odrzekła buntowniczo. – Czy nie powiedziałam ci, że boję się tego co przede mną ukrywasz? Że nie ruszę dalej póki nie dowiem się całej prawdy? – spojrzała na niego wyniośle. – Bo rozumiem, że niczego nie zataiłeś? – zmrużyła na niego oczy, Thomas jednak energicznie pokręcił głową. – No! Także bierz się do roboty, bo długo tak stać nie będę.
- Za grosz romantyzmu… – westchnął teatralnie chłopak, na co Madlen zachichotała i kiedy blondyn puścił jej ręce, swoje automatycznie układając na jej lędźwiach, ona objęła go za szyję ramionami. – Nadal nie jestem do tego przekonany… Czy ty na pewno wiesz o co mnie prosisz? – zapytał ledwie powstrzymując się przed jękiem, kiedy jej piersi wylądowały na jego torsie.
- Thomas… jeszcze jedno słowo, a za chwilę stąd wyjdę i już mnie nigdy nie zobaczysz. – odrzekła Madlen całkiem poważnie.
- Ale ja… nie jestem przygotowany. – westchnął. – Po pierwsze nie mam prezerwatyw…
- Tym akurat nie musisz się przejmować. – puściła mu oczko. – Czy możemy przestać gadać i przejść do działania? – zapytała słodko się uśmiechając, na co Morgi pokręcił z niedowierzaniem głową.
- No dobrze, więc… gdzie chcesz przeżyć swój kolejny pierwszy raz? Znowu pod prysznicem? – zapytał przesuwając swoje dłonie wyżej na jej łopatki.
- Nie wiem… ty zdecyduj. – odrzekła wsuwając ręce w jego włosy, po czym przycisnęła swoje wargi do jego ust rozpoczynając ich zbliżenie od namiętnego pocałunku.
- Chyba… mam ochotę całą cię wycałować, także… idziemy na łóżko. – powiedział w jej usta kolejny raz przesuwając dłońmi po całej długości jej pleców, aż po pośladki na udach kończąc, po czym jednym zwinnym ruchem zarzucił ją sobie na biodra.
Madlen drżąc na całym ciele, mocniej do niego przywarła kolejny raz atakując jego usta swoimi, kiedy Thomas wyprowadzał ich z łazienki, nie przejmując się mokrymi śladami, które po sobie pozostawiał. Następnie bezceremonialnie rzucił dziewczynę na łóżko lubieżnie spoglądając na jej nagie ciało. Nareszcie… nareszcie miał ją całą tylko dla siebie i… mógł zrobić z nią co tylko chciał. Wzrok blondyna sprawił, że na twarzy Leny pojawiły się soczyste rumieńce, bowiem jeszcze nigdy tak na nią nie patrzył… Niby łagodnie, ale drapieżnie i pożądliwie. To sprawiło, że poczuła nieprzyjemne skurcze w podbrzuszu. Stało się jeszcze gorzej, kiedy uklęknął między jej nogami i pochylił się być ją ucałować. Ona automatycznie objęła jego szyję rękoma mocniej przyciągając go do siebie, po czym żarliwie zaczęła odpowiadać na jego pocałunki. Thomas nie zwlekając, zjechał wargami na szyję dziewczyny lekko ją kąsając i łagodząc pogryzione miejsca językiem. Swą prawą ręką musnął lewą pierś dziewczyny, dzięki czemu z ust Madlen wydostał się głośny jęk, następnie zjechał nią niżej po jej biodrze ku udzie, po czym zgiął ją w kolanie unosząc na swoje biodro. W następnej kolejności językiem przejechał zagłębienie między piersiami dziewczyny, biodrami napierając nieco mocniej na miednicę Leny. Oddech blondynki przyspieszył, jej tułów lekko się uniósł, odgięła głowę do tyłu, a dłonie wsunęła zmysłowo w jego włosy, po czym zdecydowanie pokierowała jego twarz w kierunku jednego ze swych sutków. Potrzebowała ukojenia… teraz, zaraz. Thomas uśmiechnął się na jej poczynania. Była bardzo niecierpliwa… Gdzie ona się tak śpieszyła? Czy myślała, że po prawie dwóch miesiącach życia w celibacie on od razu przejdzie do sedna? Och, zdecydowanie nie. Oderwał się więc od ciała dziewczyny, układając lekko na boku wzdłuż całej jego długości. Lena otworzyła zamroczone oczy zdziwiona jego poczynaniami. Chłopak podparł głowę na łokciu i figlarnie zaczął się w nią wpatrywać. Jej ciało było doskonałe… Zaokrąglone tam gdzie trzeba, lekko muśnięte słońcem i te sterczące sutki… Piękny widok. Przez chwilę napawał oczy, póki dziewczyna fuknęła lekko w jego stronę.
- Długo jeszcze będziesz się tak wpatrywał? – zapytała zniecierpliwiona.
- Jesteś piękna Madlen. – powiedział Thomas, po czym położył kciuk na dolnej wardze dziewczyny subtelnie przejeżdżając po niej opuszkiem.
Następnie dłonią delikatnie zaczął sunąć w dół, zataczając kręgi wokół jej piersi. Lena jęknęła, a całe jej ciało pokryło się gęsią skórką. Kiedy ścisnął palcami jeden jej sutek, chwyciła jego dłoń i zdecydowanie pociągnęła w dół między swoje uda. Morgi znowu się zaśmiał.
- Proszę… przestań mnie torturować. – westchnęła przeciągle.
- Czego pragniesz Lena? – zapytał.
- Ciebie Thomas… – odrzekła i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Jak bardzo jesteś na mnie gotowa Madlen? – wyszeptał pochylając się nad jedną jej piersią, po czym delikatnie musnął brodawkę językiem.
- Bardziej niż ci się wydaje… – odrzekła tłumiąc jęk.
Morgi więc zaczął agresywniej drażnić jej pierś językiem, dłoń swą kierując między jej uda. Dziewczyna nie kłamała… była cała wilgotna przez co Thomas westchnął czując jak ciśnienie zaczyna rosnąć w jego ciele. Kiedy zaczął poruszać ręką, Madlen pojękując chwyciła jego głowę w swoje dłonie przyciągając do pocałunku, który był bardziej niż natarczywy. W swym chaosie była przy tym tak namiętna i podniecająca, że chłopak nie mógł dłużej czekać. Wsunął w nią jeden swój palec, a jego oczy wywróciły się prawie na drugą stronę, bowiem seksowne jęki Leny były muzyką dla jego uszu. Muzyką, za którą zdążył się niewyobrażalnie stęsknić.
- Madlen… – wyszeptał nie przestając poruszać dłonią. – Jakie to uczucie nie pamiętać swojego pierwszego razu, jednocześnie nie będąc już dziewicą? – zapytał w jej usta. – Nie czujesz żadnego dyskomfortu prawda?
- Morgiii… – rzekła przeciągle. – Przestań gadać i bierz się do działania… – ponagliła go czując, że jest już bardzo blisko finału.
A chciała osiągnąć szczyt będąc jednością z chłopakiem. Stwierdziła, że chyba musi przejąć inicjatywę, w przeciwnym razie blondyn ją zamęczy… Jak pomyślała, tak też zrobiła. Jednym zdecydowanym ruchem zrzuciła z siebie chłopaka, automatycznie siadając na nim okrakiem. Zanim Thomas w ogóle zdążył zareagować, chwyciła jego penisa w dłoń i gładko się na niego opuściła nareszcie czując się pełną. Przesłała mu zwycięski uśmiech zaczynając poruszać się to w górę to w dół, ocierając się łechtaczką o jego podbrzusze potęgując swoje doznania. Ich wspólne jęki wypełniły pokój.
- Zwolnij kowbojko, bo nasza jazda skończy się szybciej niż zaczęła. – powiedział Thomas między westchnięciami, po czym chwycił jej biodra lekko ją przytrzymując. – Przypominam ci, że życie w celibacie nie sprzyja formie…
- Czy nie wspominałeś czasem czegoś o robótkach ręcznych? – zachichotała dziewczyna pochylając się nad nim i musnęła jego wargi rozpoczynając kolejny pocałunek, zwalniając jednocześnie tempo ich połączenia.
- Dzięki nim nie doszedłem pod prysznicem, kiedy przytuliłaś się do moich pleców i zaczęłaś gładzić tors. – odrzekł chwytając jej twarz w swoje dłonie by przejąć inicjatywę nad pocałunkiem.
- Może skończmy już gadać, a skupmy się na czym innym. – zaśmiała się Madlen mocniej zaciskając się na chłopaku, co wywołało w nim kolejne jęki.
- Kiedy ja lubię z tobą rozmawiać. – odrzekł w jej usta, ale uśmiechnął się szelmowsko po chwili ponownie zamieniając ich miejscami.
Teraz Lena leżała na pościeli, a Thomas górował nad nią zmieniając automatycznie kąt ich złączonych ze sobą ciał. Nadał tempo, które dla niego było odpowiednie i zaczął na nowo rozkoszować się ich wspólną bliskością.
- Madlen… – szepnął ponownie, chwycił jej obie nogi i zarzucił sobie na ramiona. – Co teraz z nami będzie… przecież to… faktycznie wszystko zmieni. – po czym uśmiechnął się patrząc jak oczy dziewczyny praktycznie wykręcają się na drugą stronę z rozkoszy.
Nie był do końca pewien czy nie jest za ostry, ale przecież Madlen pod względem fizycznym nie była już dziewicą. Zatem mógł sobie pozwolić na delikatnie bardziej frywolne zachowanie. Wiedział, że dziewczyna nie odpowie mu na pytanie, bowiem była już w fazie ekstazy nie kontrolując ani swoich ruchów, ani jęków, tym bardziej szaleńczego zaciskania się na jego penisie. Spoglądając na ten piekielnie seksowny obrazek zaklął pod nosem przyspieszając swe ruchy, bowiem nie było sensu dalej tego przeciągać. Pochylił się nad dziewczyną i przycisnął swoje usta do warg blondynki w momencie, kiedy dochodziła, dzięki czemu jęk jej spełnienia mógł poczuć na swoich ustach. To sprawiło, że i on osiągnął orgazm, zalewając sobą całe jej wnętrze. Zmęczony, ale niemoralnie szczęśliwy opadł na jej piersi. Madlen bezwiednie chwyciła jego głowę w swoje dłonie i zaczęła go czule nimi gładzić, co sprawiło, że jego serce zaczęło fikać wesołe fikołki w piersi. Kiedy doszedł do siebie, uniósł na nią swe spojrzenie i od razu się uśmiechnął widząc, że dziewczyna również odwzajemnia gest.
- Było lepiej niż sobie wyobrażałam. – powiedziała z przekornym uśmiechem. – Czy wcześniej kochaliśmy się równie namiętnie? – zapytała. – Czy pomimo tego, że nie jestem tą samą Leną… coś się zmieniło?
- Jesteś tą samą Leną, mimo że tego nie pamiętasz. A zmieniło się tylko jedno… to, że kocham cię jeszcze mocniej niż wcześniej.
- Myślałam, że mocniej się już nie da. – zachichotała przyciągając jego twarz w swoją stronę.
- Też tak myślałem, aż do teraz… – odrzekł, po czym złączył ich usta w ostatnim pocałunku na hotelowym łóżku, bowiem niedługo potem ruszyli w stronę łazienki, gdzie dokończyli prysznic.
Koniec końców należało wracać do pary Schlierenzauerów, którzy kompletnie nie mieli pojęcia, gdzie spędziła noc blondwłosa para. Tym bardziej, że chłopcy oraz Ana mieli mieć dziś jeszcze trening przed jutrzejszymi Mistrzostwami Austrii na skoczni normalnej w Stams.
Tymczasem w mieszkaniu Ane i Gregora w najlepsze trwał odpoczynek po wczorajszej gorącej nocy. Parka... dość intensywnie wykorzystała czas nieobecności Morgenów, o których totalnie w wyniku swych poczynań... po prostu zapomniała. Skupili się na sobie i swojej relacji dając pełny upust wszystkim emocjom. Gdzieś w rejonie godziny 8.30 Ana zaczęła się porządnie przeciągać na łóżku. Mimowolnie z uśmiechem spojrzała na śpiącego jeszcze obok Gregora. O tak... Wczorajsza noc była usłana magicznymi momentami... Czy jej się to kiedyś znudzi? Absolutnie nie. Miała wrażenie, że każdego dnia i każdej nocy odkrywali siebie z Gregorem na nowo. I uważała to za rzecz niezwykle piękną i przyjemną. Ich relacja przez ten rok solidnie ewoluowała... Od niepozornych zakochanych w sobie nastolatków po namiętnych kochanków... Po raz kolejny zlustrowała jego nagie umięśnione ciało. Przejechała językiem po swoich ustach dając upust swoim kosmatym myślom. W głowie zaświtała jej myśl, że czas zbudzić księcia soczystym pocałunkiem. I kiedy powoli przybliżyła się do jego ust by złożyć na nich swoje wargi usłyszała dość intensywne pukanie do drzwi. Przez chwilę zaczęła dywagować czy schodzić na dół... Może to tylko listonosz? Ponownie szeroko uśmiechnęła się do wciąż śpiącego szatyna, gdy... Pukanie na nowo się rozległo. Ana przerzuciła oczami na myśl, że chcąc nie chcąc musi opuścić swoją sypialnię i ruszyć ku dołowi. Może to Morgeny odnalazły docelową lokalizację? Spojrzała z lekkim uśmiechem na Gregora, który zaczął się powoli przeciągać... I już miał ją wciągnąć w swoje objęcia, gdy rozległ się tym razem dzwonek do drzwi, który zdradzał niecierpliwość osoby po drugiej stronie. Ana przeciągle westchnęła zakładając na siebie czerwony satynowy szlafrok, który był najbliżej położoną rzeczą do szybkiego narzucenia. Widząc jej ubierającą się sylwetkę w seksowne wdzianko, Gregor lekko zagwizdał i wyciągnął swoją dłoń ku niej prowokując by została z nim i miała gdzieś dobijającego się osobnika. Słysząc kolejny dzwonek, dość szybko wyswobodziła się z łóżka. Wysłała ręką szybkiego całusa Gregorowi dodając, że za sekundę do niego wróci... Nakręcony chłopak opadł niepocieszony na łóżko zgodnie z obietnicą wyczekując powrotu ukochanej. Dziewczyna dość sprawnie pokonała kilka schodków dzielących ją do drzwi.
- Już, już otwieram... Mówiłam, że dam wam klucze... – otworzyła drzwi i rozdziawiła szeroko usta ze zdziwienia, bowiem jej oczom ukazał się ktoś kogo zupełnie się nie spodziewała. – Michelin?! Co ty... – nie zdążyła skończyć pytania, ponieważ blondyn zmierzył dziewczynę od głowy po stopy robiąc przy tym śmieszną minę.
Lekko zagwizdał bowiem szlafrok... zbyt wiele nie zakrywał, a wręcz przeciwnie, eksponował pięknie sylwetkę skoczkini.
- Ciebie też dobrze widzieć Ana. – szeroko się wyszczerzył, na myśl kuso ubranej blondynki, po czym przekroczył próg mieszkania, wystawiając szeroko ręce ku przyjaciółce w geście powitania, a następnie delikatnie ułożył je na jej plecach wtulając się w jej objęcia. – Takie powitanie to ja rozumiem, kusa satynka dla Michelinka. – słodko się zaśmiał do jej ucha.
- Hayboeck! Może dałbyś się dziewczynie ubrać co? I już nie śliń się tak, bo... nie dla psa kiełbasa! – rzucił pośpiesznie Gregor z lekkimi gromami wyczuwając potencjalne zagrożenie.
Postanowił szybciej wyjść z pokoju w samych bokserkach, słysząc niemałe zamieszanie w przedpokoju i przedłużające się oczekiwanie na dziewczynę. Ana widząc bojowe nastawienie partnera lekko zachichotała wyswobadzając się z objęć przyjaciela. Ten dość automatycznie podał szybko dłoń chłopakowi. Blondyn ruszył w kierunku centralnej części mieszkania, gdzie... po nocnych poczynaniach pary panował niemały rozgardiasz. Ana spojrzała na Gregora odruchowo paląc buraka będącego efektem jej zawstydzenia... No tak, w końcu kto by się spodziewał gościa o takiej porze? Nie miała czasu niczego ogarnąć bowiem celebrowali rocznicę dość intensywnie... Wstała dopiero chwilę temu, więc postanowiła sprężyć swoje ruchy i uprzedzić komentarz Michaela...
- No, no... Gruba impreza widzę była... I nie mówię tu o dzbankach. – zachichotał, widząc pośpiech Ane, która próbowała zebrać porwaną koszulę Gregora i jego spodnie.
Dziewczyna z tego wszystkiego nie ogarnęła, że pod spodem... Też nic nie ma, co przez schylanie sprawiło odkrycie kolejnego niewielkiego fragmentu jej ciała. Na szczęście dość szybko się zreflektowała słysząc śmiałe podgwizdy Michaela, który... z nieco większą śmiałością spoglądał w kierunku jeszcze pozostawionych stringów.
- Chyba jeszcze czegoś zapomniałaś. Widzę, że naprawdę ostro było tej nocy... Ale, że nie wzięłaś Michelina do trójkąta to... Foch! – zrobił zbuntowaną minę na co dziewczyna zareagowała śmiechem.
Gregor pośpiesznie odchrząknął zdecydowanie zbliżając się do ukochanej.
- Chyba do trójkąta potrzeba zgody też drugiej osoby... A ja nie lubię się dzielić. – spojrzał przeszywającym na wskroś spojrzeniem na partnerkę wyraźnie zaznaczając granicę.
Ana z uczuciem spojrzała na ukochanego utwierdzając go w przekonaniu, że pan jej serca jest tylko jeden i nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Co do żartów Michelina... Cóż... Po prostu winien przywyknąć, bowiem chłopak właśnie radością i swoim lekkim stylem bycia dziewczyny do siebie przekonał.
- Myślę, że seksowna pomoc domowa, pragnie przyodziać dzienny strój... A to... – pokazał na szlafrok. – Zostawimy sobie na inny raz. – następnie zbliżył swoje usta w kierunku ucha Ane, dodając ciszej, że... wersja bez szlafroka jest dla niego bardziej kusząca i seksowna, ale o tym pan Michael może wyłącznie pomarzyć.
Ana zachichotała słysząc komentarz partnera, czując jednocześnie lekkie muśnięcia wargą na swojej szyi. Zgodnie z jego prośbą skoczyła na górę by przywdziać coś... bardziej stosownego na przyjęcie gościa. Natomiast Gregor, zajął się resztą sprzątania i zabawianiem blondyna do czasu powrotu Ane.
- A co to za śmiechy, chichy? – zapytał Thomas, kiedy wraz z Madlen znaleźli się w przedpokoju królestwa Greany. – Słychać was już na schodach… – dodał, ale za chwilę wszystko stało się jasne.
- Michelin! – zapiszczała Lena i pognała w stronę przyjaciela nie ściągając z siebie nawet płaszcza, po czym zarzuciła blondynowi ramiona na szyję witając się z nim buziakiem w policzek.
Michi oczywiście nie pozostał jej dłużny w tak wylewnym powitaniu i zgarną ją w swoje ręce kątem oka przyglądając się Morgiemu, który przerzucał właśnie oczyma. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczai…
- Hayboeck, dłonie wyżej. – rzucił ostrzegawczym tonem, na co Madlen zachichotała, a młodszy blondyn wyszczerzył się w stronę kolegi.
- Madlen! Thomas! Gdzie wyście byli całą noc?! – dało się nagle słyszeć oburzony głos Ane, która schodziła właśnie po schodach zasuwając bluzę.
W tym czasie Madlen wróciła do przedpokoju, gdzie z pomocą Thomasa ściągnęła z siebie płaszcz, następnie zrzuciła szpilki i ruszyła w stronę kuchni, gdzie Gregor niemym spojrzeniem zapytał, czy zrobić jej kawę. Blondynka z wdzięcznością kiwnęła głową zasiadając przy wyspie…
- Ja bym tam nie siadał… – rzucił nagle Michi lekko się podśmiewując, przez co młodsza blondynka dziwnie na niego popatrzyła.
Thomas nagle schylił się po coś co leżało na podłodze i… spojrzał skonsternowany to na siostrę to na przyszłego szwagra.
- Co wy macie z tym rwaniem koszul… – palnął bezwiednie przyglądając się guzikom rozsypanym po podłodze. – Jak tak dalej pójdzie obaj z Gregorem nie będziemy mieli się w co ubierać. – dodał gwoli wyjaśnienia, czym rozbawił wszystkich i ruszył, by przywitać się z Michaelem.
Policzki Madlen spowiły słodkie rumieńce, Ana natomiast butnie spojrzała na brata.
- Dowiem się, gdzie byliście? – zapytała zakładając ręce na biodra.
- No cóż… byliśmy w… hotelu. – odrzekła młodsza przybierając minę niewiniątka.
- Świętowaliśmy rocznicę naszego poznania. – zaśmiał się Thomas, na co Ana ukradkiem spojrzała na Gregora. – Widzę, że nie tylko my. – parsknął na widok zadowolonej z siebie miny Schlierenzauera.
- O! To ja już nie mogę doczekać się rocznicy naszej znajomości. – rzucił nagle Michi, czym wywołał uśmiech na twarzy dziewczyn, Morgi natomiast spojrzał skonsternowany na Gregora, który również przetwarzał słowa młodszego kolegi.
- Zapomnij… – warknął w jego stronę co wywołało śmiech najmłodszych z grona.
- Gregor… bo ci żyłka pęknie nad okiem. – zaśmiała się Lena. – Szkoda, że nie pamiętam dnia naszego spotkania. – dodała smutniejąc w stronę Michaela.
- Nic się nie bój. Wszystkie wspomnienia na bank ci jeszcze wrócą. – rzekł Michi pocieszająco obejmując dziewczynę ramieniem.
- Dlaczego wy jesteście w tych samych ubraniach co wczoraj? – rzuciła nagle Ana z podejrzliwą miną.
Madlen spojrzała na Thomasa przegryzając swój policzek od środka ze śmiechem. Jak miała wyjaśnić przyjaciółce do czego doszło wczoraj, a przede wszystkim dzisiaj…
- No cóż… – westchnęła.
- Dobra, potem mi wszystko opowiesz… – odrzekła skoczkini. – I to ze szczegółami! A teraz marsz się przygotować do wyjścia, bowiem czas nagli… Mistrzostwa się same nie wgrają! – zarządziła. – Ale najpierw… zapraszam na śniadanie. – dodała chichocząc i ruszyła w stronę stołu by go przygotować na zaserwowane przez Gregora poranne danie jakim była szakszuka.
Jak zarządziła gospodyni tak też się stało, Morgi z Leną jednak ówcześnie poszli się przebrać i lekko odświeżyć, wszak ubrania, które mieli na sobie… a przede wszystkim bielizna, była wczorajsza.
- Madlen… – zaczął Thomas, kiedy mieli już z powrotem udać się do jadalni. – Jak mam się teraz wobec ciebie zachowywać? – zapytał niepewnie podchodząc do dziewczyny, bowiem po swoich hotelowych poczynaniach jeszcze nie zdążyli obgadać nowej sytuacji, w której oboje się znaleźli.
- Chyba nie muszę ci objaśniać, jak ma się zachowywać do szaleństwa zakochany mężczyzna wobec swojej kobiety? – odrzekła cytując przedwczorajsze słowa, które dziś miały już kompletnie inny wydźwięk.
- Jesteś moją? – zapytał blondyn czując jak nowe uczucie czystej miłości ogarnia jego ciało.
- Zawsze byłam… – szepnęła spoglądając na niego spod rzęs.
- Czyli mogę…? – rzucił z niemym zapytaniem biorąc jej twarz w swoje dłonie.
- Musisz… – udało się jedynie wydusić Madlen, po czym przycisnęła swoje wargi do ust chłopaka, który od razu pogłębił pocałunek.
Po niedługim czasie całą piątką zasiedli przy suto zastawionym stole. Gregor przeszedł samego siebie, bowiem szakszuka wyszła obłędna co docenili wszyscy ją pałaszujący.
- Anaaa… – westchnęła Madlen masując się po pełnym brzuszku. – Ale masz cudownie… Gotujący facet to skarb.
- Wypraszam sobie! – fuknął Thomas patrząc na szczerzącego się Gregora. – Przecież ja również pomagam ci w gotowaniu.
- Pomagam ci… Morgi. – podkreśliła ze śmiechem blondynka, na co chłopak zrobił obrażoną minę. – No już nie dąsaj się mój ty pomagierze. – zachichotała lekko mierzwiąc mu włosy.
Ana z Gregorem i Michaelem na czele dziwnie na nich popatrzyli. Zanim Ana zdążyła zadać pytanie, ubiegł ją Michi.
- Rozumiem, że wspólne mieszkanie wam służy? Madlen, wspomnienia wracają? – zapytał.
- Wracają, tak… w najmniej oczekiwanych dla mnie momentach. – ponownie zachichotała, przez co Ana zmrużyła oczy na swą przyjaciółkę.
- Coś czuję, że tu się zaczyna odpieprzać Współlokatorzy z benefitami… – zauważyła z przekąsem, policzki Madlen więc w sekundę zabarwiły się na czerwono. – Wiedziałam! – zaśmiała się starsza. – Naprawdę musieliście brać pokój w hotelu, żeby się pobzykać? Toż nasze mieszkanie wam nie wystarczyło? – kontynuowała nabijanie się z brata i przyjaciółki.
- Michael, a tak właściwie co cię sprowadza do Schlierenzauerowego gniazdka? Związek nie ogarnął hoteli, czy jak? – zapytał Thomas ignorując wybuch siostry.
- To już nie mogę odwiedzić przyjaciółek? – zapytał młodszy blondyn. – Ostatnim razem jak widziałem się z dziewczynami, jedna cierpiała na amnezję, a druga na anemię… Chciałem sprawdzić czy nie poszło to dalej w jakąś arachnofobię, a może w Gregoronemię, może w Morgenomnezję. – tutaj zaczął się śmiać ze swojego żartu, w czym szybko zawtórowały mu dziewczyny.
- Uważaj, żeby zaraz obie nie zaczęły cierpieć na „Brak przyjaciela w osobie Michaela”. – warknął Thomas, na co Gregor parsknął śmiechem przybijając Morgiemu wysokie pięć.
- Wy chyba nigdy nie przestaniecie sobie dogryzać. – westchnęła teatralnie Ana.
- Nie widzę w tym w ogóle naszej winy. – odrzekł wyniośle Thomas. – Kto wie, może gdyby nie wy dwie zostalibyśmy kumplami z kadry…
- Morgi… ranisz moje uczucia. – tym razem to Michi teatralnie złapał się za serce.
- Thomas… – do rozmowy włączył się Gregor. – Jacy koledzy z kadry… póki co Michael jeszcze nie jest jej członkiem.
- Ale jutro się to zmieni. – Michelin zatarł dłonie. – Zdobędę mistrzostwo i was wysiudam. – powiedział z dziarską miną.
Gregor spojrzał na Thomasa, po czym obaj panowie wybuchli gromkim śmiechem długo nie mogąc się uspokoić.
- Już dawno nie słyszałem tak świetnego żartu. – zaśmiewał się szatyn.
- Nie martw się Michi. – powiedziała Lena układając dłoń na barku przyjaciela w geście pocieszenia. – Ja będę trzymać za ciebie kciuki. – tutaj spotkała się z niezadowolonym spojrzeniem Thomasa, przesłała mu więc całusa niewinnie się przy tym uśmiechając.
- Dobrze moi kochani! – zawołała Ana lekko uderzając w stół rękoma. – Żarty żartami, ale trening trzeba zrobić. Zatem kompania… za mną! – krzyknęła i zaczęła zbierać talerze ze stołu.
Madlen jednak szybko wyrwała jej porcelanę z ręki polecając by cała czwórka przygotowała się do dzisiejszych skoków, ona natomiast ogarnie jadalnię i kuchnię po śniadaniu. Jak ustalili, tak też się stało. Dlatego niedługo potem, z całym naręczem tobołów ruszyli do aut, którymi w następnej kolejności udali się pod skocznię w Stams. Droga nie była długa, zatem chwilę później meldowali się już przed… Alexem, którego spotkali na terenie skoczni.
- No witam moje gwiazdy! – powiedział na przywitanie trener. – Rozumiem, że jesteście zwarci i gotowi do powrotu do skakania? – zapytał z przekąsem.
No cóż… ostatnie miesiące nie były proste dla Ane i Gregora, tym bardziej dla Thomasa… Mimo że przez lato ciężko trenował z Kuttinem, w ostatnim miesiącu można było policzyć na palcu jednej ręki, ile razy miał narty na nogach. To samo tyczyło się Ane, która przecież przez ostatni czas borykała się ze swoim zdrowiem. Jedyny Gregor, który mimo kontuzji oraz zawirowań życiowych przeprosił się ze skocznią. Madlen nagle poczuła się winna, dlatego wystąpiła przed szereg w obronie przyjaciół.
- Panie trenerze… – zaczęła, Alex więc uniósł na nią swą brew. – To wszystko przeze mnie…
- Madlen… nie broń ich. – odrzekł delikatnie się do niej uśmiechając. – Hayboeck! Co ty tu jeszcze robisz?! – warknął kierując swe oczy na młodego skoczka, który po tych słowach stanął na baczność. – Bernhard czeka już na ciebie! – i tyle było widać Michiego, który pędem ruszył na poszukiwaniu swojego klubowego trenera. – A wy co? Do roboty… nie chcę się za was wstydzić. – powiedział dosyć poważnie, po czym ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Cała czwórka popatrzyła na siebie dziwnie, po czym wzruszyli ramionami i ruszyli dalej na teren skoczni. Ana stanęła po chwili jak wryta… pierwszy raz miała skakać pod sztandarem klubu SV Innsbruck-Bergisel, a nie SV Villach. Popatrzyła z nostalgią na Thomasa, który już z oddali machał do Lukasa. Lena nagle pociągnęła go lekko za rękę, spojrzał więc na nią z niemym pytaniem, na co ta wskazała Ane.
- No co siostra… nie patrz tak na mnie. Sama zdecydowałaś się na zdradę… – powiedział z przekąsem utrzymując jednak zabawny wydźwięk, ale to i tak nie powstrzymało Ane przed fuknięciem w jego stronę.
- Dobrze, że to nie znowu Zdrada Narodu Austriackiego. – zachichotała Madlen i… zapanowała gromka cisza. – No co… – poczuła jak na jej policzki wpełzają rumieńce pod wpływem trzech par oczu mocno się w nią wpatrujących. – Morgi, pamiętasz? Opowiadałeś mi o tym…
- A już myślałam… – westchnęła Ana. – No dobrze… to chyba… – zaczęła po chwili zerkając niepewnie na swego partnera.
- Olałaś brata, wybrałaś Gregora…
- Nie kończ Morgen… – Ana weszła w słowa blondyna zaciskając zęby.
Madlen pokręciła głową. Thomas to jak zawsze nie może powstrzymać się przed uszczypliwością wobec swojej siostry. Ale co zrobić skoro Ana… również nie odpuszczała. No cóż… oboje byli siebie warci. Spojrzała więc przepraszająco na dziewczynę, na co Ana lekko się zaśmiała.
- Idź z nim… – skierowała do swej przyjaciółki. – I tak wiem, że nieważne, z którego klubu bym startowała… zawsze będziesz trzymała za mnie kciuki. – na co młodsza blondynka energicznie pokiwała głową.
- Chodź Ana… pokażemy im jak się wygrywa mistrzostwa. – powiedział Gregor zakańczając dyskusję, mimo że Thomas już otwierał usta by to skomentować.
Madlen jednak mocno pociągnęła go w stronę ekipy z Villach, która już na nich czekała. Zatem skoczny kwartet, który od roku był nierozłączny… stał się dwoma osobnymi bytami. Ana niemrawo westchnęła. Żeby to jeszcze było takie proste... Miała zbyt wielkie tyły, by być pewnym wygranego tytułu. Choć najwyższy stopień zawsze był jej celem, konkurencja w przeciwieństwie do niej solidnie pracowała w wakacje. Sama też czuła wyjątkowy sentyment do brygady z Villach. Niełatwo startować przeciwko ludziom, z którymi do niedawna się skakało. W końcu tam stawiała pierwsze kroki jako skoczek, to tam osiągała pierwsze swoje sukcesy... Teraz otwierała jednak nowy rozdział w swoim życiu. Thomas poniekąd miał rację, wybrała nie tyle Gregora, co miłość... Od razu na jej twarzy zagościł uśmiech na samą myśl o tym co połączyło ją z szatynem. Widząc flagę nowego klubu na domku śmiało ruszyła z chłopakiem w jego kierunku.
- Gotowa? – spytał stojący tuż przy niej Gregor.
Dziewczyna pokiwała ochoczo głową nie do końca zdając sobie sprawę z tego co dzieje się za drzwiami tego pomieszczenia. Chłopak szelmowsko się uśmiechnął otwierając wejście. Zdecydowanie przekroczył próg z ukochaną. Dziewczyna zaskoczona spojrzała na stojących przed nią rozbawionych chłopaków z klubu, by po chwili niepewnie spojrzeć na Gregora. Przecież miała szykować się do zawodów... Jak to robić, gdy jest się otoczonym przez tylu facetów? Nie było tam żadnej dziewczyny... Gregor pokazał stojące na środku krzesło i poprosił skoczkinię by na nim usiadła. Choć chwilowo się zawahała, postanowiła wykonać jego prośbę. Drzwi się zamknęły, a to znaczyło jedno. Nikt nie zamierzał wyjść co zdało jej się dziwnie podejrzane.
- Gregor? – spojrzała pytająco na szatyna, jednak ten nadal milczał i nie zdradzał powodów takiego zachowania drużyny.
Szybko dostrzegła znane sobie sylwetki Kofiego, Maria i Manu, przez co jak mniemała mniej się bała. Drużyna... Na bank nie zrobią jej krzywdy. Tylko o co w tym wszystkim chodziło? Na odpowiedź jak się okazało nie musiała długo czekać, bowiem przed szereg wystąpił Andreas i Manuel, którzy byli najstarsi z ekipy.
- Panno Morgenstern, czas powitać cię w klubie z Innsbrucka... – zaśmiał się głośniej Kofi, zacierając ręce i spoglądając na resztę swoich towarzyszy.
Ana ponownie niepewnie zerknęła na Gregora zastanawiając się w co oni grają... Przecież musiała się szybko ogarnąć, bo do treningu zostało niewiele czasu, a tymczasem kilku facetów zaburza jej całe przygotowania.
- Panowie... ja nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale... ja niedługo muszę stawić się na skoczni... Mogę spytać co to za cyrk? – chłopaki wybuchli śmiechem, widząc jej ponaglanie.
Nie musiała ich uświadamiać, bowiem doskonale znali program zawodów.
- Jesteś gotowa na... inicjację? – spytał unosząc lekko brew do góry Manu.
Jego pytanie sprawiło, że poczuła się dziwne niespokojna. Jej ciało przeszył dreszcz. Czyżby zaczęła się bać? Nie! To nie jest możliwe by miało dziać się coś złego...
- Inicjację? To jakiś żart prawda? – spojrzała na Fettnera, który jedynie poważnie skinął głową by potwierdzić to co usłyszała.
Zaczęła się dość nerwowo podnosić z krzesła, kiedy Gregor ponownie ją na nim lekko usadził. No pięknie... Nawet własny facet stał po ich stronie. Teraz nie była już pewna niczego.
- Chyba możemy się jakoś dogadać co? Ja naprawdę nie mam czasu... – warknęła sfrustrowana brakiem jakiejkolwiek przewagi.
Rozejrzała się po świetnie bawiących się facetach. Tylko jej nie było do śmiechu. Uznała, że... Zna na tyle męskie móżdżki by wiedzieć co siedzi im w głowie.
- Jakieś szalone pomysły? Striptiz? Rura? – spojrzała już z gromami w oczach na Gregora, który zaczął się głośniej śmiać na myśl o słodko wywijającej dziewczynie.
Była szalona w ich łóżkowych poczynaniach, ale... Żeby aż takie rzeczy proponować innym? Tego było zbyt wiele nawet dla niego samego.
- To chyba... Zostawimy dla naszego lidera Gregora. – zachichotał nieznany dotąd jej chłopak.
- Nie zapomnij dodać, że spytamy jak było. W końcu między nami facetami nie ma żadnych tajemnic. – rzucił lekko Manu zbijając piątkę z Andreasem.
Ana przerzuciła oczami na samą myśl tego co Gregor mógł powiedzieć chłopakom apropo ich seksualnych poczynań. Miała nadzieję, że to co powiedział Fettner jest choć trochę nieprawdą, a Gregor ma na tyle wyczucia i ogłady by to co dzieje się u nich w domu w jego murach pozostało...
- Czy widzisz tu jakąś rurę? Skąd ci taki pomysł wpadł do głowy? – spytał retorycznie Mario spoglądając jednocześnie na swojego najlepszego kumpla.
Ten ponownie się zaśmiał czując do czego zmierza Innauer.
- Pytasz skąd? Wasze myślenie, cóż... Jest nieco płytkie, nietrudno je odgadnąć. – wzruszyła ramionami.
- Cięta i charakterna jak zawsze. Lubię ją jeszcze mocniej. – zaśmiał się Manu. – Gregorze, zacznij proces, bo widzę, że panna Morgenstern gotów robić tutaj niestworzone rzeczy, a nie wiem czy jesteśmy na to przygotowani. – chłopak zgodnie z poleceniem Fettnera schylił się na wysokość dziewczyny.
- Zamknij na moment oczy. – rzekł spokojnie zbliżając usta do jej ucha.
Na jej ciele zagościła gęsia skórka, bowiem z tym miała wyłącznie przyjemne skojarzenia. Z tym, że... Teraz nie byli sami, a obecność kilku innych facetów... Nieco ją przerażała i zdecydowanie nie sprzyjała romantycznym uniesieniom. Do czego są zdolni? Czy to może mieć inny niż erotyczny podtekst? Jakieś dziwne wyzwanie? Na ile... Pozwoli im Gregor? Kilka dziwnych pytań mimowolnie zaprzątnęło jej głowę.
- Gregor... Mam nadzieję, że wiesz co robisz? – spojrzała nań ukradkiem.
Po chwili zastanowienia i widoku jego zachęcającego uśmiechu postanowiła wykonać polecenie. Zaryzykowała, w końcu mu ufała. Przecież niemożliwym było, by dał jej zrobić krzywdę.
- Wstań... – po raz kolejny wydał dyspozycję chłopak.
Chwyciła go za dłoń i zrealizowała bez słowa zająknięcia kolejne zadanie.
- No to teraz rozbieramy i wystawiamy za drzwi. – usłyszała kolejny nieznany glos.
Dziewczyna momentalnie się skrzywiła czując spory dyskomfort na myśl tego co zasugerował nieznajomy. Usłyszała zdecydowane fuknięcie szatyna, więc odetchnęła z ulgą na myśl o swoim obrońcy. Widać tekst miał ją nieco nastraszyć...
- Połóż rękę na sercu i powtarzaj za mną... – szatyn pomógł jej wykonać to polecenie, następnie oparł głowę o jej ramię, poczuła się więc nad wyraz spokojna czując jego bliskość. – Ja Ana Katarina Morgenstern... – zaczął śmiało nadawać Gregor, natomiast dziewczyna spokojnie zaczęła powtarzać, do momentu gdy w połowie się zatrzymała.
- Gregor... Tak bez oświadczyn?! – parsknęła śmiechem nie otwierając nadal swoich oczu.
Chłopak przerzucił oczami, bowiem doskonale znał jej podejście do zmiany stanu cywilnego. To nie ten czas i nie ta pora... Jednak reszta poszła w ślad blondynki i zaśmiała się równie głośno. Gregor odchrząknął sugerując, że im szybciej zakończą całą akcję tym lepiej dla niej samej. Koniec końców to jej zależało na treningu... Powtórzył więc początek, a za nim poczyniła to dziewczyna grzecznie nie przerywając.
- Ślubuję... – dodał kolejne słowo szatyn na co dziewczyna ponownie słodko zachichotała.
- Skarbie... Zamiast nart trzeba było spakować suknię ślubną.... A nóż widelec gotowa byłabym ci się oddać... Mamy tu jakiegoś urzędnika? Czy mam dalej kontynuować... Miłość, wierność... – uniosła lekko swoją wargę czując, że... odwróciła kota ogonem.
Przejęła inicjatywę na co szatyn totalnie nie był gotowy. A wręcz przeciwnie... Po jej słowach lekko go zamroczyło. Czyżby po ich przeżyciach zmieniła w końcu zdanie na temat zaręczyn, które nie od razu muszą być małżeństwem? A może... Była już zdecydowana być na zawsze jego?
- No z tego co się orientuję od brata... To już mu się oddałaś... – zaśmiał się Kofi wyciągając szatyna z natłoku kumulujących się myśli.
Chłopak wyszczerzył się bez słowa w kierunku Andreasa potwierdzając wersję Morgiego. Była jego... Ponownie powtórzył formułkę dobijając do tego co miało być zaślubowane.
- Godnie reprezentować klub SV Innsbruck Bergisel, na skoczni zdobywając dla niej medale, ale i poza nią być wzorem do naśladowania. – skoczkini z uśmiechem powtórzyła słowa Gregora.
- Witaj w rodzinie klubu Innsbruck Bergisel. – musnął czule jej ucho, prosząc jednocześnie o otworzenie oczu.
Czyżby to miał być koniec? Pomrugała zaskoczona oczami spoglądając na resztę panów. Od dziś tak na dobre to był jej nowy skoczny dom...
- A SV Villach niech się buja. – zaśmiał się Mario, który poczynił krok w przód by wyściskać nową klubową koleżankę.
- No z tym bujaniem to bym pertraktowała... Pamiętaj, że to oni mnie wszystkiego nauczyli. – uśmiechnęła się Ana.
Co jak co... Ale... Chociaż zmieniała klubowe barwy nie zapominała kto ją ukształtował.
- Ale to my będziemy dalej szlifować i rozwijać twój talent. – odparł szczerze dotąd nieznany jej młodzieniec.
Ana pokręciła ze śmiechem głową... Schlebiało jej to jak ją postrzegają, ale na chwilę obecną... Znała swoje obecne miejsce w szeregu. Nie było ono tym, do którego przywykła. Treningi szły dość przeciętnie, a na skoczni wciąż brakowało jej dawnej pewności. Obecne mistrzostwa mogły pokazać w jakim tak naprawdę punkcie jest... Czy coś drgnęło od momentu jej dłuższej niedyspozycji. Chwilę ciszy przerwał Gregor, który postanowił przedstawić ukochaną pozostałym nieznajomym zawodnikom z drużyny.
- Dobra panowie... Przez waszą nazwijmy to zabawę... Nie mam zbyt wiele czasu na rozgrzewkę, więc bardzo bym prosiła o opuszczenie pomieszczenia. Chyba, że już na treningu mam narobić wam poruty i przestać być wzorem... – zaśmiała się na samą myśl słów przysięgi, którą przed nimi mówiła.
Jakby którekolwiek z nich takowym było. Każdy miał... Coś co mógł każdego dnia poprawić, a co najśmieszniejsze... Każde z nich miało coś za uszami.
- Swoją drogą, gdzie są inne dziewczyny z klubu? – wystrzeliła nagle blondynka spoglądając na obecnych dalej wśród niej panów.
- To Gregor nic ci nie powiedział? – zaśmiał się Andreas spoglądając jednocześnie na młodszego kumpla, który w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- W sumie będziesz naszym... Rodzynkiem? – wypalił Mario, nie potrafiąc znaleźć innego pasującego do sytuacji słowa.
- Raczej rodzynką... To dama wśród rycerzy. – poprawił go natychmiast Gregor.
Dziewczyna parsknęła śmiechem, po czym ze zdumieniem oddała się w wysłuchiwanie historii damskich skoków w Innsbrucku. Okazało się, że klub, mimo iż stary i z tradycjami, nie dorobił się sekcji kobiecej... Zarówno prezes jak i brygada trenerów i skoczków liczą na to, że transfer dziewczyny z Villach zrobi krok milowy w tej sprawie, promując jednocześnie kobiece skoki w tym regionie.
- Czyli co, mam skakać razem z wami? Mieć z wami treningi? Działać na takich samych zasadach jak wy? – wybałuszyła nieco oczy spoglądając na wyszczerzonych od ucha do ucha skoczków.
- Ale nie licz na taryfę ulgową. – zatarł dłonie Manu.
- Jakbym ją kiedykolwiek miała. – zaśmiała się blondynka na myśl o skakaniu z facetami w minionym sezonie. – Prędzej sama skopię wam tyłki. – dodała zadziornie blondynka.
- Strach się bać... – udał trzęsącego się Innauer.
Gregor dał kuksańca przyjacielowi, po pierwsze zwracając uwagę na obecną dyspozycję chłopaka, a po drugie... sam kiedyś fikał i się solidnie przeliczył. Plus jednak był taki, że Ana... Już na dobre od tamtej pory zagościła w jego sercu.
- No dobra, a teraz wypad brygada, bo mistrzostwa się same nie wygrają... – pokazała na stojący w rogu kombinezon z jej nazwiskiem.
Zachęcające słowo klucz przyczyniło się jednak do chwilowego pozostania panów w domku klubu z Innsbrucka.
- Wyganiasz nas? A my mamy jeszcze dla ciebie prezent niespodziankę... – zaczął Manu lekko przy tym pogwizdując.
- Ale skoro nie chcesz to... Panowie, w tył zwrot! – zarządził Andi.
Chłopaki zaczęli niewielkie kroczki, jednak proszące spojrzenie blondynki zmotywowało ich do pozostania na swoich miejscach. W końcu niespodzianka... Kojarzy się wyłącznie z czymś miłym, dlaczego by więc nie poświęcić kolejnych paru minut na przyjemności?
- Dobra! Macie mnie! Jestem łasa na niespodzianki... Gregor coś o tym wie. – zamrugała kokieteryjnie rzęsami w kierunku chłopaka.
No tak... Ich pobyt we Francji był pięknym pasmem niespodzianek, które dawały jej mnóstwo radości.
- Dobra chłopaki... Przekonała nas, idę otworzyć szafkę! – uśmiechnął się zadziornie Kofi wykonując tę czynność.
To jemu miał przypaść przywilej wręczenia prezentu dla nowego członka klubu. Przy otwarciu wypadła... Gumowa lala w wersji blond. Ana wybuchła głośnym śmiechem widząc zaskoczoną minę Koflera.
- Innauer! Co tu robi twoja towarzyszka?! – zaśmiał się tym razem starszy skoczek, na co Mario podrapał się po swojej głowie, postanawiając zrzucić wsio na stojącego obok Gregora.
Ten zdecydowanie mocniej przyciągnął do siebie ukochaną na znak stanowczej obrony i zaprzeczenia tego co mówił Mario.
- Mario! Ja nie potrzebuję zamienników... Mam przepiękny oryginał. Najcudowniejszą blondynkę stąpającą po tej planecie. – odparł miękko.
- A ja z kolei będę zaraz ojcem i co? Myślisz, że mi lale w głowie? – wzruszył ramionami blondyn.
- Ekhm... Bo się zaraz wzruszymy... Urzekła mnie wasza historia. – postanowił szybko zakończyć spór Kofi i chwycił kolejną rzecz w szafce wierząc, że to będzie spodziewany prezent.
Wyciągnął... Czarne stringi. Wybałuszył oczy i spojrzał na Fettnera, który już drapał się po głowie dając jednoznaczną odpowiedź, iż jest to jego zasługa.
- Fettner! Nawet tutaj?! – krzyknął Andi jednocześnie nie mogąc wyrobić ze śmiechu.
- Manu... Nie mój rozmiar niestety. Wybacz. – zaczęła się śmiać Ana oglądając bieliznę trzymaną w dłoniach skoczka.
Ekipa z Innsbrucka póki co dawała jej się poznać jako nieźle pozytywnie zakręcona. Była już pewna, że mimo męskiego towarzystwa znajdzie tutaj swoje miejsce.
- Mówią do trzech razy sztuka, więc czas na prezent... – uśmiechnął się pewnie Kofi, jednak ponownie wybałuszył oczy na widok tego co wyciągnął. – Sodoma i Gomora... Czy wy naprawdę nie macie gdzie trzymać swoich zabawek?! Fetner, do jasnej ciasnej! – krzyknął wyciągając skórzany bicz...
Tego było za wiele, Ana huknęła ze śmiechu widząc zakłopotaną minę starszego skoczka, który widać nieźle się w tej szafce zadomowił.
- To nie moje... – rzucił lekko wzruszając przy tym ramionami, ale widząc pytające miny pozostałych dodał. – Trenera... Jak się nie spisujemy... – pisnął czym wprawił w rozbawienie pozostałą część brygady.
Doskonale wiedzieli, że Fetner kłamie i próbuje się wybielić... A co by nie mówić do świętych nie należał i każdy to wiedział.... Ana żwawo ruszyła do Kofiego i... Przejęła sprzęt, który odłożył na stolik, szelmowsko się przy tym uśmiechając.
- Będziesz miał coś przeciwko jak pożyczę... – przejechała tym biczem delikatnie po ramionach swojego chłopaka.
Gregor lekko uniósł swoją brew szukając odpowiedzi na co jej to skoro... Ich seks był rewelacyjny bez żadnych udziwnień.
- Za brak przygotowania do inicjacji... Będzie kara! – trzepnęła w ziemię aż zahuczało.
Panowie głośniej się zaśmiali lekko współczując szatynowi. Ale czy taka była prawda? W końcu w ich szeregi wstąpiła seksowna blondynka... Więc wbrew pozorom wcale nie współczuli, a zazdrościli potencjalnych możliwości.
- A mówiliście, że mi w głowie kosmate myśli? Że źle was prześwietliłam? Jesteście do krzty zdeprawowani... Gregorze wychodzimy... – zrobiła niezwykle poważną minę by po chwili huknąć śmiechem. – Żartowałam! Ja się stąd nie ruszam... Dawaj ten prezent, bo zaraz mnie zdyskwalifikują... Chyba, że lista jest dłuższa i następny jest wibrator? – spojrzała podejrzliwie na Manu czym ponownie rozweseliła resztę.
Na szczęście nie było już żadnych dziwnych gadżetów, lecz... Koszulka lidera z napisem Schlierenzauer. Gregor się wyszczerzył w kierunku ukochanej na myśl o tym, że mogłaby sama dzierżyć tą koszulkę. Z jego nazwiskiem...
- Ale na to chyba za wcześnie co? – spytał nagle Kofi pokazując napis.
Ana tajemniczo się uśmiechnęła. Czy musiała deklaracją upewniać Gregora jaki jest dla niej ważny? Skąd... Zresztą on sam to doskonale wiedział po minionym wspólnym roku znajomości. Dziewczyna zgodziła się jednak zrobić przyjemność szatynowi i przymierzyć żółty plastron, na którym było napisane jego nazwisko. Zrobili sobie wspólną fotkę, po czym czule musnęła jego policzek, by wyrazić swoje przywiązanie i zatarła ręce bowiem Andi... Był przekonany, że niespodzianka jest tuż, tuż. Panowie zrobili dźwięk nastroju wyczekiwania i wyjęli imprezowe czapeczki. Kto by pomyślał, że będą... Tak przygotowani na jej przyjęcie.
- Ta dam! – rzucił Kofler wyciągając... puszkę sardynek z napisem SV Innsbruck Bergisel i hasłem "Jesteśmy w tym razem!"
Na każdej z nich było wypisane imię każdego członka drużyny co rozbawiło szczególnie blondynkę. Ostatnia spoczywająca obok Gregora była z jej imieniem... Już należała do nich...
- Sardynki?! Któż to wymyślił? – spojrzała groźnie po wszystkich, którzy udawali obecnie świętoszków.
W sekundę jednak na nowo zmieniła swój wyraz twarzy na szeroki uśmiech i radosny błysk w oczach. Prezent choć dziwny i nietypowy to jednak ich... Od serca i kreatywny mimo wszystko. Tym naprawdę ją rozczulili... Z ciekawości obejrzała całą niespodziankę.
- Ale... Data jest do jutra... – spojrzała na tył puszki, gdzie był grawer "Witaj w drużynie!".
- Twój Maestro z pewnością uczyni z tego najromantyczniejszą kolację... Prawda Gregor? – ten w odpowiedzi na pytanie Koflera twierdząco skinął głową.
Po chwili wraz z pozostałymi zatonął w objęciach nowego nabytku drużyny. Panowie doskonale wiedzieli, że sardynki trzeba będzie szybko zjeść, zatem sprezentowali Ane podobną grafikę by miała pamiątkę zmiany barw klubowych wraz z podpisami całej drużyny.
- Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, jak cię powitać... Zwykle robimy jakieś żarty, wyzwania czy też inne szalone pomysły, ale... Ty jesteś inna... Zasługujesz na coś wyjątkowego. – powiedział szczęśliwy Gregor.
Teraz oboje... Byli częścią jednego teamu... Dziewczyna ponownie mocno ucałowała partnera wyrażając wdzięczność nie tylko za dar i piękne słowa, ale za myśl... Że faktycznie są w tym razem...
- Naprawdę z całego serca wam dziękuję! – wyściskała kolejno każdego zawodnika, po czym postanowiła zabrać się za to co na chwilę obecną było jej powinnością.
Przygotowanie do treningu by godnie reprezentować klub z Innsbrucka na skoczni.
Trening pań miał odbyć się jako pierwszy, bowiem było ich o wiele mniej niż panów, zatem Ana udała się z całym ekwipunkiem w górę skoczni. W tym czasie Madlen zajęła najlepsze według niej miejsce na trybunach, natomiast zarówno Gregor jak i Thomas skierowali się do swoich teamów. Po niedługiej chwili można było oglądać już skaczące damskie grono. Ana bacznie obserwowała koleżanki, z którymi się nie widziała od końca sezonu. Trenowały w innym trybie niż ona, zatem krajowe mistrzostwa mogły sporo jej pokazać. W jakim miejscu się znajdowała obecnie? To było dobre pytanie także dla niej samej... Ponieważ skakała jako ostatnia miała okazję słyszeć komentarze z odległościami innych dziewczyn. Były naprawdę niezłe, szczególnie Jaqueline i Daniela. Czekając na swoją próbę, spoglądała z małym niepokojem w dół... Jej przygotowania wciąż nie były na pełnym gazie... Rzadko skakała, a jeśli już była na skoczni to... wypadała na niej dość przeciętnie... Co prawda Rotschild dał możliwość startu, niby zielone światło... ale wciąż było one warunkowe. Nie wszystko mogła robić na sto procent tak jakby chciała, a to z kolei przyczyniało się do skoków na pół gwizdka. Mistrzostwa... Miała po prostu odbyć... Tylko czy tego można się było po niej spodziewać? Przecież, nikt nie orientował się o jej sytuacji prócz trenerów i najbliższych... Założyła gogle i zajęła miejsce na belce. Co ma być to będzie... Tak pomyślała i za zgodą trenera ruszyła z belki. Na tle dwudziestu dziewczyn zajęła piąte miejsce. Lekko pokręciła głową na myśl, że zawsze mogło być lepiej, ale... Na szczęście to był tylko trening, a nie sam konkurs. Jutro mogło się wiele zmienić. I z takim nastawieniem blondynka ruszyła do swej przyjaciółki by teraz w jej towarzystwie obejrzeć trening panów.
Madlen siedząc jako nieliczna na trybunach, w końcu treningi nie były jakoś specjalnie rozchwytywane, tym bardziej, że skakały panie, spojrzała ponownie w górę skoczni. Zadrżała mimowolnie… Nie potrafiła zrozumieć, jak ktoś z własnej woli może w ogóle chcieć z niej skakać… Jej łyżwiarstwo to przy skokach narciarskich pikuś. Wiadomo, upadek na lód to nie było nic przyjemnego, ale… upadek na skoczni. Tego przecież można było nie przeżyć! Jej ciało ponownie spowiła gęsia skórka, a wzrok bezwiednie pomknął w poszukiwaniu osoby Thomasa. Nagle zmarszczyła czoło…
- Hej laska! – z zadumy wyciągnęła ją Ana, która klapnęła na miejsce obok. – Piąte miejsce… szału nie ma, ale… mogło przecież być gorzej. – zaśmiała się, Lena jednak wyczuła w głosie przyjaciółki lekką nerwowość.
- Jutro na pewno będzie lepiej. – odrzekła młodsza przesyłając przyjaciółce pocieszający uśmiech, mimowolnie jednak jej wzrok pomknął z powrotem w kierunku Thomasa.
- W ogóle nie uwierzysz jaki numer wykręcili mi chłopcy z teamu Innsbruck. – powiedziała Ana, po czym zaczęła po kolei opowiadać Lenie o szalonej inicjacji, która ją spotkała w domku skoczków.
- Ana… ta Jacqueline… co to za dziewczyna? – zapytała w pewnym momencie Madlen przerywając trajkotanie Ane, czując jak na jej policzki wpełza niechciany rumieniec.
- Jacki? – Ana spojrzała skonsternowana na przyjaciółkę niespodziewanie wyciągnięta ze swojego słowotoku, po czym pomknęła za wzrokiem Leny.
Wszystko było jasne… Thomas rozmawiał właśnie z brunetką.
- Madlen… mój brat świata poza tobą nie widzi. – powiedziała obracając się w stronę blondynki. – Co więcej, gdyby przeszła koło niego naga Pamela Anderson on… nawet by na nią nie spojrzał. – zapewniła łapiąc młodszą za dłoń.
- Ana… Andreas mi wczoraj powiedział. – szepnęła Lena i kontynuowała widząc pytające spojrzenie przyjaciółki. – Że to ten hotel. – rzekła z podkreśleniem, na co Ana westchnęła przymykając oczy.
- A mówiłam by ci powiedział… – zaczęła z przepraszającą miną. – Ja… nie chciałam się między was wtrącać… Przepraszam Madlen. – spuściła wzrok.
- Nie gniewam się, chociaż… nie mogę zaprzeczyć, że miałam nadzieję, iż chociaż ty mnie ostrzeżesz… – odrzekła Lena kontynuując jednak po chwili. – Wczoraj… to była jakaś kulminacja złych emocji. – dodała, po czym zaczęła opowiadać wszystko po kolei zaczynając od konfrontacji z Thomasem w zakresie tego co powiedział jej Kofi, na porannych łóżkowych poczynaniach kończąc.
Ana słuchała uważnie wybuchając na koniec gromkim śmiechem.
- Czyli podsumowując… powinniście podziękować Kofiemu. Dzięki niemu wylądowaliście razem w łóżku, a wasza relacja weszła na nowy etap. – zachichota Ana, na co Lena najpierw zrobiła oburzoną minę, szybko jednak zaczęła śmiać się ze starszą dziewczyną. – Naprawdę nie musisz przejmować się Jacqueline. To tylko koleżanka, czy to dla mnie czy dla Thomasa. Po drugie… on tu cały czas zerka, także… miej pewność, że jesteś jedyną, która nim zawładnęła. – powiedziała dosadnie Ana czym wywołała kolejny nieśmiały uśmiech na twarzy Madlen.
- No dobrze… a teraz przepraszam, że ci przerwałam. To o co chodziło z tym… pejczem?! – pisnęła na koniec Madlen ledwo mogąc powstrzymać śmiech, w czym zawtórowała jej Ana i poczęła kontynuować swoją opowieść.
Dziewczyna widziała jednak, że Lena raz po raz zerka w stronę blondyna, który nadal konwersował ze skoczkinią. No cóż… to była dla łyżwiarki całkowicie nowa sytuacja. Przez ostatni czas była… w centrum zainteresowania Thomasa, a tutaj nagle… pojawia się jakaś inna dziewczyna. Ana potrafiła zrozumieć niepewność Madlen. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, bowiem oznaczało to, iż blondynka zaczynała poważnie traktować związek z Morgim, a przejaw jej zazdrości tylko to potwierdzał.
- Idź do niego. – rzuciła Ana. – Zaznacz swój teren. – zachichotała, przez co policzki Madlen spowiły rumieńce, wstała jednak po chwili na równe nogi.
- Za chwilkę wrócę…
- Nie przejmuj się mną. – Ana machnęła lekceważąco ręką. – Złapiemy się gdzieś przy bandach. – puściła oczko młodszej i ponagliła dłonią.
Lena więc nie widząc przeciwskazań, ruszyła w stronę Thomasa, w połowie jednak drogi ktoś zastawił jej przejście…
~~~
Hej :)
Długo się zastanawiałam czy puścić Wam ten rozdział w całości, bowiem zajmuje aż ponad 26 stron... następny liczy ich 29 xD Myślałam czy by nie podzielić na mniejsze części, ale... znajcie moją dobroć ;D Mam nadzieję, że ilość tekstu Was nie zmęczyła, albo nasze głupkowate pomysły haha szczególnie te dotyczące "zawartości domku skoczków" :D Kto by pomyślał, że to już czwarty rozdział z cyklu "Innsbruck"... jak to szybko leci. Najlepsze, że jeszcze trochę akcji się tam zadzieje, ale przecież wspominałyśmy już, że... będzie lekki maraton :)
No dobrze... spodziewałyście się, że Morgeny pójdą na całość, a w sumie to bardziej Madlen, bo Thomas był nieco bardziej powściągliwy... do czasu oczywiście ;D
No i to wejście smoka... czyt. Michelina ;D Nie ma co, uśmiałyśmy się przy tych kawałkach :D
No i na koniec Ana... 5 miejsce... czy to adekwatna lokata dla tak wybitnej skoczkini? Na całe szczęście to tylko treningi... Konkursy rządzą się swoimi prawami :)
Dosyć tego przynudzania... widzimy się na Discord by nieco podyskutować o tym co powyżej :)
Do... popisania :)
Ania&Madziusa
PS Kto zatrzymał Madlen? Jakieś pomysły? :P
Bry bry wieczór :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział zdecydowanie wygrywa Michi :D jest Michi jest impreza i wejście smoka jak nic - oj chłopak potrafi zrobić dzień - przy nim nie można być poważnym człowiekiem bo jeden jego tekst i się mordka cieszy hehe to jak kreujecie jego postać to mistrzostwo :D chłopak się coraz swobodniej czuje wśród głównej 4, kiedyś taki nieśmiały a tu proszę - jak się pojawia Michi to na pełnej petardzie :D ciekawa jestem jak mu pójdzie na skoczni, bo póki co humorek dopisuje więc oby tak dalej, bo coś mi się wydaje, że to jeszcze nie koniec atrakcji z Jeziorakiem ;)
Ale ale przechodząc do głównej 4...takiego poranka u Morgenów to się za żadne skarby nie spodziewałam i kto by pomyślał, że inicjatywę przejmie tu Lena. Wyrzuciła z siebie emocje i te negatywne i te pozytywne, odsłoniła swoje uczucia, a mimo to chłopak nie odwdzięczył się pełną szczerością, a wie czym to się kończyło w przeszłości. Fajnie, że idą naprzód w swoim związku, ale Thomas jak nic potrzebuje korepetycji ze 100% prawdomówności (o ile nie jest za późno) albo zostanie na kolejny semestr w tej samej klasie. Ja nie ogarniam jego planu, o ile w ogóle jakiś ma, zwłaszcza, że dziewczyna po raz kolejny zazdrość.
Ana i Gregor - oj wejście dziewczyny do drużyny jakkolwiek na początku wydawało się dosyć dużym przeżyciem dla niej, tak chłopaki trzymali poziom i skutecznie odciągnęli jej uwagę przeprowadzając "inicjację" w fajnym stylu, ale jednak tutaj uwagę skradła szafka pełna "skarbów" - oj nie można było się nie śmiać czytając kolejne linijki hehe.
Piąte miejsce na treningu i to po takich przebojach życiowych, jakie przeszła Ana jest dobre, zwłaszcza, że nie skakała zbyt dużo w ostatnim czasie. Każdy kolejny skok będzie ją przybliżał do powrotu do najwyższej formy.
Intryguje mnie kto pojawił się na drodze Leny także czekam na ciąg dalszy i rozwój wydarzeń i mam nadzieję do poczytania niebawem :)
Pozdrowienia :)
Buongiorno belle signore 😘🥰
OdpowiedzUsuńKochane jeśli poprzedni rozdział był prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem to tym zafundowałyście dosłownie kipiący wulkan emocji.
Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę z pojawienia się Michiego 😁
Jak to już się utarło - jest Michie, jest impreza, więc musiało być wyjście smoka 😀
Oj umie chłop sprawić, że człowiek nie potrafił przestać się uśmiechać ani śmiać…
Przez co mam wielką nadzieję, że skoczek będzie pojawiał się dużo częściej (choć bardziej marzę aby został na stałe 😛)
Powiem szczerze - choć po Was wszystkiego mogę się już spodziewać to jednak w życiu nie przypuszczałabym, że Morgeny będą mieli taki poranek i inicjatorką będzie Lenka
Aczkolwiek wyszło naprawdę super i 🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Mam teraz nadzieję, że ich relacja będzie szła do przodu i, że Thomas odrobi porządnie lekcje pt. "Szczerość to postawa każdego związku".
Bardzo się cieszę z 5 miejsca Any 🥳
Po tym co ostatnio przyszła to naprawdę dobre miejsce i jestem pewna, że jej forma będzie tylko wzrastała i na olimpiadzie pokaże na co ją stać.
Swoją drogą chłopaki zgotowali dziewczynie niezłą inicjację 😁
Aczkolwiek boję się pomyśleć co jeszcze można znaleźć w magicznej szafce 🤣
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam ❤️
BU$KA 😘💗